Markus Rosenberg w reprezentacji Szwecji rozegrał 33 mecze. Wyniósł doświadczenie z Bundesligi, La Ligi i Premier League. W rozmowie z TVPSPORT.PL przybliża reprezentację Trzech Koron, tłumaczy wpływ Zlatana Ibrahimovicia oraz zwraca się do kibiców Lecha Poznań.
Kamil Rogólski, TVPSPORT.PL: — Kiedy Szwecja trafiła do barażowej ścieżki z Czechami, Rosją i Polską, czy uważałeś Szwecję za głównego kandydata do awansu?
Markus Rosenberg, były reprezentant Szwecji: – Nie, ponieważ Szwecja prawie nigdy nie jest faworytem. Oczywiście to było dobre losowanie, ponieważ udało się uniknąć Portugalii i Włoch. To dotyczy każdego w naszej ścieżce.
– Badam waszą pewność siebie, ponieważ podchodzicie do meczu z Polską jako ćwierćfinalista ostatniego mundialu. Na ostatnim EURO 2020 wyszliście z grupy, w odróżnieniu od reprezentacji Polski.
– Myślę, że generalnie przez ostatnie dwadzieścia lat Szwecja pokazywała dobrą grę zespołową. Mieliśmy Zlatana, a za jego plecami monolit. Teraz widzimy, że mimo kontuzji Ibry, radzimy sobie. Pod jego nieobecność w reprezentacji pojawiło się kilka gwiazd, ale nadal drużyna pozostaje jednością. Gra zespołowa to nasz największy atut. Znam trenera Janne Anderssona. W 2004 roku w Halmstads to był mój pierwszy trener na szczeblu seniorskim. Potrafi świetnie budować drużynę, nie ma u niego indywidualności ponad resztę, zawsze stawia drużynę na pierwszym miejscu. W kadrze jest miejsce tylko dla ludzi z maksymalnym zaangażowaniem. Za nasze barwy walczymy do samego końca. To nasza siła.
– Dzisiaj Ibrahimović jest już w kadrze. Pamiętam, że gdy odszedł z reprezentacji i osiągnęliście sukces na mundialu, pojawiły się artykuły w dużych mediach zawierające tezę, że Szwecji lepiej bez Zlatana. Rzekomo przez swoją dominację wstrzymywał postęp innych piłkarzy. Ty z nim grałeś. Jak z tym było według ciebie?
– Zdrowy Zlatan jest piłkarzem, który pomaga i pomagał drużynie. Drużyna to też piłkarze obok Zlatana. Może był taki moment, gdzie uwaga wszystkich była skupiona na nim, każda piłka wędrowała do niego, a tak trudno jest grać. Myślę, że gdyby teraz był zdrowy, już obraz wyglądałby inaczej, ponieważ mamy większą jakość w ofensywie, więcej piłkarzy potrafiących grać jeden na jeden. Prawdą jest, że po odejściu Ibry Szwecja zaczęła grać bardziej drużynowo, odpowiedzialność rozłożyła się na innych piłkarzy. Ale jeśli mówimy o celach długoterminowych, na przykład grze w mistrzostwach świata, każdy chciałby mieć u siebie takiego piłkarza jak Zlatan.
– Jesteś zaskoczony, że jednak wrócił do reprezentacji? Wydawało się to mało prawdopodobne. Niedawno, gdy trener Andersson nie wystawił Kulusevskiego w podstawowym składzie z Francją, Zlatan napisał: "Pieprzony żart. Kolejny przykład, że niekompetentni ludzie są w złym miejscu, to dusi szwedzki futbol". Trudno zinterpretować to inaczej niż krytyka w stronę selekcjonera.
– Tak było. Ale się spotkali, wyjaśnili sobie wszystko i znowu są w przyjacielskich stosunkach. Trener jest bardzo mądry i rozumie, że piłkarz pokroju Zlatana, o tak wielkiej renomie może tylko pomóc drużynie, w tym młodym piłkarzom. I nie chodzi tylko o wartość sportową. Nawet jak Ibra nie gra, czyni drużynę lepszą. Teraz każdy jest zadowolony.
– Jak wspominasz Zlatana z szatni i treningów?
– Pracował ciężej niż inni i to dlatego w wieku czterdziestu lat nadal gra na wysokim poziomie. Nakładał dużą presję na wszystkich dookoła, ale zawsze największa presja spoczywała na Zlatanie. Jeśli nauczyłeś się z nim współpracować, cała drużyna na tym korzystała.
–Czy opiekował się już młodymi piłkarzami? Rozmawiał z nimi?
