| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Dariusz Mioduski jest prezesem i jedynym właścicielem Legii Warszawa od pięciu lat. Jak wyglądał ten czas pod wodzą 58-latka?
Dariusz Mioduski już od pięciu lat jest jedynym właścicielem, a także prezesem Legii Warszawa. Biznesmen przejął sto procent akcji stołecznego klubu 22 marca 2017 roku. Ostatnie miesiące wywołały protesty kibiców i nawoływania do rozstania z Łazienkowską. Jaki jest bilans samodzielnych rządów Mioduskiego?
Jednocześnie Legia miała problemy z dominowaniem w rozgrywkach. Siła Legii nie przebijała konkurencyjności PKO Ekstraklasy. Stołeczny klub nie stworzył drużyny, która od początku do końca kroczyła po tytuł. Zazwyczaj były to trudne sezony, które finalnie kończyły się oddechem w postaci świętowania na warszawskiej starówce.
Finalnie Legia zdobywała tytuł prześcigając rywali o trzy (17/18) i dwa punkty (16/17). Najlepiej poradził sobie w 2020 roku Aleksandar Vuković, który pod koniec rozgrywek zdobył siedem ”oczek” przewagi. Z kolei pięć punktów więcej od przeciwników miał po finiszu sezonu 2020/2021 Czesław Michniewicz.
Warszawianie w trakcie samodzielnych rządów Mioduskiego zdobyli również Puchar Polski. Legioniści w sezonie 2017/2018 pokonali 2:1 Arkę Gdynia na Stadionie Narodowym.
Prawdziwą odmianą był wciąż trwający sezon. Legia znów zasmakowała Europy. Ekipa Michniewicza była doskonale przygotowana do eliminacji europejskich pucharów poprzez analizę przeciwników i kwestie taktyczne. Celem minimum był nowy puchar, Liga Konferencji, ale szkoleniowiec mierzył wyżej. Wygrane z Bodo/Glimt oraz Florą Tallinn zagwarantowały, że międzynarodowa przygoda potrwa przez całą jesień.
Potem na celowniku Legii znalazło się Dinamo Zagrzeb, ale Chorwaci ostatecznie wygrali w dwumeczu 2:1. Na drodze do fazy grupowej Ligi Europy stanęła Slavia Praga. Oba spotkania z Czechami przyniosły wiele emocji, ale ostatecznie warszawianie zwyciężyli 4:3. Łazienkowska wpadła w Euforię, a radość dodatkowo zwiększył mocny zestaw rywali. W grupie Wojskowi mierzyli się ze Spartakiem Moskwa, Leicester City i SSC Napoli. Sam początek był wyśmienity, bo Polacy ograli Rosjan (na wyjeździe) i Anglików (w domu) po 1:0 i zostali liderami grupy.
Ale dobra gra w Europie wpłynęła na krajowe podwórku. Warszawianie mieli olbrzymie kłopoty z regularnością, notowali złe wyniki w PKO Ekstraklasie, a finalnie doprowadziło to do zwolnienia Michniewicza, z którym Mioduski nie miał najlepszych relacji. Legia ostatecznie skończyła rywalizację w grupie na ostatnim miejscu, a pod wodzą Marka Gołębiewskiego nie zdobyła już żadnego punktu. Ale zmiany trenerów to oddzielna opowieść, która za kadencji Mioduskiego zyskała kilka rozdziałów.
Jozaka zastąpił Dean Klafurić, który jako ostatni trener Legii mógł cieszyć się z dubletu. Jednak od początku zarząd Wojskowych nie miał do niego zaufania. Po sezonie rozmawiano z Adrianem Gulą, Miguelem Cardoso, Jerzym Brzęczkiem czy Grahamem Potterem. Nie wyszło, więc Chorwat został na stanowisku. Na chwilę. Porażka ze Spartakiem Trnawa sprawiła, że tymczasowym szkoleniowcem został Vuković, a zaraz po nim drużynę przejął Ricardo Sa Pinto.
Portugalczyk otrzymał długą umowę, choć jego przeszłość wskazywała, że nigdzie nie potrafi zagrzać miejsca na dłużej. Obawy błyskawicznie się potwierdziły, bo ujawnił się despotyczny charakter Sa Pinto, który nie szanował piłkarzy i pracowników klubu. Szkoleniowca bali się nawet jego współpracownicy. To nie mogło się udać i faktycznie skończyło się zwolnieniem po 28 meczach. Drużynę znów przejął Vuković, lecz tym razem stało się to na dłużej.
Serb zmienił zespół, pomógł w oczyszczeniu drużyny i rewolucji. Wytrzymał na stanowisku przez 538 dni, co jest rekordem ery Mioduskiego. Vuković potrafił doprowadzić warszawian do mistrzostwa Polski, a także notował widowiskowe wyniki, jak choćby wygrana 7:0 z Wisłą Kraków. Ale kłopotem okazały się europejskie puchary i to one przesądziły o losie szkoleniowca. Jego następcą został Michniewicz, który znów zdobył tytuł, a nawet poprowadził Wojskowych do przełamania impasu w Europie. Ale cała runda jesienna obecnego sezonu upływała pod znakiem tarć. Nie brakowało wiele, by szkoleniowiec stracił pracę jeszcze przed startem rozgrywek, bo tak duże były tarcia między nim a Mioduskim. Ostatecznie pozostał na stanowisku, a o zwolnieniu przesądziła zła postawa zespołu w Ekstraklasie. Inna sprawa, że zarząd Legii nie sprawiał wrażenie, że żałuje rozstania ze szkoleniowcem.
