Przejdź do pełnej wersji artykułu

Energa Basket Liga. Grzegorz Kulka: ta seria miała dodatkowy smaczek. Cieszymy się, że udało się nam zrewanżować za "bańkę"

/ Grzegorz Kulka był czołową postacią Legii w rywalizacji ze Stalą (fot. Andrzej Romański/plk.pl). Grzegorz Kulka był czołową postacią Legii w rywalizacji ze Stalą (fot. Andrzej Romański/plk.pl).

Legia Warszawa wysłała mistrza Polski na przedwczesne wakacje. Faworyt z Ostrowa Wielkopolskiego odpadł w ćwierćfinale Energa Basket Ligi. Jednym z bohaterów drużyny trenera Wojciecha Kamińskiego był reprezentant Polski, Grzegorz Kulka. – Cały sezon przygotowujesz się po to, aby dobrze wypaść w serii play-off. Chcieliśmy zrewanżować się rywalom za ubiegłoroczną "bańkę" – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL.

Igor Milicić: wiemy, że zawiedliśmy. Przede wszystkim ja. Ćwierćfinał na pewno nie był naszym celem...

Czytaj też:

Trzeci mecz serii półfinałowej przyniósł wiele emocji (fot. PAP).

Energa Basket Liga. Legia Warszawa wygrała trzeci mecz z mistrzem Polski i awansowała do półfinału!

Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: – Rozmawiamy kilkanaście godzin po waszym trzecim zwycięstwie ze Stalą. Dociera do ciebie już to, czego dokonaliście w niedzielę?
Grzegorz Kulka, reprezentant Polski, koszykarz Legii Warszawa: – Szczerze mówiąc, jeszcze to do mnie nie dotarło. Wstałem i mówię, niech mnie ktoś uszczypnie, że to nie był sen. Bardzo się cieszymy. Ten wynik jest sporym sukcesem. Wygraliśmy z mistrzem Polski i to 3:0. Po każdym spotkaniu podchodziliśmy do wszystkiego z chłodną głową. Wiedzieliśmy, że naprzeciw stoi drużyna z przeogromnym potencjałem. Wiara i determinacja sprawiły, że udało się nam zamknąć serię w trzech meczach.

– Również o was mówiło się, że jesteście drużyną z dużym potencjałem. Szóste miejsce w sezonie zasadniczym nie do końca odzwierciedlało to, na co w tym roku stać Legię.
– Coś w tym może być. Mieliśmy długi sezon w europejskich pucharach. Granie dwóch spotkań w tygodniu przez cztery, pięć miesięcy, czasami dawało o sobie znać. Złapaliśmy trochę świeżości. Udało się nam dobrze przygotować do serii z Ostrowem. Widzieliśmy tego efekt.

– Wspomniałeś o chłodnej głowie. Wszystkie trzy spotkania wygraliście w końcówkach. Tutaj przypadku być nie mogło?
– Oczywiście. Wynik pokazuje, że lepiej i spokojniej rozegraliśmy ostatnie minuty. Nie oszukujmy się, Ostrów czuł znacznie większą presję. My podchodziliśmy do tej rywalizacji w roli underdoga. Oni mocnego faworyta do zdobycia mistrzostwa. Trzeba oddać naszej drużynie, że udało się nam wytrzymać psychicznie wszystkie końcówki.



– Kiedy poczuliście, że Ostrów jest do pokonania w serii? Co było punktem zwrotnym i w którym momencie pomyślałeś sobie "mistrz jest do zdetronizowania"?
– Wierzyliśmy od samego początku. Nie było tak, że pojechaliśmy do Ostrowa i myśleliśmy sobie "przegramy dwa, może uda się wygrać jeden, ale wiemy, że to Stal i nasze losy są przesądzone". Wiara rosła z każdą kolejną minutą poszczególnych spotkań. Widzieliśmy, że potrafimy zatrzymać ich najmocniejsze punkty. Pochodziliśmy do wszystkiego na spokojnie. Mówiliśmy, że to dopiero pierwszy, drugi krok… Zdawaliśmy sobie sprawę, że każdy kolejny będzie jeszcze trudniejszy. Wiara była, ale każda następna wywalczona piłka dawała nam dodatkowego powera.

