Widzew Łódź miał karnego na awans do PKO Ekstraklasy, ale nie dość, że go przestrzelił, to po chwili dał strzelić sobie gola Miedzi Legnica. Zespół z Łodzi na ostatniej prostej może stracić wydawałoby się pewną promocję na najwyższy szczebel ligowy.
W meczu 33. kolejki I ligi Widzew pojechał do Legnicy, by zmierzyć się z pewną awansu do Ekstraklasy ekipą Miedzi Legnica. Zespół Wojciecha Łobodzińskiego po końcowym gwizdku miał zaplanowane świętowanie – i to samo mogło czekać graczy z Łodzi w przypadku ewentualnej wygranej na Stadionie Orła Białego. Piłkarzy Widzewa presja jakby paraliżowała, bo w pierwszej połowie niczym nie zaskoczyli Mateusza Abramowicza. To Miedź atakowała i była znacznie bliższa objęcia prowadzenia, ale gości przy życiu trzymał bramkarz, Henrich Ravas.
Najciekawszą akcją pierwszej połowy była jednak ta w wykonaniu Tomasza Musiała. Sędzia tak niefortunnie wpadł na Szymona Matuszka, że złamał nos kapitanowi Miedzi . Osłabiona brakiem rutyniarza i drugiego z kontuzjowanych w pierwszej połowie Piotra Azikiewicza Miedź nieco przygasła w drugiej części meczu. A Widzew próbował to wykorzystać i w 78. minucie miał ku temu dogodną okazję. Po faulu w polu karnym łodzianie mieli jedenastkę na wagę prowadzenia i w przypadku utrzymania rezultatu – awansu. Do piłki podszedł Juliusz Letniowski, a jego intencje wyczuł Abramowicz, który zbił piłkę na rzut rożny.
Zespół Janusza Niedźwiedzia nie zdążył jeszcze roztrząsnąć sytuacji, gdy... przegrywał 0:1. Zabójczą kontrę wyprowadził Chuca, który sprawił, że to Miedź wygrała mecz, a Widzew może stracić szanse na bezpośredni awans. Łodzianie wciąż są drudzy, ale będący za nimi o punkt piłkarze Arki Gdynia nadal są w grze. Gdynianie zagrają w ostatniej kolejce z Sandecją Nowy Sącz, zaś Widzew u siebie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Emocje gwarantowane.