Czarni Słupsk pozostają w pięknym, trwającym od wielu miesięcy, śnie. W sobotę mogą sięgnąć po brązowe medale Energa Basket Ligi, choć sezon zaczynali jako kandydaci do spadku. Ogrywając gigantów, dali kibicom coś cenniejszego od mistrzostwa – wiarę w zaistnienie na sportowej mapie Polski.
To być może najlepszy sezon w historii miasta. Nigdy wcześniej drużynie z Pomorza Środkowego nie udało się w serii półfinałowej doprowadzić do decydującego starcia. Teraz dopiero po zaciętym boju Czarni ulegli Śląskowi Wrocław. Choć piąty, ostatni mecz rozgrywali u siebie, kibice nie nakładali dużej presji. Wręcz przeciwnie.
"Niezależnie od tego, co wydarzy się w ciągu najbliższych kilkudziesięciu minut, najważniejsza informacja jest taka, że utrzymaliśmy się w lidze" – krzyknął spiker w hali "Gryfia" tuż przed rozpoczęciem gry. Fani zareagowali gromkimi oklaskami i skandowaniem nazwiska trenera, a zarazem legendy klubu – Mantasa Cesnauskisa.
To podejście tylko z pozoru minimalistyczne. Bo choć Słupsk miał zespół w najwyższej klasie rozgrywkowej od 1999 roku i wywalczył w niej cztery brązowe medale, tym razem zdawał się nie mieć szans na sukces. Do sezonu 2021/22 STK Czarni przystępowali jako beniaminek, w dodatku z jednym z najniższych budżetów w lidze – zaledwie cztery lata po tym, gdy ich poprzednicy ogłosili upadłość.
ODPŁYW ENERGI(I) I PIENIĘDZY
Historia koszykówki w Słupsku od początku związana była z osobą Andrzeja Twardowskiego – wieloletniego prezesa i właściciela Czarnych. To on zbudował drużynę na ekstraklasę. Dbając o jej finanse, w 2005 roku związał klub ze spółką Energa, która stała się sponsorem tytularnym.
Twardowski był w Słupsku postacią bardzo popularną. Na tyle, że w 2014 roku uwierzył, że zostanie prezydentem. – Moja kampania będzie pozytywna i merytoryczna. Nie zamierzam nikogo atakować, czy narzucać poglądów – zapowiadał, stając w szranki m.in. ze Zbigniewem Konwińskim i Robertem Biedroniem. – W przypadku ludzi postępuję zgodnie z zasadą Sokratesa: filozofią trzech sit. Jedno to prawda, drugie dobro, trzecie pożytek. Jeżeli ktoś wypełnia te trzy znamiona, może spać spokojnie, włos mu z głowy nie spadnie – objaśniał na konferencji prasowej.
Głosowanie przegrał w pierwszej turze, ale wprowadził "swoich ludzi" do rady miasta. Wybrany został m.in. Marcin Sałata – bliski współpracownik prezesa, menedżer generalny Czarnych. Nie musiało minąć wiele czasu, by okazało się, że... to właśnie on niekoniecznie wpisuje się w sokratejską filozofię głoszoną przez szefa.
Na przełomie 2016 i 2017 roku na światło dziennie wyszły malwersacje finansowe. Zaczęło się niewinnie – od skargi trenera Roberta Stelmahersa na wysokość wypłaty. Jako, że klub zaksięgował pełną sumę, a szkoleniowiec otrzymał zbyt mało pieniędzy, wszczęto dochodzenie. W jego toku oskarżono Sałatę o nieprawidłowości związane między innymi z dokumentacją i realizacją wynagrodzeń. Według wyliczeń, działania te miały doprowadzić do wyprowadzenia z klubu około 200 tysięcy złotych.
Wraz z początkiem 2017 roku sprawa nabrała tempa. Sałata sam zgłosił się do prokuratury, by zeznawać, a fundamenty słupskiej koszykówki zaczęły pękać. Część współpracowników straciła zaufanie. Energa zagroziła, że zerwie przedłużoną kilka miesięcy wcześniej umowę. Warunkiem koniecznym do dalszego finansowania Czarnych była dymisja prezesa, do której zresztą doszło.
Sytuacji ostatecznie nie udało się jednak uspokoić. 5 maja 2017 sponsor tytularny wypowiedział umowę. Dalszy byt drużyny został postawiony pod znakiem zapytania w niezwykle niefortunnej chwili – dzień po rozpoczęciu play-offów.