– Po pierwszym meczu nie byliście lekko zdziwieni, że Stal nie odpowiedziała tak mocno, jak mogliście się spodziewać?
– Drużyna z Ostrowa grała bardzo agresywnie. Wszystkie mecze były niezwykle trudne. Może się tylko wydawać, że mieliśmy kontrolę. Wcale tak nie było. Za nami ciężka seria. Trzeba oddać Stali, że wykonali kapitalną robotę. Byliśmy przygotowani na ich atuty i potrafiliśmy ograniczyć rzuty trzypunktowe oraz grę szybkim atakiem. W żadnym ze spotkań nie rzucili nam 90 punktów, a przecież taka była ich średnia w sezonie zasadniczym. To, że wygraliśmy 3:0, nie odzwierciedla tego, jak wyglądała cała rywalizacja.

Czytaj też:

Energa Basket Liga. Krzysztof Sulima: relacje z trenerem Vidinem? Jak w małżeństwie, potrzebowaliśmy się "dotrzeć"

– Na co trener Wojciech Kamiński najmocniej was uczulał w trakcie tej serii?
– Wszystko może wydawać się proste i oczywiste, że ograniczyliśmy ich strzelców. Zauważmy, że przez cały sezon wszyscy wiedzieli, że oni mają takich zawodników i rzadko komu udawało się zabrać ich atuty. My potrafiliśmy to zrobić. Chcieliśmy wyłączyć ich szybki atak i nie pozwolić im się rozkręcić. Mamy 3:0. Kto by wcześniej o tym pomyślał?

– Już końcówka sezonu zasadniczego była w twoim wykonaniu bardzo dobra. W serii ćwierćfinałowej trafiałeś ważne rzuty i byłeś jednym z kluczowych zawodników tej rywalizacji. Chyba musisz być zadowolony ze swojej formy w najważniejszym momencie rozgrywek?
– Tak to powinno wyglądać. Cały sezon się pracuje i gra mecze, aby w najważniejszym momencie pokazać najlepszą formę. My w tym roku rozegraliśmy wiele spotkań z klasowymi rywalami w FIBA Europe Cup. Udawało się nam wygrać i to teraz zaprocentowało. Skończyliśmy występy dwa razy w tygodniu. Złapaliśmy trochę świeżości. Przeanalizowaliśmy poprzednie występy, złapaliśmy formę i mam nadzieję, że uda się nam podtrzymać dobrą dyspozycję.

– Wszyscy pamiętają, jak wyglądały play-offy w poprzednim sezonie i "ostrowska bańka". Gdzieś z tyłu głowy pojawiała się u was dodatkowa motywacja z tego powodu?
– Nikt nie zapomniał, co się wtedy wydarzyło. Ta seria miała dodatkowy smaczek. Rozmawiałem z kolegami z poprzedniego sezonu. Trochę pół żartem, pół serio mówiliśmy, że mamy okazję do rewanżu. Dostałem sporo wiadomości i gratulacji od chłopaków. Cieszyli się z naszego sukcesu. Z tyłu głowy to siedziało. Cieszymy się, że udało się nam zrewanżować za "bańkę".

– Miałeś okazję pokazać się przed selekcjonerem kadry. Ostatnio byłeś powołany, ale nie znajdowałeś miejsca w meczowej "dwunastce". Myślałeś teraz o tym i chciałeś jeszcze lepiej wypaść na oczach trenera Milicicia?
– Myślę, że nie. To, że trener Milicić prowadzi kadrę i zespół z Ostrowa nie miało wielkiego znaczenia. Play-offy same w sobie sprawiają, że chce się wejść na wyższy poziom i dać z siebie 110 procent. Najważniejsze jest wygrywanie meczów. Nie miało to dodatkowego smaczku. Chcemy zajść jak najdalej w tym sezonie i była to dla nas najlepsza motywacja.



– Niedzielnym zwycięstwem mocno przedłużyliście sobie sezon. Gra o medale jest dla koszykarza najlepszą nagrodą za wiele miesięcy ciężkiej pracy?
– Cały sezon przygotowujesz się po to, aby dobrze wypaść w serii play-off. Cieszymy się, że udało się nam wstrzelić z formą. Nie tylko mi, ale również pozostałym chłopakom. Naszą najmocniejszą bronią była zespołowość. Mam nadzieję, że pozostaniemy zespołem do końca rozgrywek. Obyśmy mogli grać jak najdłużej.

– Jakie są twoje typy w rywalizacji Włocławka z Toruniem? Kto będzie waszym półfinałowym rywalem?
– Widziałem, że pierwsze dwa mecze Anwil wygrał wysoko. W trzecim Toruń powalczył i przedłużył serię. Na pewno będę śledzić kolejne mecze. Mimo wszystko myślę, że awansuje Włocławek. Jednak w koszykówce wszystko jest możliwe. Pokazaliśmy, że w play-offach nie ma faworytów. Gdybym miał jednak typować, to stawiam na Anwil.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także