Po bandyckiej agresji zbrojnej Rosji na Ukrainę sportowy świat zatrząsł się w posadach. Sankcje zaczęły pojawiać się stopniowo, ale w ostatnich dniach wielotorowa operacja nabrała przyspieszenia. Jest jednak miejsce, gdzie sprawy toczą się wolniej. Boks olimpijski przez tydzień nie zareagował na dramat Ukrainy. To nie przypadek – na czele Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu (IBA) stoi zaufany człowiek Władimira Putina, a skompromitowana organizacja stanęła na nogi dzięki wsparciu Gazpromu.
Rosjanie zostali już wykluczeni z międzynarodowych rozgrywek piłkarskich, choć FIFA i UEFA potrzebowały czasu, by dojrzeć do tej decyzji. Szybko i jednoznacznie zareagował także Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl). Już 28 lutego ukazało się zalecenie skierowane do federacji sportowych, które jasno wskazywało brak możliwości jakiejkolwiek rywalizacji z reprezentantami Rosji i Białorusi na arenie międzynarodowej.
Poszczególne federacje sportowe błyskawicznie zaczęły wcielać w życie te zalecenia. Jednym z boleśnie widocznych wyjątków został jednak boks olimpijski, w którym sytuacja w ostatnich latach mocno się skomplikowała. Nad dyscypliną już dawno zawisły czarne chmury – nie jest wykluczone, że boks w ogóle wypadnie z programu igrzysk, choć na pewno zostanie jeszcze rozegrany turniej w Paryżu w 2024 roku.
Już podczas igrzysk w Tokio doszło do małej rewolucji. Po raz pierwszy w powojennej historii Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu Amatorskiego (wówczas znane jako AIBA) zostało pozbawione kontroli nad turniejem olimpijskim. Organizacja zrzeszająca ponad 200 krajowych federacji od dawna była na cenzurowanym, ale miarka przebrała się po sędziowskich kontrowersjach w Rio.
Boks na dnie
Po zakończeniu igrzysk wydawało się, że do długiej listy bulwersujących werdyktów olimpijskich można dopisać co najmniej kilka pozycji. Cały świat widział środkowy palec, którym Michael Conlan skomentował ćwierćfinałową porażkę z Władimirem Nikitinem. – Oszuści, cholerni oszuści... Nigdy więcej nie zaboksuję dla AIBA. Oni wszystkich przekupują! Amatorski boks jest zepsuty do samych korzeni – grzmiał Irlandczyk
W Rio szerokim echem odbił się jeszcze jeden werdykt na korzyść Rosjanina – w finale kategorii ciężkiej Jewgienij Tiszczenko tylko w oczach sędziów pokonał Wasilija Lewita. – Wszyscy się zastanawiamy po co przez cztery lata wypruwamy sobie żyły, by jak najlepiej przygotować pięściarzy i dostosować ich do nowych zasad. Te igrzyska są najgorsze od 1988 roku, kiedy w finale okradziono Roya Jonesa – ocenił Billy Walsh, trener olimpijskiej reprezentacji USA.
Z czasem okazało się, że sprawa może mieć drugie dno. Najpierw AIBA dość niezdarnie próbowała odzyskać dobre imię, skupiając się na wewnętrznych procedurach. "Z 239 walk jakie stoczono podczas igrzysk w Rio zaledwie kilka nie zostało ocenionych przez sędziów prawidłowo. Dalsze reformy są jednak potrzebne, a dopóki trwa śledztwo to żaden z 36 sędziów nie może punktować pojedynków w zawodach pod egidą AIBA" – przekazała organizacja w oficjalnym komunikacie kilka miesięcy po zakończeniu igrzysk.
W Brazylii każdą walkę punktowało pięciu sędziów, jednak komputer losowo wybierał trójkę arbitrów i to właśnie ich wskazania decydowały o tym, kto wygrywał poszczególne pojedynki. Sędziowskich kontrowersji było więcej niż tylko w przegranych walkach Conlana i Lewita, co z czasem zaczęły odsłaniać kolejne dziennikarskie śledztwa.
W marcu 2019 roku w "Le Monde" ukazały się poważne zarzuty pod adresem Karima Bouzidiego – byłego dyrektora wykonawczego AIBA. W Rio miał wydać sędziom dość osobliwe instrukcje drogą mailową, by przy wyrównanych walkach faworyzować Francuzów i Uzbeków. Reprezentanci Uzbekistanu wygrali klasyfikację medalową i w sumie aż siedem razy stawali na podium. "Trójkolorowi" byli niewiele gorsi i do domu wrócili z sześcioma krążkami.