CUD WE WŁOCŁAWKU, CZYLI ŁABĘDZI ŚPIEW
Czarni byli ósmą drużyną sezonu zasadniczego. W ćwierćfinale mierzyli się więc z triumfatorami tej części rozgrywek – Anwilem Włocławek. Teoretycznie nie mieli najmniejszych szans, co nie zmieniło się specjalnie nawet po tym, jak sensacyjnie wygrali 82:72 w pierwszym meczu. Pod koszem szalał wówczas Chavaughn Lewis – zdobywca 21 punktów.
Rozwinięte skrzydła zostały podcięte przez informację o odejściu głównego sponsora. W ostatnich sekundach drugiego meczu Czarnym najwyraźniej zabrakło energii. – Mieliśmy nieco pecha. Gdyby w końcówce wpadł jeden z rzutów Lewisa, wygralibyśmy, byłoby 2-0 i w Słupsku kończylibyśmy zabawę – wspomina Grzegorz Surmacz, ówczesny koszykarz Czarnych. W kluczowej akcji piłka odbiła się od obręczy, a Anwil wygrał 72:70.
Mimo bardzo trudnej sytuacji, koszykarze ze Słupska walczyli z pełnym zaangażowaniem. – Są drużyny, które po zajęciu ósmego miejsca myślą już o wakacjach. U nas tak nie było. Klub miał problemy, ale jeśli chodzi o czystą grę w koszykówkę, był to jeden z najlepszych zespołów, w jakich byłem – opowiada były zawodnik.
Rywalizacja przeniosła się do Słupska, gdzie kibice zostali świadkami dwóch thrillerów. Wyniki meczów numer trzy i cztery odwracały się w ostatnich kwartach – najpierw Anwil wygrał 71:68, później Czarni 83:76. Doszło tym samym do piątego meczu.
We Włocławku Czarni dokonali natomiast czegoś, co jeszcze kilkanaście dni wcześniej wydawało się niemożliwe. Zostali pierwszą – i jak dotychczas jedyną – ekipą, która jako "ósemka" wyeliminowała mistrzów rundy zasadniczej.
Kibice wierzyli, że heroiczna postawa koszykarzy zachęci potencjalnego inwestora do przekazania środków na klub i utrzymania go w ekstraklasie. Nadzieje okazały się płonne. Wielki wyczyn, będący do dziś jedną z ikon słupskiej koszykówki, okazał się łabędzim śpiewem. Kilkanaście dni później Czarni gładko przegrali półfinałową serię z Twardymi Piernikami Toruń 0-3, a następnie dwukrotnie ulegli Stali Ostrów Wielkopolski w rywalizacji o brązowe medale.
Nowego sponsora tytularnego nie znaleziono. Na legendarnej serii z Anwilem najwięcej zyskali więc zawodnicy, którzy dzięki dobrej grze wypromowali się do innych klubów. Po sezonie odeszła zdecydowana większość z nich, wraz z trenerem Stelmahersem. Czarni pozostali bez pieniędzy i jakiejkolwiek pewności pozostania w elicie.
UPADEK
Okazało się, że środków brakuje nawet na zgłoszenie drużyny do rozgrywek. Informację o tym oficjalnie przekazał w czerwcu, niedługo po zakończeniu sezonu 2016/17, Adam Prabucki – człowiek, który kilka miesięcy wcześniej zastąpił Twardowskiego na stanowisku prezesa, lecz... już w lipcu ponownie oddał mu władzę. Zrezygnował z powodów osobistych.
Kwestię ratowania klubu w swoje ręce wzięli wówczas kibice. Założyli w internecie zbiórkę za pośrednictwem platformy crowdfundingowej. Za wpłacenie odpowiedniej sumy oferowali gadżety związane z klubem, a także np. możliwość odbycia treningu z wybranym koszykarzem czy udział w meczu ligowym w roli spikera.
Ostatecznie zebrali 230 tysięcy złotych, co pozwoliło przystąpić do sezonu. – Z tego, co później wywnioskowaliśmy, te środki zostały przeznaczone na wypłaty – żeby były płynne w pierwszych miesiącach. I rzeczywiście początkowo nie mogliśmy narzekać – opowiada Marek Łukomski, który w tym newralgicznym momencie podjął się pracy trenerskiej w upadającym klubie.
