11 mar 2022 | Skoki

Skoki narciarskie. Piotr Fijas: skoki powyżej 270 metrów? Nie. Ewentualnie w granicach 250-260

Będzie dobrze, jeśli pojawi się jakikolwiek medal. Ogólnie mamy kilku dobrych lotników, ale inne nacje też. Absolutnie nie ma co typować. Skoki na mamucich obiektach to wielka niewiadoma – twierdzi Piotr Fijas, który w 1979 roku zdobył brązowy medal MŚ w lotach narciarskich. Transmisje w Telewizji Polskiej!

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Mistrzostwa świata w lotach. Transmisja 1. i 2. serii konkursu indywidualnego na żywo online w TVP Sport

W Vikersund trwa święto skoków narciarskich. Loty są tym, co kibice lubią najbardziej. Trudno więc dziwić się, że oczekiwania względem Polaków rosną z minuty na minutę. – W tym sezonie Polacy skaczą nierówno. Za mało jest dobrych skoków. Gdyby Kamil Stoch skakał na stałe tak jak w pierwszej serii w Oslo byłoby lepiej. Będzie dobrze, jeśli pojawi się jakikolwiek medal. Ogólnie mamy kilku dobrych lotników, ale inne nacje też takich zawodników posiadają. Absolutnie nie ma co typować wyników. Skoki na mamucich obiektach to jedna wielka niewiadoma – mówi Fijas.

Zwycięzcy, rekordy, medaliści... Wszystko, co musisz wiedzieć o MŚ

Czytaj też

Mistrzostwa świata w lotach, skoki narciarskie, Vikersund 2022, loty

Zwycięzcy, rekordy, medaliści... Wszystko, co musisz wiedzieć o MŚ

Kiedyś to było...

Brązowy medalista MŚ w lotach z Planicy z 1979 roku przekazał również, jak według niego w tych latach wygląda rywalizacja na obiektach. – W tej chwili skacze się bezpieczniej. Styl V, inny sprzęt, zmienione profile skoczni, dzięki czemu nie ma takiego wysokiego lotu. Kiedyś w najwyższym punkcie leciało się 10-12 metrów nad zeskokiem. Teraz takich wysokości w przelocie nie ma, frunie się bliżej zeskoku. A co za tym idzie, do lądowania podchodzi się płynniej i z niższej wysokości, my, można powiedzieć, spadaliśmy na dół. Trudniej było ustać przy lądowaniu.

Czy należy podchodzić z pokorą do największych skoczni świata? – Bać się nie można. Respekt trzeba jednak mieć, ale na takiej zasadzie, że jeżeli nie zrobię wszystkiego tak jak trzeba, to może wydarzyć się coś nieprzyjemnego. Człowiek koncentrował się na skoku, żeby nic się stało. Teraz też tak to zapewne wygląda. Strach nie jest dobry, bo paraliżuje, usztywnia, może "odciąć" nogi. A wtedy katastrofa gotowa – przekonuje były skoczek, obecnie trener.

Zwycięzcy, rekordy, medaliści... Wszystko, co musisz wiedzieć o MŚ

Czytaj też

Zwycięzcy, rekordy, medaliści... Wszystko, co musisz wiedzieć o MŚ

Mógł być polskim mistrzem świata w lotach. "Prawie bym się przez nich zabił"

Czytaj też

Mógł być pierwszym polskim mistrzem lotów. "Prawie bym się zabił"

Mógł być polskim mistrzem świata w lotach. "Prawie bym się przez nich zabił"

Czwartkowe kwalifikacje, po skoku na odległość 230 metrów, wygrał Austriak Stefan Kraft. Właśnie do niego należy rekord świata w długości lotu – 253,5 metra. Eksperci i fani zastanawiają się, gdzie leży granica możliwości.

– Skoki po 270 metrów? Nie. Choć już okolice 250-260 jak najbardziej. Taki Prevc dzięki swoje technice lotu, może szybować na odległości powyżej 250 metra. Swoją drogą, Słoweńcy jak zawsze dostarczają wielu emocji. Nawet jako kibic przed telewizorami, czujemy się jakbyśmy tam byli. Na skoczni w Vikersund rozbieżności w wynikach między zawodnikami dochodzą do 100 metrów. Tam słabsi zawodnicy nie mają możliwości odlecieć. W Planicy wygląda to zupełnie inaczej.

Były rekordzista kraju w długości lotu – 194 metry – mówi również, jak wyglądały przygotowania skoczków do sezonów i konkursów przed laty. Nie było tak "kolorowo", jak w tych latach.

– Wtedy wszystko funkcjonowało to na linii trener-zawodnik albo trener-zawodnicy. Nie było żadnego sztabu szkoleniowego. Trener zajmował się wszystkim. Przygotowywał plany ćwiczeń, na skoczni dawał uwagi. Oczywiście, "na oko". Nie mieliśmy kamery, żeby filmować i analizować. To co zobaczył, przekazywał i korygował. Zdarzało się, ale to rzadko, że był również trener-asystent, który starał się pomagać. Wtedy u nas nie było psychologów, biomechaników, fizjologów, itp. Na to mogli sobie pozwolić Norwegowie, Austriacy, Finowie. Naukowcy przekazywali im informacje. Oni z nich korzystali – podsumował.

Fijas podkreślał również, iż Polacy powinni mieć już złoto w MŚ w lotach. Powinien tego dokonać Adam Małysz, ale zabrakło mu szczęścia. Nadal szansę ma między innymi Stoch, któremu brakuje tylko tego skalpu.

Mógł być polskim mistrzem świata w lotach. "Prawie bym się przez nich zabił"