{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
{{#point_of_origin}} Źródło: {{point_of_origin}}
{{/point_of_origin}}
Czytaj więcej
Przejdź do pełnej wersji artykułu

Sędzia Damian Sylwestrzak nie dostrzegł zagrania ręką piłkarza Legii Warszawa (fot. PAP).
– uznanie bądź nieuznanie bramki (zdobycie zgodnie z przepisami)
– decyzja w sprawie podyktowania lub niepodyktowania rzutu karnego
– bezpośrednia czerwona kartka (nie dotyczy to sytuacji z drugą żółtą)
– błędna identyfikacja numeru ukaranego zawodnika
Skąd wątpliwości i problemy? Przepis mówi, że można korzystać z VAR tylko, gdy w wyżej wymienionych kategoriach mamy do czynienia z OCZYWISTYM błędem. Słowo oczywisty możemy zamienić na klarowny/poważny/jednoznaczny. Tutaj dochodzimy do praktycznego problemu. Ilu sędziów, tyle interpretacji. Czasami ciężko w stu procentach stwierdzić, czy widzimy sytuację zero-jedynkową. Często dzieje się tak w przypadku fauli na czerwoną kartkę. Jeden arbiter stwierdzi, że należy się wykluczenie, zdaniem drugiego należałaby się "pomarańczowa", czyli jeszcze tylko mocne napomnienie.
Niejednoznaczną sytuacją była ręka w meczu Pogoń–Wisła. Faktem był kontakt piłki z ręką. Można długo zastanawiać się nad prawidłowością decyzji. Część ekspertów twierdzi, że arbiter popełnił poważny błąd. Zdaniem obserwatora PZPN, z którym rozmawialiśmy, zagranie nie kwalifikowało się do podyktowania "jedenastki".

Kibice i dziennikarze zazwyczaj zastanawiają się, dlaczego sędzia sam nie chciał obejrzeć danej sytuacji. Czy sędzia może podbiec do monitora bez podpowiedzi kolegów z VAR-u? To pytanie było ostatnio bardzo często zadawane. MOŻE. Arbiter główny często opisuje swoje wątpliwości i to, jak widział dane zdarzenie. "Pokaż mi rzeczy, których nie widziałem" – taką rolę ma spełniać wideoweryfikacja. Jeżeli sędziowie VAR widzą daną sytuację tak samo, jak główny, to nie wywołają "boiskowego" do monitora.
Środowisko sędziowskie chce, aby decyzje VAR były jak najlepiej odbierane na zewnątrz. Realizator telewizyjnej transmisji musi współpracować z arbitrami siedzącymi w wozie. Jego zadaniem jest pokazanie później najlepszej stopklatki, na podstawie której sędziowie podejmowali decyzję. Czasami przy olbrzymich kontrowersjach sędzia podbiega do monitora, żeby "świat był spokojniejszy". Warto zrobić to szczególnie przy "piłce meczowej" w ostatnich sekundach akcji. Trzeba pamiętać, że przy części decyzji, dotyczących na przykład spalonego czy przekroczenia linii bramkowej, arbiter nie podchodzi do monitora. Przy "factual decision", czyli boiskowych faktach, główny w pełni ufa kolegom z VAR. Oni mają przed sobą ekran, mogą rozrysować linię i są w stanie wydać prawidłowy werdykt.
Sędzia Damian Sylwestrzak szybko zakończył spotkanie Lecha z Legią. W przestrzeni publicznej dyskutowano, czy po końcowym gwizdku powinien jeszcze zmienić decyzję i podbiec do monitora. Sam fakt zakończenia zawodów nie był problemem. Arbiter mógł przytrzymać zawodników na murawie i zasugerować im "poczekajcie, tu jeszcze coś może się wydarzyć". Jeżeli trwałoby "procedowanie", to sędzia nie kończy zawodów. W takiej sytuacji zadaniem arbitra jest przerwanie meczu w neutralnej strefie boiska bądź wstrzymanie wznowienia gry. W ostatniej akcji główny najprawdopodobniej otrzymał informację od wozu, że proces analizy sytuacji zakończył się na wątpliwościach.
"Factual decision", czyli czy była ręka, kontakt piłki z częścią ręki, która jest analizowana. To nie jest rzecz, po której główny może podbiec do monitora. Bazuje na podpowiedzi kolegów z wozu, czyli punkcie kontaktu piłki z ręką (ciałem obrońcy). Główny w stu procentach ufa informacjom arbitrów VAR. Analizujemy, z którą częścią ręki spotkała się piłka, a jeśli trafiła w niewłaściwą, to musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ta ręka jest przewinieniem. Drugą część analizy sędzia powinien sam obejrzeć. Skoro arbiter nie podbiegł do monitora, to sytuacja zakończyła się na części pierwszej. Na wozie stwierdzono, że nie było kontaktu z niewłaściwą częścią ręki. Jeżeli główny otrzymał taką wiadomość, to sam nie będzie tego sprawdzać. Przyjął podpowiedź kolegów z VAR i zakończył mecz.
