Prezes Apoloniusz Tajner nie ma złudzeń. Trzeba zmian w polskich skokach narciarskich. Zaproponował nawet powrót do systemu, który funkcjonował w poprzednich latach i wiązało się to z sukcesami na międzynarodowych arenach.
W ostatnich dniach otwarcie mówi się o potrzebie zmian w Polskim Związku Narciarskim. Po tym jak trener Michal Doleżal przekazał, że nie zostanie z nim przedłużona umowa, pojawiają się nowe pomysły. Jeden z nich przedstawił prezes Tajner.
– Strukturalnie na pewno wrócimy do kilku kadr: A, B i C. Jedna reprezentacja, z tak rozbudowanymi strukturami, to była zbyt duża "kobyła" – mówił. Jak można było obserwować w ostatnich tygodniach trenerzy również widzą potrzebę zmian.
– System, który jest od dwóch lat – połączenie kadr – na pewnym etapie zdawał egzamin. Teraz jest gorzej. Poszło to zbyt szeroko. Mieć kontrolę nad tak liczną grupą przez sztab Doleżala nie było łatwo. W tym sezonie było widać, że system nie zdał egzaminu. Trenerzy skupiali się za bardzo na pojedynczych jednostkach. Wszyscy powinni współpracować – tłumaczył trener Jan Szturc.
– Było tak, że patrzyło się tylko na jednego zawodnika – bez konstruktywnej analizy pozostałych. Wiele w tej kwestii nie powiem. Widziałem tylko co się dzieje na jednym treningu. Być może po zmianie trenera nie będzie już takich sytuacji – dodał specjalista od skoków narciarskich.
Tajner wypowiedział się także na temat innych rozwiązań, które z czasem przestały się sprawdzać. – Uznaliśmy, że po tylu latach system zaproponowany przez doktora Haralda Pernitscha nie daje już oczekiwanych rezultatów i trzeba coś zmienić. To sprawdzało się świetnie na początku, ale teraz potrzebne są nowe bodźce, nowe formy treningów – podsumował prezes PZN.
Następne