Ze wszystkich drużyn w Europie największe zainteresowanie budzi obecnie Chelsea, i to nie ze względów sportowych. Nałożenie sankcji na Romana Abramowicza wywołało lawinę problemów dla londyńskiego zespołu. Jaka przyszłość czeka teraz triumfatorów Ligi Mistrzów? Kto jest faworytem do przejęcia klubu? Czy w futbolu jest jeszcze miejsce na moralność? Na wszystkie pytania odpowiedział dziennikarz The Athletic, który na co dzień zajmuje się ekipą ze Stamford Bridge — Liam Twomey.
Michał Kruczkowski, TVPSPORT.PL: — O sytuacji w Chelsea mówi się na całym świecie. Czy klubowi grozi realne niebezpieczeństwo stania się średnim klubem, czy może też nieco wyolbrzymiamy ryzyko w kwestii spadku sportowego?
Liam Twomey, dziennikarz The Athletic: — Uważam, że obecnie nie można wykluczyć żadnej opcji. Właśnie dlatego wielu kibiców Chelsea czuje sporą niepewność. Jednym z potencjalnych rezultatów, który uznałbym za bardzo mało prawdopodobny, jest niewypłacalność klubu. Nie wierzę, żeby rząd chciał do tego doprowadzić. Chelsea oczywiście też by tego nie chciała. Biorąc pod uwagę wypowiedzi Abramowicza, odejście w takich warunkach również by mu nie pasowało. Z kolei najbardziej prawdopodobne jest to, że klub zostanie sprzedany nowym właścicielom do 31 maja. Tego dnia specjalna licencja, która umożliwia Chelsea funkcjonowanie w świecie futbolu, wygasa. Interesem wszystkich stron jest to, aby rozwiązać sprawę w ciągu dwóch miesięcy. Patrząc dalej, trzeba jednak zakładać, że londyński zespół może wykonać kilka kroków w tył pod względem sportowym. A to dlatego, że istnieje mała szansa na znalezienie kolejnego Romana Abramowicza — potwornie bogatego człowieka, który co roku będzie dawał olbrzymie fundusze na budowę zespołu, niezbyt zważając na straty. Nowi właściciele będą chcieli prowadzić klub nieco bardziej w stylu klasycznego biznesu, który będzie im się opłacał. Chelsea czeka sporo wyzwań, ale to nie oznacza, że nie będą już mogli walczyć o najwyższe cele, będzie im po prostu trudniej.
— Kto na ten moment ma największe szanse na zostanie nowym właścicielem?
— Jest za wcześnie, aby wybrać jednego faworyta. Wszystko wskazuje jednak na to, że nowymi właścicielami będą Amerykanie. Trzech czołowych oferentów pochodzi ze Stanów Zjednoczonych lub współpracuje z amerykańskimi biznesmenami. Brytyjskim przedstawicielem jest Nick Candy, który otwarcie mówi o swoim zainteresowaniu klubem, jednak nie posiada takich środków finansowych jak konkurenci zza oceanu. Przechodząc do nazwisk, w wyścigu przewodzi Todd Boehly, który ma swoje udziały w baseballowej drużynie LA Dodgers. Ma on działać razem ze szwajcarskim miliarderem, Hansjorgiem Wyssem. W ten projekt zaangażowanych jest jeszcze kilka osób. Kolejny kandydat to właściciel New York Jets, Woody Johnson. Jest jeszcze rodzina Rickettsów, która zarządza Chicago Cubs. Wymieniona trójka ma największe szanse przejęcia Chelsea. Na ten moment jedyną oficjalną ofertę kupna złożyli Boehly i Wyss.
— Myślisz, że kibice Chelsea mieliby obiekcje względem właścicieli ze Stanów? Na przykładach Arsenalu czy Manchesteru United przekonaliśmy się, że życie w Premier League z Amerykanami u sterów nie jest usłane różami.
— Jeśli byłby to ktoś pokroju Glazerów, kto wykorzystałby pieniądze klubu, aby go kupić, a potem wyciągałby z niego dywidenda, to kibice nie byliby zadowoleni. Podobnie gdyby był to ktoś na wzór Stana Kroenke, który nie byłby skory do inwestowania wielkich sum w klub. Idealną opcją dla fanów The Blues byłaby osoba zarządzająca w taki sam sposób, w jaki do tej pory działał Abramowicz. Jak już wspomniałem, szanse na to są małe, dlatego na Stamford Bridge chcieliby przede wszystkim kogoś, kto będzie miał ambicje, aby walczyć o najważniejsze trofea i być gotowym poświęcić na ten cel środki, nawet jeśli nie będą to sumy, które wydawał Rosjanin. Najlepszym przykładem amerykańskich właścicieli w Premier League są przedstawiciele Fenway Sports Group w Liverpoolu. Oczywiście kilka razy podpadli kibicom, zwłaszcza przy zaangażowaniu w Superligę. Zbudowali jednak jeden z najlepszych zespołów w Europie, mimo że nie wydawali tyle, co Manchester City czy Chelsea.
