Piotr Kasprzak jest skautem szkockiego Rangers F.C. Wcześniej pracował dla Southampton i Norwich City. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział o kulisach swojego zawodu, a także o różnicach między polskim a zagranicznym skautingiem. Wyjawił też, jaki udział miał przy ściągnięciu Jana Bednarka do Anglii i ocenił szanse sukcesu Mateusza Żukowskiego na Wyspach Brytyjskich. Nie zabrakło również kilku spostrzeżeń na temat nadchodzącego meczu reprezentacji Polski ze Szkocją. Transmisja meczu w Telewizji Polskiej, TVPSPORT.PL oraz w aplikacji mobilnej TVP Sport.
Michał Kruczkowski, dziennikarz TVPSPORT.PL: — Wiele dzieciaków na całym świecie marzy o tym, żeby zostać piłkarzem. Część z nich, która nie ma talentu do grania, chce komentować futbol. A skąd bierze się inspiracja do zostania skautem?
Piotr Kasprzak, skaut Rangers F.C.: — W moim przypadku wszystko zaczęło się od zainteresowania sportami amerykańskimi. Mój tata amatorsko grał w koszykówkę, więc w domu leciała NBA, w której skauting i drafty do dzisiaj są istotnym elementem. Dziwiło mnie, że tego praktycznie nie ma w Polsce. Jak ja zaczynałem, to Lech i Legia próbowały coś robić, natomiast nie była to taka skala jak w Premier League. Była to nisza, która mnie przyciągnęła. Moja droga, aby pracować przy sporcie.
— Zaczynałeś w Norwich City jako... wolontariusz. Czy każdy może się zgłosić do takiego klubu i zaoferować swoje usługi?
— Trudno powiedzieć, że oferowałem swoje usługi, bo wtedy nie miałem żadnego doświadczenia. Odzywałem się do wielu klubów w Polsce, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. To mnie nie zatrzymało. Zacząłem wysyłać maile do drużyn na całym świecie i przyszła odpowiedź z Norwich. Nie mogę nawet stwierdzić, że tam pracowałem. Wymieniałem się po prostu wiadomościami z szefem skautingu, Barrym Simmondsem. Przesyłałem mu swoje raporty, a on udzielał mi porad, co można było zrobić lepiej. To była naprawdę dobra platforma do rozwoju. Jeździłem na mecze, oczywiście za swoje pieniądze, ale ja to traktowałem jako inwestycję w siebie. Po około siedmiu miesiącach kontakt się urwał, bo zmieniły się osoby zarządzające w klubie.
— A czy była jeszcze osoba wprowadzająca, która wyjaśniała tajniki skautingu?
— W Norwich nie. Jestem samoukiem, sam tworzyłem profile skautingowe i arkusze do obserwacji. Na podstawie błędów i wyciąganych z nich wniosków polepszałem swój warsztat. Dopiero w Southampton miałem mentorów, to tam zaczęła się poważna praca.
— Mówisz Southampton i od razu do głowy przychodzi Jan Bednarek. Czy to ty byłeś osobą odpowiedzialną za ściągnięcie go do Anglii?
— To nigdy nie jest tak, że za transferem stoi jedna osoba. Siatka skautingowa powinna być tak skonstruowana, żeby tego samego zawodnika zobaczyło kilka par oczu. Oczywiście miałem swoją rolę w tych przenosinach, bo Polska była moim głównym terenem. Można więc powiedzieć, że swoją cegiełkę dołożyłem. Nigdy nie powiedziałbym jednak, że to mój transfer, bo wiele czynników musiało się na to złożyć.
— Miałeś bezpośredni kontakt z Jankiem?
— Nie, akurat z nim się nie spotkałem. Byłem w dużym stopniu odpowiedzialny za wyciąganie informacji pozaboiskowych. Zawsze podkreślam, że ważne dla mnie jest, jakiego człowieka sprowadzamy. Potrzeba czegoś więcej niż tylko umiejętności piłkarskich. Aspekt ludzki ma wielkie znaczenie, chcemy ściągać właściwe osoby do właściwego klubu.
— Pracujesz w wyznaczonych rejonach Europy, ale czy przebywałeś też w siedzibie klubu w Anglii?
