| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Nie będzie nas stać na transfery gotówkowe. Musimy skupić się na mądrych ruchach i bazować na budżecie płacowym. Łącznie będziemy mieli około 1,5 miliona euro. To kwota na zakupy, wypłaty oraz prowizje dla menedżerów – zapowiada Jacek Zieliński, dyrektor sportowy Legii Warszawa. – Ale w kolejnym sezonie wracamy i znów będziemy walczyli o najwyższe cele – dodaje. Transmisja hitowego meczu z Lechem w sobotę w TVP!
TVPSPORT.PL: – Kto będzie nowym trenerem Legii Warszawa?
Jacek Zieliński: – Nie wiem.
– Trudno w to uwierzyć, gdy tak wiele rozmów dotyczy Kosty Runjaicia.
– Nie chcę robić zamieszania. Drążenie tematu także nie jest nam teraz potrzebne. Zawodnicy muszą się skupić na reszcie sezonu, a zrobią to, gdy będą spokojniejsi i nie pochłonie ich dyskusja na temat zmian.
– Kiedy spodziewać się decyzji?
– Ogłoszę to, kiedy będą spełnione dwa warunki. Pierwszy to podpisany kontrakt w kieszeni. Drugi? Odpowiedni moment, który nikomu nie zaszkodzi. Teraz takiej chwili nie ma. Będąc wewnątrz klubu dostrzega się wiele detali. Pewne konsekwencje można potem naprawiać miesiącami. Jeszcze nie wiem, kto będzie nowym trenerem.
– Łatwo dobierać nowych graczy bez nazwiska trenera? Myśli o tym, na jakie chce stawiać ustawienie?
– Trenerzy mogą zmieniać ustawienie w trakcie sezonu. Marek Papszun jest konsekwentny i ma skrojony model gry pod jeden system. Ale można to też zrobić używając dwóch taktyk. Kluczowe jest tworzenie struktury w ataku i obronie. A ustawienie? To przyjmuje głównie papier. Istotne jest, by przejście z jednej na drugą stronę nie trwało zbyt długo. To pozwala na oszczędność czasu w fazach przejściowych. Są plusy i minusy, to kwestia analizy. Fakt jest taki, że profile zawodników dobieramy pod ideę gry. Filozofia trenera ma pasować do założeń nakładanych przez Legię.
– Legia będzie wymagała zmian. Środki finansowe pozwolą na odpowiednie roszady w składzie?
– Budżet płacowy musi zostać na odpowiednim poziomie. Jeśli mamy walczyć o mistrzostwo Polski, to niezbędne są środki na wzmocnienie zespołu. Nie będziemy szaleć w kwestii zakupów, ale kwoty na warunki kontraktowe mogą być konkurencyjne w kontekście wielu drużyn w Europie. Znamy siłę Lecha, Pogoni, Rakowa. Musimy mieć argumenty. Szkoda w tym wszystkim Pucharu Polski, bo to byłaby szansa na walkę o Ligę Konferencji.
– Teoretycznie szansa wciąż jest. To czwarte miejsce w PKO Ekstraklasie.
– Jest minimalna szansa, ale nie biorę pod uwagę czwartego miejsca. To abstrakcyjne i życzeniowe myślenie. Kluczowe jest mądre działanie i budowanie zespołu. Nie możemy tracić środków na nieprzemyślane transfery.
– Eldorado nie będzie.
– Nie będzie nas stać na gotówkowe transfery. Inna sprawa, że wszystko wskazuje na to, że w kolejnym sezonie szeroka kadra nie będzie nam tak potrzebna. Puchar Polski nie przyniesie nam dodatkowych dochodów. Rozmawialiśmy z kadrą menedżerską o planach. Niezależnie od rozgrywek europejskich, zakładaliśmy, że skład będzie węższy. Potrzebujemy korpusu, który zniesie presję związaną z wynikami i wprowadzaniem młodzieży.
Jednak ograniczenie kadry nie jest takie łatwe. Zawodnicy z kontraktami tak łatwo z nich nie zrezygnują, a nie wszyscy wnoszą odpowiednio wiele jakości do zespołu. Mniej martwię się o to, czy będę w stanie ściągnąć nowych zawodników. Wierzę, że ściągniemy dobrych zawodników. Tu mam optymizm. W kwestii redukcji kadry jest już go mniej. Wiele będzie zależało też od ofert, które mogą dostać zawodnicy.
Nasz klub ma wysokie przychody. Wyższe od innych rywali z PKO Ekstraklasy. To tyczy się także kwot uzyskiwanych z transferów zawodników. Jeśli inni radzą sobie w lidze z niższymi budżetami, to my także musimy sobie radzić. W Polsce będziemy płacowo albo najlepsi, albo wśród najlepszych. Bardzo konkurencyjny stał się Raków, ale… wciąż jesteśmy Legią, która ma swoje argumenty i markę.
