Na lodowisku w Tychach widnieje napis: "Tychy – dobre miejsce". Oglądając rozgrywane tam mistrzostwa świata juniorów do lat 20 można się z tym sloganem całkowicie zgodzić. Tychy to naprawdę dobre miejsce do organizacji podobnych imprez.
Wyremontowane lodowisko, schludne szatnie, przyjazna atmosfera na widowni. Szczególnie spodobał mi się pomysł zaangażowania klas do wspierania uczestniczących w mistrzostwach zespołów oraz wolny wstęp dla wszystkich kibiców hokeja. W efekcie na każdym ze spotkań był sympatyczny i gorący doping, a trybuny nie świeciły pustkami. Zupełnie przyzwoity był też poziom większości spotkań, więc widzowie na pewno nie mogli narzekać na nudę. Do pełni satysfakcji zabrakło jedynie sukcesu sportowego polskiego zespołu, choć trudno zarzucić biało-czerwonym brak ambicji, czy zaangażowania.
Podopieczni Jarosława Morawieckiego zaczęli od imponującego 9:1 z Chorwacją, meczu w którym 8 goli zdobyła pierwsza piątka, a Damian Kapica zanotował aż 6 goli i 2 asysty. Niestety w kolejnych meczach, ani wychowankowi nowotarskiego Podhala, ani całemu zespołowi nie szło już tak dobrze. I choć nie tylko optycznie, ale i statystycznie Polacy nie ustępowali rywalom, a nawet byli od nich lepsi to jednak zjeżdżali z lodu pokonani.
W meczach z Kazachstanem (0:2), Włochami (2:4) i Japonią (2:3 po dogrywce) Polacy zagrali z ogromnym sercem do walki, nieźle prezentowali się szybkościowo i fizycznie, zabrakło chyba jedynie podstawowych elementów hokejowego wyszkolenia, jak przyjecie krążka, czy „soczysty” i celny strzał. Do tego, jak to często bywa w meczach wyrównanych zespołów, o wyniku przesądzała postawa bramkarzy, a Mariusz Ryszkaniec i Sebastian Mrugała, choć zagrali poprawnie, byli jednak w kluczowych meczach gorsi od swoich vis a vis.
Potwierdzenie tego faktu możemy też znaleźć w końcowych statystykach turnieju: najlepszy strzelec – Polak (Damian Kapica), najwięcej asyst – Polak (Mateusz Michalski), zwycięzca punktacji kanadyjskiej – Polak (Kapica), najlepiej punktujący obrońca – Polak (Marek Wypasek), najwięcej wygranych wznowień – Polak (Kamil Kalinowski), punktacja +/- najlepszy Polak (Kapica) i jedynie najbardziej skuteczny bramkarz – Francuz (96,3% obronionych strzałów) przed Kazachem (94,7%) i Włochem (93,3%), lepszy z naszych bramkarzy – Ryszkaniec – dopiero na miejscu 5-tym, 91,6% obronionych strzałów wystarczyło, niestety, tylko do tego.
Patrząc na inne spotkania turnieju odnosiłem też wrażenie, że tacy Francuzi, Kazachowie, czy Włosi mecze na podobnym poziomie rozgrywają co tydzień, podczas gdy większość naszych reprezentantów gra tak tylko raz w roku podczas mistrzostw świata. Występy w silnych zagranicznych ligach juniorskich dają znacznie więcej niż rywalizacja z rówieśnikami na krajowym podwórku i to było widoczne.
Jedynym ratunkiem dla naszej młodzieży nie mającej możliwości gry za granicą byłyby regularne występy w seniorskiej PLH. W Tychach wyróżniali się grający na co dzień w PLH Michalski, Huzarski, czy bracia Kalinowscy. Żeby tak jeszcze zdawali sobie z tego sprawę ligowi trenerzy i śmielej sięgali po uzdolnionych hokeistów młodego pokolenia, a nie tylko wtedy kiedy klubowe budżety zmuszają ich do takiej sytuacji.
Wydaje mi się, że zawiodło także przygotowanie w sferze psychicznej, gdzieś podświadomie nasi hokeiści odczuwali presję wyniku, która paraliżowała ich poczynania. Potwierdziło to ostatnie spotkanie z Francją, które praktycznie nie miało już znaczenia dla kładu tabeli, jako że Trójkolorowi wcześniej zapewnili sobie awans, a my pozostanie w Dywizji IB. Kiedy Polacy zagrali na luzie wynik był pozytywny – pokonaliśmy zwycięzcę turnieju 3:2 udowadniając krytykantom, że awans do wyższej Dywizji nie był taki całkiem nierealny, bo Francuzi w meczu z nami nie odpuścili, ale do końca walczyli poważnie o komplet punktów.
Biorąc także pod uwagę, że Światowa Elita w tej grupie wiekowej liczy tylko 10 zespołów, podczas gdy w hokeju seniorskim 16 powinniśmy postawę naszej „dwudziestki” ocenić pozytywnie. Ten zespół ma potencjał, który w przypadku dalszej systematycznej pracy powinien dać korzyści pierwszej reprezentacji. I tylko martwi mnie trochę, że dwa kolejne roczniki hokejowej młodzieży wydają się być słabsze i w najbliższych latach możemy mieć kłopot z powtórzeniem tyskich rezultatów. No chyba, że już teraz stworzymy mechanizm pozwalający najzdolniejszym na regularną grę na wyższym poziomie.
Stanisław Snopek