– Wiesz, ja grałem w reprezentacji prawie dziesięć lat temu. Ale z tego co słyszę, Zlatan zmienił podejście. Stał się bardziej dojrzały. Dzisiaj Kulusevski, Isak, Elanga mogą do niego przyjść, Zlatan poświęca czas, młodzi mogą się od niego uczyć. Pozostaje tylko słuchać i korzystać z jego doświadczenia.
– Jak oceniasz wasz występ z Czechami? Mimo że mieliście problemy, Czesi mieli większe. Do awansu potrzebowaliście dogrywki.
– To był typowy, trudny mecz walki. Zdominowany przez taktykę. Spotkały się dwie drużyny, które bały się przegrać. My baliśmy się ruszyć zdecydowanie do przodu i Czesi również, dlatego mecz tak wyglądał. Ani my, ani tym bardziej Czesi nie mogą być zadowoleni z gry, ale to przecież play-offy. Raz się pomylisz i odpadasz. Zrozumiałe, że nikt nie chce popełnić błędu, bo jest za dużo do stracenia. Myślę, że mecz z Polską będzie wyglądał tak samo. Mało okazji do strzelenia bramki, obie drużyny skupione na defensywie.
– Czy masz może poczucie, że z waszym potencjałem w ofensywie powinniście grać bardziej odważnie, żeby rozstrzygać takie mecze bez strachu o wynik do samego końca?
– Pewnie, ale my jesteśmy Szwecją. Jak powiedziałem na początku, prawie nigdy nie jesteśmy faworytem. Przez ostatnie dwadzieścia lat bardziej skupialiśmy się na obronie, niż ataku. Graliśmy zespołowo. Teraz mamy o tyle lepiej, że posiadamy większy potencjał ofensywny. Forsberg, Isak, Quaison, Claesson, Karlsson, Elanga. Odbieram to jako nasz sukces. Może długoterminowo uda nam się wypracować taką grę, by skutecznie zdominować rywala. To byłoby dobre. Ani się nie obejrzałem, a Szwecja doczekała się kilku niesamowicie utalentowanych ofensywnych piłkarzy. Szwedzką piłkę czeka świetlana przyszłość.
–Kto według ciebie jest dzisiaj waszym największym talentem?
– To trudne pytanie. Mógłbym wskazać Kulusevskiego albo Isaka, którzy mają jeszcze wiele lat gry przed sobą, ale jednocześnie są już doświadczeni. Z młodszych piłkarzy wielka przyszłość czeka Elangę z Manchesteru United, Karlssona z AZ Alkmaar.
– Oglądałem mecz z Czechami i podobał mi się u was Kristoffer Olsson. Osiem interwencji w defensywie, sto procent celnych długich podań. To chyba taki cichy bohater waszej reprezentacji.
– Tak, ale wartość Szwecji to rozłożenie akcentów. Zauważyłeś dobry występ Olssona, a w meczu z Polską już może błysnąć ktoś inny, bo drużyna jest najważniejsza. Olsson w meczu z Czechami czuł się dobrze, bo grał głęboko, miał dużo partnerów wokół siebie, więc mógł czuć się bezpiecznie z piłką.
– Wspomniałeś wcześniej o selekcjonerze. Nie lubisz dyskutować o indywidualnościach. Janne Andersson chyba to w tobie zaszczepił.
– Bycie selekcjonerem to naturalne środowisko dla Janne. Jak popatrzyłbyś na niego w jego pierwszym meczu reprezentacji Szwecji, był pewny siebie jakby to był jego setny mecz i tym zaraża innych. Każdy wie, co ma robić. Janne stworzył takie warunki, że łatwo jest wejść do drużyny nowym graczom. Przychodzisz, grasz w piłkę, czerpiesz przyjemność.
– Jesper Karlstrom gra w Lechu Poznań. Jesteś jego agentem. Byłeś zaskoczony jego świetną zmianą przeciwko Czechom?
– Nie byłem. Z oczywistych względów oglądam go w Lechu co tydzień. Jasne, że stanął przed trudnym zadaniem. Debiut w dogrywce tak ważnego spotkania przy wyniku 0:0 to wielka sprawa i odpowiedzialność (Karlstrom de facto zadebiutował w reprezentacji w meczu przeciwko Danii w styczniu 2018 roku. Jednak było to spotkanie w ligowych składach – przyp. red.). To, co pokazał w ostatnim meczu, to właśnie Jesper. Jego jakość.