MKOl miał również zastrzeżenia do nowego kierownictwa AIBA. W 2018 roku nowym przewodniczącym został Gafur Rachimow, który w Stanach Zjednoczonych jest uznawany za członka zorganizowanych grup przestępczych. Grozi mu oskarżenie o pranie brudnych pieniędzy i rozprowadzanie... heroiny. Choć 67-letni działacz nigdy nie zgodził się z zarzutami, to w atmosferze skandalu w końcu podał się do dymisji.
Rosyjski łącznik
Mniej więcej w tym samym momencie okazało się, że AIBA ma długi, które przekraczają 15 milionów dolarów. MKOl wyjął wtyczkę i zdecydował, że turniej olimpijski w Tokio będzie nadzorować specjalnie powołana komisja, którą współtworzyły osoby bez większego doświadczenia w boksie. Boks olimpijski znalazł się w odwrocie, ale wtedy na horyzoncie pojawił się człowiek, który zdecydował się uratować AIBA za wszelką cenę.
W takich okolicznościach na scenie zameldował się Umar Kremlow. W marcu 2019 roku zadeklarował, że Rosja jest gotowa ruszyć z wsparciem, ale ma pewne warunki. – Jestem gotów całkowicie zamknąć wszystkie długi AIBA jeśli nasz ulubiony sport pozostanie w programie olimpijskim – napisał w liście do MKOl. To był początek ofensywy w wykonaniu człowieka, który od 2017 roku stoi na czele Rosyjskiej Federacji Boksu (RBF).
Wcześniejsze sukcesy? Organizacja kilku wielkich walk i turniejów. Latem 2018 roku Kremlow doprowadził do spotkania Murata Gassijewa (26-0) i Ołeksandra Usyka (14-0) w Moskwie. Kilka lat wcześniej wspierał także Roya Jonesa juniora, który pod koniec kariery zarabiał pieniądze także w Rosji. Mimo pewnego doświadczenia nie wszyscy byli przekonani, że to właściwy wybór dla AIBA, a ostrzeżenia płynęły także ze strony MKOl.
– Jestem najczystszym z kandydatów. Nie może być żadnych obaw dotyczących mojej kandydatury i przeszłości – odpowiadał Kremlow. W grudniu 2020 roku wygrał wybory i objął stery w AIBA, otrzymując 57 procent głosów. Przeszłość działacza wciąż jest jednak otoczona aurą tajemnicy. Nie wiadomo w jaki sposób dorobił się wielkich pieniędzy po studiach w Moskwie. Pewne jest za to, że w 2013 roku należał do motocyklowej grupy "Nocne Wilki", którą blisko utożsamiano z Władimirem Putinem.
Klub zdradza mocne odchylenie nacjonalistyczne. W ostatnich latach poparł między innymi zbrojną aneksję Krymu, a wielu członków walczyło w tej sprawie. Dla "Nocnych Wilków" idolem jest Józef Stalin. W szczytowym momencie klub liczył ponad 5000 członków, którymi mogą być tylko heteroseksualni mężczyźni. Przez pewien czas do grupy należał także Ramzan Kadyrow – czeczeński współpracownik Putina. Prezydent Rosji nazwał członków klubu "przyjaciółmi".
Podpięci pod kurek
Czy to właśnie przed tym ostrzegał MKOl? Wiadomo, że 39-letni Kremlow przed karierą w branży sportowej miał posiadać udziały w wielu firmach, które zajmowały się między innymi ochroną, produkcją biżuterii i transportem. Sam określa się mianem "filantropa", ale zapytany w 2021 roku przez TVP Sport o szersze tło tej działalności unikał jednoznacznych deklaracji.
– Przede wszystkim AIBA to dla mnie nie jest praca. AIBA to moje hobby, moja miłość. Mam inne biznesy, gdzie zarabiam, ale jeśli chodzi o AIBĘ to staram się pomagać sportowcom. Robię wszystko, by było im jak najlepiej – przekonywał w rozmowie z Mateuszem Fudalą. Tuż po objęciu stanowiska Kremlow zapowiadał, że organizacja stanie się najczystszą i najbardziej przejrzystą tego typu federacją na całym świecie.
