Krystian Bielik w szybkim tempie skradł serce wielu kibicom reprezentacji Polski. Zawodnik Derby County wrócił do regularnej gry po drugim zerwaniu więzadeł krzyżowych i jest gotowy, aby odgrywać kluczową rolę w naszej kadrze. Skąd bierze się u niego emanująca pewność siebie? Jak zapatruje się na ponowną współpracę z Czesławem Michniewiczem? Które kierunki bierze pod uwagę w kwestii ewentualnego transferu? O tym i o wielu innych kwestiach opowiedział w rozmowie dla TVPSPORT.PL.
Michał Kruczkowski, TVPSPORT.PL: — Jak to jest, że do tej pory rozegrałeś jedynie trzy mecze w dorosłej reprezentacji, a mimo tego przez sporą część kibiców kadry byłeś jednym z najbardziej wyczekiwanych piłkarzy?
Krystian Bielik: — Debiut w reprezentacji miałem jeszcze przed pierwszym zerwaniem więzadeł. Wystąpiłem w meczach ze Słowenią, Austrią i Izraelem. Czułem, że zaczynam dobrze funkcjonować w tej grupie i że w niedalekiej przyszłości będę jedną z głównych postaci. Niestety przyszły kontuzje. Po pierwszym krzyżowym grałem bardzo dobrze, wiedziałem, że znów będę powołany. No i ponownie przytrafił się tak samo poważny uraz. Kibice, którzy wiedzą, jak się prezentuję w Anglii i którzy oglądali te występy reprezentacyjne, widzą we mnie potencjał, za co jestem wdzięczny. Niektórzy uważają nawet, że powinienem z marszu wejść do podstawowego składu. Robię swoje, a fani i dziennikarze oceniają i typują swoje pierwsze jedenastki. Przede wszystkim cieszę się, że jestem teraz zdrowy i dostałem powołanie.
— Nie sposób nie poruszyć tematu, o którym ostatnio jest najgłośniej. Zagramy tylko jeden mecz barażowy po tym, jak FIFA wyeliminowała Rosję. Reprezentanci Polski zajęli wspólne stanowisko w tej sprawie. Brałeś udział w rozmowach na ten temat czy decyzja należała do najbardziej doświadczonych zawodników?
— Od ostatniego razu, kiedy byłem na kadrze, minęło bardzo dużo czasu. Nie jestem na grupie na WhatsAppie z chłopakami. Należą do niej piłkarze, którzy ostatnio regularnie grali dla Polski. Ze mną nikt się nie kontaktował, dlatego niestety trudno mi coś więcej na ten temat powiedzieć. Popieram chłopaków, prezesa i naszych kibiców, to była dobra decyzja.
— Szwedzka federacja nie była zadowolona z tego, że rozegramy o jeden mecz barażowy mniej. Czy Szwedzi i Czesi rzeczywiście zostali potraktowani niesprawiedliwie?
— Nie chcę oceniać podjętych decyzji. Muszą rozegrać dwa spotkania i tyle, przykro mi.
— Los ponownie zestawił cię z Czesławem Michniewiczem. Przy ogłoszeniu nowego selekcjonera w kraju rozpoczęła się debata o jego przeszłości i domniemanych powiązaniach korupcyjnych. Byłeś zaskoczony negatywną reakcją wielu osób, biorąc pod uwagę fakt, że trenował on już przecież wcześniej reprezentację młodzieżową i wtedy tak głośno o tym nie było?
— Pytania, które trener otrzymał na pierwszej konferencji, były nie na miejscu i zadane w nieodpowiednim czasie. Zresztą on sam wyjaśnił, że nie miał nic wspólnego z zarzucanymi mu czynami. Jeśli miał przyjść ktoś, kto w krótkim czasie zbuduje dobrą atmosferę i wystawi najsilniejszą jedenastkę pod konkretnego przeciwnika, to trener Michniewicz najbardziej pasował do tego profilu. Ja mu kibicuję, mieliśmy naprawdę dobry czas w U-21. Wspólnie wykonaliśmy świetną robotę. Nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. W meczach, w których u niego występowałem, nie licząc spotkania z Hiszpanią, zagraliśmy naprawdę dobrą pikę. Ok — defensywną, ale potrafiliśmy się ustawić, bronić, a potem jeszcze zranić rywala. Nie wiem, jaką trener przyjmie taktykę na baraż, ale na pewno pod jego wodzą wszyscy zawodnicy będą odpowiednio przygotowani, niezależnie od przeciwnika.
— Trener Michniewicz widzi cię na pozycji defensywnego pomocnika lub środkowego obrońcy z trójką z tyłu. Z perspektywy tych dwóch pozycji — lepiej byłoby zmierzyć się ze Szwedami czy Czechami?
