| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Legia Warszawa dokonała zimą czterech transferów. Atak Rosji na Ukrainę sprawił, że mistrz Polski musi być gotowy na kolejne ruchy. Koniec okna transferowego przy Łazienkowskiej nie zastopował pracy w kontekście lata. Mistrzowie Polski myślą już o nowych zawodnikach, którzy będą mogli wzmocnić klub przed kolejnym sezonem.
Mistrzowie Polski przeżywają najgorszy sezon od lat. Walka o utrzymanie nie jest czymś, do czego Legia Warszawa mogła się przyzwyczaić. Stołeczny klub mierzy się jednak z nową sytuację, a jednocześnie musi pracować nad odmienieniem swoich losów. Wszyscy w stolicy zdają sobie sprawę, że jedną z dróg jest przebudowa zespołu, który latem awansował do europejskich pucharów, a potem popadł w całkowity marazm w PKO Ekstraklasie.
Zimowym ograniczeniem Legii był przede wszystkim brak funduszy na transfery. Zieliński i jego ludzie musieli szukać pośród darmowych zawodników, którzy często nie gwarantowali tego, że będą wzmocnieniem stołecznej drużyny. Jeśli brakowało przekonania, że ktoś faktycznie będzie mógł wnieść jakość, odpuszczano. Na Pawła Wszołka zdecydowano się dlatego, że małe było ryzyko finansowe, a dodatkowo doskonale znano go przy Łazienkowskiej z przeszłości. Były reprezentant Polski zapełniał także lukę na prawej flance. Z kolei Ramie Mustafajew to melodia przyszłości. 18-latek ma się ogrywać w rezerwach. Na razie nie dostał choćby szansy pojawienia się w kadrze meczowej na spotkanie PKO Ekstraklasy.
Legia przez długi czas szukała bramkarza. Był już moment, w którym pomysł został zarzucony. Kiedy Komisja Ligi zawiesiła Artura Boruca, powrócono do pomysłu z graczem, który już wcześniej został wypatrzony. Richard Strebinger pojawił się przy Łazienkowskiej, choć pierwotnie miał obiekcje dotyczące rywalizacji o miejsce w składzie. Teraz Austriak będzie walczył, choć wśród jego rywali znajdują się Boruc i Cezary Miszta. Być może jego rola zwiększy się latem, kiedy może zostać jedynym doświadczonym golkiperem w kadrze Legii.
Mistrzowie Polski szukali też nowego ofensywnego pomocnika, co było związane z pożegnaniem Luquinhasa. Rynek nie oferował wielu opcji. Było drogo lub brakowało przestrzeni do rozmów. Tak było choćby w przypadku Ukraińców, których obserwuje stołeczny klub. Gdy doszło do rosyjskiej inwazji, nikt za wschodnią granicą nie miał głowy do rozmów i negocjacji. Transferom nie pomaga też prezydencki dekret o mobilizacji, który zabrania wyjeżdżania z kraju i obejmuje wszystkich mężczyzn w wieku 18 – 60 lat.
Legia pod koniec okna transferowego spoglądała między innymi na sytuacje zawodników z Zorii Ługańsk. Kandydatura Władysława Kabajewa nie jest nowa. To 26-letni ofensywny pomocnik, który ma jeszcze ponad rok kontraktu z klubem. Pod kątem skrzydła obserwowano Władysława Koczerhina. 25-letni zawodnik ma umowę do końca obecnego sezonu. Nie chciał go przedłużyć, więc przestał grać. Jesienią zdołał pokazać się na murawie w 14 spotkaniach, w których zdobył pięć bramek i miał trzy asysty. Zaliczył także jedno spotkanie w kadrze Ukrainy. Jakie będą losy potencjalnych transferów z ligi ukraińskiej? Trudno to przewidzieć. Przede wszystkim kontakt z władzami klubów jest obecnie utrudniony przez wojnę. Zmiany w przepisach FIFA będą determinowały losy wielu ruchów, choć w pierwszej kolejności najwięcej będzie się działo w temacie obcokrajowców.
– Skupiam się na realnej sytuacji i tych zawodnikach, którzy są już w składzie. Jeśli będzie inaczej i pojawią się piłkarze mogący zmieniać kluby, to trzeba będzie się zastanowić – kwituje temat Aleksandar Vuković, szkoleniowiec warszawian.
Ale mistrzowie Polski mają dłuższą listę potencjalnych potrzeb. Jeśli będą środki i trafią się odpowiednie nazwiska, to Legia będzie także spoglądała w kierunku szybkiego stopera czy wzmocnienia środka pola za pomocą ”ósemki”. W kontekście defensywy, klub ma kilka opcji przy Łazienkowskiej, ale rozważana jest potrzeba sprowadzenia zawodnika o innych parametrach. Jednocześnie opcję nowego kontraktu może dostać Mateusz Wieteska, który ma umowę do końca czerwca 2023 roku. Wiele zależy od planów zawodników, ale przy Łazienkowskiej jest plan, by zatrzymać go jak najdłużej. Z kolei w drugiej linii jest też Bartosz Slisz. Były momenty, w których mówiono o jego sprzedaży, ale zimą na Łazienkowską nie trafiła żadna oferta.