{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Lekkoatletyka. Damian Czykier: chcę, żeby zawodnicy chwalili się, że mogli ze mną biegać!
Filip Kołodziejski /
Niektórzy zawodnicy w przeszłości mówili: "O! Widziałem Granta Holloway'a". Teraz wydaje mi się, że będą mowili, że widzieli Czykiera! Do tego dążę. Pewność siebie u mnie jest wysoka – mówił Damian Czykier, halowy rekordzista Polski w biegu przez płotki, w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Sebastian Coe: oglądanie rywalizujących Rosjan i Białorusinów "nie do pomyślenia"
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Odpoczywasz przed Belgradem?
Damian Czykier: – Treningów nie odpuszczam, ale jest czas na odpoczynek i regenerację. Ładuję baterię.
– Spodziewałeś się takiego początku 2022 roku?
– Nie mogłem sobie tego wymarzyć. Okres przygotowawczy był bardzo trudny. Niesamowite, że teraz się tak wszystko poukładało.
– Co się działo?
– Najpierw była operacja barku. We wrześniu, październiku i listopadzie nie było szans na normalne treningi. Po zabiegu byłem chorowity. Co chwilę atakowały mnie wirusy. Byłem bardzo podatny. Kilka infekcji w krótkim czasie, w tym koronawirus. Na szczęście obeszło się bez komplikacji. Ostatnio też byłem przeziębiony, ale to już nieistotne. To się działo po ustanowieniu rekordu Polski (7,48 – przyp. red.).
– Jak na chłodno analizujesz te wydarzenia?
– Stało się! W końcu. Przez ostatnie lata powtarzałem, że będę się cieszył jak dziecko, w momencie w którym ustanowię taki wynik. To się tylko wydaje łatwe przed telewizorem. Każdy chce mieć medal olimpijski, rekord kraju, a potrzeba wielu lat wyrzeczeń.
– Miałeś niedosyt?
– Tak. Zawsze było blisko, ale nie mogłem osiągnąć celu.
– Jesteś w stanie "urwać" coś jeszcze z tego wyniku?
– Jest taka szansa. Pozostaje okazja w Belgradzie. W kolejnych latach też jest opcja. Wiem, że na początku biegu mogę się jeszcze poprawić. Nie daję sobie taryfy ulgowej. Wymagam od siebie jak najwięcej. Doświadczenie życiowe powoduje, że jestem z roku na rok coraz lepszy. Nie chodzi mi tylko i wyłącznie o sport. Życie się zmieniło po Tokio. Jestem głodny sukcesów. Nie chcę spoczywać na laurach.
– Ostatnie miesiące były trudne?
– Oj, zdecydowanie. Trener powtarzał: "Teraz wiatr sypie Ci w oczy, ale jeszcze będziesz szczęśliwy". Miał rację.
– Dużo się zmieniło w twoim życiu?
– Zmiana trenera po igrzyskach w Tokio pomogła. Inaczej biegam technicznie. Ustawiam się w inny sposób na płotkach. Jestem bardzo zadowolony.
Czytaj też:

Lekkoatletyka. Marcin Urbaś: tylko wielki kataklizm pozbawi sztafetę 4x400 metrów złota HMŚ
– Czujesz, że świat się ciebie obawia?
– Zdecydowanie. Niektórzy zawodnicy w przeszłości mówili: "O! Widziałem Granta Holloway'a". Teraz wydaje mi się, że będą mówili, że widzieli Czykiera! Do tego dążę. Pewność siebie u mnie jest wysoka.
– Półfinał igrzysk w Tokio był porażką?
– To był przełomowy moment w karierze. Zmieniłem się mentalnie. Zrozumiałem, że muszę zmienić podejście. Nie przejmuję się już tyloma rzeczami wokół. Było tego za dużo. Kminiłem, co ludzie myślą na mój temat. Niepotrzebnie. W sporcie kwestie psychologiczne są kluczowe.
– Współpracujesz z psychologiem?
– Nie. Nie potrzebuję tego.
– Jak układa się współpraca z małżonką?
– Bardzo dobrze. W tym roku niewiele czasu spędziłem na obozach. Dużo trenowałem w domu, wspólnie z żoną. Nawet jak wyjeżdżałem, to była ze mną. Miałem opiekę dietetyczną! Nie mam na co narzekać.
– Obawiasz się polskiej młodzieży?
– Jakub Szymański zaskoczył wszystkich. W pierwszym roku "młodzieżowca" takie wyniki? Masakra! Wygrywał już z najlepszymi płotkarzami świata, w tym ze mną. Czuję oddech na plecach. Taki rywal na polskim podwórku zawsze napędza.
– W mistrzostwach Polski zająłeś drugą pozycję. Niedosyt, kolejna lekcja pokory?
– Co roku chciałbym być mistrzem. Lekkoatletyka jest jednak bardzo trudnym sportem. Musi zagrać wiele kwestii. Kuba tego dnia zasłużył na złoto. Porażki w sumie bardziej motywują. Nie mogę jej za bardzo przeżywać. Za chwilę Belgrad i nowe cele. Nie chcę myśleć o tym, co się działo chwilę temu.
– Co chcesz osiągnąć w Belgradzie?
– Chcę się tam dobrze bawić. Jeśli zrobię niespodziankę, będę bardzo zadowolony. Ogólnie lato jest dla mnie ważniejsze, bardziej prestiżowe. W Monachium i Eugene powalczę o medale. Brakuje mi krążka z międzynarodowej imprezy.
– W Serbii rywale powinni się bać polskich lekkoatletów?
– Jestem pewny, że powalczymy o najwyższe cele. Obecny skład, oprócz tego, że jest w super formie, jest również bardzo silny psychicznie. "Wunderteam 2.0" cały czas aktualny. Możemy wrócić z kilkoma medalami.