— Jeśli miałbym wybierać, postawiłbym na Czechów. Widziałem naszą rywalizację ze Szwedami podczas ostatniego Euro. Uważam, że to silniejszy zespół z tych dwóch, dlatego można się spodziewać, że w finale zmierzymy się ze Skandynawami. To naprawdę silna drużyna z zawodnikami, którzy rozumieją piłkę. Nie będzie łatwo, jeśli na nich trafimy.
— Otwarcie mówisz, że ławka cię nie zadowoli i chcesz grać w podstawowym składzie. Jak oceniasz swoje szanse na to, że 29 marca wybiegniesz na murawę w pierwszej jedenastce?
— 50-50. Jakąkolwiek decyzję podejmie sztab, będzie ona dobra. Wybiorą najlepszą opcję pod danego rywala. Nie będę się na nikogo obrażał. Oczywiście, że chciałbym pomóc przede wszystkim na boisku, ale jeśli to nie ja znajdę się w wyjściowej jedenastce, zrobię wszystko, żeby moi koledzy czuli się w stu procentach dobrze i jak najlepiej wykonali robotę. Jeśli miałbym dostać piętnaście minut czy połowę, będę gotowy. Wiadomo, że każdy, kto przyjeżdża na kadrę, chce dokładać swoją cegiełkę na placu gry. Nie mam wielu meczów w reprezentacji, ale wiem, że jest to spowodowane wyłącznie okropnymi kontuzjami.
— Chcę jeszcze na chwilę zatrzymać się przy poprzednim selekcjonerze, z którym miałeś okazję się spotkać. Czy jak większość Polaków dałeś się zbajerować Paulo Sousie?
— Nie (śmiech). Chociaż, gdyby spojrzeć na to z drugiej strony... Naprawdę miło mi było, gdy trener Sousa zadzwonił do mnie w ten sam dzień, kiedy doznałem kontuzji. Trudno w takiej sytuacji mówić o osłodzeniu dnia, ale skontaktował się ze mną człowiek, z którym nigdy wcześniej nie rozmawiałem. Chciał się dowiedzieć, jak się czuję. Powiedział, że ma mnie w planach i nawet jeśli spełni się najgorszy scenariusz, to cała reprezentacja będzie na mnie czekać i dopóki on będzie nią zarządzał, będę miał tam miejsce. Potem spotkaliśmy się w Opalenicy, wypiliśmy kawę i odbyliśmy kolejną rozmowę. Moje odczucia były takie, że jest to gość z klasą i nie przypuszczałem, że w takim momencie będzie gotów zmienić pracę. Nie mieliśmy tego kontaktu dużo, więc też nie mogę wygłaszać osądów. Oglądałem spotkania i widziałem w nich to, co trener chciał stworzyć. A że w taki sposób się to zakończyło — szkoda, i tyle.
— Gdy myślałem o jakiejś cesze, która miałaby cię charakteryzować, pierwsza do głowy przychodzi mi pewność siebie. Pamiętam, jak już trzy lata temu, bez sztucznej skromności, mówiłeś, że gra w pierwszej reprezentacji jest jedynie kwestią czasu. To tylko jeden przykład, jest tego o wiele więcej. Skąd się ta pewność u ciebie bierze?
— Przede wszystkim trzeba znać swoją wartość. Będąc w Arsenalu, trenowałem z zawodnikami pierwszej drużyny i dobrze między nimi wyglądałem. Bywały sesje, podczas których grałem na równym poziomie z Jackiem Wilsherem, Santim Cazorlą czy Francisem Coquelinem. Takie momenty dodają ci pewności siebie. Jeśli widzisz, że możesz walczyć na równi z piłkarzami tego formatu, to nie możesz myśleć, że dostanie powołania jest tylko w sferze marzeń. Oczywiście, że jest to marzenie, ale ja jednocześnie wiedziałem, że to tylko kwestia czasu. Może w wieku osiemnastu lat nie byłem jeszcze wystarczająco dojrzały, żeby to powołanie dostać, ale wiedziałem, że w niedalekiej przyszłości ono nadejdzie. Do tego dochodzą występy w młodzieżowej reprezentacji. Czułem, że byłem jednym z filarów juniorskich drużyn. Jeśli wyróżniasz się w swojej kategorii wiekowej, idziesz wyżej. Tak to działa. Naprawdę, przeskok z U19 do pierwszej reprezentacji to czasami kwestia kilku meczów. Oczywiście, za tym wszystkim musi się kryć ciężka praca. Po pierwszym powołaniu do seniorskiej drużyny myślałem, że mój rozwój jeszcze bardziej przyśpieszy, no ale przytrafiły się wspomniane już kontuzje.
— Dobrze, że do nich wróciłeś, bo w jednym z wywiadów powiedziałeś, że twoja pewność zgubiła cię przy drugim zerwaniu więzadła. Czy można było uniknąć obu tych poważnych urazów? Czy wcześniej zostały popełnione błędy, które się do nich przyczyniły?
