| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Łukasz Sekulski rozgrywa najlepszy sezon w PKO Ekstraklasie w karierze. 31-letni napastnik wrócił do Wisły Płock i stał się jednym z jej liderów. Do tej pory strzelił już dziesięć goli. – Kluczowe jest zaufanie i wsparcie, które otrzymałem – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jeszcze w żadnym sezonie w Ekstraklasie nie zdobyłeś tylu bramek, co teraz. Czujesz, że jesteś w życiowej formie?
Łukasz Sekulski: – Na pewno pod względem goli to najlepsze rozgrywki. Cały sezon jest dla mnie pozytywny. Wróciłem do mojego klubu po siedmiu latach, bardzo dobrze się tu czuję. Mamy świetny zespół, nie mogę narzekać na brak podań, bo w drużynie są gracze o wielkim potencjale. To też wpłynęło na dużą liczbę goli. Cieszę się, że tak dobrze prezentuję się przed publicznością w Płocku.
– Co przede wszystkim wpłynęło na to, że jesteś aż tak skuteczny?
– Od początku dostałem duże wsparcie. Widziałem, że zarówno trener jak i władze klubu we mnie wierzą. Udaje się też uniknąć kontuzji. Kiedyś miałem bardzo fajny czas w Koronie Kielce, ale pojawił się uraz, nie mogłem grać przez cztery miesiące. Potem trudno było już dojść do siebie. Myślę jednak, że kluczowa była tutaj wiara i zaufanie, które otrzymałem. Tego brakowało często w innych klubach.
– Miałeś sporo kontuzji. Co na nie wpływało?
– Brakowało zapobiegania, profilaktyki. Zrozumiałem to dopiero po jakimś czasie. Już wcześniej mogłem wprowadzić do treningu elementy, które być może pomogłyby uniknąć niektórych urazów. Oczywiście, nie mogłem zapobiec wszystkim kontuzjom. Części z nich mogło jednak nie być. Teraz jestem bardziej doświadczony, mądrzejszy w pewnych kwestiach. To też ma znaczenie w kontekście tego, jak radzę sobie w tym sezonie.
– Do Płocka wróciłeś latem po rozwiązaniu kontraktu z ŁKS. Dlaczego opuściłeś Łódź?
– Zadzwonił do mnie dyrektor sportowy Krzysztof Przytuła i powiedział, że nie znajdę się w kadrze na przyszły sezon. Pozostawał mi jeszcze rok ważnej umowy. W tym samym czasie pojawiła się oferta z Wisły. Jestem wdzięczny za tę szansę, bo udało mi się przejść z pierwszej ligi do Ekstraklasy. Myślę, że teraz odpłacam za to zaufanie na boisku.
– Łącznie występowałeś w ośmiu klubach. Nie brakowało ci stabilizacji?
– Tak, zaczęło mi to przeszkadzać. Po powrocie z SKA Chabarowsk deklarowałem, że chcę związać się z kimś na dłużej. Pojawił się ŁKS, podpisałem umowę obowiązującą na trzy i pół roku. Nie udało się jej jednak wypełnić, ale nie zamierzam się żalić, bo dla mnie ta historia i tak zakończyła się pozytywnie. Mam nadzieję, że w Płocku zostanę jak najdłużej i przeżyjemy tu wiele fajnych momentów.
– Masz za sobą grę w rosyjskim klubie. Spędziłeś tam jednak tylko rok. Dlaczego?
– Sam wyjazd wspominam pozytywnie. Poznałem inny kraj, kulturę. Sportowo wyglądało to jednak nie najlepiej, w pierwszym sezonie spadliśmy z Priemjer Ligi. Niewiele wskazywało na to, że uda się wrócić do elity rok po spadku. Zacząłem też tęsknić za rodziną, która została w Polsce. Gdybym patrzył na życie przede wszystkim przez pryzmat pieniędzy, pewnie wytrzymałbym dłużej. Nie chciałem jednak czekać, wolałem wrócić, bo rodzina jest najważniejsza. Samego wyjazdu nie żałuję, ale nie chcę też deklarować, że na pewno podjąłbym się kolejnej próby wyjazdu.
– Jak bardzo zmienił się klub od momentu, gdy go opuściłeś?
– Wszystko poszło do przodu. Powstaje bardzo ładny stadion, do tego Wisła ma ugruntowaną pozycję w Ekstraklasie. Wtedy był to pierwszoligowy zespół. Teraz to zupełnie inne realia.
– Poprzednie sezony nie były zbyt udane dla Wisły. W tym macie szansę nawet na to, by znaleźć się na czwartym miejscu. Jesteś zaskoczony waszą dyspozycją?