Drużynę po Michniewiczu miał odmienić Marek Gołębiewski. Przy Łazienkowskiej panowało przekonanie, że wystarczy pożegnać poprzedniego szkoleniowca i drużyna od razu ruszy z kopyta. Problemy zostały jednak źle zdiagnozowane, choć to coś, do czego w stolicy można się było przyzwyczaić. Skończyło się pogrążaniem w ciemności i kolejnymi porażkami. Legia nie potrafiła punktować, a sam Gołębiewski zrozumiał, że nie jest w stanie oddziaływać na zawodników i złożył dymisję po 48 dniach. Szkoleniowiec rezerw musiał też mieć świadomość, że za jego plecami regularnie trwały rozmowy z innymi szkoleniowcami.
Legia była w tragicznym położeniu. Mistrzowie Polski spędzili zimę na siedemnastym miejscu w tabeli. Myślenie o walce o utrzymanie musiało stać się realne. A jak trwoga, to zgłoszono się do Vukovicia, który wciąż miał kontrakt z warszawskim klubem. Ten nie odmówił. – Pali się w Legii, ale odczuwam to tak, że pali się też mój dom i muszę pomóc – deklarował Serb. Początki były trudne, ale teraz stołeczny zespół zaczął wychodzić na prostą.
Vuković pomógł, ale nie jest jasne, co stanie się po zakończeniu sezonu. W grudniu Legia marzyła o zatrudnieniu Marka Papszuna, który ostatecznie pozostał w Częstochowie. Potem temat upadł, ale poszukiwania w kontekście lata wciąż trwają. Jednym z kandydatów jest Kosta Runjaić, który obecnie pracuje w Pogoni Szczecin.
Transfery Legii najdobitniej zamykają się w podsumowaniu kwot finansowych. Stołeczny klub na początku kadencji Mioduskiego miał problem z zarabianiem na zawodnikach. Potem ten temat ruszyły przypadki Radosława Majeckiego oraz Sebastiana Szymańskiego. Tylko na nich dwóch, Wojskowi zgarnęli około 12,5 miliona euro.
Legia nieźle zarabiała także na sprzedaży Vadisa Odjidji–Ofoe (2 mln), Jarosława Niezgody (3,5 mln), Michała Karbownika (5,5 mln), Josipa Juranovicia (3 mln) oraz Luquinhasa (3,2 mln). Poniżej dwóch milionów euro Wojskowi otrzymali też za Arvydasa Novikovasa (300 tysięcy), Carlitosa (1,8 mln), Sandro Kulenovicia (1,5 mln), Cafu (400 tysięcy), Jakuba Ojrzyńskiego (300 tysięcy), Thibault Moulina (1,3 mln) oraz Armando Sadiku (1 mln).
Łącznie warszawianie zarobili na transferach w ostatnich pięciu latach ponad 36 milionów euro. Jak to skonfrontować z zawodnikami, którzy trafiali na Łazienkowską? Legia zaszalała, gdy za 1,8 miliona euro kupiła Bartosza Slisza, który został najdroższym transferem w PKO Ekstraklasie. Około 1,4 miliona euro zapłacono za Lirima Kastratiego, który strzelił gola w Moskwie, ale regularnie wykazuje się także brakiem pomyślunku. Reprezentant Kosowa już zapracował na miano wielkiej pomyłki.
Legia musi wykazywać się kreatywnością na rynku. Przykładem niech będzie Juranović, który został pozyskany za około 400 tysięcy euro, ale warszawianie nie mieli pieniędzy, więc przelewali mniejsze sumy w ratach. Taki typ transferów był regularnie praktykowany przez mistrzów Polski. Nie inaczej było z Kastratim. W jego przypadku blisko milion euro zaległości zostało umorzone przez Dinamo w imię tego, że Wojskowi zgodzili się na przenosiny do Chorwacji Mahira Emrelego, który wytoczył wojnę władzom warszawskiego klubu po incydencie z kibicami w autokarze.
Trudno oszacować kwotę, którą Legia przez ostatnie pięć lat wydała na transfery. Można przewidywać, że są to pieniądze rzędu siedmiu – dziesięciu milionów euro. W ten sposób dochodzi się do wniosku, że warszawianie zarobili na zawodnikach, na czysto, 25 milionów euro. Te pieniądze bardzo często szły na spłatę aktualnych zobowiązań czy inne elementy funkcjonowania klubu. Jaki procent funduszy trafiał na wzmocnienie kadry i pozyskanie nowych graczy? To około 25 procent.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.