Przejdź do pełnej wersji artykułu

Maciej Wilusz o końcu kariery: odrzuciłem wszystkie oferty, bo nie chciałem poddać się reżimowi

/ Maciej Wilusz (z prawej) w meczu reprezentacji Polski przeciwko Niemcom (fot. Getty) Maciej Wilusz (z prawej) w meczu reprezentacji Polski przeciwko Niemcom (fot. Getty)

Czterokrotny reprezentant Polski Maciej Wilusz nagle zakończył karierę. W rozmowie z TVPSPORT.PL były obrońca m.in. Lecha Poznań opowiedział o powodach takiej decyzji oraz o swoim spojrzeniu na wymogi covidowe. Wilusz przez kilka lat występował także w Rosji i jak stwierdził, polscy piłkarze grający obecnie w tym kraju są w skomplikowanym położeniu.

ZASADY NAJWAŻNIEJSZE. "LEWY" NA ZERWANIU KONTRAKTU STRACIŁ MILIONY

Czytaj też:

Tomasz Jodłowiec (z prawej) w barwach reprezentacji Polski (fot. Getty)

Tomasz Jodłowiec nie zamierza kończyć kariery. "Dochodzę do siebie i czekam na oferty"

Adrian Janiuk, TVPSPORT.PL: – Co skłoniło pana do zakończenia kariery w wieku niespełna 34 lat?
Maciej Wilusz: – Zdecydował całokształt. Po odejściu z Rakowa Częstochowa, przemyślałem swoją karierę i stwierdziłem, że oferty, które otrzymałem, nie są satysfakcjonujące. To nie było to, czego oczekiwałem. Doszedłem do wniosku, że szkoda mi zdrowia na granie tam, gdzie nie chcę tego robić. Była to w pełni świadoma decyzja.

– Wciąż może zostać pan mistrzem Polski z Rakowem.
– Ścisk w górze tabeli jest niesamowity. Wszystkie trzy drużyny prezentują wyrównany poziom, choć ich style mocno się różnią. Jednych ogląda się z przyjemnością, innych z mniejszą, ale zarówno Raków, Lech jak i Pogoń prezentują wysoki poziom. Osobiście życzyłbym Lechowi tytułu mistrzowskiego, bo jego gra podoba mi się najbardziej.

– Niedawny transfer do Śląska Wrocław wydawał się w pana przypadku spełnieniem marzeń. Jest pan wychowankiem tego klubu i powrót po 16 latach z pewnością był czymś wyjątkowym.
– I tak też ten powrót traktowałem, ale kontuzja sprawiła, że nie udało mi się zostać na dłużej w Śląsku Wrocław, na czym bardzo mi zależało. Chciałem grać w tym klubie do końca kariery. Wrocław to moje miasto i moje miejsce. Tak naprawdę błahy uraz uniemożliwił mi występy w Śląsku. Po powrocie do Rakowa trenowałem, żeby dojść do formy sprzed kontuzji na tyle, ile umożliwiał mi to klub. Zanim nadszedł moment, że musieliśmy się dogadać na jakich warunkach rozwiążemy kontrakt, zdążyłem wystąpić w dwóch meczach. To wszystko sprawiło, że zdecydowałem się zakończyć profesjonalną karierę, choć po odejściu z Rakowa trenowałem jeszcze z rezerwami Śląska. Trener Krzysztof Wołczek mi to umożliwił i jestem mu za to wdzięczny.

– Pech, który dopadł pana podczas pobytu w Śląsku odebrał ochotę do dalszej gry w piłkę?
– Można tak powiedzieć. Gdybym wtedy mógł występować w Śląsku, jestem pewien, że nadal chciałbym być czynnym zawodnikiem. Chciałem na rzecz powrotu do Wrocławia opuścić na stałe Raków, ale niestety nie było mi to dane.

– Nie brał pan pod uwagę, żeby jeszcze przez sezon czy dwa występować w klubie nawet z zaplecza Ekstraklasy?
– Oferty, które otrzymałem jeszcze jako piłkarz Rakowa, nie były takimi, na które chciałbym się porwać. Nie były to propozycje oraz miejsca, dla których chciałbym ruszać się z Wrocławia, w którym na stałe mieszkam.

– Problemy zdrowotne musiały ustąpić, skoro po powrocie do Rakowa dwukrotnie pojawił się pan na boisku. Podjął pan niepopularną decyzję zwłaszcza w polskich realiach. Skoro były oferty oraz zdrowie pozwalało na dalszą grę, to pański wybór jest zaskakujący.
– Po pechowej przygodzie ze Śląskiem i odejściu z Rakowa chciałem wyjechać za granicę. Jednak oferty, które dostałem – z klubów z kierunku nazwijmy to wschodniego – nie były interesujące. Starałem się na chłodno podchodzić do wszelkich propozycji i nie sugerowałem się czyimś zdaniem. Wiem, że moja decyzja jest w tym przypadku niepopularna, ale mam swój styl bycia i spojrzenie na świat. Postąpiłem pewnie w sposób nieoczywisty, ale uważam to za właściwy ruch.

– Skoro wschód Europy to z pewnością były to oferty kuszące finansowo. Ten argument nie był w stanie pana przekonać?
– Wszędzie, gdzie mogłem wyjechać, by kontynuować karierę za granicą, było mi narzucone, że muszę być zaszczepiony na koronawirusa. Musiałem posiadać paszport covidowy, a ja jestem wielkim przeciwnikiem przymusu ogólnego i dotyczy to wszystkiego. Jak poznałem warunki zagranicznych ofert, które wymagały ode mnie dwóch dawek szczepionek, to od razu powiedziałem, że dziękuję i odmówiłem.