— W Southampton skauci mieszkali w rejonach, którymi się zajmują. Całe życie mieszkam pod Poznaniem. Polska była moim pierwszym regionem, potem doszły Czechy, Słowacja, Chorwacja i Serbia. Jeździliśmy na spotkania do klubu, ale nie żyliśmy w Anglii. Ważnym jest, aby być na miejscu, które obserwujesz, bo łapiesz różne smaczki, plotki z gazet itd. Gdy jesteś z zewnątrz, twoja praca jest utrudniona.
— Ile wyniosłeś z pięciu lat spędzonych w Southampton?
— To był uniwersytet. Wskoczyłem na poziom Premier League i to do klubu, który był znany ze skautingu. Nie chcę iść za daleko, ale w pewnym momencie byliśmy wręcz synonimem właściwego wyszukiwania talentów na skalę światową. Miałem tam do czynienia z różnymi skautami — byłymi piłkarzami, ludźmi z trzydziestoletnim doświadczeniem czy świeżymi chłopakami z nowym spojrzeniem. Przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Nikt nie patrzył na mnie z góry, myśląc, że przyjechał jakiś gość z Polski bez doświadczenia. To tam stworzyłem cały swój warsztat.
— Sam w jednej z rozmów wspominałeś, że jeszcze kilka lat temu w Anglii nie dawano zbyt wielu szans na sukces zawodnikom z polskiej ligi. W jakim stopniu przypadek Bednarka zmienił to postrzeganie?
— Miał spory wpływ na zmianę percepcji. To samo robi teraz Kuba Moder. Myślę, że wcześniej ciężko by było o to, żeby drużyny Premier League zapłaciły taką kwotę za gracza z Polski. My jako klub przebiliśmy niejako szklany sufit polskiej ligi, trochę inaczej zaczęło się na nią patrzeć. Teraz ludzie na Wyspach mają świadomość, że można fajnie ulokować pieniądze, ściągając kogoś z potencjałem i go rozwinąć.
— Proponowałeś innych polskich zawodników w Southampton?
— Mieliśmy kilku na oku, ale to były jednostkowe przypadki. Nic konkretnego z tego nie wyszło. Wiele czynników musi się złożyć na transfer. Piłkarz musi pasować do klubu, niezwykle istotna jest też pozycja, bo jak mamy już trzech prawych obrońców, to nie będziemy ściągali czwartego. Finalnie przyszedł tylko Janek, ale był to udany transfer.
— Widzisz kogoś w Ekstraklasie, kto mógłby być kolejnym graczem w Premier League?
— Nie lubię mówić o tym, że ktoś nadaje się do danej ligi. To jest zarezerwowane tylko dla wybitnych jednostek, które poradziłyby sobie w każdym miejscu na świecie. Nadawać można się do konkretnego klubu.
— Skończyłeś studia podyplomowe we Wrocławiu na kierunkach football analyst i football academy manager. Szczerze mówiąc, byłem nieco zaskoczony, że w Polsce mamy takie możliwości. Na jakim poziomie stoją takie studia?
— Z czystym sercem, bez żadnej reklamy, mogę polecić wrocławskie studia. Przede wszystkim pracują tam fachowcy z mega zaangażowaniem. Wyniosłem stamtąd wiele pod kątem merytorycznym, ale jest to też po prostu dobre miejsce, żeby spotkać ludzi, którzy interesują się tematem. Do dzisiaj utrzymuje kontakt z wieloma osobami. Myślę, że studia były też dopasowane do ludzi pracujących w sporcie. Nie trzeba tam być od poniedziałku do piątku, bo nie miałoby to sensu.
— Zahaczyłem o ten temat, bo wiąże się on z tym, o czym wspominałeś na początku, gdy polskie kluby nie odpowiadały na twoje wiadomości. Można było wywnioskować, że skauting w naszym kraju najzwyczajniej kuleje. Czy w ostatnich latach uległo to poprawie?