VARto czy nie warto? (fot. PAP).
Każdy sędzia chciałby podejmować jak najwięcej dobrych decyzji. Zgodnie ze sposobem oceniania arbitrów, w Polsce stosowane są takie same wytyczne, jak w UEFA. Błąd popełniony na boisku będzie i tak przypisany głównemu. Nawet wtedy, gdy pójdzie do monitora i wideoweryfikacja pomoże mu go naprawić. Ocena sędziego będzie dokładnie taka sama. Pytanie, czy lepsza jest niższa nota, ale poprawiony błąd i zadowolenie drużyn, czy słabsza ze złymi nastrojami na boisku i poza nim. Odpowiedź na to pytanie jest jasna. Stwierdzenie, że sędzia nie podbiega do VAR, bo boi się kiepskiej oceny, jest mitem. Ona i tak zostanie obniżona.
Ważne jest też to, że jeden słabszy mecz danego arbitra nie "zabije" jego dalszej kariery. Każdy sędzia szczebla centralnego ma dwóch obserwatorów: boiskowego i telewizyjnego. Żadna pojedyncza ocena nie jest w stanie wpłynąć na losy awansu czy spadku. Przez jeden słabszy występ nie zostanie zawieszony, zdegradowany bądź wyrzucony z ligi. Nikt nie chce popełniać błędów, ale sędziowie mają pewien rodzaj komfortu. Gorszy dzień nie sprawi, że wcześniejsze lata ciężkiej pracy zostaną zaprzepaszczone...
Boiskowa "ręka" była i będzie powodem wielu kontrowersji. Magiczne zdanie: nie każdy kontakt ręki lub ramienia zawodnika z piłką jest nieprzepisowy, sprawia, że tematów do dyskusji nigdy nie zabraknie... Mimo wszystko VARto korzystać z możliwości i nowinek technologicznych, jakie sędziowie mają do swojej dyspozycji.
PKO Ekstraklasa, skandal w meczu Lech Poznań – Legia Warszawa? "Brak karnego to gigantyczna kontrowersja"
PKO Ekstraklasa. "VAR-owe" kontrowersje. Wiele pytań, mnóstwo odpowiedzi. Kompendium wiedzy o wideoweryfikacji
Jakub Kłyszejko /
Ostatnie mecze PKO Ekstraklasy przyniosły wiele emocji. Również pozaboiskowych. Zawiodła komunikacja między arbitrami i pojawiło się coraz więcej pytań odnośnie do VAR. Słabsza ocena za korzystanie z wideoweryfikacji, karny a ręka, kiedy sędzia może podbiec do monitora... Odpowiedzi poniżej.
PKO Ekstraklasa. Lech – Legia, czyli brutalność, zVARcia i wypaczenie
Są cztery kategorie zdarzeń, w których można stosować VAR:
– uznanie bądź nieuznanie bramki (zdobycie zgodnie z przepisami)
– decyzja w sprawie podyktowania lub niepodyktowania rzutu karnego
– bezpośrednia czerwona kartka (nie dotyczy to sytuacji z drugą żółtą)
– błędna identyfikacja numeru ukaranego zawodnika
Skąd wątpliwości i problemy? Przepis mówi, że można korzystać z VAR tylko, gdy w wyżej wymienionych kategoriach mamy do czynienia z OCZYWISTYM błędem. Słowo oczywisty możemy zamienić na klarowny/poważny/jednoznaczny. Tutaj dochodzimy do praktycznego problemu. Ilu sędziów, tyle interpretacji. Czasami ciężko w stu procentach stwierdzić, czy widzimy sytuację zero-jedynkową. Często dzieje się tak w przypadku fauli na czerwoną kartkę. Jeden arbiter stwierdzi, że należy się wykluczenie, zdaniem drugiego należałaby się "pomarańczowa", czyli jeszcze tylko mocne napomnienie.
Niejednoznaczną sytuacją była ręka w meczu Pogoń–Wisła. Faktem był kontakt piłki z ręką. Można długo zastanawiać się nad prawidłowością decyzji. Część ekspertów twierdzi, że arbiter popełnił poważny błąd. Zdaniem obserwatora PZPN, z którym rozmawialiśmy, zagranie nie kwalifikowało się do podyktowania "jedenastki".
Czytaj też:

PKO Ekstraklasa. Dawid Kownacki i Lubomir Satka niezadowoleni z braku karnego. "Nie wiem, czyj to błąd"
Mity i fakty na temat VAR
Kibice i dziennikarze zazwyczaj zastanawiają się, dlaczego sędzia sam nie chciał obejrzeć danej sytuacji. Czy sędzia może podbiec do monitora bez podpowiedzi kolegów z VAR-u? To pytanie było ostatnio bardzo często zadawane. MOŻE. Arbiter główny często opisuje swoje wątpliwości i to, jak widział dane zdarzenie. "Pokaż mi rzeczy, których nie widziałem" – taką rolę ma spełniać wideoweryfikacja. Jeżeli sędziowie VAR widzą daną sytuację tak samo, jak główny, to nie wywołają "boiskowego" do monitora.
