23 kwi 2022 | Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

PKO Ekstraklasa. Coraz trudniejsza sytuacja Zagłębia Lubin

Piłkarze Zagłębia Lubin w meczu z Górnikiem Zabrze (fot. Getty Images)

Zagłębie Lubin w piątkowym meczu przegrało z Górnikiem Zabrze 2:4. Patrząc na terminarz, ekipa z Dolnego Śląska okazuje się poważnym kandydatem do spadku. I nie ma się co dziwić, patrząc na problemy zespołu. Widać je w obronie i w ataku, w sferze sportowej i mentalnej. Co naprawdę dzieje się z drużyną Piotra Stokowca?

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Trwa walka o utrzymanie. Sprawdź aktualną sytuację

Koszmar w obronie. Miedziowym spadek zajrzał w oczy

Czytaj też

Krzysztof Kubica celebruje bramkę dla Górnika Zabrze (fot. PAP)

Koszmar w obronie. Miedziowym spadek zajrzał w oczy

Sytuacja Zagłębia Lubin w PKO Ekstraklasie coraz bardziej się komplikuje. Po porażce z Górnikiem Zabrze drużyna zajmuje piętnaste miejsce. Niewykluczone, że już po weekendzie trafi do strefy spadkowej, a w najbliższych tygodniach czeka ją bardzo trudny terminarz. Zagra bowiem z trzema zespołami z czołowej czwórki – dwoma walczącymi o mistrzostwo (Raków i Lech w ostatnich kolejkach) oraz Lechią, która ma szansę na awans do eliminacji Ligi Konferencji. Do tego dochodzi wyjazd do Radomia – choć Radomiak złapał zadyszkę, u siebie wciąż zdarzają mu się dobre momenty.

Najbliższe mecze Zagłębia:
31. kolejka: Lechia Gdańsk u siebie (30.04)
32. kolejka: Radomiak Radom na wyjeździe (6.05)
33. kolejka: Raków Częstochowa u siebie (14.05)
34. kolejka: Lech Poznań na wyjeździe (21.05)

Koszmar w obronie. Miedziowym spadek zajrzał w oczy

Czytaj też

Koszmar w obronie. Miedziowym spadek zajrzał w oczy

Lech blisko kolejnego kroku do mistrzostwa. Oglądaj mecz ze Stalą

Czytaj też

Przed nami kolejny epizod walki o mistrzostwo Polski. Lech Poznań zmierzy się ze Stalą Mielec. Na zdjęciu Mikael Ishak (fot. Getty Images)

Lech blisko kolejnego kroku do mistrzostwa. Oglądaj mecz ze Stalą

Najgorsza obrona w lidze

Na pierwszy rzut oka głównym problemem Zagłębia wydaje się defensywa. Statystyki mówią same za siebie – od początku sezonu lubinianie stracili aż 54 gole, czyli najwięcej w lidze. Postawa obrony miała się poprawić po przyjściu Piotra Stokowca, ale na razie... nic z tego. Także od początku 2022 roku drużyna jest pod tym względem ligowym "liderem", tracąc 18 bramek. Można jednak powiedzieć, że miała... szczęście, gdyż ich rywale marnowali sporo sytuacji. Na przykład Górnik już w pierwszej połowie mógł strzelić cztery gole i nie byłoby to zaskoczeniem, patrząc na obraz gry.

Innym przykładem na to, jak łatwo można zdekoncentrować Zagłębie w obronie jest mecz z Wartą. Ekipa z Poznania wyróżnia się dyscypliną taktyczną, jednak skuteczność nie należy do jej atutów – na razie tylko Termalica zdobyła mniej bramek od niej. W meczu z lubinianami jednak potrafiła cztery razy znaleźć drogę do bramki. Pierwszy cios wystarczył, by drużyna się poddała. Oczywiście nie sportowo – przewaga Zagłębia w posiadaniu piłki (mimo porażki 0:4) wynosiła 62-38 procent, tylko mentalnie. I tutaj pojawia się kolejny "temat-rzeka", dotyczący problemów drużyny.