— Mogę to skomentować jedynie z tylnego siedzenia, bo nigdy w polskim klubie nie pracowałem. Uważam, że świadomość się zmienia i zaczynamy iść w dobrym kierunku. Na koniec dnia chodzi o to, że mamy ściągać zawodników, którzy pomogą klubowi się rozwinąć i wygrywać mecze. Wszystkie najlepsze zespoły w Europie mają skautów. Czasami w Polsce brakuje może jeszcze wiedzy, jak to robić. Na pewno problemem jest brak cierpliwości. Trudno zebrać owoce ze skautingu po pół roku pracy, a niestety wiemy, jak funkcjonuje polska liga — cierpliwość nie jest jej cechą charakterystyczną. Zauważam jednak pozytywne kroki.
— Gdzie jest największa przepaść między skautingiem polskim a tym z silniejszych lig?
— W organizacji, podejściu do skautów i podejściu do pracy. Nie chodzi o to, że na zachodzie pracuje się ciężej, ale pracuje się bardziej jakościowo i w lepszej atmosferze. Nie chcę zabrzmieć jak kaznodzieja, ale czasami brakuje nam po prostu ludzkiej empatii i postawienia się w sytuacji kogoś innego. Uważam, że to jest spory problem w polskiej piłce, a nie kwestia odpowiedniej formacji czy założenia pressingu. To są rzeczy wtórne. Szybko ferujemy wyroki, nie zastanawiamy się, dlaczego ktoś popełnił błąd. Jako skaut czuję się odpowiedzialny za ścieżkę kariery piłkarzy. Chcę, żeby trafiali w miejsca, w których mogą się rozwijać i które są do nich dopasowane.
— Tomasz Pasieczny, który kiedyś był skautem Arsenalu, powiedział, że bywają łowcy talentów, którzy po 20 latach pracy nie przeprowadzili żadnego spektakularnego transferu, a i tak wykonują dobrą robotę. Po czym można stwierdzić, że skaut właściwie wykonuje swoją pracę?
— Z zewnątrz widzi się tylko to, kogo ktoś sprowadził. Ja zawsze będę kojarzony z Jankiem Bednarkiem. Myślę jednak, że ważniejsze jest nawet to, żeby trzymać z dala od klubu zawodników, którzy do nas nie pasują. To ma ogromną wartość, szczególnie obecnie, przy dzisiejszych cenach. Jest to znaczna część naszej pracy. Ściągnięcie głośnego nazwiska jest tylko wisienką na torcie.
— Ty z kolei powiedziałeś, że praca skauta to życie na walizkach. Podtrzymujesz to zdanie?
— Tak, jak najbardziej. Wiadomo, obecnie jest sporo narzędzi skautingowych. Możemy korzystać z wideo czy danych statystycznych, natomiast nic nie zastąpi obserwacji na żywo. Szczególnie pod kątem wychwycenia tego, o czym wspominałem — jakim człowiekiem jest dany zawodnik? Na wideo ciężko to zobaczyć. Nie wiemy, co się dzieje na trybunach, nie wiemy, co zrobił trener. Może przez ostatnie trzydzieści sekund krzyczał na piłkarza i to się na nim odbiło. Jeśli chcemy oglądać mecze na żywo, trzeba podróżować. Samoloty, samochody, pociągi. Do tego ciągle trzeba być gotowym do wyjazdu, stąd to życie na walizkach.
— Rozumiem zatem, że wasza praca podczas szczytu pandemii ograniczała się tylko do nagrywanych materiałów?
— Dokładnie. Nie mieliśmy możliwości, żeby wejść na stadion. Musieliśmy pracować z tym, co mieliśmy. Navy Seals mają powiedzenie "adapt or die" — pasowało ono do tamtej sytuacji.
— Jak wygląda u ciebie proces "prześwietlenia" zawodnika?
— Na pewno nie jest to pojedyncza obserwacja. To złożony proces, w którym bierze udział kilka osób. Odpowiadając za swoje regiony, jestem tym pierwszym gościem, który wyławia chłopaków i podaje ich dalej. Do tego dochodzi tak zwany "intel", czyli obserwacja mentalnej strony zawodnika. Jakie są jego motywacje? Kim on w ogóle jest? Dlaczego gra w piłkę? Jakie są jego marzenia? Gdzie on chce grać? Na te wszystkie pytania trzeba znaleźć odpowiedź. W skrócie, poznaję człowieka, który stoi za zawodnikiem. Z mozaiki różnych zachowań tworzymy obraz piłkarza i potem podejmujemy decyzję. I jeszcze raz podkreślę, ściągamy konkretnego gracza do konkretnego klubu, pod konkretnego trenera. Tak można to opisać w skrócie.