— Oba przypadki miały miejsce przy okropnych warunkach w kwestii boiska i pogody. Za pierwszym razem podczas meczu U23 miałem zagrać spokojny mecz na środku obrony. Dynamicznie biegł w moją stronę przeciwnik, myślałem, że zablokuję go ciałem, jednak on uciekł, a mi przy pogoni stopa uciekła na kałuży. Kolano z kolei poszło w drugą stronę. W drugiej sytuacji, tak jak wspomniałeś, trochę ta pewność siebie mnie zgubiła. W tamtym meczu czułem się świetnie, chciałem zrobić coś ekstra dla drużyny, dlatego znalazłem się bardzo wysoko, przy bocznej linii. Po stracie piłki dosyć niezdarnie ustawiłem stopę, chłopak za mną mnie popchnął, a drugi, znajdujący się przede mną, stanął. Nie miałem gdzie uciec. To są setne sekundy. Teraz po tych przejściach jestem trochę mądrzejszy, nie wchodzę w takie dryblingi.
— Czy po tych dwóch kontuzjach pojawia się strach z tyłu głowy przy stykowych sytuacjach na boisku?
— Są momenty, w których dochodzi do starcia i wtedy zagryzam zęby, myśląc sobie: "o kurczę, mogło się wydarzyć coś gorszego". To już pojawia się naturalnie, ale mam nadzieję, że im więcej będę grał, takie przemyślenia odejdą i będę miał czystą głowę. Nie przeszkadzają mi one w grze, ale są po prostu upierdliwe. Czasami jak oglądam mecze w telewizji i ktoś się komuś "zamelduje", też to w pewien sposób przeżywam, myśląc, że nie chciałbym się znaleźć w takiej sytuacji. W piłce nie można jednak kalkulować. Paradoksalnie lepiej iść już na 100 procent, a nie 80, bo to przy drugiej opcji zazwyczaj dochodzi do jakichś kontuzji.
— Na szczęście już wróciłeś i to w wyjątkowym stylu. Sam napisałeś, że nie spodziewałeś się po sobie takich akrobatycznych zagrań. Przy zdobytej bramce upadłeś jednak na rękę. Czy w tamtej chwili przeważała radość, czy niepokój?
— Niepokój. Chciałem się cieszyć z kibicami i zawodnikami z wyrwanego punktu, ale szybko poczułem ból i wiedziałem, że coś jest nie tak. Od razu zmieniły się emocje. Nie ma już jednak co do tego wracać, zrobiliśmy skan, z ręką wszystko jest w porządku. Strzeliłem pięknego gola, którego nie zapomnę. W dodatku na wagę punktu.
— W waszym przypadku każdy punkt jest na wagę złota. Opowiadałeś kiedyś, że broniąc się przed spadkiem w Birmingham, atmosfera w szatni nie była najlepsza. Jak to obecnie wygląda w Derby?
— Jest trochę lepiej. Mam już doświadczenie w walce o utrzymanie. Wtedy w Birmingham byłem na wypożyczeniu, dlatego wiedziałem, że nawet jeśli spadniemy, ja wrócę do Arsenalu. Oczywiście chciałem pomóc w osiągnięciu celu, koniec końców się utrzymaliśmy. Obecnie też wierzymy. Zostało nam dziewięć meczów, z których musimy wygrać pięć. Wtedy powinniśmy zostać w lidze.
— W jednym z ostatnich wywiadów powiedziałeś, że gdybyście się utrzymali, nie widzisz przeszkód, żeby zostać w Derby. Trzeba jednak liczyć się z dwoma scenariuszami. Bierzesz w ogóle pod uwagę ponowną grę w League One?
— Na pewno nie chciałbym grać w League One. Byłem tam i przeszedłem ten etap. Wiem, że mogę występować na znacznie wyższym poziomie. Nie powiem ci jednak, że jak spadniemy, to odejdę. Może zostanę w Derby i pójdę na wypożyczenie. Jest kilka opcji. Teraz skupiamy się na naszym celu, a latem będziemy myśleć i analizować, co możemy zrobić.
— Na Wyspach jesteś już od kilku dobrych lat. Wyobrażasz sobie grę w innym kraju niż Anglia?
— Tak, wyobrażam sobie taki scenariusz. Jeśli byłby to dobry klub z innej ligi europejskiej i doszlibyśmy do sensownego porozumienia, to czemu nie. Nie ukrywam jednak, że najchętniej zostałbym w Anglii. Tutejszy rynek mnie dobrze zna, a ja znam rynek. Porozumiewam się biegle po angielsku, nie byłoby problemów z aklimatyzacją. Przy zmianie ligi trzeba by było uczyć się nowego języka, co trochę czasu zajmuje. Nie byłoby to priorytetowe przy ewentualnym podejmowaniu decyzji, ale sprawna aklimatyzacja jest istotna, aby czuć się najzwyczajniej dobrze.