– Nie przewidywałem, że możemy nie dograć sezonu, ale przed przyjściem do Słupska byłem świadomy, że będziemy mieli różne problemy. To miał być sezon przejściowy. Celem było utrzymanie się w lidze za bardzo małe pieniądze – dodaje.
Budżet kurczył się jednak w zawrotnym tempie. Gdy ruszyła liga, rozpoczęły się cięcia. – Zamrożono nam 20 procent wypłat, później 30. W końcu pieniądze w ogóle przestały przychodzić – relacjonuje Łukomski. Mimo to Czarnym niemalże udało się spełnić cel. Wygrali bowiem pięć z 24 meczów i gdyby dokończyli rozgrywki, pozostaliby w tabeli prawdopodobnie przed Legią Warszawa.
W styczniu ponownie zaczęli się jednak sypać. Koszykarze, którym nie płacono, uzyskali możliwość rozwiązywania umów. Skorzystali z niej najlepsi – Dominik Artis oraz Justis Watts.
– Z tymi, którzy zostali, obiecaliśmy sobie, że dogramy sezon. Mówiłem wtedy: "panowie, ja nikogo nie zmuszam, ale sam chcę grać do końca – opowiada Łukomski. Trener z każdym tygodniem miał jednak coraz większe problemy kadrowe. – Kontuzje powodowały, że na trening przychodziło czasem po czterech czy pięciu graczy. Szykowaliśmy się do siłowo i taktycznie, ale grę mieliśmy już tylko podczas meczów – mówi.
Zapewnia jednak, że mimo opłakanych warunków wszyscy byli zdeterminowani do walki. Nawet mimo tego, że po odejściu gwiazd nie było mowy o rywalizacji jak równy z równym. W połowie stycznia Czarni przegrali ze Startem Lublin 50:107. – Po tej porażce powiedziałem w szatni, że to nie ma znaczenia. Mogli nas lać na parkiecie, a naszym celem było przetrwanie – wspomina ówczesny szkoleniowiec.
Wówczas nie wiedział jeszcze, że wyjazd na lubelszczyznę był dla jego drużyny ostatnim. Po spotkaniu zwołana została konferencja prasowa, na której ogłoszono upadłość klubu. – Nie rozumiałem tej decyzji. Niedługo wcześniej pokonaliśmy Asseco, a kibice deklarowali, że są w stanie dołożyć pieniądze. Warunkiem było jednak, żeby sami opłacali nam transport, ochronę, sędziów i organizację meczów. Nikt nie chciał przekazywać środków w ręce ówczesnego prezesa – wyjaśnia Łukomski.
– Koniec końców spotkaliśmy się w hali jeszcze raz. Podziękowałem chłopakom za zaangażowanie, życzyłem powodzenia i ostatni raz krzyknęliśmy sobie: "Czarni". Po tym każdy rozszedł się w swoją stronę – kończy.
ZMARTWYCHWSTANIE
Już następnego dnia po ogłoszeniu, że słupski klub nie dogra sezonu, rozpoczęła się walka o jego wskrzeszenie. – Zaczęliśmy myśleć, co z tym wszystkim zrobić – opowiada Michał Jankowski, prezes STK Czarni – stworzyszenia, które wzięło się za odbudowę słupskiego basketu.
– Istniejemy jako organizacja od 2002 roku i nigdy nie byliśmy formalnie związani z klubem, który zarządzany był przez pana prezesa Twardowskiego. Przez kilkanaście lat skupialiśmy się na szkoleniu młodzieży. Do dziś mamy dziesięć grup: od sześciolatków, po juniorów starszych, czyli drużynę U19. Mimo to nigdy nie wystawialiśmy seniorów. W momencie, gdy dotarła do nas informacja, że jedyny taki słupski zespół wycofuje się z ekstraklasy, stwierdziliśmy, że musimy tę niszę w jakiś sposób zagospodarować – dodaje.
Kilka miesięcy później Jankowski był już prezesem pierwszoligowego zespołu, choć – jak sam przyznaje – początkowo planował rozpoczynać szczebel niżej. – Uważałem, że jako przedsiębiorca jestem w stanie samodzielnie, ewentualnie przy wsparciu kilku kolegów, sfinansować udział w II lidze. Z miasta popłynął jednak sygnał, że jest potrzeba, by koszykówka w Słupsku pozostała na możliwie najwyższym poziomie – wyjaśnia.
Rada miasta podjęła uchwałę, na mocy której przyznano drużynie dotacje – po 700 tysięcy złotych na każdy z trzech pierwszych sezonów. W sierpniu zarząd PZKosz przyznał Czarnym "dziką kartę" na udział w rozgrywkach I ligi.