– To wszystko wystarczy, by być konkurencyjnym?
– W kolejnym sezonie wrócimy. Znów będziemy walczyli o najwyższe cele. W budżecie przewidziana jest pewna kwota na transfery, pobory i prowizje. To 1,5 miliona euro. Nie jestem bezradny i mam narzędzia. Budżet płacowy będzie nas stawiał w niezłej pozycji. To pozwoli nam na to, by Legia była konkurencyjna wobec innych drużyn. Nie tylko z Polski, ale też z lig europejskich.
Nie jest też tak, że mamy słabą kadrę. Trener Vuković pokazał wiosną, że Legię można dobrze ułożyć. Cały czas mam jednak wrażenie, że mamy fajne puzzle, które pochodzą jednak z różnych pudełek. Inna sprawa, że założenie na tę rundę było takie, by wygrywała pragmatyczność. Nie było sensu ryzykować, choć to założenie, które wymagało też większej intensywności. Ale coś musi być za coś.
– Po drodze pojawia się pytanie dotyczące choćby Maika Nawrockiego. Już on sam to kwestia wydania ponad miliona euro.
– Wykupimy Nawrockiego. A co dalej? Szybka odsprzedaż będzie oznaczała, że nie wyciągniemy takiej kwoty, jaką byśmy chcieli. Nie mówię, że będzie z nami dziesięć lat. To chłopak, który ma perspektywy i kluby z Europy mogą po niego sięgać. Na razie było wstępne zainteresowanie, ale konkretnych ofert nie dostaliśmy.
– Kogo potrzebuje pozyskać Legia w trakcie letniego okna transferowego?
– Mamy plany wzmocnienia pierwszej linii. To dla mnie bardzo istotne, więc potrzebuję czterech zawodników. Myślę także o środku obrony oraz bramkarzu. Zobaczymy, co będzie z Mateuszem Wieteską. Jest też temat Richarda Strebingera. Musimy rozmawiać, a w kwestii Austriaka wiele zależy od tego, czy spełnione zostaną warunki znajdujące się w jego umówię. Nie chcę deklarować czy ten zawodnik z nami zostanie. A wspomniane cztery transfery? Nie mówię, że tyle zostanie dokonanych. Wiele zależy od dialogu, który jest jeszcze przed nami.
– Kibice Legii powinni obawiać się kolejnej rewolucji?
– Rewolucja była już latem. Odeszło szesnastu zawodników, a do klubu trafiło dziesięciu nowych. Efekty? Wszyscy je dostrzegliśmy poprzez wyniki. Potrzebujemy kilku zmian, bo spotkanie z Rakowem pokazało, że zabrakło nam argumentów. Zimą byliśmy oszczędni w kontekście ruchów na rynku transferowym. Wynikało to z tego, że jeśli nie byłem przekonany do tego, że ktoś doda nam jakości, to powstrzymywaliśmy się od działań. To czas, w którym trudno znaleźć odpowiednich zawodników, którzy spełniają też wymagania finansowe.
– Benjamin Verbić i Paweł Wszołek to gracze, którym latem skończą się wypożyczenia. Tomas Pekhart z kolei sam zapowiedział, że wypełni kontrakt i zapewne rozstanie się z Łazienkowską.
– Nie wykluczam pozostania Verbicia i Wszołka w Legii. Nie powiem jednak, że będą z nami. Jakie są szanse? Dziś stwierdzę, że możemy mówić o 30 procentach. Może z czasem będą rosły. Paweł pewnie chciałby być dalej z nami. Benjamin musi jeszcze zobaczyć, jak się będzie u nas odnajdywał. Istotne będzie też podejście ich klubów. Dojdą też kwestie finansowe.
Jeśli Pekhart odejdzie, to poszukamy zawodnika o podobnej charakterystyce. Szymon Włodarczyk? Tak, ma podobny profil, lecz mniejsze doświadczenie.
– Jaka jest przyszłość Artura Boruca?
– Byłem umówiony z Arturem , ale przełożyliśmy spotkanie. Będziemy dopiero rozmawiali o przyszłości. Pozna moje zdanie, opowie o swoim, ale dopiero potem będziemy o tym dyskutowali publicznie. To gracz, któremu nie będę niczego oświadczał. To legenda Legii, z którą trzeba po prostu porozmawiać. Może trzeba podyskutować o jego roli w przyszłości? Chcę wyjść mu naprzeciw.
– Zimą z Legią pożegnał się Luquinhas. Jak wyglądała jego sprzedaż do MLS?
