Do ringu wchodził jako "Doktor Żelazna Pięść". Stał się jednym z najwybitniejszych mistrzów wagi ciężkiej w nowożytnej historii. Jeszcze jako aktywny sportowiec próbował zrobić porządek w pogrążonej w chaosie ukraińskiej polityce. Witalij Kliczko (45-2, 41 KO) prawdziwy test ma jednak dopiero w 2022 roku. Po rosyjskiej agresji mer Kijowa zamierza bronić ukochanego miasta do końca.
O groźbie ataku ostrzegał od dawna. Na początku stycznia po raz kolejny przestrzegał przed chorymi aspiracjami Władimira Putina, którego nazwał "gangreną zagrażającą Europie". Kilka tygodni wcześniej Witalij zaczął organizować obronę cywilną Kijowa. – Jako żołnierz przysięgałem kiedyś bronić kraju i jestem gotów walczyć za ojczyznę także teraz – mówił wówczas Kliczko, ale mało kto spodziewał się, że tak szybko będzie można zweryfikować te słowa w praktyce.
Witalij kolejny raz odgadł intencje przeciwnika. Zorganizowane z odpowiednim wyprzedzeniem szkolenie rezerwistów z oddziałów obrony terytorialnej pozwoliło stolicy na skutecznie odparcie pierwszych ataków. Wróg planował, że Kijów zostanie podbity w dwa lub trzy dni, a stolica Ukrainy dzielnie broni się już ponad dwa tygodnie, choć według szacunków mera blisko połowa mieszkańców ratowała się ucieczką.
– Nie damy się wciągnąć Putinowi do nowego Związku Radzieckiego. Jesteśmy krajem europejskim, który bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje teraz wsparcia – te słowa Witalija Kliczki wypowiedziane w grudniu 2021 roku potwierdzają wysoki poziom politycznej świadomości. Na froncie towarzyszy mu prezydent Wołodymyr Zełenski, choć jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej obaj politycy byli mocno skonfliktowani.
Słodko-gorzka Atlanta
Witalij od najmłodszych lat osiągał sukcesy nie tylko w boksie, ale także w kick-boxingu. W 1995 roku zdobył srebrny medal mistrzostw świata amatorów i był faworytem podczas igrzysk olimpijskich w Atlancie. Ukraiński plan zakładał, że z młodszym o ponad 3 lata bratem Władimirem wywalczą złote medale w kategorii ciężkiej i superciężkiej. Marzenia przekreślił pozytywny wyniku testu dopingowego Witalija.
– Poszedł do ukraińskiego lekarza, który przepisał mu coś po kontuzji odniesionej w kick-boxingu. Nie sprawdził jednak, czy to zakazana substancja. Musimy jednak pamiętać, że to było w zupełnie innych czasach – tłumaczył po latach Bernd Boente, jeden z menedżerów braci.
Witalij nie szukał winnych. Zaakceptował karę dwóch lat dyskwalifikacji, a sytuacja nieoczekiwanie stworzyła szansę bratu. Władimir nie musiał zbijać wagi i mógł wystartować w najcięższej kategorii, gdzie w wielkim stylu sięgnął po złoto. W półfinale wyeliminował Aleksieja Lezina – reprezentanta Rosji, który rok wcześniej pokonał brata w finale mistrzostw świata.
Zawody w Atlancie były wyjątkowe dla Ukrainy – po rozpadzie ZSRR sportowcy mogli wystąpić w żółto-niebieskich barwach po raz pierwszy w historii letnich igrzysk olimpijskich. Złoty medal Władimira był jednym z dziewięciu najcenniejszych przywiezionych do domu. 23 medale dały Ukrainie dziewiąte miejsce w klasyfikacji i do dziś są najlepszym wynikiem w historii kraju.
Polski ślad
Bracia Kliczko trafili po igrzyskach do Niemiec, gdzie związali się z wielką wówczas grupą Uniwersum. W latach dziewięćdziesiątych pięściarski rynek zmienił się tam gruntownie. Coraz więcej szans dostawali pięściarze zza wschodniej granicy. Wykształceni bracia (obronili doktoraty na Uniwersytecie Kijowskim) trafili do tego samego środowiska co Dariusz Michalczewski, który w pewnym sensie przetarł im szlak.
– Żeby osiągnąć status takich gwiazd jak bracia Kliczko czy ja, w tamtych czasach trzeba było mieć to coś - coś więcej. Trzeba świetnie boksować, wygrywać i być mistrzem, ale trzeba było mieć też osobowość. (...) Bracia byli normalni. (...) Żartowaliśmy, trenowaliśmy – była taka zdrowa rywalizacja na treningach. Każdy chciał być szybszy, lepszy albo po prostu najlepiej wykonać dane ćwiczenia – wspominał po latach "Tiger" w rozmowie z portalem "W Ringu".
