{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Krzysztof Bukalski: marzę o tym, żeby w reprezentacji znowu grał duet Lewandowski – Milik

Potencjał naszej drużyny jest zapewne większy. Obiektywnie mówiąc i patrząc na ostatnie mecze, a także na historię, to jednak Szwedzi są faworytami. Z kolei my mamy czym straszyć. Jeżeli Robert Lewandowski będzie miał swój dzień, to jest w stanie dokonać nieprawdopodobnych rzeczy – powiedział w wywiadzie dla TVPSPORT.PL Krzysztof Bukalski, który w przeszłości strzelił gola drużynie szwedzkiej. Były reprezentant Polski opowiedział o swoich odczuciach przed finałowym meczem barażowym.
Jak zagramy ze Szwecją? Borek wytypował swój skład
Czytaj też:

Piotr Świerczewski: reprezentacja Polski powinna być jak Francja. Mamy do tego wykonawców
Adrian Janiuk, TVPSPORT.PL: – Ma pan świadomość, że w dużej mierze reprezentacja Polski zawdzięcza panu ostatni przyzwoity wynik w meczu przeciwko Szwedom. Prawie 25 lat temu zremisowaliśmy na Rasunda 2:2, a później były już same porażki.
Krzysztof Bukalski (17-krotny reprezentant Polski): – Rzeczywiście dawno to było. Pamiętam, że po pierwszej połowie przegrywaliśmy po golach straconych z rzutu wolnego i rzutu karnego. Źle się ten mecz dla nas zaczął i długimi fragmentami ciężko się nam grało, ale walczyliśmy do końca i zdołaliśmy uratować remis. Mam nadzieję, że w Chorzowie nasza obecna reprezentacja nie będzie musiała odrabiać strat.
– Pan zaliczył prawdziwe wejście smoka. Pojawił się pan na boisku w 69. minucie i po chwili padł gol kontaktowy pańskiego autorstwa. Premierowa bramka w takich okolicznościach to z pewnością przyjemny moment.
– Fajnie, że udało się strzelić gola, który tchnął w naszą drużynę nowe siły. Szybko zdobyta bramka sprawiła, że grało mi się o wiele łatwiej i pewniej się czułem, choć samo spotkanie było bardzo trudne. Pamiętam, że w końcówce do remisu doprowadził Radek Kałużny i wyjechaliśmy ze Szwecji z twarzą. Cieszyłem się, że pokazałem się z dobrej strony. Trener Antoni Piechniczek dowołał mnie w zasadzie dzień przed meczem. Zależało mi, żeby dobrze zaprezentować się przed szkoleniowcem i kibicami. To były takie czasy, że wcześniejszego dnia grałem w reprezentacji B, a 24 godziny później wystąpiłem w pierwszym zespole.