AIBA miała stanąć na nogi z pomocą Gazpromu, który został głównym sponsorem. Za rosyjskie pieniądze udało się spłacić długi. Od razu pojawiły się też fundusze na nagrody dla olimpijskich pięściarzy. Podczas mistrzostw świata w Belgradzie każdy złoty medalista mógł liczyć na 100 tysięcy dolarów, a całkowita pula nagród wyniosła ponad 2,5 miliona dolarów. – Te pieniądze należą się zawodnikom za lata wyrzeczeń i ciężkiej pracy – przekonywał Kremlow.
Działacz w dalszym ciągu cieszy się wielkim zaufaniem Putina. W 2020 roku odebrał order II klasy "Za zasługi dla Ojczyzny". Wyróżnienie jest nadawane za wybitne zasługi dla Federacji Rosyjskiej, a w uzasadnieniu podkreślono niebagatelny wkład Kremlowa w rozwój kultury fizycznej i sportu.
Wiele działań Rosjanina zostało ciepło przyjętych przez opinię publiczną. Do wyjaśnienia sędziowskich kontrowersji zatrudniono Richard McLarena – tego samego, który ujawnił systemowy doping podczas igrzysk w Soczi. Profesor prawa w raporcie opisał kulturę strachu, która wpływała na sędziów. Przekonał władze AIBA między innymi do analizy głosu sędziów – badanie przypominające test wariografem pozwoliło wskazać kilku arbitrów, którzy mogli mieć coś na sumieniu.
– Robimy więcej niż jest od nas wymagane. Zmieniamy całą kulturę funkcjonowania organizacji. (...) Zatrudniliśmy profesora McLarena, bo nie mamy nic do ukrycia. Chcemy wprowadzić sugerowane przez niego rekomendacje. W naszej rodzinie nie ma miejsca dla nikogo, kto kiedyś ustawił walkę – tłumaczył Kremlow.
Czekając na sankcje
Te zapowiedzi potwierdzono również w sposób symboliczny. Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu Amatorskiego (AIBA) w grudniu 2021 roku stało się Międzynarodowym Stowarzyszeniem Boksu (IBA). Kosmetyczna zmiana miała zapewnić nowy start, ale misterna operacja PR-owa wzięła w łeb, gdy Władimir Putin postanowił zbrojnie najechać Ukrainę.
Kremlow z dnia na dzień znalazł się w wyjątkowym położeniu. Jeszcze przed kilkunastoma dniami oprócz niego tylko dwóch Rosjan prezesowało światowym federacjom. Aliszer Usmanow szefował Międzynarodowej Federacji Szermierczej (FIE), a Władimir Lissin pełnił taką samą funkcję w Międzynarodowej Federacji Strzelectwa Sportowego (ISSF).
Po rosyjskiej agresji pojawiła się presja opinii publicznej na uwolnienie sportu od Rosjan. UEFA wypowiedziała umowę zawartą z Gazpromem, a z trójki rosyjskich szefów jako pierwszy zrezygnował Usmanow, którego w 2011 roku "Forbes" uznał najbogatszym człowiekiem w Rosji. Miliardera bezpośrednio dotknęły międzynarodowe sankcje, a rezygnację tłumaczył "kwestią honoru".
Umar Kremlow wciąż czeka. IBA zwlekała aż 5 dni z jakimkolwiek odniesieniem się do kwestii Ukrainy. Ostatecznie zdecydowano się na lakoniczne oświadczenie, w którym poinformowano o planowanym wsparciu dla ukraińskich pięściarzy. Jednocześnie w komunikacie zabrakło informacji o bojkocie, który powinien czekać reprezentantów Rosji i Białorusi podczas międzynarodowych turniejów – zgodnie z niedawnymi wytycznymi MKOl. Wciąż nie wiadomo co z międzynarodowymi zawodami – jeden z takich turniejów miał odbyć się w Rosju już w czerwcu.
Patrząc szerzej trudno oprzeć się wrażeniu, że w dłuższej perspektywie boks olimpijski może zostać kolejną ofiarą rosyjskiej agresji. Sytuacja wokół Kremlowa nie podbije jego notowań w oczach ludzi, którzy w 2023 roku mogą wykreślić pięściarstwo z olimpijskiego programu. Problemy nie zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – w jednym z ostatnich raportów MKOl krytykował zbytnie uzależnienie IBA od Gazpromu. Można sobie tylko wyobrazić co się stanie, gdy i ten kurek zostanie zakręcony.