Roman Abramowicz w swoim komunikacie dotyczącym sprzedaży Chelsea napisał, że zysk netto trafi do "wszystkich ofiar wojny w Ukrainie". "The Guardian" dotarł do informacji potwierdzających, że to mało precyzyjne określenie zostało użyte nieprzypadkowo.
Abramowicz w środę zapowiedział sprzedaż Chelsea. Wpływy netto z transakcji, czyli pieniądze uzyskane minus opłaty prawne, trafić ma do "wszystkich ofiar wojny w Ukrainie".
Sformułowanie mało klarowne. Jak pisaliśmy w naszym artykule informującym o tej decyzji, "Abramowicz nie sprecyzował jednak, czy ze wsparcia skorzystają Ukraińcy, czy rosyjskie wojsko".
I w rzeczy samej, zdaniem "The Guardian" pieniądze nie trafią tylko do rannych Ukraińców czy rodzin zabitych, ale także popłyną w stronę najeźdźców biorących udział w inwazji.
"Jedna z kluczowych osób biorących udział w sprzedaży klubu wyjaśniła nam, że fundusz przeznaczony jest dla wszystkich ofiar i nie będzie wiązany z ich pochodzeniem" – czytamy w dzienniku. Oznacza to, że skorzystają z niego nie tylko atakowani, ale i agresorzy.
Wciąż nie wiadomo, ile pieniędzy z ewentualnej sprzedaży Chelsea trafi do funduszu. Nie jest także jasne, w jaki sposób odliczone zostaną wyliczone wpływy netto. Na to pytanie nie chcieli odpowiedzieć "Guardianowi" ani rzecznik Abramowicza, ani pracownicy klubu.
Nie jest też jasne, jak procentowo miałyby się rozłożyć fundusze dla ofiar. Samo połączenie w nim niewinnie zaatakowanych ukraińskich żołnierzy i, przede wszystkim, bezbronnych cywili oraz atakujących ich Rosjan nie nastraja optymistycznie do tego parytetu.