Bracia wcześniej zdążyli dobrze poznać Polskę. Witalij – jeszcze niepełnoletni – przegrał w 1988 roku kick-bokserski pojedynek z Przemysławem Saletą. Jego młodszy brat kilka lat później stoczył kilka amatorskich walk w barwach Gwardii Warszawa. – Władimir nokautował i wyrywał naszych bokserów z korzeniami. Pozostawiał po nich doły. Z bratem Witalijem wyniszczyli naszych chłopców – opowiadał po latach Jerzy Kulej.
Kliczkowie chcieli uciec przed szarą rzeczywistością ZSRR. Ich ojciec był generałem armii i został oddelegowany do tuszowania tragedii w Czarnobylu. Zapłacił zdrowiem – w 2011 roku zmarł na nowotwór. Witalij i Władimir byli wtedy na szczycie – jako pierwsi bracia w historii mieli komplet mistrzowskich tytułów w wadze ciężkiej.
Choć zapisali się w historii jako wielcy mistrzowie, to ich kariery znacząco się różniły. Starszy z braci był tym twardszym i bardziej bezwzględnym. Amatorską karierę zakończył z imponującym bilansem 195 zwycięstw przy zaledwie 15 porażkach. W kick-boxingu sześć razy wywalczył tytuł mistrza świata i wygrał 34 walki przy tylko dwóch porażkach.
Podejrzany o brak... serca
Jako zawodowiec Witalij szedł jak burza. Pierwsze 24 walki wygrał w niezwykłym stylu – każdego z rywali pokonał przed czasem. W 1998 roku został mistrzem Europy, a rok później wywalczył tytuł mistrza świata organizacji WBO, bo w Londynie znokautował już w drugiej rundzie faworyta gospodarzy – Herbiego Hide'a (31-1, 29 KO).
Harmonijnie rozwijająca się kariera została przerwana w kwietniu 2000 roku. W ringu długo wszystko szło po myśli Witalija, bo wysoko prowadził na punkty z niewygodnym Chrisem Byrdem (30-1). Po dziewiątej rundzie Ukrainiec poddał się w narożniku – decyzję tłumaczył kontuzją barku. Badania wykazały zerwanie stożka rotatorów, więc dalsza walka byłaby złym pomysłem, za który mógł zapłacić trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. Mimo to amerykańska opinia publiczna nie zostawiła na starszym z braci suchej nitki.
– Witalij najwidoczniej nie ma mistrzowskiej mentalności. Wciąż nie mogę uwierzyć w to co zobaczyłem – relacjonował Larry Merchant, legendarny komentator HBO. Powrót do zdrowia zajął Kliczce blisko pół roku, a potem rozpoczął się proces odzyskania pozycji. W 2002 roku, po wygranej z Larrym Donaldem (39-2-2) stało się jasne, że Ukrainiec w końcu dostanie mistrzowską walkę z Lennoksem Lewisem (40-2-1, 31 KO).
Do pojedynku doszło jednak w niecodziennych okolicznościach – Kliczko zaakceptował wyzwanie z dwutygodniowym wyprzedzeniem, po tym jak z powodu kontuzji wypadł inny rywal mistrza. Walka przeszła do historii jako jeden z najbrutalniejszych i najbardziej dramatycznych pojedynków XXI wieku. Wiekowy Lewis nie był w optymalnej formie – do ringu wszedł najcięższy w karierze. Witalij zaczął ostro i wypracował sobie przewagę, ale weteran zaczął szukać rozwiązań w bezpośredniej konfrontacji.
Efektem było rozcięcie twarzy pretendenta, które z czasem zaczęło się pogłębiać. Po zakończeniu szóstej rundy Lewis ciężko usiadł w narożniku – wyglądał na kogoś, kto nie ma już siły. Kliczko prowadził na kartach wszystkich trzech sędziów, ale doktor Paul Wallace nie pozwolił mu walczyć. Oficjalnie ogłoszono kolejną wygraną Lewisa, a przeciwnikowi założono ponad 60 szwów.
CIOS w politykę
Rewanż wydawał się czymś oczywistym, ale po miesiącach zwodzenia mistrz zdecydował się zakończyć karierę. Witalij w 2004 roku zdobył w końcu wymarzony tytuł organizacji WBC. Triumf smakował wyjątkowo, bo w walce o pas pokonał Corriego Sandersa (39-2) – tego samego, który kilka miesięcy wcześniej brutalnie potraktował młodszego brata. Witalij bronił tytułu tylko raz – w grudniu 2004 roku zadedykował wygraną z Dannym Williamsem (32-3) walczącemu o prezydenturę Wiktorowi Juszczence.