— Sytuacja z kolejki na kolejkę robi się trudniejsza. Czy u Wayne'a Rooneya zaczyna się pojawiać niepokój?
— Myślę, że cały czas pozostaje sobą, zaraża swoją charyzmą innych i ciągle wierzy w utrzymanie. Zresztą nie musi specjalnie nas pompować, każdy wie, jaką pracę ma do wykonania. Trener zachowuje spokój i podobnie jak w przypadku naszego selekcjonera przygotowuje drużynę pod konkretnego przeciwnika. Chce robić wszystko, aby zmaksymalizować szanse na wygraną w każdej kolejce.
— Straciłeś ostatnio kolegę, z którym mogłeś na co dzień rozmawiać w ojczystym języku. Kamil Jóźwiak odszedł do Charlotte FC. Dlaczego jego przygoda z Derby się nie powiodła?
Kamil był tutaj półtora roku. Gdy byłem na boisku, świetnie się dogadywaliśmy. Sam trener Rooney mówił, że jesteśmy jednymi z najważniejszych zawodników, tak też się czuliśmy. Doznałem kontuzji i można powiedzieć, że troszkę został sam. On otwarcie mówi, że to nie był jego najlepszy okres, ale mi się dalej wydaje, że rozgrywał dobre mecze. Brakowało asyst i goli, wiemy, że z tego się właśnie rozlicza ofensywnych zawodników. Doszło więc do tego, że stracił miejsce w składzie. Widziałem, jak walczył na każdym treningu, jednak trener nie zawsze na niego stawiał. Nie ma go już z nami, ale wiem, że chłopaki mu dobrze życzą, bo wiedzą, jak wartościowym jest zawodnikiem. Jeśli on jest zdecydowany na 100 procent, że idzie tam walczyć o swoje marzenia, to niech tak robi.
— Dzieliłeś się z nim swoją opinią na temat kierunku amerykańskiego?
Rozmawialiśmy trochę na ten temat. Powstał taki stereotyp, że MLS to liga na ostatnie lata kariery. Przyjęło się, że idzie się tam, żeby zarobić pieniądze, ale uważam, że takie postrzeganie uległo zmianie. Nie wiem, co bym zrobił, gdybym był na jego miejscu. Kamil musiał brać pod uwagę swoją sytuację w Derby, nie chciał spaść z klubem i utknąć w League One. Szukał miejsca, gdzie z czystą głową będzie mógł grać w piłkę. Jeśli będzie się tam dobrze prezentował, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wrócił do Europy. Wiem, że taki jest jego plan.
— To, że Kamil odszedł, nie oznacza, że zostałeś jedynym Polakiem w Derby, bo jest jeszcze Bartosz Cybulski. Myślę, że niewiele osób ma szeroką wiedzę na jego temat. Co możesz o nim powiedzieć?
Jest to wysoki, całkiem silny napastnik, który potrafi się utrzymać przy piłce. Zadebiutował w meczu z Peterborough. Dobrze wygląda na treningach, widać, że ma głód zdobywania bramek i potrafi wykańczać sytuacje. Wszyscy mu tutaj dopingują. Chłopaki wiedzą, że to kolejny polski zawodnik i czasami sobie żartują, że jest drugi, wielki Polak w drużynie. Podoba mi się, że ciężko pracuje i wie, co chce pokazać.
— Na ile twoja obecność pomaga mu funkcjonować w klubie?
Mijamy się, całkiem często rozmawiamy na siłowni. Pytam o to, jak mu poszło w ostatnim meczu. Jestem pierwszy, żeby mu pomóc słowem i czynem. Może nie wychodzimy razem na kolacje, ale mamy dobry kontakt. Wierzę, że ma predyspozycje, aby grać w Derby, a potem może i w reprezentacji. Jest już zresztą powoływany do młodzieżowych zespołów.
— Kończąc, chcę, żebyś umieścił siebie na pewnej skali. Biorąc Premier League jako przykład, gdzie byś siebie umiejscowił pod względem poziomu — w drużynie walczącej o utrzymanie, ligowym średniaku, a może ekipie rywalizującej o puchary?
Aktualnie? Średniak Premier League. Jestem w stanie spokojnie grać w tej lidze, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Wiesz co, jak teraz myślę, to nawet nie w średniaku, ale jeszcze lepszej drużynie.
— Czyli jakby przyszła oferta z Arsenalu, to rozważałbyś powrót do północnego Londynu?
Pewnie, że bym rozważał. Mógłbym nawet wsiąść na siodełko i pojechać tam rowerem!
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.