Lech blisko kolejnego kroku do mistrzostwa. Oglądaj mecz ze Stalą

Czytaj też

Lech blisko kolejnego kroku do mistrzostwa. Oglądaj mecz ze Stalą

"Kmicic" ze Szczecina. Legia obawiała się... Grosickiego

Czytaj też

Kamil Grosicki stał się czołową postacią Pogoni Szczecin

"Kmicic" ze Szczecina. Legia obawiała się... Grosickiego

Mentalna blokada

Podczas konferencji po meczu z Górnikiem, z ust Stokowca padło kilka sformułowań, wskazujących na problemy z mentalnością drużyny. "Niektórzy piłkarze nie wytrzymują presji", "pierwszy raz spotykam się z taką blokadą – trudno nauczyć walki, nie walcząc", "wołałem do liderów, żeby brali odpowiedzialność na siebie. Ale to nie było to, o co nam chodzi", "nie można odmówić zawodnikom chęci, ale tu muszą być krew, pot i łzy" – to tylko cztery z wielu wypowiedzi, które pokazują, jak złożony jest problem drużyny. Spójrzmy na kilka sytuacji z ostatnich miesięcy.

Pierwszą z nich jest wybór kapitana. Przed rundą wiosenną został nim Bartosz Kopacz, który kilka tygodni wcześniej dopiero co podpisał kontrakt z klubem. Być może była to dobra decyzja – to zawodnik, który bardzo dobrze zna się z trenerem, a wcześniej już występował w Zagłębiu. Kapitanem drużyny został piłkarz, który ostatni oficjalny mecz w barwach klubu rozegrał półtora roku wcześniej. To tylko pokazuje, że w szatni Zagłębia albo brakowało zdecydowanego lidera, albo potrzebowano kogoś "z zewnątrz", kto wpłynie na resztę. Poprzedni kapitan Sasa Balić zaakceptował tę decyzję i został zastępcą Kopacza. Ale ten ruch jest dowodem na to, że mało kto w zespole jest w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za innych.

Problem z mentalnością drużyny jest widoczny także na boisku. W rundzie wiosennej Zagłębie kilka razy mogło wyraźnie uciec od strefy spadkowej. Tak było zarówno we wspomnianym wyżej spotkaniu z Wartą, jak i Jagiellonią, która przed meczem z lubinianami nie wygrała pięciu meczów z rzędu. Dwukrotnie udało się drużynie Piotra Stokowca wyjść z opresji – zarówno ze Stalą i Wisłą Płock przegrywała, żeby ostatecznie wygrać 3:1. W obu przypadkach jednak wynik nie odzwierciedlał tego, co działo się na boisku. Mielczanie mogli prowadzić po pierwszej połowie, ale sędzia nie uznał bramki Mateusza Matrasa. Z kolei płocczanie mieli przewagę w grze, jednak trzykrotnie pozwolili się ograć w obronie.

Można więc powiedzieć, że pozostaje problem z ubiegłego sezonu. Przypomnijmy, że Zagłębie do końca miało szansę na grę w europejskich pucharach, jednak wysoka porażka z niegrającą o nic Wisłą Płock 0:4 pogrzebała szanse drużyny. Jak widać, kłopoty mentalne to nie jest kwestia trenera, tylko (przynajmniej w dużej mierze) zawodników. Tylko, że piłkarze się zmieniają, a zagwozdki pozostają te same.

"Kmicic" ze Szczecina. Legia obawiała się... Grosickiego

Czytaj też

"Kmicic" ze Szczecina. Legia obawiała się... Grosickiego

Gwiazda Ekstraklasy cierpi na martwicę kości. "Będzie coraz gorzej"

Czytaj też

Patryk Kun z Rakowa Częstochowa zmaga się z problemami zdrowotnymi (fot. PAP)

Gwiazda Ekstraklasy cierpi na martwicę kości. "Będzie coraz gorzej"

Szatniowe rewolucje

Poza tym trudno mówić o stuprocentowej determinacji, gdy wiadomo, że sporo zawodników niebawem pożegna się z klubem. Łukasz Poręba latem trafi do Lens, kontraktów nie zdecydowali się przedłużyć także Dominik Hładun i Patryk Szysz. Umowy wygasają także siedmiu innym piłkarzom, wśród których są Sasa Balić i Sasa Zivec. Wiele wskazuje także na to, że wypożyczeni Erik Daniel i Tomas Zajic nie zostaną w klubie na dłużej.

A co z tymi, którzy do Zagłębia trafili w zimowym oknie? Najlepszym transferem na razie okazuje się Martin Doleżal, który strzelił cztery gole w dziesięciu spotkaniach. Gdy jednak zwrócimy uwagę na to, że po dwie bramki zdobywał w dwóch meczach, mamy całkiem inny obraz rzeczywistości. Aleksandar Scekić wykazywał się wolą walki w środku, a także próbował (to słowo klucz) tworzyć akcje kolegom, ale nie można powiedzieć, że wpłynął na grę drużyny. Raczej dostosował się do innych. Aleks Ławniczak nie dostał wielu szans. Koki Hinokio wprowadzał ożywienie w ofensywie, choć to nie wpłynęło na liczby. A Jhon Chancellor i Cheickhou Dieng po prostu zawodzą.