– Odejście Luquinhasa było efektem trójstronnego porozumienia pomiędzy mną, prezesem i trenerem Vukovicia. Pozostawianie Brazylijczyka na siłę nie miałoby najmniejszego sensu. Zostawało pytanie, co byłoby latem? Nie spodziewaliśmy się, że mógłby się obrazić, kiedy oferta nie zostałaby zaakceptowana. Zimą dostał kapitańską opaskę, co było powiązane z budowaniem atmosfery i aferą autobusową. Finalnie Luquinhas uznał, że zmiana środowiska będzie dla niego najlepszym rozwiązaniem. Uważam, że to sytuacja win-win. W umowie zapisane są bonusy, ale duża kwota wpłynęła od razu.
– Zimą nie wystarczyło czasu. Szukacie już następcy Brazylijczyka?
– Znaleźliśmy już bardzo podobnego zawodnika. Negocjuję warunki jego transferu. Nie jest z ligi portugalskiej, nie jest też Polakiem. To gracz, który dysponuje szybkością, dryblingiem i podobnymi warunkami fizycznymi. Nie zdradzę narodowości. Nie powiem, w jakiej lidze występuje. Dobrze, zdradzę, że potrafi rozwijać prędkość sięgającą 34 kilometrów na godzinę.
– Nie żałuje pan, że nie udało się sprowadzić Władysława Koczergina z Zorii Ługańsk. Ukrainiec był na waszej liście.
– To nie ma znaczenia. Od pół roku nie grał w piłkę. Nie jest jasne, jak wiele czasu będzie potrzebował, by wrócić od swojego poziomu. Mógłby uzupełniać dwie pozycje. Potrafi strzelać i asystować. Ale po drodze wybuchła wojna, były też aspekty polityczne. Nikt nie wiedział, jaka będzie reakcja, czy on nie będzie za to krytykowany. Pojawiło się wiele problemów, ale jeszcze wcześniej zdecydowałem, że weźmiemy Verbicia, który mieścił się w budżecie płacowym. Koczerhin byłby zbliżony pod względem finansowym.
– Verbić trafił do Legii. Były inne ciekawe opcje, które można było wykorzystać w związku ze zmianą przepisów?
– Okazało się, że Ukraina i Rosja to ligi, w których nie było wielu zawodników o profilach, których potrzebujemy. Dobrzy zawodnicy budzili też zainteresowanie lepszych klubów. Obserwowaliśmy sytuację, podpytywaliśmy. Było też tak, że jeden z sondowanych graczy trafił potem do klubu z Serie A.
– Latem będzie szansa na pozyskanie Michała Karbownika?
– Jestem w stałym kontakcie z Mariuszem Piekarskim i będziemy rozmawiali o sytuacji Wieteski czy pozyskaniu Michała Karbownika. Wszystko musi odbyć się na warunkach, które będą korzystne dla Legii. Transfer? To mało realistyczne, bo ma jeszcze dwuletnią umowę z Anglikami. Rozważamy go pod kątem pozycji numer osiem.
– Szukając opcji, trzeba spytać o Jasurbeka Jakszibojewa? To piłkarz, który może wrócić na Łazienkowską czy będziecie chcieli go sprzedać?
– Wkrótce porozmawiamy z agentem w kwestii jego przyszłości. Nie będę mówił zbyt wiele, by nie psuć sobie pozycji negocjacyjnej.
– Był temat pozyskania Guilherme?
– Tak. Rozmawialiśmy, że mógłby pomóc nam w krytycznej sytuacji. Początkowo nie planowałem ściągania zawodników tylko na wiosnę. Z tego powodu nie podejmowałem kilku tematów. Ale po meczu z Wartą zaczęliśmy to rozważać, bo znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. Rozważaliśmy, by zespół dostał bodziec, nową nadzieję i gracza z dużymi umiejętnościami. Ostatecznie tę rolę przejął Verbić, z którym negocjowaliśmy już wcześniej.
– Co się dzieje z akademią? Ostatnie miesiące nie robią jej dobrej reklamy. Nie inaczej było w spotkaniu z Rakowem, kiedy problem z młodzieżowcem był jednym z głównych tematów dyskusji przed startem spotkania.
– Najlepsi zawodnicy muszą dźwigać rozwój zawodników. Nie oceniajmy juniorów po jednym meczu z Rakowem, bo nawet nasi czołowi gracze nie pokazali się wtedy z najlepszej strony. Mieliśmy bardzo słaby dzień w Częstochowie. Bramkarz zagrał dobrze, ale generalnie to wypadliśmy blado. Porozmawiamy sobie o tym z trenerem, ale to zastanawiające, że na przestrzeni czterech dni, myślę o meczu z Lechią, różnica jest aż tak duża. Pojawiały się problemy z decyzyjnością. Wydaje się, że nie udało się uzyskać pełnego zregenerowania organizmów graczy.
