Marcin Burkhardt w przeszłości grał w lidze ukraińskiej. 10-krotny reprezentant Polski w rundzie jesiennej sezonu 2009/10 występował w Metaliście Charków. Polski pomocnik po latach wspomina życie w Charkowie i nie może uwierzyć, że teraz toczy się tam wojna.
W nocy ze środy na czwartek Rosja zaczęła inwazję na Ukrainę. Wojska rosyjskie zaatakowały ok. 50 lokalizacji w całym kraju. W niektórych miastach dochodziło aż do kilku ataków. Szczególnie trudna sytuacja panuje w Odessie oraz Charkowie.
Właśnie w tym drugim mieście przez pół roku mieszkał kiedyś Burkhardt. Były piłkarz m.in. Legii Warszawa oraz Jagiellonii Białystok, wspomina, że gdy on grał na Ukrainie było tam spokojnie.
– Jak cały świat, jestem po prostu w szoku. Żyłem kiedyś w Charkowie i bardzo dobrze wspominam to miasto, jak i samą Ukrainę. Co prawda, mieszkałem tam krótko, ale mogę powiedzieć, że czułem się tam doskonale. Sam kraj, jak i jego mieszkańcy byli przychylni obcokrajowcom. Nie mogę uwierzyć, że obecnie Ukraina jest bombardowana – powiedział Burkhardt w rozmowie z TVPSport.pl.
Charków jest stolicą obwodu charkowskiego i liczy blisko 1,5 miliona mieszkańców. Drugie, po Kijowie, najludniejsze ukraińskie miasto, zostało jako jedno z pierwszych zaatakowane przez wojska rosyjskiej.
– Nie potrafię sobie tego wyobrazić. To brzmi jak jakiś koszmar! Pamiętam Charków jako całkowicie normalne, tętniące życiem miasto. Uważam, że było to jeszcze do niedawna fajne miejsce do życia. Było…, a w zasadzie, przecież nadal jest tam wiele pięknych miejsce. Mam nadzieję, że dalej tak pozostanie i bombardowanie zostanie przerwane – podkreślił były reprezentant Polski.
Burkhardt mimo, że mieszkał krótko na Ukrainie, szybko zaaklimatyzował się w Charkowie.
– Mimo, że Charków jest daleko od polskiej granicy, to czułem się w nim niemal jak w domu. To miasto dało się poznać jako piękne i nowoczesne. Poza tym podkreślę raz jeszcze, że mieszkańcy byli niezwykle życzliwi. To w dużej mierze sprawia, że wspominam je bardzo miło. Oby wszystko szybko wróciło do normy, bo nikt nie zasługuje na taki los – stwierdził wychowanek Olimpii Poznań.
Mistrz Polski z 2006 roku z Legią, podkreślił także, że w Charkowie dało się wyczuć prorosyjskość.
– Pamiętam, że w 2009 roku, gdy miałem okazję pracować w tym kraju, słyszałem głosy, że Charków oraz niedaleko położony Donieck czy Ługańsk są prorosyjskie. Było czuć wpływ Rosji w tym mieście, ale nie było tak, że ludzie mówili tylko po rosyjsku. Słyszałem również na co dzień język ukraiński, choć akurat ja osobiście preferowałem rosyjski, bo wtedy tym językiem się posługiwałem. W mieście było jednak widać flagi ukraińskie – wyznał 38-latek.
Burkhardt to piłkarski obieżyświat. Występował poza Polską nie tylko na
– Klub, w którym ja grałem został rozwiązany, choć była to czołowa drużyna ligi ukraińskiej. Przez kilka ładnych lat Metalist był trzecią siłą Premier Lihy. Moja ówczesna ekipa na krajowym podwórku ustępowała jedynie Szachtarowi Donieck oraz Dynamu Kijów – wspominał piłkarz, który w polskiej Ekstraklasie rozegrał 180 meczów.
– Obecnie klub z Charkowa występuje pod nieco inną nazwą – Metalist 1925. Z tego co wiem, jest to aktualnie drużyna ze środka tabeli i nie ma tam takich pieniędzy jak kiedyś. Jednak to wszystko jest nieistotne. Futbol jak wszystkie inne rzeczy schodzi na daleki plan w obliczu wojny i walki o życie – zakończył "Bury".