W poniedziałek 21 lutego w orędziu do narodu Władimir Putin w bezprecedensowy sposób podważył sens istnienia Ukrainy. Równolegle uznał niepodległość "republik ludowych" w Doniecku i Ługańsku i zarządził ofensywę rosyjskich wojsk. Zachód znów mówi o sankcjach, a dziennikarze sportowi i politycy w Polsce coraz głośniej podważają sens rozgrywania barażu z Rosją w eliminacjach do piłkarskich mistrzostwa świata.
– Przed UEFA i FIFA wiele trudnych decyzji do podjęcia, bo jeśli rzeczywiście mamy obejmować Rosję sankcjami, to nie widzę powodu żeby nie zastosować tu pewnego rodzaju ostracyzmu. My będziemy zabiegać żeby w wersji minimum rozegrać ten mecz na terenie neutralnym. Jeżeli nie będzie na to zgody to będziemy się zastanawiać co robić. Uważam, że w takiej sytuacji polscy sportowcy nie powinni jechać do Rosji, ale to moje osobiste zdanie – zdradził w rozmowie z Polskim Radiem minister sportu Kamil Bortniczuk.
Zupełnie inne stanowisko zgłosił Zbigniew Boniek. Były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN) w rozmowie z Interią przyznał, że w tej chwili nie widzi obiektywnych powodów do tego, by najważniejsze piłkarskie organizacje mogły coś w tej sprawie zrobić. – Trzeba się szykować do meczu w Moskwie. Nawoływanie do bojkotu barażu o katarski mundial to dzisiaj absurd. Dostaniemy od FIFA walkowera i nikt nawet po nas nie zapłacze – ocenił Boniek.
Świat futbolu od dawna wydaje się nierozerwalnie połączony z rosyjskimi interesami. Finał bieżącej edycji Ligi Mistrzów zaplanowano 28 maja w Sankt Petersburgu – na stadionie Gazprom Arena. W reakcji na ostatnie działania Rosjan pojawił się do tej pory tylko mocno zachowawczy komunikat Unii Europejskich Związków Piłkarskich (UEFA). "UEFA stale i z bliska przygląda się sytuacji. W tej chwili nie ma jednak planów zmiany gospodarza" – poinformowano.
Patrząc na najświeższą historię chyba trudno spodziewać się innej decyzji. W maju 2021 roku podpisano przecież nowy kontrakt z Gazpromem, który rozszerzył dotychczasowy zakres współpracy. Rosyjski koncern państwowy jest już nie tylko nie tylko sponsorem Ligi Mistrzów, ale odgrywa coraz większą rolę również w rozgrywkach międzynarodowych – z finałami mistrzostw Europy i Ligi Narodów na czele.
Nord Stream a sprawa piłki
Potentat gazowy posiada 12 procent światowej rezerwy gazu ziemnego, a oficjalnym partnerem Ligi Mistrzów UEFA po raz pierwszy został w 2012 roku. Sześć lat wcześniej rozpoczął współpracę z Schalke 04 Gelsenkirchen, która mimo pewnych perturbacji trwa zresztą do dziś. Klub po zakończeniu sezonu 2020/21 spadł do 2. Bundesligi po raz pierwszy od 31 lat, ale wciąż może liczyć na finansowe zastrzyki z Moskwy.
Brutalne fakty są takie, że zdążył już spełnić swoją rolę. Pomysł sponsoringu pojawił się niemal równolegle z ogłoszeniem porozumienia w sprawie budowy Gazociągu Północnego. Projekt znany jako Nord Stream zakładał poprowadzenie długiego na 1222 km gazociągu po dnie Morza Bałtyckiego – z pominięciem naturalnych krajów tranzytowych (w tym Polski).
Gazprom ma 51 procent udziałów w całym konsorcjum. Pierwszą nitkę oddano do użytku w listopadzie 2011 roku, drugą 11 miesięcy później. Całe przedsięwzięcie kosztowało ponad 7 miliardów dolarów i wzbudziło liczne kontrowersje. Protestowali ekolodzy, którzy obawiali się zniszczenia ekosystemu Bałtyku. Protestowali też politycy wskazując na to, że projekt zwiększa uzależnienie Unii Europejskiej od rosyjskiego gazu.