Środowisko sędziowskie chce, aby decyzje VAR były jak najlepiej odbierane na zewnątrz. Realizator telewizyjnej transmisji musi współpracować z arbitrami siedzącymi w wozie. Jego zadaniem jest pokazanie później najlepszej stopklatki, na podstawie której sędziowie podejmowali decyzję. Czasami przy olbrzymich kontrowersjach sędzia podbiega do monitora, żeby "świat był spokojniejszy". Warto zrobić to szczególnie przy "piłce meczowej" w ostatnich sekundach akcji. Trzeba pamiętać, że przy części decyzji, dotyczących na przykład spalonego czy przekroczenia linii bramkowej, arbiter nie podchodzi do monitora. Przy "factual decision", czyli boiskowych faktach, główny w pełni ufa kolegom z VAR. Oni mają przed sobą ekran, mogą rozrysować linię i są w stanie wydać prawidłowy werdykt.
Końcowy gwizdek i kontrowersja. Co dalej?
Sędzia Damian Sylwestrzak szybko zakończył spotkanie Lecha z Legią. W przestrzeni publicznej dyskutowano, czy po końcowym gwizdku powinien jeszcze zmienić decyzję i podbiec do monitora. Sam fakt zakończenia zawodów nie był problemem. Arbiter mógł przytrzymać zawodników na murawie i zasugerować im "poczekajcie, tu jeszcze coś może się wydarzyć". Jeżeli trwałoby "procedowanie", to sędzia nie kończy zawodów. W takiej sytuacji zadaniem arbitra jest przerwanie meczu w neutralnej strefie boiska bądź wstrzymanie wznowienia gry. W ostatniej akcji główny najprawdopodobniej otrzymał informację od wozu, że proces analizy sytuacji zakończył się na wątpliwościach.
"Factual decision", czyli czy była ręka, kontakt piłki z częścią ręki, która jest analizowana. To nie jest rzecz, po której główny może podbiec do monitora. Bazuje na podpowiedzi kolegów z wozu, czyli punkcie kontaktu piłki z ręką (ciałem obrońcy). Główny w stu procentach ufa informacjom arbitrów VAR. Analizujemy, z którą częścią ręki spotkała się piłka, a jeśli trafiła w niewłaściwą, to musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ta ręka jest przewinieniem. Drugą część analizy sędzia powinien sam obejrzeć. Skoro arbiter nie podbiegł do monitora, to sytuacja zakończyła się na części pierwszej. Na wozie stwierdzono, że nie było kontaktu z niewłaściwą częścią ręki. Jeżeli główny otrzymał taką wiadomość, to sam nie będzie tego sprawdzać. Przyjął podpowiedź kolegów z VAR i zakończył mecz.
Czytaj też:
PKO Ekstraklasa. Lechowi zabrano rzut karny? "Sędzia przyznał, że posłuchał podpowiedzi z wozu VAR"
Nie korzysta z VAR, ponieważ boi się słabszej oceny...
Każdy sędzia chciałby podejmować jak najwięcej dobrych decyzji. Zgodnie ze sposobem oceniania arbitrów, w Polsce stosowane są takie same wytyczne, jak w UEFA. Błąd popełniony na boisku będzie i tak przypisany głównemu. Nawet wtedy, gdy pójdzie do monitora i wideoweryfikacja pomoże mu go naprawić. Ocena sędziego będzie dokładnie taka sama. Pytanie, czy lepsza jest niższa nota, ale poprawiony błąd i zadowolenie drużyn, czy słabsza ze złymi nastrojami na boisku i poza nim. Odpowiedź na to pytanie jest jasna. Stwierdzenie, że sędzia nie podbiega do VAR, bo boi się kiepskiej oceny, jest mitem. Ona i tak zostanie obniżona.
Ważne jest też to, że jeden słabszy mecz danego arbitra nie "zabije" jego dalszej kariery. Każdy sędzia szczebla centralnego ma dwóch obserwatorów: boiskowego i telewizyjnego. Żadna pojedyncza ocena nie jest w stanie wpłynąć na losy awansu czy spadku. Przez jeden słabszy występ nie zostanie zawieszony, zdegradowany bądź wyrzucony z ligi. Nikt nie chce popełniać błędów, ale sędziowie mają pewien rodzaj komfortu. Gorszy dzień nie sprawi, że wcześniejsze lata ciężkiej pracy zostaną zaprzepaszczone...
Boiskowa "ręka" była i będzie powodem wielu kontrowersji. Magiczne zdanie: nie każdy kontakt ręki lub ramienia zawodnika z piłką jest nieprzepisowy, sprawia, że tematów do dyskusji nigdy nie zabraknie... Mimo wszystko VARto korzystać z możliwości i nowinek technologicznych, jakie sędziowie mają do swojej dyspozycji.
Źródło: TVPSPORT.PL