— The Blues mierzą się teraz z wieloma problemami, co kilka godzin otrzymujemy nowe informacje. Co jest największym kłopotem ze wszystkich?
— Natychmiastowy przepływ gotówki. Rządowa licencja nie do końca pozwala Chelsea normalnie funkcjonować z dnia na dzień. Codzienne egzystowanie klubu przynajmniej w jakiejś części było oparte na pieniądzach Abramowicza. Teraz tego nie ma. W piątek pojawiła się informacja, że banki, z którymi klub współpracował, tymczasowo zamroziły ich konta. Myślę, że kłopoty zostaną rozwiązane, jednak jeśli konta pozostaną zamrożone, Chelsea odczuje to bardzo szybko. Jeśli przetrwają okres do ogłoszenia nowego właściciela, sankcje zostaną zniesione, a oni będą mogli znowu funkcjonować jak normalny klub. Jeszcze jednym sporym problemem, który teraz przyszedł mi do głowy, jest sytuacja, w której Abramowicz wszedłby na drogę sądową z rządem. Ciągnęłoby się to miesiącami, co w efekcie przyniosłoby katastrofalne skutki dla Chelsea. Jest jednak mała szansa na to, aby taki scenariusz się spełnił.
— Wyjaśnijmy, żeby nie było żadnych wątpliwości. Obecnie nie istnieje żaden sposób, aby Chelsea zarabiała pieniądze?
— Zgadza się, nie mogą zarabiać. Mówiąc dokładniej, nie mogą otrzymywać pieniędzy, które teoretycznie mogłyby przejść na konto Abramowicza. Wliczają się w to bilety, klubowe produkty czy wszelkie umowy ze sponsorami.
— Jak ważne jest to, że firma Nike została z klubem? Nie chodzi mi nawet o kwestie finansowe, tylko bardziej wizerunkowe.
— Jak wspominałem, pod względem natychmiastowego przepływu pieniędzy to nie wiele zmienia, bo i tak by tego teraz nie wykorzystali. Masz jednak rację, wspominając o kwestiach reputacji. Gdyby Nike się od nich odwrócił, na pewno by na tym ucierpieli. Warto podkreślić, że firma Three nie zrezygnowała ze sponsorowania klubu, tylko je zawiesiła (tak samo zrobił Hyundai — przyp. red.). To oznacza, że przy nowym właścicielu mogą powrócić do współpracy. Nike jest jednak najważniejsze, ich piętnastoletnia umowa jest warta 900 milionów funtów.
— Czy klub ma jakiś plan, jak zaradzić problemom z meczami wyjazdowymi?
— Chelsea nie może wydać więcej niż 20 tysięcy funtów na podróż, co dla współczesnego klubu piłkarskiego, ze wszystkimi udogodnieniami, jest niewystarczającą kwotą. Szczególnie gdy mówimy o delegacjach w ramach europejskich pucharów. Wyjazd do Lille został już opłacony, więc tu nie ma problemu. Jeśli Chelsea awansuje dalej, zaczną się schody. Myślę, że głównym planem w tym wypadku są rozmowy z rządem, aby nieco zmodyfikować postanowienia licencji.
— Warto poruszyć wątek kibiców. Zrobiło się głośno po zachowaniu ludzi, którzy w trakcie minuty ciszy dla Ukrainy skandowali nazwisko Abramowicza. Których fanów Chelsea jest więcej — tych odcinających się od rosyjskiego oligarchy czy może tych, którzy są po jego stronie?
— Naprawdę trudno to rozłożyć w procentach. Natura social mediów, a także natura stadionów piłkarskich, działają w ten sposób, że zwracasz uwagę na najgłośniejszych. W tym przypadku głośni ludzie są za Abramowiczem, przez co można by pomyśleć, że kibice The Blues w znaczącej większości popierają Rosjanina. Ten klub ma mnóstwo fanów na całym świecie. Są tacy, którzy odbierają całą sytuację jako atak na Chelsea, inni nadal czują ogromną wdzięczność względem Abramowicza. Myślę, że niektórzy już na zawsze będą pozytywnie o nim myśleć. Jest też jednak sporo osób, które nie godzą się z tym, co się dzieje na świecie. Duża część jest gdzieś w środku skonfliktowana. Trzeba pamiętać, że to wszystko działo się bardzo szybko. Minęły ponad dwa tygodnie od ataku Rosji na Ukrainę. Gdy upłynie trochę więcej czasu, niektórzy kibice mogą zmienić zdanie.
— Thomas Tuchel powiedział, że nie wie za wiele o tym, co się dokładnie dzieje i co się może stać w klubie. Czy rzeczywiście tak jest? Czy ma coś do powiedzenia w tej sytuacji?
