Skoki narciarskie: kulisy zatrudnienia Thomasa Thurnbichlera

Dyrektor sportowy Polskiego Związku Narciarskiego, Adam Małysz, opowiedział o kulisach zatrudnienia austriackiego szkoleniowca na łamach "Sportowych Faktów". Nie ukrywał, że kandydatura Thurnbichlera nie była jedyną, jaką rozpatrywano.

– Zarówno Pointner, jak i Kojonkoski przygotowali fajne plany na naszych skoczków. To nie jest tak, że związku nie było stać na Austriaka, ale na finanse również musimy patrzeć. Kojonkoski natomiast podał kwoty z kosmosu. To miały być potężne pieniądze. Rozmowy upadły dość szybko. Jeśli chodzi o Pointnera – chodziło o kwestie systemowe – przyznał Małysz.

Były wybitny skoczek pochwalił przy tym zachowanie Pointnera, który mimo upadku rozmów nie tylko nie utrudniał, ale wręcz pomógł w późniejszych negocjacjach z Thurnbichlerem. – A ten przecież był w jego składzie. Więc chapeau bas, że nie robił żadnych problemów – mówił Małysz.

Jakie było początkowe nastawienie nowego szkoleniowca? – On się trochę bał tego wszystkiego. To jest były zawodnik i wiele osób z jego otoczenia sygnalizowało mu, że sytuacja w Polsce nie jest prosta – przyznał Małysz. Ostatecznie jednak zdecydował się na pracę nad Wisłą. Stanie przed zadaniem okiełznania starych gwiazd, a przy tym poprawienia sytuacji młodych.

Dyrektor sportowy PZN przyznał, że po zatrudnieniu Thurnbichlera nie miał jeszcze kontaktu ze skoczkami, którzy są na urlopach. Odniósł się też do atmosfery ostatnich tygodni. – Jeśli po mnóstwie rozmów, jakie przeprowadziłem, cała sprawa by upadła, na pewno podziękowałbym za współpracę i zrezygnował z tego, co robię. Byłem załamany, bo nie przypuszczałem, że moja praca może być odebrana tak, jak wszyscy słyszeliśmy. Było mi ciężko. Mam jednak nadzieję, że sytuacja się ustabilizuje – przyznał Małysz.