– Zrobię wszystko, by przyszłość mojego narodu była jak najlepsza – zadeklarował mistrz. Kilka miesięcy później nieoczekiwanie ogłosił zejście ze sceny. Decyzję tłumaczył kontuzją – kilka dni przed kolejnym występem zerwał więzadło krzyżowe kolana i miał przed sobą blisko rok rehabilitacji. Federacja WBC podziękowała mu za szczerość i doceniając postawę przyznano mu tytuł "emerytowanego czempiona", który w każdej chwili może wrócić na ring i walczyć o dawny tytuł.
Wydawało się, że to się nie zdarzy. Witalij z bratem wsparli "Pomarańczową Rewolucję", a starszy po wygranej Juszczenki został doradcą nowego prezydenta. W 2006 roku przyszła pierwsza weryfikacja – w wyborach mera Kijowa Kliczko zdobył 26 procent głosów i zajął drugie miejsce. Nie zraził się – w kolejnych miesiącach jego zaangażowanie w politykę rosło.
Witalij chciał skierować Ukrainę w stronę Europy. Głośno mówił o potrzebie walki z korupcją, a wzorców szukał na całym świecie. W tamtym okresie radą służył mu choćby Rudy Giuliani – były burmistrz Nowego Jorku. Gdzieś po drodze pojawił się pomysł, by "Blok Witalija Kliczki" stał się partią z prawdziwego zdarzenia. Tak w 2010 roku narodził się Ukraiński Demokratyczny Alians na rzecz Reform – w skrócie UDAR, czyli w tłumaczeniu po prostu "cios".
Kliczko działał jednak na dwóch frontach. W 2008 roku nieoczekiwanie wrócił do boksu i po prawie czterech latach przerwy z marszu pokonał Samuela Petera (30-1) – urzędującego mistrza świata federacji WBC. Witalij na tronie znów dominował. W pobitym polu zostawił niepokonanych dotąd pretendentów – Chrisa Arreolę (27-0), Odlaniera Solisa (17-0) i Kevina Johnsona (22-0-1).
Idąc własną drogą
O sile weterana dwukrotnie przekonali się także Polacy. Albert Sosnowski (45-2-1) i Tomasz Adamek (44-1) przetrwali do dziesiątej rundy, ale nie byli w stanie zagrozić mistrzowi. Witalij zakończył karierę w 2012, a w ostatnim występie pokonał przed czasem Manuela Charra (21-0)... w Moskwie.
– Przede mną wiele wyzwań, nie tylko w sporcie. Wracam do Kijowa i w pełni zajmę się przygotowania do wyborów parlamentarnych jako lider partii. Mam 41 lat i nie oszukam czasu. Zbliża się moment, w którym zakończę karierę – oznajmił w ringu. Zapisał się w historii jako drugi aktywny mistrz świata wagi ciężkiej po 40. urodzinach – obok legendarnego George'a Foremana.
Drugą mistrzowską kadencję Witalij zakończył z bilansem 10 zwycięstw w 10 pojedynkach. Aż 7 z tych walk rozstrzygnął przed czasem. Do bokserskiej "Galerii Sław" trafił w 2018 roku – w pierwszym możliwym terminie. Ze sportem żegnał się spełniony i otwarcie przyznawał, że marzy o prezydenturze w ojczyźnie. W lutym 2014 roku, po odwołaniu Wiktora Janukowycza, zadeklarował chęć startu w wyborach – pierwsze sondaże wskazywały, że może wejść do drugiej tury.
Po miesiącu kampanii Kliczko wycofał się i przekazał poparcie na rzecz Petra Poroszenki, który wybory rozstrzygnął już w pierwszej turze. Były mistrz został potem doradcą nowego prezydenta, a jesienią był także liderem listy krajowej Bloku Petra Poroszenki "Solidarność", który w wyborach parlamentarnych uzyskał drugi wynik.
Witalij Kliczko ostatecznie wybrał inną drogę – w 2014 roku wziął udział w wyborach samorządowych. Po raz trzeci stanął do wyścigu o fotel mera Kijowa i tym razem wygrał w wielkim stylu, zdobywając ponad 57 procent głosów. Od tamtej pory rządzi miastem, choć próbowano go tej władzy pozbawić. – Jeśli ktoś będzie próbował zawrócić Ukrainę z drogi reform to użyję tego, z czego korzystałem w ringu – odgrażał się mer Kijowa.