— Wierzę w to, co mówi. Wielu pracowników Chelsea nie wie, co ich czeka. Powiedziano im, żeby skupili się na swojej pracy. Tuchel na pewno będzie rozmawiał z Mariną Granowskają (dyrektor Chelsea — przyp. red.) i Petrem Cechem. Trener nie ma jednak bezpośredniego kontaktu z Abramowiczem, w Chelsea nigdy to tak nie działało. Jakieś informacje na pewno do niego dochodzą, ale pamiętajmy, że gdy pojawiła się informacja o sankcjach, nikt w klubie się tego nie spodziewał, on też nie do końca wiedział, co się dzieje. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że Tuchel nie chce za dużo wiedzieć, ponieważ to może utrudniać jego pracę. Jego zadaniem jest przygotowanie drużyny do dobrych występów na boisku i póki co z tego zadania się wywiązuje.
— Jakie były reakcje piłkarzy na całą sytuację?
— Zawodnicy mogą o tym zapomnieć, gdy są na boisku, ale poza nim oczywiście się przejmują. Będą rozmawiali ze swoimi agentami, a w niektórych przypadkach z prawnikami, aby ustalić, co to wszystko dla nich oznacza. Nikt nie wie, kiedy sytuacja ulegnie zmianie, to jedna wielka niewiadoma. Większość graczy po prostu czeka na to, co się stanie. Pod koniec sezonu trzem obrońcom kończą się kontrakty, a na mocy licencji Chelsea nie może zaoferować im nowych umów. Wszystko wskazuje na to, że Andreas Christensen i tak odejdzie do Barcelony. Ofertę Blaugrany bardzo poważnie rozważa także Cesar Azpilicueta. W przypadku Antonio Rudigera nastroje były optymistyczne, wierzono, że umowa zostanie przedłużona. Teraz jednak inne kluby będą chciały wykorzystać zastałe okoliczności, i to nie tylko przy Rudigerze.
— Na Twitterze podałeś dalej filmik z Jurgenem Kloppem, który mówił do dziennikarzy, że to społeczeństwo zaakceptowało Abramowicza i podobnych właścicieli. Czy przypadek Chelsea może być punktem zwrotnym w mówieniu "nie" takim osobom w pionie zarządzającym? A może jest już za późno i w futbolu nie ma miejsca na moralność?
— Chciałbym wierzyć, że to będzie punkt zwrotny, jednak teraz mamy do czynienia z konkretną reakcją w określonych warunkach geopolitycznych. Nie uważam, żeby miało dojść do przewartościowania sytuacji w Newcastle, Manchesterze City czy nawet Wolverhampton, które ma chińskich właścicieli. Świat piłki, a także brytyjskie społeczeństwo, w ciągu ostatnich 30 lat wpakowało się w niezły bajzel przez to, że nie kwestionowano tego, skąd płyną pieniądze. Model Premier League od zawsze działa tak, że nie istnieje coś takiego jak zły pieniądz. Jeśli masz kasę, jesteś witany z otwartymi rękami. To się nie zmieni, bo nawet pod względem prawnym trudno byłoby teraz przegonić właścicieli City czy Newcastle. Z pieniędzmi, które mają, mogą pozywać cię do końca świata. Obecni właściciele klubów Premier League mają gdzieś to, komu je sprzedadzą, jeśli w ogóle będą chcieli je sprzedać. Nie chcą się ograniczać. Jeśli mogą zrobić transakcję z szejkiem lub rosyjskim oligarchą, zrobią to. W którymś momencie sytuacja polityczna, w której się obecnie znajdujemy, dobiegnie końca. Niestety nie wydaje mi się, żeby miała mieć ona większy wpływ na zmiany w świecie futbolu.
— W niedzielę Chelsea podejmie Newcastle. Czy możemy się spodziewać kolejnych przyśpiewek dla Abramowicza? I czy ewentualne prowokacje ze strony fanów przyjezdnych nie będą najzwyczajniej głupie, biorąc pod uwagę fakt, kto jest właścicielem ich klubu?
— Spodziewam się tego, że nazwisko Abramowicza będzie jeszcze przez długi czas skandowane na meczach z udziałem The Blues. Nie wszyscy będą śpiewać, ale ci, którzy będą to robić, na pewno zostaną usłyszani. Jeśli ludzie w mediach bądź ludzie z rządu będą im mówili, że nie powinni się tak zachowywać, przyniesie to tylko odwrotne skutki. Co do kibiców gości, to rzeczywiście takie zachowanie nie byłoby najrozsądniejsze, ale to raczej nie powinno ich zatrzymać. Na trybunach często nie chodzi o zasady moralne, a o to, kogo drużyna zgarnie więcej punktów. Nie znam środowiska Newcastle za dobrze, ale nie będę zaskoczony, jeśli będą chcieli sobie podrwić z Chelsea. Tak to funkcjonuje na stadionach. Czasami jest to zabawne, ale obecna sytuacja jest za poważna, żeby to śmieszyło.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP, w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.