– W kolejnych sześciu meczach reprezentacja Polski przegrała ze Szwedami. Na czym budować optymizm?
– Na tym, że nadszedł najwyższy czas, żeby ich pokonać. Jest to rywal, który nam nie leży, ale kiedyś musi nadejść moment, że to Polska będzie górą. Obiektywnie mówiąc i patrząc na ostatnie mecze, a także na historię, to Szwedzi są faworytami. Jednak mamy czym straszyć. Jeżeli Robert Lewandowski będzie miał swój dzień, to jest w stanie dokonać nieprawdopodobnych rzeczy. Na pewno dużym atutem będzie wypełniony po brzegi Stadion Śląski. Nie spodziewajmy się widowiskowej gry, bo takie mecze trzeba wybiegać i wywalczyć. Piłkarze muszą wyzwolić w sobie sportową złość, żeby na boisku było widać charakter, nieustępliwość i pełne zaangażowanie. Taka jest droga do zwycięstwa. W takich okolicznościach i przy wywalczeniu awansu na mundial, ten zespół narodzi się na nowo.
– Patrząc na poszczególnych piłkarzy dysponujemy lepszymi zawodnikami na większości pozycji. Mamy kilka gwiazd europejskich lig z Lewandowskim na czele. Podziela pan taką opinię?
– Owszem potencjał naszej drużyny jest zapewne większy. Trzeba to jednak pokazać na murawie. Banalne powiedzenie głosi, że nazwiska nie grają, ale taka jest prawda. W meczu ze Szkocją zabrakło w moim odczuciu chęci zwycięstwa za wszelką cenę i tej sportowej złości, o której wspominałem wcześniej. Nie wyobrażam sobie, żeby tego miało zabraknąć przeciwko Szwedom. To jest podstawa rywalizacji, a już w szczególności w trakcie walki o mundial.
– Debiut Czesława Michniewicza nie wypadł okazale przeciwko Szkocji. Jest kilka znaków zapytania na poszczególnych pozycjach. To wszystko nie napawa optymizmem…
– Jeżeli przejmuje się drużynę w takich okolicznościach, jakich zrobił to trener Michniewicz, to nie jest to proste zadanie. Żeby odcisnąć piętno na zespole, potrzebny jest czas. Żaden szkoleniowiec nie będzie w stanie tego zrobić, jeśli nie popracuje z daną ekipą przez pewien okres czasu. Nowy selekcjoner od samego początku wykonał dużo pracy. Spotkał się z każdym reprezentantem już na samym początku swojej kadencji. Jednak, czy zdołał wprowadzić nowy pomysł i pewne schematy, to nie jestem tego taki pewien. Minęło chyba zbyt mało czasu i na dodatek rozegraliśmy tylko jedno spotkanie.
– To jaka jest recepta na to, żeby skutecznie rywalizować ze Szwecją?
– Starałby się jak najmniej zmieniać i wykorzystać jak najwięcej z pracy poprzedników. Nie twierdzę, że Czesław Michniewicz powinien opierać się tylko na tym co wypracowali poprzednicy, ale ma zbyt mało czasu, żeby wszystko tworzyć od nowa. Spodziewam się, że rewolucyjnych zmian nie będzie, bo takich też nie było w meczu w Glasgow.
– Na dodatek niektórzy czołowi reprezentanci Polski, np. Grzegorz Krychowiak, nie są w rytmie meczowym, a co za tym idzie nie prezentują najwyższej formy.
– Krychowiak meczu o stawkę nie grał bardzo długo. Zanim wystąpił przeciwko Szkocji, rozegrał jedynie jedno spotkanie. Żeby zbudować formę też potrzeba czasu, chociaż on przeciwko Szwecji powinien prezentować odpowiedni poziom. Z reguły bywa tak, że piłkarz potrzebuje właśnie dwóch lub trzech meczów, żeby złapać ten właściwy rytm. Tak doświadczony gracz jakim jest Grzegorz, zapewne stanie na wysokości zadania i wróci na określony poziom. Szczególnie w takim meczu, gdzie poziom motywacji będzie wręcz ekstremalnie wysoki.
– Coś jeszcze może burzyć spokój kibiców przed meczem z reprezentacją Trzech Koron?
– Zawsze rodzi się pytanie o formację defensywną. Zespół buduje się od tyłu, a w naszej drużynie jest w ostatnich miesiącach dużo zmian w obronie. Rotacje obrońców nie dają gwarancji spokoju. Stabilizacja z tyłu przekłada się na pewność siebie piłkarzy ofensywnych. Tym razem przed zgrupowaniem wypadł Maciej Rybus, z którego pewnie selekcjoner by skorzystał.
– Kogo najbardziej brakuje panu spośród kontuzjowanych piłkarzy?
– Zdecydowanie Arka Milika! Jestem wielkim zwolennikiem duetu Lewandowski – Milik w reprezentacji. Jeśli spojrzymy w przeszłość, to ci dwaj zawodnicy, grając wspólnie w narodowych barwach, zrobili wiele dobrego. Ich boiskowa współpraca układała się świetnie, dlatego wiele razy byłem zaskoczony faktem, że oni nie grają w duecie. Takiej pary napastników zazdrościło nam pół Europy albo i więcej. Z różnych powodów ta współpraca nie mogła być kontynuowana. Mam jednak nadzieję, że przy okazji kolejnych meczów znowu zobaczymy tych dwóch piłkarzy obok siebie. Ich wspólna gra może w przyszłości dać nam wiele korzyści.
– Dużą stratą jest brak Karola Świderskiego na tym zgrupowaniu? Co prawda napastnik Charlotte FC jest już zdrowy, ale reprezentacji nie pomoże, choć jest w formie, bo udowodnił to w weekend. Strzelił dwa gole i zapewnił zwycięstwo swojej drużynie w MLS.
– Trudno jest zrozumieć tę sytuację. Bardzo dziwnie to wszystko wygląda. Co tu dużo mówić, facet nie może przyjechać na zgrupowanie, bo ma uraz, a nagle gra przez cały mecz i strzela dwa gole. Natomiast, jeśli chodzi o walory czysto sportowe, muszę powiedzieć, że w reprezentacji bardzo podoba mi się jego gra. Zawsze dużo wnosił do gry. Podobnie zresztą, jak Adam Buksa, który czego się nie dotknie, to zalicza asystę albo strzela gola w kadrze. Obaj nasi napastnicy z MLS dają radę w biało-czerwonych barwach. Doceniam to, że pracują również w obronie. Do tego są ruchliwi i szukają gry, a nie czekają tylko na podanie. Ich odwaga i siła sprawiły, że potrafili odnaleźć się w zespole, w którym jest ktoś taki jak Lewandowski. Świderski jest bardziej przebojowy i gra bardziej widowisko. Natomiast Buksa ma inne zalety. Imponuje siłą i grą w powietrzu. Karol przydałby się na Szwedów, ale wierzę, że Adam jest w stanie także dobrze wypaść na ich tle.
– Wybiera się pan na mecz do Chorzowa?
– Niestety nie. Zatrzymały mnie obowiązki w Krakowie, ale rzecz jasna będą oglądał decydujący mecz w telewizji.
– Na koniec pozwolę sobie zapytać, czym się pan obecnie zajmuje? Po zakończeniu kariery piłkarskiej, pracował pan w kilku klubach jako trener, ale to było kilka lat temu.
– Jeżeli chodzi o piłkę nożną, to śledzę ją na bieżąco. Często jeżdżę na mecze Wisły Kraków i Górnika Zabrze. Na spotkaniach niższych lig też bywam, żeby nie wypaść z obiegu. Podtrzymuję również licencję UEFA Pro jako trener. Poza tym, że interesuję się futbolem, to aktualnie działam w branży nieruchomości.