Cała sprawa szokowała także za sprawą specyficznego zachowania Gerharda Schroedera. Umowa budowy gazociągu została podpisana przez ówczesnego kanclerza we wrześniu 2005 roku – na dwa tygodnie przed wyborami. W nowym powyborczym rozdaniu Schroeder stracił stanowisko, ale wkrótce odnalazł się... jako przewodniczący rady nadzorczej konsorcjum powołanego do budowy gazociągu.
Pytanie o etyczno-moralne tło całej sprawy pozostaje otwarte, a sprawa Schalke to kolejne ciekawe tło. – Gazprom nie chce kupować klubu – chce mu tylko pomóc z finansowymi problemami. Gdyby Gazprom chciał kupić coś z tej branży, to powinien kupić całą Bundesligę – komentował wówczas w swoim stylu Władimir Putin.
Przez pięć kolejnych lat gazowy potentat wsparł Schalke kwotą ponad 120 milionów euro. To pomogło w sprowadzeniu takich nazwisk jak Raul czy Klaas-Jan Huntelaar. Pojawiły się też sukcesy – w 2011 roku klub z Gelsenkirchen dotarł do półfinału Ligi Mistrzów oraz wygrał Puchar Niemiec. Mniej więcej w tym samym czasie jeszcze większe sukcesy na arenie międzynarodowej odnosił Zenit Sankt Petersburg – klub wspierany przez Gazprom od 2005 roku.
Wybielanie przez sport
Dalsze zacieśnienie relacji z FIFA i UEFA to naturalna konsekwencja drogi obranej w tamtym okresie. Dzięki temu Gazprom jako marka kojarzy się kibicom sportu pozytywnie – niezależnie od bulwersujących politycznych decyzji podejmowanych na Kremlu. Gazowy potentat od 2013 roku jest zaangażowany także w społeczny program Football for Friendship (F4F), który zajmuje się promowaniem sportowego stylu życia wśród młodzieży.
Wszystkie te posunięcia wpisują się w polityczne działania z gatunku "soft power", które Joseph Nye określił jako "wykorzystanie atrakcyjności i siły przyciągania dzielonych wspólnych wartości jako narzędzia perswazji". Soft power charakteryzuje się "budowaniem percepcji słuszności pewnych idei oraz budowaniem chęci innych aktorów do wkładu w ich urzeczywistnienie".
Częścią działań z gatunku "soft power" jest właśnie "sportwashing" – zjawisko, które można w uproszczeniu nazwać wybielaniem przez sport. Apolityczny z definicji sport to wygodna przykrywka, która często maskuje niewygodną prawdę i zaciera ślady krwi. Historia widziała to już wielokrotnie – najlepszym przykładem są igrzyska olimpijskie w Berlinie w 1936 roku, a świeże przykłady podobnych praktyk można było dostrzec nawet podczas niedawno zakończonych zimowych igrzysk w Pekinie.
Krwawe reżimy od zawsze szukały sposobów na pokazanie bardziej ludzkiego oblicza. W 1974 roku Mobutu Sese Seko – dyktator rządzący ówczesnym Zairem – wyłożył rekordową jak na tamte czasy sumę 10 milionów dolarów, by zorganizować hitową walkę Muhammada Alego i George'a Foremana. Pojedynek poprzedził festiwal muzyczny z Jamesem Brownem w roli głównej, a wydarzeniem żył nie tylko sportowy świat.
Sportem PR robili sobie również inni tyrani – z Idim Aminem na czele.
Ludzie listy piszą
Wiele podobnych przykładów widać w najświeższej historii – także z Rosją w roli głównej. W 2014 roku po aneksji Krymu kraj nie stracił miejsca na mundialu. Nie zostało mu także odebrane prawo do zorganizowania kolejnych mistrzostw świata, choć takiego rozwiązania domagali się między innymi amerykańscy senatorowie w listach do Seppa Blattera – ówczesnego prezydenta FIFA.
