Kamil Stoch stanął w obronie Michala Doleżala, który – już oficjalnie – pożegna się z posadą trenera polskich skoczków. – Wciąż da się wszystko poskładać i możemy jeszcze uratować trenera. Będę o niego walczył. (...) Mogę skończyć karierę. Nikt mnie nie zmusi do skakania. Obecne sytuacja zniechęca mnie do dalszego wkładania siły, energii i motywowania się do ciężkiej pracy – powiedział trzykrotny mistrz olimpijski, jednocześnie zaznaczając, że daje sobie czas ws. decyzji dotyczącej swojej przyszłości.
Bomba w polskich skokach wybuchła. Michal Doleżal nie ma być trenerem Polaków w kolejnym sezonie. Zawodnicy, liderzy kadry, mówią, że zachowanie Polskiego Związku Narciarskiego w tej sytuacji nie było właściwe. Po dniach milczenia głos w sprawie zabrał Kamil Stoch, przepytywany przez Filipa Czyszanowskiego.
– Zawsze unikam mówienia o takich rzeczach, problemach wewnętrz grupy przez media. To nigdy nie jest rozwiązanie. Nie można mówić przez pośredników, trzeba załatwiać to w cztery oczy. Nie dano nam takiej szansy. Sposób, w jaki potraktowano naszego trenera, nie przedłużając z nim umowy i nie dając szansy, by usprawiedliwić popełnione błędy i przedstawić plan naprawczy, nie pytając zawodników, nie powinien mieć miejsca. Trener Doleżal powinien dostać jeszcze jedną szansę albo możliwość powiedzenia, co było źle, co trzeba naprawić. Wtedy dopiero powinno się podejmować decyzje – wyjaśnił polski mistrz.
Przyznał jednak, że wszystko ma swoje dwie strony. – Założenie PZN jest zrozumiałe. Nie ma wyników, nastąpił gorszy sezon. Trzeba coś zmienić. Sposób myślenia jest jednak nie do końca dobry. Najpierw powinno się sprawy wspólnie wyjaśnić za zamkniętymi drzwiami. Dopiero później można podejmować decyzje. W tej sytuacji te zapadły bez oddania głosu tym, którzy mają najwięcej do powiedzenia – wskazał Stoch.
Kamil Stoch nie uciekał od odpowiedzialności. – Wszyscy popełnialiśmy błędy, tego nie da się ukryć. Wszyscy zawinili. Potrafię się przyznać do pomyłek. Nie może być tak, że szukamy kozła ofiarnego, którego trzeba wyrzucić. Każdy musi zajrzeć wgłąb siebie, zobaczyć, co mógł zrobić lepiej, i w którym momencie mógł to zrobić. Trzeba się też zastanowić, co należy teraz poprawić. Ktokolwiek z zarządu PZN-u począwszy od prezesa, poprzez sekretarza generalnego, dyrektora sportowego, cały sztab szkoleniowy, nie tylko trenera głównego, ale także jego asystentów, którzy też mieli wpływ na to, co się dzieje z młodszymi zawodnikami, poprzez inne sztaby szkoleniowe, od których uczy się młodzież i skończywszy na nas zawodnikach może stwierdzić, że gdzieś popełnił błąd i coś mógł zrobić inaczej, lepiej. Jesteśmy rasą rozumną, potrafimy wyciągać wnioski z błędów – dodał.
Doszło do mediów stwierdzenie, że jeśli PZN będzie obstawać przy swoim, Kamil Stoch może skończyć karierę. Filip Czyszanowski zapytał o to polskiego mistrza. – Mogę skończyć karierę. Nikt mnie nie zmusi do tego, bym skakał dalej. Obecna sytuacja bardziej mnie zniechęca do tego, by dalej wkładać w to siłę, energię i motywować się do ciężkiej pracy, niż miałaby mnie zachęcać. Wszystko zależy od tego, jak ta sytuacja się zakończy i czy będę miał szansę pracować z ludźmi, których będę darzyć zaufaniem, którzy wleją we mnie wiarę, że nasza praca będzie miała szansę powodzenia – zaznaczył Stoch.
Kamil uspokoił, że daje sobie czas. – Tak też powinniśmy zrobić wszyscy. Ja nie podejmuję pochopnych decyzji. Bronię trenera, wstawiam się za nim, bo uważam, że tak trzeba. Bronię swoich racji. Uważam, że jeśli ta sytuacja skończy się dobrze, to tylko nas wzmocni i zjednoczy – zakończył.