Gwiazda Ekstraklasy cierpi na martwicę kości. "Będzie coraz gorzej"

Czytaj też

Gwiazda Ekstraklasy cierpi na martwicę kości. "Będzie coraz gorzej"

Poznań liczy na wpadkę Rakowa. "Brak mistrzostwa będzie dużą porażką"

Czytaj też

Raków wiosną wygrał na stadionach najgroźniejszych rywali (fot. PAP).

Poznań liczy na wpadkę Rakowa. "Brak mistrzostwa będzie dużą porażką"

Spadek znów pomoże Zagłębiu?

Nie da się ukryć, że w zimowym oknie Zagłębie zaryzykowało licznymi zmianami w składzie. Teraz jednak klub musi być gotowy na kolejne. Część zawodników ma przebłyski, ale na razie nie widać nowych liderów, czyli piłkarzy, którzy pociągną za sobą resztę – sportowo, mentalnie albo pod jednym i drugim względem. Jeśli Zagłębie utrzyma się w lidze, może to oznaczać kolejne transfery. Tylko pytanie, czy nowi piłkarze okażą się na tyle silni mentalnie, by wziąć na siebie odpowiedzialność za wyniki.

A jeśli spadnie? Prawdopodobnie będzie powtórka z 2014 roku, która wtedy wyszła klubowi na dobre. Stokowiec wówczas postawił na młodych zawodników, między innymi Krzysztofa Piątka, Filipa Jagiełłę i Jarosława Kubickiego. Spadek pokazał także, którym zawodnikom zależy na klubie, a komu na tym, by spokojnie egzystować w stabilnym miejscu. Tym sposobem relegacja, która była uważana za klęskę, wyszła Zagłębiu na dobre. Rok później lubinianie wywalczyli awans, a w następnym sezonie zagrali w eliminacjach europejskich pucharów. Obecnie trudno jednak stwierdzić, czy tym razem krok w tył sprawiłby, że klub zrobi dwa do przodu.

Bez względu na miejsce na koniec rozgrywek, pozostaje jeszcze jedna kwestia – czy Stokowiec pozostanie trenerem Zagłębia. Po porażce z Górnikiem szkoleniowiec został wezwany przez prezesa. Podczas konferencji po meczu nie zdradził, co było tematem ich rozmowy. Posada Stokowca wydawała się niezagrożona, bez względu na wynik. Ale na razie nie można przewidzieć, czy trener wciąż pozostanie na stanowisku.

Poznań liczy na wpadkę Rakowa. "Brak mistrzostwa będzie dużą porażką"

Czytaj też

Poznań liczy na wpadkę Rakowa. "Brak mistrzostwa będzie dużą porażką"

Vuković chwalony przez następcę: to legenda Legii!

Czytaj też

Aleksandar Vuković, trener Legii Warszawa przed meczem z Pogonią Szczecin

Vuković chwalony przez następcę: to legenda Legii!

Dlaczego Rosjanie odeszli z klubu?

Na koniec wątek, o którym było głośno w ostatnim czasie, czyli dwóch Rosjanach, z którymi Zagłębie rozwiązało kontrakt. Według ostatnich doniesień, powodem zakończenia współpracy miała być narodowość. Jak się jednak dowiedzieliśmy, sprawa wygląda inaczej. Zarówno trener, jak i przedstawiciele klubu rozmawiali z oboma piłkarzami po napaści Rosji na Ukrainę. Z rozmów miało wynikać, że nie popierają działań Władimira Putina, a ich nieobecność miała powody sportowe.

Jewgienij Baszkirow nie przygotowywał się z drużyną do startu rundy wiosennej z powodu kontuzji. Z kolei Ilja Żygulow był pod formą. Nie da się ukryć, że Rosjanin od początku przygody z klubem nie spełniał pokładanych w nim oczekiwań. Spójrzmy na statystyki – wygrał tylko 46 procent wszystkich pojedynków, a jego celność podań na połowie przeciwnika wyniosła 75 procent. Krótko mówiąc, klub zdał sobie sprawę z tego, że nic więcej nie wniesie do zespołu.

Vuković chwalony przez następcę: to legenda Legii!