— Jadąc na mecz, zawsze wiesz kogo będziesz obserwował czy zdarzało się, że wyłapywałeś piłkarzy już w trakcie spotkania?
— Będąc na meczu, mam jakiś cel. Czasami zdarza się, że pojedziesz na spotkanie, zauważasz kogoś nowego i dopisujesz nazwisko do procesu. Unikam jednak sytuacji, w których jadę na stadion i tak naprawdę nie wiem, po co tam jestem. Nie zdarza się tak, że oglądam dwie drużyny z myślą: "zobaczymy, czy coś się stanie".
— Obecnie pracujesz w Rangers F.C. Skąd wziął się pomysł przenosin do klubu z Glasgow?
— Dyrektor sportowy, który mnie ściągnął do Southampton, przeszedł do Rangersów. W Szkocji szukali nowych ludzi. Nie ukrywałem, że mam ambicje wychodzące poza rolę skauta. Teraz mam większe kompetencje i decyzyjność. Wydawało się to dla mnie logicznym krokiem w osobistym rozwoju. Jestem bardzo zadowolony z podjętej decyzji.
— Czy te większe kompetencje przełożyły się na to, że miałeś więcej do powiedzenia przy transferze Mateusza Żukowskiego?
— Tak, ale jak już mówiłem, to nigdy nie jest decyzja jednej osoby. Przynajmniej nie powinna być. Z Mateuszem osobiście rozmawialiśmy, poznaliśmy się i mamy kontakt.
— Czy kibice powinni być zaniepokojeni, że Mateusz nie łapie się do składu Rangersów?
— Zdecydowanie nie. Powinniśmy rozumieć rolę i moment, w którym on do tego klubu przychodzi. Prawa obrona jest tak naprawdę dla niego ciągle nową pozycją. Ma jeszcze mnóstwo miejsca na rozwój. Potrzebuje trochę czasu na adaptację, więc w ogóle nie byłbym zaniepokojony. Wspominałem o odpowiedzialności za zawodników. Mamy pomysł na Mateusza, on też wie, jak ten pomysł wygląda. Jest w miejscu, w którym już się rozwija. Oczywiście zagrał do tej pory jeden mecz w pierwszym zespole, ale jakość treningów i samego trenera, Giovanniego van Bronckhorsta, który też był bocznym obrońcą, może wyjść Mateuszowi tylko na dobre. Jeśli będzie miał otwartą głowę, a wiem, że ma, to jestem o niego spokojny. Przerabiałem to przy Janku Bednarku. Też nie grał przez pierwsze miesiące. Przestrzegałbym przed rozdrabnianiem sytuacji i patrzeniu na to, że znowu nie wystąpił. To chłopak, który ma całą karierę przed sobą.
The Polish Connection ⚽️🇵🇱🇬🇧 pic.twitter.com/jOI4MaRI8u
— Piotr Kasprzak (@PiotrKasprzak93) January 31, 2022
— Czy sam miałeś okazję się spotkać z trenerem Van Bronckhorstem?
— Tak, to bardzo otwarta osoba. Nie zamyka się na ludzi, do każdego podchodzi tak samo. Jeśli masz jakieś pytania, możesz podejść i na spokojnie z nim porozmawiać.
— Czy tak samo było w przypadku Stevena Gerrarda?
— Niestety nie spotkałem się z trenerem Gerrardem, bo na przeszkodzie stanęła pandemia. Od podpisania mojego kontraktu przez rok nie byłem fizycznie w klubie.
— Jednym z regionów, za które odpowiadasz w Rangersach, i odpowiadałeś w Southampton, są Czechy. Obserwowałeś chłopaków, którzy teraz występują w pierwszej reprezentacji. Mamy kogo się bać, jeśli to Czesi zostaliby naszymi rywalami w finale baraży?