Maciej Wilusz (z prawej) jako zawodnika FK Rostów w rywalizacji z FK Krasnodar (fot. Getty)

– Nawet oferta z silnego, bogatego klubu nie byłaby w stanie pana przekonać?
– Nieważne jakie byłyby to oferty, powiedziałem, że nie i koniec. Nie chciałem iść na taki układ. Było kilka konkretnych propozycji, ale wszystkie z miejsca odrzuciłem przez covidowe wymogi. W dużej mierze również to zadecydowało o końcu kariery, bo nie zamierzałem poddawać się takiemu reżimowi. Na swój sposób jest to reżim.

– Jeszcze niespełna dwa lata temu był pan zawodnikiem rosyjskiego klubu Ural Jekaterynburg. Jakby się pan zachował będąc na miejscu polskich piłkarzy występujących w Rosji? W obliczu wojny w Ukrainie chciałby pan zerwać kontrakt z dnia na dzień i wracać do Polski jak najszybciej?
– Ta sytuacja jest niezwykle trudna. Oczywiście, jak zdecydowana większość ludzi na świecie, jestem przeciwnikiem wojny w Ukrainie. Coś takiego nie powinno mieć już nigdy miejsca. Nie chcę jednak mówić, jakbym się zachował, gdybym nadal pracował w Rosji. Nie jestem w stanie powiedzieć, co sam zrobiłbym, będąc na ich miejscu.

– Czysto hipotetycznie załóżmy, że nadal jest pan zawodnikiem FK Rostów.
– Ten etap mam już za sobą (śmiech). Bardzo łatwo jest wypowiadać się na tematy, kiedy nie jest się bezpośrednio w danej sytuacji. Wiem, że wielu zagranicznych zawodników chce rozwiązywać kontrakty. Wszystko zmierza ku temu, że odpowiednie organy mają im to umożliwić. Przekonamy się jak to będzie wyglądało za jakiś czas. Mam wciąż kontakt z kolegami z FK Rostów i większość z nich jest teraz rozkojarzona. Myślami są gdzie indziej, nie wiedzą, co mają robić. Sytuacja jest niezwykle trudna, ale też i w pewnym stopniu delikatna. Każdy ma prawo do swojej decyzji.

– Jacek Magiera został niedawno zwolniony ze Śląska Wrocław. Jest pan zaskoczony tym faktem?
– Wiem, że Śląsk w ostatnim czasie notował nienajlepsze wyniki, ale mimo wszystko jestem zaskoczony. Mimo ostatnich rezultatów jego kadencja, szczególnie na początku, była udana.

– Jak pan wspomina tego szkoleniowca?
– Nie miałem z nim zbyt dużego kontaktu, bo tak naprawdę w tamtym okresie nie byłem z drużyną. Walczyłem o powrót do normalnej sprawności, a trener miał na głowie zespół, który dopiero co objął. Skupiłem się na sobie, trener Magiera natomiast na tym, żeby przygotować drużynę do każdego spotkania. Odbyliśmy jedną dłuższą rozmowę, ale nie spodziewałem się, że po pechowym dla mnie okresie będę częścią wizji ówczesnego szkoleniowca Śląska. Trudno było oczekiwać, żeby po okresie rekonwalescencji sztab szkoleniowy miał na mnie liczyć.

– Czym się pan teraz zajmuje? Został pan przy piłce?
– Tak, jestem cały czas aktywny. Pozostaję w ruchu, żeby dbać o formę. Jeżdżę często na mecze. Oglądam młodych chłopaków, którzy trenują piłkę nożną. Jestem praktycznie na każdym meczu Śląska we Wrocławiu. Po prostu kibicuję tej drużynie. Nie wiem, do końca jeszcze jaką drogą pójdę, ale chcę pozostać przy futbolu. Być może będę chciał pracować jako agent. Uważam, że moje doświadczenie sprawia, że mógłbym pomóc młodym zawodnikom w rozwinięciu kariery. Zaczerpnąłem ciekawe spojrzenie jeszcze z czasów holenderskich i chciałbym przekazać je piłkarzom na starcie kariery. Myślę również o tym, żeby zostać trenerem. Zobaczymy jak potoczą się moje dalsze piłkarskie losy – ale już te poza boiskiem.

– Wyczuwam, że nie ma pan dużego ciśnienia na znalezienie nowego zajęcia.
– Jestem człowiekiem, który nie robi nic na siłę. Dużo jeżdżę, obserwuję i szukam swojej nowej drogi. Nie chcę nic nikomu udowadniać, po prostu daję sobie czas. Mam swoje sprawy, które wypełniają moje życie. Mam rodzinę, chcę jak najwięcej czasu spędzać z córeczką. To jest mój priorytet.

– Czyją pracę pan podpatruje?
– Mój brat jest trenerem w grupach młodzieżowych w Śląsku Wrocław. Czasami odwiedzam go na treningach i staram się brać w nich czynny udział. Daję również chłopakom wskazówki. Dobrze się z tym czuję i sprawia mi to frajdę. Może w przyszłości przerodzi się to w coś na pełen etat.

Legia Warszawa – Śląsk Wrocław. PKO Ekstraklasa, 24. kolejka [MECZ]
Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także