Występ arbitra Daniele Orsato z Włoch w meczu Polska – Szwecja to znakomity przykład, że można brzydko biegać, a mimo to znakomicie rozstrzygać i być kandydatem do sędziowania finału mistrzostw świata w Katarze. Reprezentacji Polski sędzia ani nie pomógł, ani nie przeszkodził.
Mecz Polska – Szwecja Daniele Orsato prowadził w bardzo bezpieczny sposób. Żadnego popularnego w Polsce "dać pograć", żadnego niepotrzebnego ryzykowania, tylko skrupulatne odgwizdywanie wszystkich przewinień, które uznawał za istotne lub potencjalnie groźne dla przebiegu meczu.
Dwukrotnie przekonał się o tym Robert Lewandowski, gdy atakował ciałem Marcusa Danielsona, a ten się przewracał. W 35. minucie Szwed sprytnie znalazł się między piłką i Lewandowskim, a czując napór polskiego napastnika, upadł z dużą łatwością. Podobnie było pod koniec meczu, gdy Danielson znowu łatwo się przewrócił, a Lewandowski po odgwizdaniu przewinienia rozkładał ręce. Do kapitana reprezentacji Polski nie można mieć żadnych pretensji. W obu akcjach atakował tak, jak napastnik powinien atakować, bo w takich sytuacjach trudno o uniknięcie gry ciałem i kontaktu z rywalem bez ryzyka utraty piłki. Niestety praktyka boiskowa jest taka, że w takich sytuacjach, gdy obrońca ma pretekst, aby się przewrócić, bo "był popchnięty", i upada – sędziowie odgwizdują przewinienie. To jedno z takich "miękkich" przewinień, po których sędziowie częściej gwiżdżą, gdy pada obrońca niż napastnik. Jestem przekonany, że gdyby Danielson po takim kontakcie z ciałem Lewandowskiego nie upadał, sędzia w obu sytuacjach nie potraktowałby postępowania Polaka jako faul.
Drugi mecz z rzędu i drugi rzut karny. Ależ Polakom sprzyja szczęście...
— Rafał Rostkowski (@RafalRostkowski) March 29, 2022
– Karny z niczego – skomentował po meczu Wojciech Szczęsny. Coś w tym jest, bo obrońca szwedzki w tej sytuacji nie musiał i nie powinien faulować. "Nie chcemy takich rzutów karnych" – słychać czasem komentarze, gdy po podobnych faulach lub nawet wyraźniejszych w meczach ligowych sędziowie nie odgwizdują rzutu karnego. Otóż, takich karnych chce i FIFA i UEFA, a wczoraj bardzo chcieli też polscy kibice. Grzegorz Krychowiak idealnie znalazł się przy piłce, zastawił się i naraził szwedzkiego obrońcę na ryzyko popełnienia faulu. Sędzia Orsato na szczęście dla biało-czerwonych był konsekwentny i odgwizdał przewinienie, podobne w swej naturze do starcia z 35 minuty.
Samo wykonanie rzutu karnego nie powinno budzić żadnych wątpliwości. Robert Lewandowski idealnie wyczuwa granicę, której zwalniając i robiąc zwody, wykonawca rzutu karnego nie powinien przekraczać.
To był bardzo dobry występ arbitra, którego styl biegu z wiekiem jest coraz gorszy. W Polsce trudno znaleźć tak słabo biegającego sędziego nawet w trzeciej lidze, ale w sędziowaniu nie chodzi przecież o styl biegu, lecz tylko i wyłącznie o prawidłowe decyzje. A pod tym względem Orsato zaprezentował wczoraj formę szczytową. Ostatnio jest nawet wymieniany wśród głównych kandydatów do sędziowania finału mistrzostw świata w Katarze. Wyeliminowanie reprezentacji Włoch tylko zwiększyło jego szanse, choć jednak byłbym zaskoczony, gdyby po finałach prowadzonych w 2002 roku przez Pierluigiego Collinę i w 2014 roku przez Nicolę Rizzoliego, FIFA zdecydowała się powierzyć kolejny finał w tak krótkim okresie kolejnemu Włochowi, skoro dobrych sędziów nie brakuje też w innych krajach.
Następne
Komentarz:
Jacek Laskowski, Marcin Żewłakow