— Nie powinniśmy się bać nikogo, jednak trzeba mieć duży szacunek do Czechów. To solidna drużyna z dobrym trenerem, która wie, co potrafi, a czego nie — to niezwykle istotna wartość, o której często w Polsce zapominamy.
— Kolejne z twoich rejonów to Rosja i Ukraina. Czy w związku z trwającą wojną mieliście rozmowy na temat podejścia do zawodników z tych krajów?
— Oczywiście w przypadku ukraińskich piłkarzy trudno teraz rozmawiać z agentami o tym, czy zawodnik chciałby do nas przejść. Mają o wiele ważniejsze sprawy na głowie. Jeśli ktoś będzie chciał odejść, to mamy uszy i oczy otwarte, znamy te rynki. To samo dotyczy obcokrajowców, grających w Rosji.
— Czy jesteś na bieżąco z tym, co się dzieje w lidze szkockiej?
— Tak, oglądam każdy mecz Rangersów. Czasami też spotkania drugiego zespołu. To podstawa pracy. Drużyną, którą musisz znać najlepiej jako skaut, jest twoja własna. Jeśli obserwujesz chłopaka w Chorwacji, musisz wiedzieć, do kogo go odnieść w swoim klubie. Można więc powiedzieć, że mocno śledzę ligę szkocką.
— To świetnie się składa w perspektywie czwartkowego meczu reprezentacji Polski. Na których zawodników ze szkockiej ligi powinniśmy szczególnie zwrócić uwagę?
— Myślę, że nie ma sensu wskazywać poszczególnych graczy, bo przede wszystkim ich reprezentacja to mocny kolektyw. Podobnie jak Czesi, jest to drużyna, która nie gra stylem, który im nie pasuje. Nie szukają kwadratowych jaj, znają swoje mocne strony. Są silni w grze fizycznej i taktycznej, potrafią się adaptować. Wspólna energia ciągnie ich do przodu, szczególnie na własnym boisku, co pokazało ostatnie Euro. Czeka nas trudny mecz i dobry sprawdzian. Uważam, że Szkocja jest drużyną, która powinna nas odpowiednio przetestować. Ich świadomość taktyczna i inteligencja boiskowa sprawiają, że zostaniemy ukarani za ewentualne błędy. I bardzo dobrze, bo o to chodzi, żeby w towarzyskich meczach czegoś się nauczyć.
— Jak szkockie media komentują nadchodzące spotkanie?
— Podchodzą do tego bardzo spokojnie. Nie ma szumnej debaty, wielkich komentarzy czy szczególnej otoczki. Dla nich to też dobry przeciwnik, no i jest Robert Lewandowski, który wzbudza dodatkową motywację. Myślę, że mogą mieć tylko jedno podejście przed spotkaniem z Polakami — jedziemy z nimi!
— Część przychodów z biletów będzie przeznaczona na pomoc Ukrainie. Spodziewasz się dzięki temu kompletu kibiców?
— Nie zdziwię się, jeśli będzie komplet i to nie tylko ze względu na akcję dla Ukrainy. Dla Szkotów reprezentacja jest czymś szczególnym. Dla nich to religia. Jeszcze w Premier League mówiono mi, że atmosfera wokół Rangers to coś innego. Graham Souness udzielał ostatnio wywiadu dla naszej klubowej telewizji, w którym powiedział, że Rangersi to nie klub, tylko instytucja. Wystarczy pójść na Ibrox w dzień meczowy, żeby to zrozumieć. Wydaje mi się, że z reprezentacją Szkocji jest tak samo. Piłka nożna to dla nich sport numer jeden, na trybunach mogą być tą Tartan Army, mogą manifestować swoją kulturę.
1 - 2
Niemcy U21
0 - 2
Czechy U21
2 - 2
Finlandia U21
2 - 0
Ukraina U21
1 - 2
Słowacja U21
1 - 1
Włochy U21
4 - 1
Polska U21
0 - 4
Portugalia U21
2 - 4
Niemcy U21
1 - 2
Dania U21
16:00
Holandia U21
19:00
Anglia U21
16:00
Francja U21
19:00
Włochy U21
16:00
Legia Warszawa
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.