| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Po samobójczej bramce Roberta Ivanova i kolejnym golu lidera klasyfikacji strzelców PKO Ekstraklasy, Iviego Lopeza, Raków Częstochowa pokonał na wyjeździe 2:0 Wartę Poznań. Klub spod Jasnej Góry kontynuuje rywalizację na samym szczycie ligowej tabeli, walcząc o mistrzostwo kraju z Lechem Poznań i Pogonią Szczecin.
W Grodzisku Wielkopolskim spotkały się zespoły, które bardzo solidnie prezentują się w tym roku – warciarze zdobyli tylko trzy punkty mniej od częstochowian. Od pierwszej minuty widać było większą dojrzałość zespołu Marka Papszuna, który – po niemrawym początku – zaczął przejmować inicjatywę. Piłkarze Rakowa nie potrafili jednak poważniej zagrozić bramce Adriana Lisa.
Obrona Warty nie dopuszczała do groźnych sytuacji i nie popełniała błędów. Do czasu – w 28. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Lopeza, piłka spadła pod nogi Ivanova. Fin zupełnie się tego nie spodziewał, źle ustawił stopę i trafił do własnej siatki.
Wicemistrzowie Polski po zdobyciu bramki jeszcze mocniej zaatakowali poznaniaków, którzy momentami wręcz rozpaczliwie wybijali piłkę z własnego pola karnego. W dobrej sytuacji znalazł się Patryk Kun, lecz uderzył wprost w Lisa.
Gospodarze w tym meczu musieli sobie radzić bez Adama Zrelaka. Słowacki napastnik, który w tym sezonie ma siedem bramek na koncie, musiał pauzować za żółte kartki, a do tego leczy jeszcze kontuzję.
Brak najskuteczniejszego zawodnika mocno osłabił siłę rażenia Warty; na pozycji numer dziewięć zagrał Frank Castaneda, który często indywidualnie próbował walczyć z obrońcami rywala, ale bez wsparcia kolegów niewiele mógł zrobić. Bilans poznańskiego zespołu w ofensywie do przerwy to zaledwie jeden i to bardzo niecelny strzał.
W drugiej połowie Warta pokazała zupełnie inne oblicze. Podopieczni Dawida Szulczka zaczęli grać odważniej, atakowali bramkę przeciwnika większą liczbą zawodników. Już w pierwszej akcji po przerwie Miguel Luis groźnie uderzy z dystansu. Poznaniacy stwarzali zagrożenie w polu karnym, ale brakowało też dokładności i dobrych decyzji w kluczowych momentach akcji.
Impet "zielonych" osłabł, a w 75. minucie Szulczek wprowadził na boisko trzech ofensywnych zawodników – Miłosza Szczepańskiego, Daniela Szelągowskiego i Milana Corryna, który zagrał po raz pierwszy po blisko pięciomiesięcznej przerwie. Nowi piłkarze nie zdążyli jeszcze dotknąć piłki, a goście podwyższyli rezultat. Lopez z rzutu wolnego z ponad 30 metrów zaskoczył Lisa, który powinien znacznie lepiej interweniować w tej sytuacji.
Stracony drugi gol zupełnie podciął skrzydła gospodarzom, a Raków znów przejął kontrolę nad meczem.