Nie ma się sześciu młodzieżowców o takiej samej wartości. Po to inwestowaliśmy w akademię, by w przyszłości z niej czerpać. Potrzebujemy dwóch rzeczy, by efekty były widoczne: trzeba dobrze pracować. Myślę o wypuszczaniu graczy dobrej jakości. Do tego dochodzi współpraca między drużynami juniorskimi a pierwszym zespołem. Usprawnimy to. Jest też aspekt struktury drużyny. Potrzebujemy silnego trzonu drużyny z wysoką jakością, który będzie spełniał oczekiwania co do wyniku, ale dźwigał też juniorów, którzy na początku potrzebują czasu.
– Nie ma klimatu do szkolenia młodzieży?
– W naszej akademii brakuje klimatu, odpowiedniej atmosfery, który wciągnie chłopaków. Do tego potrzebne są osoby, które tam pracują. Muszą czuć właśnie ten klimat, mieć pasję. Jeśli zespół na stanowiskach kierowniczych i trenerskich będzie to tworzył, to młodzi gracze będą się bardziej identyfikowali z Legią, a nie będą chcieli uciekać i próbować swoich szans w innych drużynach. Nasz ośrodek bardzo mi się podoba, ale wszystko jest szare. Trzeba to ubarwić, ocieplić. Zapach Legii ma być wyczuwalny w każdym miejscu.
– Niektórzy odchodzą i dobrze sobie radzą. Takich przykładów jest sporo. Ostatni? Ariel Mosór.
– Byłem bardzo dużym zwolennikiem Ariela i robiłem wszystko, by został w klubie. Chciałem, by był z nami, ale wszyscy muszą mieć podobną myśl.
– W tle jest postać Przemysława Małeckiego, który pobiera pieniądze na poziomie sztabu pierwszego zespołu i był przymierzany do zadań związanych z akademią.
– Małecki pracuje teraz w skautingu. Jest mocno zaangażowany. Myślę o nim w kontekście akademii, jej komórki programowej. To dział, w którym ma doświadczenie i byłby dobrym kandydatem. Jego losy rozstrzygniemy do końca czerwca. Wydaje mi się jednak, że ma nieco inne cele i plany.
– Wróćmy do pierwszej drużyny. Z czego wynika, że niektórzy gracze przestali prezentować pełnię możliwości? Przykładem może być Mladenović.
– Dobre pytanie, sam chciałbym wiedzieć. Biega na dużych intensywnościach, jest świetny motorycznie i zaangażowany. Sam bardzo chce, ale znalazł się w sportowym kryzysie.
– Zastanawiać może też sytuacja Ernesta Muciego.
– Wyglądał nieźle w trakcie okresu przygotowawczego. Jedni radzili sobie lepiej, inni gorzej. Był brany pod uwagę w kontekście meczu w Lubinie. Ostatecznie w podstawowym składzie zagrał Rosołek, bo częściej wbiega w pole karne. Albańczyk rzadziej to robi, za to rozgrywa i strzela z dystansu. Potem wszedł z ławki i wyglądało to blado.
Z Wartą wszyscy zaprezentowaliśmy się fatalnie i Muci też się nie wyróżniał. Może dałoby się go wyróżnić za kilkanaście minut w rywalizacji z Górnikiem Łęczna. Vuković stara się być bardzo sprawiedliwym trenerem i ocenia to, co dzieje się w meczach i na treningach. Do tego dochodzą kwestie taktyczne. Nie można myśleć tak, że jak ktoś jest utalentowany, to będziemy go wstawiali do składu, będzie się rozwijał, a w tym czasie spadniemy z ligi.
– Na sam koniec temat, który będzie gorący już w sobotę. Legia zmierzy się z Lechem. Potrzeba specjalnych słów motywacji?
– Nie. Nie muszę wchodzić do szatni, rozmawiać z zawodnikami. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, w jakiej jesteśmy sytuacji i jak bardzo potrzebujemy zwycięstw. Każdy gracz będzie w pełni zmotywowany na spotkanie w Poznaniu.
W sobotę (09.04) mistrz Polski zmierzy się na wyjeździe z Lechem Poznań w hicie 28. kolejki PKO Ekstraklasy. Początek rywalizacji o godzinie 17:30. Transmisja w TVP Sport, a także na TVPSPORT.PL oraz w aplikacji mobilnej i poprzez Smart TV.
1 - 1
Korona Kielce
1 - 1
Pogoń Szczecin
2 - 3
GKS Katowice
1 - 0
Piast Gliwice
2 - 2
PGE FKS Stal Mielec
1 - 1
Śląsk Wrocław
2 - 3
Motor Lublin
2 - 1
Widzew Łódź
1 - 2
Cracovia
2 - 0
Puszcza Niepołomice