| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Szymon Marciniak może stracić duże szanse na sędziowanie finału Ligi Mistrzów lub finału Ligi Europy, jeśli Kolegium Sędziów PZPN nie wyciągnie odpowiednich wniosków ze swoich błędów w poprzedniej kadencji i nie zacznie obsadzać arbitra z Płocka w taki sposób, aby bezsensownie nie narażać go już na błędy i krytykę.
Szymon Marciniak jest jedynym sędzią międzynarodowym, który w ostatnim tygodniu prowadził mecz w Lidze Mistrzów i parę dni później musiał sędziować mecz w rozgrywkach ligowych w swoim kraju. Musiał, bo ma podpisany kontrakt z PZPN i musi realizować zadania w miejscach i terminach wskazanych mu przez Kolegium Sędziów.
Niestety, nie dość, że trzy dni po prestiżowym meczu Juventus Turyn – Villarreal był wyznaczony do sędziowania meczu Raków Częstochowa – Legia Warszawa, to na dodatek PZPN wyznaczył go również do pracy w roli VAR w niedzielnym meczu Radomiak – Stal Mielec. Efekty? W Częstochowie najsłabszy w tym sezonie występ naszego arbitra na boisku, a w niedzielę przegapiony przez VAR ważny błąd popełniony przez sędziego Tomasza Musiała, który źle cenił miejsce faulu i zamiast podyktować rzut karny odgwizdał tylko rzut wolny…
.@pzpn_pl znowu niepotrzebnie naraża Szymona Marciniaka. Obejrzałem cały mecz Raków - Legia i powtórzę, co już kiedyś mówiłem: po topowych meczach FIFA czy UEFA sędziowie powinni mieć wolny weekend. Po Lidze Mistrzów może nie być łatwo utrzymywać koncentrację np. w Częstochowie.
— Rafał Rostkowski (@RafalRostkowski) March 20, 2022
W efekcie w całym sezonie 2020/2021 sędziował wprawdzie regularnie w Ekstraklasie, ale tylko jeden mecz w jesiennej fazie grupowej Ligi Mistrzów, żadnego w wiosennej fazie pucharowej tych rozgrywek i nie został wyznaczony do prowadzenia Euro 2020 ani jako sędzia główny, ani jako VAR. Dopiero po ogłoszeniu UEFA listy sędziów powołanych na turniej Euro 2020 pojawiła się informacja o kłopotach zdrowotnych polskiego arbitra (swoją drogą: ujawnienie takiej informacji dopiero po ogłoszeniu listy sędziów przez UEFA było poważnym błędem PZPN, gdyż podważało wiarygodność tej informacji). W każdym razie to był zdecydowanie najgorszy okres w karierze międzynarodowej sędziego z Płocka.
Na szczęście Marciniak udowodnił, że ma sportowy charakter i odbudował swoją formę – w bieżącym sezonie jest jednym z dwóch-trzech najlepszych sędziów Ligi Mistrzów: sędziował już w tych rozgrywkach sześć spotkań (w tym sezonie tylko Słoweniec Slavko Vincić sędziował jeden więcej), w tym kilka absolutnie topowych. Ma szanse na duże sukcesy, już w tym roku może stać się najwybitniejszym polskim sędzią w historii, ale ma też pecha, gdyż istotny wpływ na jego karierę ma lub może mieć PZPN.
Niestety, ale żaden związek piłkarski w Europie nie traktuje swoich sędziów tak źle jak PZPN. To objawia się na różne sposoby: zdumiewającą pobłażliwością dla aktów przemocy wobec sędziów, dyskryminacją arbitrów różnych klas ze względu na ich wiek, brakiem odpowiedniej troski o kwestie socjalno-finansowe sędziów niższych klas, fatalnym zarządzaniem strukturami sędziowskimi i traktowaniem sędziów w taki sposób, że skończyło się to prawomocnym wyrokiem sądowym kompromitującym PZPN i poprzedniego przewodniczącego Kolegium Sędziów, którego obecny przewodniczący przez 10 lat był zastępcą i świadkiem w Sądzie w tym samym przegranym procesie. Mimo to Tomasz Mikulski został w poprzedniej kadencji wskazany jako kandydat na następcę Zbigniewa Przesmyckiego, a nowy prezes PZPN Cezary Kulesza nie chciał, nie mógł lub nie potrafił znaleźć na to stanowisko nikogo lepszego. Skutki odczuwają sędziowie w całej Polsce, w teraz zaczął je odczuwać również najwybitniejszy polski sędzia.
Wydarzenia ostatniego weekendu to poważny dzwonek ostrzegawczy. Jeśli prezes PZPN go nie usłyszy i pozwoli Kolegium Sędziów dalej tak traktować Szymona Marciniaka, jego zespół sędziowski nie będzie sędziować ani finału Ligi Mistrzów, ani finału Ligi Europy. Szkoda byłaby wielka, bo jeszcze nigdy w historii polscy sędziowie nie byli tak bliscy nominacji do prowadzenia tak ważnego meczu w rozgrywkach klubowych UEFA.