Michał Kwiatkowski w niedzielę odniósł jeden z największych sukcesów w karierze. Polak triumfował w Amstel Gold Race. Według Bartosza Huzarskiego zwycięstwo nie jest w stanie przykryć kryzysu, który trwa w polskim kolarstwie. – Na naszym podwórku to dyscyplina bez przyszłości – przekonywał.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Emocje już opadły po sukcesie Michała?
Bartosz Huzarski: – Wielka sprawa. Wielka radość. Oglądałem od początku do końca. Chwilę po wjeździe na metę pojawiło się rozczarowanie. Dłużyło się czekanie na oficjalne wyniki. Mimo wszystko zawodnicy czują, co się wydarza na trasie. Benoit Cosnefroy pokazał złość uderzając w kierownicę. Dał po sobie poznać. Michał miał nerwówkę. Opłacało się wyczekiwać. Brakuje nam wyników Polaków w peletonie. Sytuacja tak się ułożyła, że żaden z biało-czerwonych nie jest liderem zespołu. Wyniki ciągną dyscyplinę, nie wysokie kontrakty i bardzo dobra pomoc.
– Kwiatkowski czekał 568 dni na triumf.
– To o czymś świadczy. Niestety, o niczym dobrym. Musimy uszanować jego pracę i decyzję. Michał jest bardzo otwarty, inteligentny. Wie, co robi. Trzeba znaleźć konsensus pomiędzy jazdą za "czapkę śliwek" na własne konto, a ściganiem się w jednej z lepszych drużyn na świecie.
– Przyznał w rozmowie z polskimi dziennikarzami, że zmagał się z kłopotami zdrowotnymi.
– Zwycięstwo go podbuduje. Kibice, którzy po raz kolejny zwątpili w polskich sportowców, znowu mają okazję się cieszyć. Potrzebujemy dobrej jazdy jak tlenu. Szans w przyszłości nie będzie zbyt wiele. Nie widać następców. Zdarzają się pojedyncze wyskoki. Musimy na tym ugrać jak najwięcej.
– Jest Michał i Rafał Majka. Poza tym "susza"?
– Oprócz wymienionej dwójki reszta jest do pomocy. Maciej Bodnar może próbować wygrywać "czasówki" na poszczególnych wyścigach. Cesare Benedetti też musi mocno pracować za każdym razem na sukces. O reszcie trudno mówić. Polacy są cenionymi pomocnikami, ale to na tyle. Czas pokaże, czy młodzież będzie w stanie walczyć z czołówką. Na świecie są już kolarze, którzy mają 20 lat i walczą bez kompleksów. Biało-czerwonych brakuje w tym gronie.
– Sukces zasłonił kłopoty w polskim kolarstwie?
– Nie. Kryzys jest bardzo duży. Na potęgę odwoływane są wyścigi w kraju. Brakuje zmagań rangi UCI. Młodzież też nie ma łatwego życia. Ich starty przepadają. Niby są kolarze w ekipach "worldtourowych", ale za tym nie idą wyniki. Nie idzie za tym szkolenie najmłodszych. Młodzież nie garnie się do uprawiania tego ciężkiego sportu. Każdy sport musi mieć bohatera. W skokach narciarskich był Adam Małysz – zachęcił tysiące osób. Robert Lewandowski ciągnie za sobą dziesiątki tysięcy piłkarzy. Piłka jest jednak mniej wymagająca. Tam liczy się drużyna, chociaż nie można odpuszczać treningów. Kolarstwo ma kłopoty. Do tej pory związek nie umiał wyciągnąć korzyści z etapowych zwycięstw m.in. w Tour de France czy mistrzostwa świata "Kwiatka". Teraz tym bardziej nie ma co się łudzić, że będzie pomoc dla klubów.
– Chodzi przede wszystkim o finansowanie?
– Na polskim podwórku kolarstwo jest dyscypliną bez przyszłości. Brakuje drużyn prokontynentalnych, "worldtourowych". Są dwie ekipy kontynentalne, które walczą między sobą. Jest kilka amatorskich zespołów. Generalnie jest "bieda", w stosunku do tego, co się działo w 2002-2007. Coraz mniej dzieci się garnie do kolarstwa. Trzeba pracować 7 dni w tygodniu. Trzeba mieć silną głowę i psychikę. Młodzi wolą spędzić czas przy komputerze, ze znajomymi. E-sport się wybił.
– Kibice nie widzą harówki. Kolarstwo wykańcza organizmy?
– Liczy się wszystko. Kolarzem jest się 24/7. Ważna jest liczba godzin snu i jego jakość. Jakość jedzenia, picia, wody. To jeden z najcięższych sportów świata. Dbanie o detale i parametry życiowe ma kolosalne znaczenie. Zawodnicy skupiają się na aerodynamice, testach w tunelach, treningach wysokogórskich. "Wojna technologiczna" jest na poziomie Formuły 1. Decydują szerokości opony, ciśnienie. Kiedyś dostawało się koszulkę, spodenki i rower. Ktoś krzyczał: "Jedź". W tym momencie ciuchy robi się dopiero po zdjęciu formy z danej osoby. Niewiele osób to dostrzega. Liczy się, jaki wynik zobaczymy na Twitterze, Facebooku. Jeśli ktoś nie uprawiał tego sportu, interesuje go tylko końcowy rezultat.
– Polacy powalczą jeszcze o zwycięstwa w Wielkich Tourach?
– Chciałbym, żeby tak było. Nie zapowiada się. Nie wygląda to obiecująco. Na palcach jednej ręki można policzyć "błyszczących juniorów" na międzynarodowym tle. Szkolenie w Polsce nie jest dobre. Grupy ledwo wiążą koniec z końcem. Czeka nas bardzo trudny rok. Dużo odwołanych wyników, problemy z organizacją imprez. Przysporzy to sporo kłopotów drużynom. Być może trzeba będzie szukać zagranicznych startów albo amatorskich. Przydałoby się narodowy projekt stworzenia dwóch dużych grup juniorów, porządnej ekipy dla "Orlików". Mogłoby tam być 20 zawodników, ścigających się na dwa składy. To dawałoby szansę kontaktu ze światową czołówką. Brakuje nam wyjazdów i profesjonalistów.
– Potrzeba jeszcze większych zmian w związku?
– Głos Kwiatkowskiego ma duże znaczenie. I tak już sam dużo robi dla młodzieżowego kolarstwa. Zmiany trwają od pewnego czasu. Jest nowy prezes – Grzegorz Botwina. Są nowe obietnice. Nowe otwarcie. Głosowałem na niego, trzymam kciuki. Zaległości sprzed lat są bardzo duże. Niemal niemożliwe do wyprostowania. Dziwię się, że ktokolwiek podjął się kandydowania na prezesa. Trzeba "wyprostować bardzo pokręcony drut". Trzeba ratować sytuację. Nie grać do własnej bramki.