Piątek jest ostatnim dniem startów Anże Semenicia. Słoweniec w serii próbnej pofrunął na 249,5 metra. – Tak naprawdę nie wiem, czemu kończę. Miewam skoki na top 10, a miewam na ostatnie miejsce w zawodach. To mnie męczy – powiedział w Planicy.
Semenicia śmiało można nazwać "klasycznym lotnikiem". Zawsze, gdy zmagania Pucharu Świata witały na mamucie, akcje Słoweńca mocno szły w górę. Pożegnanie ze skokami po prostu musiało w jego przypadku nastąpić w Planicy. Przy okazji zostało okraszone lotem na prawie ćwierć kilometra. – Od kilku tygodni czułem, że jestem w dobrej formie. Tutaj miałem korzystne warunki. Było wspaniale lecieć tak daleko – mówił nam kilka minut po lądowaniu zakończonym "podpórką", która sprawia, że wynik nie będzie uznany jako rekord życiowy.
Decyzja o zakończeniu kariery zapadła w przypadku Słoweńca stosunkowo niedawno, na początku marca. – Tak naprawdę nie wiem, czemu kończę. Miewam skoki na top 10, a miewam na ostatnie miejsce w zawodach. W trakcie Raw Air pomyślałem: cóż, to koniec. Jestem zmęczony niestabilnością, tym że rzadko jeżdżę na Puchar Świata – przyznał.
Srebrny medalista mistrzostw świata w lotach z 2018 roku nie ma sprecyzowanych planów na przyszłość. – Nie wiem, co będę robił. Poszukam pracy, może w skokach. Może będzie dla mnie miejsce w kadrze, może w mniejszym klubie. A możę spróbuję jeszcze czegoś innego? – zastanawiał się pod Letalnicą.
Semenić wygrał w karierze jedne zawody Pucharu Świata. W 2018 roku triumfował na Wielkiej Krokwi. – Oczywiście Zakopane było świetne, kochałem tam skakać. Medal w Oberstdorfie też odebrałem znakomicie. Myślę, że trochę osiągnąłem. Jestem usatysfakcjonowany moją karierą – przyznał 29-latek.
W ten weekend w Planicy po raz ostatni skoczy nie tylko Semenić. Sobotnia drużynówka będzie pożegnaniem dla Daikiego Ito.