– Czytałem ostatnio ostatnio wywiad z dyrektorem sportowym Djurgardens, który w nieco żartobliwym tonie powiedział, że był zaskoczony, bo był przyzwyczajony, że Karlstrom podaje z boku do boku. Czujesz, że to niedoceniany piłkarz w Szwecji?
– Myślę, że tak. Przede wszystkim dlatego, że w Szwecji nie pokazują meczów Lecha. Jeśli z ligi szwedzkiej przenosisz się do Polski, to trochę znikasz. Rzeczywiście Karlstrom w Szwecji był typową szóstką, ale jego zadania w Polsce uległy zmianie, Jesper się rozwinął. Dzisiaj gra bardziej ofensywnie, z zachowaniem siły w walce o piłkę. Chciałbym przekazać fanom Lecha, by czerpali radość z Jespera, bo pod względem mentalności to typowy szwedzki wiking. Myślę, że minie sporo lat, kiedy do Poznania trafi następny taki wojownik. To pomocnik, która czyni zespół bezpiecznym.
– Byłeś dobrym napastnikiem na europejskim poziomie, więc chciałbym ciebie zapytać o napastników. Jakie są największe atuty Alexandra Isaka? Przypuszczam, że wcześniej Marcus Berg nie oferował wam odpowiedniej jakości.
– Isak łączy w sobie walory techniczne z szybkością i skutecznością pod bramką. To najważniejsze rzeczy. Borussia Dortmund kupiła go kilka lat temu, bo zobaczyła w nim ten potencjał. Nadal musi pracować nad stabilną formą, bo ma wahania, ale niewątpliwie jest kimś, w kogo warto inwestować.
– Pytałem już o to Patrika Anderssona i jestem ciekawy twojej odpowiedzi. Czasami w Polsce dyskutujemy, czy obcokrajowcy odbierają naszą reprezentację jako "Lewandowski i reszta". Jak jest z tobą? Znasz jeszcze jakiegoś polskiego piłkarza?
– Uczciwie powiem, że nie. Oprócz kilku polskich piłkarzy z Lecha Poznań ze względu na Jespera. Polska jest jak kilka lat temu Szwecja, czyli Ibrahimović i reszta. Polska to Lewandowski i reszta, ale nie ze względu na jakość innych polskich piłkarzy. To ze względu na jakość Lewandowskiego. Chciałbym to podkreślić bardzo wyraźnie, że to nie jest mój brak szacunku do waszych piłkarzy ogółem. To oznaka wielkiego szacunku dla Lewandowskiego.
– Jak grałeś w reprezentacji Szwecji i słyszałeś, że wy to "Ibrahimović i reszta", działało to na ciebie demotywująco, czy może akceptowałeś te określenia? De facto Zlatan był twoim rywalem w walce o skład.
– Nie było z tym problemu. Wszyscy rozumieli, że Zlatan to wielka gwiazda, być może TOP3 na świecie. To niesamowite mieć kogoś takiego w drużynie. Grunt, to współpracować, a nie ukrywać się za plecami Ibrahimovicia. Tak samo jak polski piłkarz nie może się ukrywać za plecami Lewandowskiego. To nie jest teatr jednego aktora, to drużyna.
– Jeszcze jako piłkarz Werderu Brema grałeś przeciwko Lewandowskiemu. Jesteś zaskoczony tym, jak się rozwinął?
– Bardziej zaskoczyło mnie to, jak Lewandowski utrzymuje się na najwyższym poziomie. Wspomniałeś moje czasy w Werderze, a to przecież było dziesięć lat temu. Lewandowski nadal strzela mnóstwo goli. Żeby utrzymać się tak wysoko, musisz mieć coś więcej niż umiejętności. Lewandowski to wielka mentalność, to musi być jego klucz.
– Jak oceniasz szanse Szwedów w walce o mundial?
– Dla mnie to klasyczne 50 na 50. Dla nas kluczowe, by być cały czas blisko Lewandowskiego, bo to gość, który sam może zdecydować o losach tego meczu. Oczekuję, że Szwecja zagra bardziej ofensywnie niż z Czechami. Wtedy po pięciu minutach Isak mógł strzelić bramkę, nie udało się. Jeśli udałoby się strzelić szybko bramkę Polakom, wtedy można kontynuować zwartą grę w obronie. Generalnie uważam, że to będzie taki mecz jak z Czechami. Zbyt duża stawka, by szaleć.
Markus Rosenberg – 33-krotny reprezentant Szwecji. Były piłkarz m.in. Ajaksu Amsterdam, Werderu Brema i West Bromwich. Zdobywca Pucharu Niemiec, trzykrotny mistrz Szwecji z Malmo FF oraz król strzelców ligi szwedzkiej.