Po półfinałowym meczu z Czechami Jesper Karlstroem był bohaterem narodowym. To on rozpoczął akcję bramkową, która finalnie dała Szwedom awans do kolejnej rundy. W Chorzowie nie zagrał już jednak tak dobrze – nie radził sobie w środku pola i – co ważniejsze – sprokurował rzut karny. W mediach spotkała go za to ostra krytyka.
"Nigdy wcześniej nie zagrał od początku w oficjalnym meczu. Nigdy nie był zaangażowany w tak ważne spotkanie. To, że wystąpił od pierwszej minuty, było bardzo odważnym posunięciem" – napisano w dzienniku "Sportbladet".
"Do pewnego momentu radził sobie nieźle. Ale tylko do pewnego momentu. Przesadna ambicja, naiwność, brak ogrania w takich meczach – nie wiadomo co spowodowało to, że zdecydował się na bezsensowny faul. Zaatakował w polu karnym zawodnika, który nie zagrażał naszej bramce" – dodano.
– Był przytłoczony całą sytuacją i sprokurował rzut karny – powiedział w pomeczowym studio były reprezentant kraju, Kim Kaellstroem, odnosząc się do sytuacji z 49. minuty. Faul Karlstroema na Grzegorzu Krychowiaku był początkiem szwedzkich problemów.
Świadomy swojej winy Karlstroem nie bał się jednak stanąć przed telewizyjnymi kamerami. – Miałem wrażenie, że obaj się zahaczyliśmy i nie będzie faulu. Tak to jednak jest w piłce. Choć to banalne tłumaczenie, to tak po prostu jest – powiedział na antenie "C More" pomocnik Lecha Poznań.
Jego odwagę docenił wspomniany wcześniej Kaellstroem. – Stanął przed dziennikarzami z wyprostowanymi plecami i odpowiedział na każde pytanie. Zachował się tak, jak przystało na piłkarza reprezentacji. Wielu schowałoby się po takim występie, a on wyszedł i powiedział wszystko wprost do kamery – zakończył były reprezentant kraju.
Szczerość Karlstroema nie zdała się jednak Szwedom na wiele. To od jego faulu rozpoczęły się ich problemy. Robert Lewandowski wykorzystał bowiem rzut karny, a później – po kolejnym błędzie, tym razem Marcusa Danielsona – trafił Piotr Zieliński. Szwedzka przewaga wyparowała. A wraz z nią marzenia o mundialu.
Komentarz:
Jacek Laskowski, Marcin Żewłakow