Konflikt z prezydentem z konstytucją w tle
W ostatnich latach w ukraińskiej polityce dominował chaos. Społeczeństwo nie ufa władzy. Przekonał się o tym prezydent Poroszenko, który w 2019 roku starając się o reelekcję musiał uznać wyższość Wołodymyra Zełenskiego – aktora i komika bez doświadczenia politycznego. Jego partia "Sługa Narodu" z ogromną przewagą wygrała także wybory parlamentarne, co wywróciło krajową scenę do góry nogami.
W 2022 roku Kliczko i Zełenski walczą razem ze wspólnym wrogiem, ale niespełna 3 lata wcześniej ich relacje były napięte. Prezydent Ukrainy po wygranych wyborach próbował, powołując się na konstytucję, oddzielić stanowisko mera (wyłonionego w powszechnych wyborach) od stanowiska szefa Kijowskiej Miejskiej Administracji Państwowej. Takie posunięcie oznaczało, że z dnia na dzień Kliczko zacząłby pełnić funkcje wyłącznie reprezentacyjne.
– Pozbawienie mera uprawnień to powrót do metod Janukowycza. To będzie koniec samorządu w Kijowie. Będziemy mieli mera, który pełni dekoracyjne funkcje i człowieka mianowanego, który nie został przez nikogo wybrany i nie dostał mandatu od społeczeństwa – grzmiał Kliczko.
Zełenski działał na fali społecznego entuzjazmu. Tuż po objęciu prezydentury mógł liczyć na poparcie 70 proc. rodaków. Nastroje szybko zaczęły się zmieniać. W grudniu 2020 roku prezydent mógł liczyć już tylko na zaledwie 26,5 proc. – to mniej niż wynik z pierwszej tury wyborów przed rokiem (30,2 proc.). Aż 71 proc. Ukraińców oceniło, że "sprawy idą w złym kierunku", a zaledwie 18 proc. deklarowało optymizm.
W tym samym badaniu potwierdziło się po raz kolejny, że społeczeństwo nie ufa politykom. Liderem rankingu zaufania został wprawdzie prezydent Zełenski, ale mógł liczyć na pozytywne skojarzenia zaledwie 41 proc. pytanych. Aż 56 proc. deklarowało nieufność. Drugi w tym rankingu był Kliczko – zaufanie deklarowało mu 30 proc., a nieufność aż 58 proc. Nie było nikogo, kto mógłby liczyć na więcej pozytywnych wskazań od tych negatywnych...
Nic dziwnego, że między liderami rankingu zaufania pojawiały się tarcia. Wydawało się nawet, że w kolejnych wyborach prezydenckich to Kliczko może być głównym rywalem Zełenskiego. W 2019 roku były pięściarz wygrał pierwszą walkę z prezydentem Ukrainy – utrzymał władzę nad Kijowem na mocy postanowienia premiera Wołodymyra Hrojsmana, do którego administracja głowy państwa zwróciła się z prośbą o zwolnienie Kliczki.
"Kwestia dymisji Witalija Kliczki została przedyskutowana z członkami rządu. Zdecydowano, że obecny rząd nie będzie jej rozpatrywał" – poinformował rzecznik prasowy premiera. W kolejnych miesiącach relacje Kliczki i Zełenskiego trochę się unormowały. Tuż przed rosyjskim najazdem Witalij zadeklarował, że nie myśli o starcie w wyborach prezydenckich w 2024 roku.
– Jest takie powiedzenie: jeśli chcesz rozśmieszyć Boga to powiedz mu o swoich planach. Pożyjemy, zobaczymy. Nie chcę w tej chwili niczego obiecywać. Jeśli sytuacja będzie tego wymagać to nie wykluczam, ale na dziś nie mam takich planów. Nigdy ich nie zgłaszałem – zdradził były pięściarz.
W obliczu rosyjskiej agresji mer Kijowa Witalij Kliczko i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski dowodzą razem heroiczną obroną. Według "The Times" znaleźli się także na czarnej liście Władimira Putina, którą przekazano najemnikom z grupy Wagnera. Wśród 24 osób – którym grozi śmierć z rąk oprawców – są kluczowi politycy, ale nie tylko. Znalazł się tam także Władimir Kliczko, którego brat namówił do wstąpienia do wojsk obrony terytorialnej.
Mistrzowie boksu niewiele sobie robią z tego zagrożenia. Władimir wykorzystuje pozycję i niemal codziennie informuje światowe media o kolejnych rosyjskich zbrodniach. – Przyzwyczaiłem się już do zasypiania przy odgłosach bomb – wyznał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Jego brat ma mniej czasu na rozmowy, bo codziennie zarządza obroną Kijowa. Jedno jest pewne – w najważniejszej walce życia nikt nie zarzuci mu już braku serca.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.