21 gru 2011 | Inne

To on był pierwszym Polakiem, który opłynął świat solo, non-stop

Opłynięcie Ziemi zajęło Jaskule 344 dni (fot. archiwum Henryka Jaskuły)

zaki

Opłyną pod żaglami cały świat. Dokonał tego samotnie. Zrobił to bez zawijania do portów. Ponadto zrealizował to wszystko na własnych warunkach w siermiężnych czasach PRL-u. Mowa o Henryku Jaskule, jednym z najważniejszych polskich żeglarzy w historii.

Urodził się 22 października 1923 roku w Radziszowie, małej podkrakowskiej wsi niedaleko Wadowic. Gdy miał 3 lata, jego ojciec wyruszył za chlebem do Argentyny. Do Polski powrócił tuż po II wojnie światowej. Skończył studia w Krakowie, ożenił się i przeprowadził się do rodzinnego miasta małżonki – Przemyśla. Wciąż jednak tęsknił do rodziny, która mieszkała za Atlantykiem.

To właśnie tęsknota do najbliższych zainspirowała go do żeglarstwa. Chciał odwiedzić rodziców w Argentynie, jachtem, jako kapitan. Robił więc kolejne stopnie żeglarskie i w końcu wypłynął w rejs do Buenos Aires.

Mając już bogate doświadczenie żeglarskie, zaczął planować rejs dookoła świata. Udało się przekonać decydentów, aby zbudowano mu jacht. W morze wyszedł 12 czerwca 1979 roku na jachcie „Dar Przemyśla”.

Podczas gdy opływał świat, w Polsce mało ludzi to interesowało. Nie był postacią powszechnie znaną. Dopiero, jak na ironię, utrata kontaktu radiowego na blisko pół roku, wywołała szersze zainteresowanie żeglarzem i jego wyprawą. Od tamtej pory prasa śledziła systematycznie losy samotnego kapitana.

Po 344 dniach, 20 maja 1980 roku, powrócił do Polski cały i zdrowy. Rejs trwałby dobę krócej, ale ze względu na zaplanowane w Gdyni powitanie z udziałem telewizji i dygnitarzy partyjnych „poproszono” Jaskułę, by przeczekał noc w Zatoce Gdańskiej.

Jaskuła (na zdjęciu) ma 88 lat, ale wciąż cieszy się dobrym zdrowiem

Henryk Jaskuła jest trzecim człowiekiem w historii światowego żeglarstwa, który przepłynął świat dookoła, płynąc samotnie, bez dobijania do portów i nawiązywania kontaktów bliższych, niż tylko radiowe z innymi statkami. Wyczyn Jaskuły od początku był wyjątkowy, gdyż kapitan wyszedł w rejs tak jak chciał, na własnych warunkach – z Gdyni do Gdyni, wbrew PZŻ-owi (Polski Związek Żeglarstwa), który upierał się przy opcji z Las Palmas do Las Palmas, bojąc się, że kapitanowi nie uda się przekroczyć niespokojnych wód Morza Północnego.

Do tej pory podziw w żeglarskim świecie budzą obliczenia długości rejsu. Jaskuła jeszcze przed wyprawą prognozował, że do Polski powróci po 347 dniach. Pomylił się, nie mając do dyspozycji nowoczesnych technik, tylko o 3 doby.

Zobacz aktualną pozycję jachtu kpt. Romana Paszke