– Władimir Putin nie może ciągle testować cierpliwości społeczności międzynarodowej, destabilizować sąsiedniego kraju, wspierać uzbrojonych separatystów i jednocześnie wciąż mieć przywilej organizowania wielkiej sportowej imprezy. Prezydent Rosji wykorzysta taką okazję w pełni i jednocześnie pokaże, że reszta świata jest nieszczera w potępianiu jego zachowania – wtórował im Nick Clegg, wicepremier Wielkiej Brytanii.
Takie głosy należały wtedy do rzadkości – od stanowiska podwładnego odciął się wówczas nawet premier David Cameron. Ten brak konsekwentnej presji sprawił, że najważniejsi ludzie w FIFA nawet nie próbowali udawać, że Rosjanom coś grozi.
"Widzieliśmy już, że mistrzostwa świata potrafią być siłą czyniącą dobro. Wierzymy, że tak samo będzie w przypadku mundialu w Rosji. (...) Organizowanie mistrzostw świata przyciąga światową uwagę i może być katalizatorem konstruktywnego dialogu między ludźmi i rządami" – napisano wówczas w oficjalnym oświadczeniu.
W jednym z pierwszych oficjalnych klipów promujących gospodarzy imprezy pokazano zresztą Krym... jako część Rosji. Po fali krytyki film zdjęto, ale sytuacja dość dobrze pokazała podejście najważniejszych ludzi sportu do całej sprawy. Korupcyjne tło organizacji największych piłkarskich imprez jest niestety smutnym faktem, a kolejną odsłonę tego procederu zobaczymy w Katarze. Mundial w 2018 roku ostatecznie został rozegrany bez zmiany organizatora ani bez żadnych reperkusji wobec Rosjan.
Dopingowa kompromitacja w Soczi? Tu również nikt nie przyznał się do winy. Systemowy doping w Rosji spotkał się z potępieniem, ale sankcje trudno uznać za daleko idące skoro zawodnicy z tego kraju wrócili z Pekinu bogatsi o 32 medale zimowych igrzysk. Świat wielkiego sportu od zawsze woli odwracać głowę, dlatego nieco naiwna wydaje się wiara, że wydarzenia z ostatnich dni mogą coś zmienić.
Abramowicz wciąż czeka
Pojawiają się jednak informacje, że sytuacja może się zmienić. "The Times" informuje, że UEFA poważnie rozważa zmianę gospodarza finału Ligi Mistrzów. "Kierownictwo organizacji ma się odnieść w najbliższych dniach do całej sprawy, ponieważ pojawiają się obawy o to, że kibice z niektórych krajów mogą nie mieć wstępu do Rosji" – przekonują dziennikarze.
Zachód zapowiedział kolejne sankcje, które powoli są wcielane w życie. We wtorek Boris Johnson ogłosił, że restrykcje będą wymierzone w pięć rosyjskich banków - General Bank, Promsvyaz Bank, IS Bank, Black Sea Bank i Rossiya. Indywidualnie ma ucierpieć trzech oligarchów blisko związanych z Putinem i Gazpromem – Giennadij Timczenko oraz bracia Igor i Boris Rotenbergowie.
"Żałosne, Johnson! Tak wiele zapowiedzi i tak mało rzeczywistej treści. Co z sankcjami wobec Romana Abramowicza i Alishera Usmanowa, prawdziwych oligarchów Putina?" – pytał w mediach społecznościowych Anders Aslund, specjalista od przemian gospodarczych w Europie Środkowej i Wschodniej.
O to samo pytają także brytyjscy dziennikarze. Abramowicz to oligarcha, który do ogromnych pieniędzy doszedł jeszcze w erze Borysa Jelcyna. W 2005 roku sprzedał firmę naftową Sibnieft, która dziś jest częścią Gazpromu. Właściciel Chelsea ma na Wyspach majątek o wartości 200 milionów funtów, a przez sankcje nałożone przez premiera nie straci nawet pensa.
We wtorek wieczorem londyński klub zmierzył się z Lille w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. Gazprom znów będzie eksponowany jako partner wielkiego futbolu, a Abramowicz znów zasiadł w loży, by oglądać jak jego piłkarze spróbują wykonać krok w stronę finału, który ma zostać rozegrany na stadionie w Sankt Petersburgu. O ile nie wydarzy się nic nieprzewidzianego znów zwycięży podejście "business as usual" – biznes jak zawsze.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.