– W żadnym wypadku. Byłem już w wielu klubach i muszę przyznać, że chyba nigdzie nie widziałem tylu tak dobrych zawodników. Potencjał jest bardzo duży. Niektórzy ewidentnie chcą pokazać, że Ekstraklasa to nie jest ich szczyt możliwości. Są również tacy, którzy mają coś do udowodnienia w Polsce. Jesteśmy ambitni i mierzymy wysoko. Mam nadzieję, że zakończymy ten sezon na jak najlepszym miejscu. Nie myślimy jednak obsesyjnie o tym, by przeskoczyć Lechię Gdańsk i zająć czwartą pozycję. Nie można wybiegać za daleko w przyszłość. Te rozgrywki już nauczyły mnie pokory.
– Mogliście być jeszcze wyżej, gdyby nie słaba gra na wyjazdach. Wisła ma w tym sezonie dwa oblicza. Dlaczego tak źle radzicie sobie na boiskach rywali?
– Trudno znaleźć jedną przyczynę, wielokrotnie rozmawialiśmy o tym na odprawach, zastanawialiśmy się w szatni... U siebie potrafiliśmy pokonywać mocne drużyny, a z wyjazdów prawie nie przywoziliśmy punktów. Kilka dni po fatalnym meczu na boisku rywali, zmienialiśmy się i rozgrywaliśmy świetne spotkanie u siebie. Decydująca jest tutaj psychika. Runda wiosenna i tak jest już lepsza pod tym względem.
– W klubie nie ma już trenera Macieja Bartoszka, który dał ci szansę powrotu.
– Pracowało nam się bardzo dobrze. To trener Bartoszek wyraził zgodę na mój powrót, dał możliwość gry i postawił na mnie. Zmiany trenerów nigdy nie są przyjemne. Zazwyczaj dochodzi do nich po przegranych meczach, a to oznacza, że my jako piłkarze nie wykonaliśmy odpowiednio swojej pracy. Tak jednak wygląda to w piłce.
– Jak mocno zmieniła się wasza praca, od kiedy zespół przejął Pavol Stano?
– Wygląda to inaczej. Na treningach jest więcej intensywności, obecny trener ma trochę inną wizję od poprzednika. Praca zajmuje nam nieco więcej czasu niż wcześniej. Liczę, że już niebawem zobaczymy tego efekty.
– Teraz czeka was bardzo trudny wyjazd – starcie z liderującą Pogonią Szczecin.
– Wiem, że nasze statystyki na wyjazdach są słabe, ale na pewno nie zamierzamy się położyć. Pogoń jest w formie, jednak Ekstraklasa już wiele razy pokazała, że tutaj nie miano faworyta nie ma znaczenia na boisku. Pogoń to oczywiście bardzo dobry zespół, który przez wiele lat prowadzi jeden trener. To wszystko daje wymierne efekty. My też mamy jednak wiele jakości i jesteśmy w stanie wywalczyć punkty. Tydzień później zagramy u siebie z Lechem. Rozmawialiśmy już z chłopakami o tym, że możemy rozdać karty w walce o tytuł.
– Gdy patrzysz na swoją karierę, to jesteś zadowolony? Dużo rzeczy zrobiłbyś inaczej?
– Coś z pewnością bym zmienił. Mógłbym być w nieco innym miejscu, ale kiedy wszystko się układało, pojawiały się jakieś komplikacje. Nie jest jednak tak, że nie doceniam tego co mam. Wiem, jak wielu piłkarzy chciałoby zagrać w Ekstraklasie, a być może nigdy nie będzie miało takiej możliwości. Trzeba cieszyć się także takimi sytuacjami jak ta, w której się teraz znalazłem.
– Twój kontrakt obowiązuje do końca czerwca 2023 roku. Jakie są twoje plany na przyszłość?
– Nie myślę nawet o tym, co będzie w czerwcu przyszłego roku. Patrzę na to, co najbliżej. Chcę strzelić jeszcze parę goli, pomóc klubowi w tym, by jak najlepiej zakończyć sezon. Nie zakładam jednak konkretnej liczby bramek, tak samo jak nie myślę o tym, gdzie mogę być po następnym sezonie. Twardo stąpam po ziemi, nie chcę zachłysnąć się tym, że teraz jestem w formie. Piłka potrafi bardzo szybko zweryfikować górnolotne deklaracje i nadmierną pewność siebie. W listopadzie skończę 32 lata, ale najważniejsze jest to, że fizycznie czuję się bardzo dobrze. Jestem w stanie pograć jeszcze na ekstraklasowym poziomie przez parę sezonów.