Początkowym pomysłem na budowę składu było kontraktowanie wychowanków, rozsianych po parkietach pierwszej i drugiej ligi. – Skład skompletowaliśmy jeszcze zanim formalnie otrzymaliśmy "dziką kartę". Trenerem został Robert Jakubiak – szkoleniowiec, który wcześniej zajmował się naszymi grupami młodzieżowymi i był sekretarzem w zarządzie STK Czarni – tłumaczy Jankowski. Szybko do składu dołączyli też Cesnauskis i Łukasz Seweryn – jedyni przedstawiciele poprzedniego zespołu, który pozostali w Słupsku.
SZYBKA DROGA NA SZCZYT
Szczególnie Cesnauskis jest w tej opowieści bohaterem wyjątkowym. Litwin, związany z poprzednimi Czarnymi od 2006 roku, od dawna ma również polskie obywatelstwo. W Słupsku założył rodzinę i nie zamierzał wyjeżdżać. Był kapitanem, który nie opuścił pokładu, gdy w klubie brakowało pieniędzy. Później stawił się do gry w pierwszej lidze w STK Czarni, a gdy trzeba było – został trenerem.
– Zdrowie nie pozwalało mu już na regularną grę, a organizm był tykającą bombą. Zbiegło się to z obniżką formy zespołu, po której chcieliśmy dokonać zmian na ławce. Rozmawialiśmy z paroma szkoleniowcami, ale żaden nie był zainteresowany. Zdecydowaliśmy więc wspólnie, że damy Mantasowi spróbować poprowadzić zespół – wyjaśnia prezes Jankowski.
To, co były zawodnik osiągnął z drużyną, przeszło najśmielsze oczekiwania. Po pierwszym pierwszoligowym sezonie, zakończonym przez Czarnych porażką w półfinale ze Śląskiem Wrocław i zdobyciem finalnie brązowego medalu, kolejny rozbudził apetyty na awans. Skończyło się drugim miejscem i sporym niedosytem, bo play-offy odwołano z powodu wybuchu pandemii. Za trzecim podejściem słupski zespół wygrał ligę, pokonując w zaciętej serii finałowej Górnik Wałbrzych 3-2. Wówczas już na ławce trenerskiej obok Cesnauskisa zasiadał także Seweryn, który sprawdził się w roli asystenta.
– Nie było presji na awans. Kibice z pewnością mieli wielkie nadzieje, ale ja twardo stąpałem po ziemi – mówił Jankowski. Sukces sportowy musiał iść bowiem w parze z rozwojem organizacyjnym. – Gdy było wiadomo, że możemy walczyć o ekstraklasę, podjąłem rozmowy ze sponsorami. Padły deklaracje o środkach w wysokości 1,5 miliona na rok od miasta. Pozostali również obiecali powiększenie kwot – dodaje.
Z NAJNIŻSZYM BUDŻETEM DO STREFY MEDALOWEJ
Mimo wszystko Czarni do sezonu 2021/22 przystąpili z jednym z najniższych, a być może w ogóle najniższym budżetem w Energa Basket Lidze. Przed startem ligi wróżono im spadek lub – w najlepszym wypadku – walkę o utrzymanie do ostatnich kolejek.
– Gdybyśmy rzeczywiście skończyli na przedostatnim miejscu, byłbym bardzo zadowolony. To przecież był nasz cel – przyznaje Jankowski. Tymczasem Czarni kapitalnie rozpoczęli rozgrywki. Wygrywali seriami, rozbudzając nadzieje. – W końcu przyszedł moment, w którym pomyślałem, że dostanie się do play-offów robi się realne! – opowiada prezes.
Piękny sen Czarnych trwał. Sezon zasadniczy zakończyli z bilansem 23-7 i... jako beniaminek zajęli pierwsze miejsce w tabeli. W serii ćwierćfinałowej ograli 3-1 Kinga Szczecin, kwalifikując się do strefy medalowej. Wydawało się, że utopię brutalnie zmąci Śląsk Wrocław, który w półfinale dwukrotnie wysoko wygrał w Słupsku. Podczas rewanżów na Dolnym Śląsku Czarni jeszcze raz udowodnili jednak, że piszą niezwykłą historię. Zmienili styl gry o 180 stopni. Rozgromili faworytów, doprowadzając do piątego meczu.
Decydujące starcie okazało się najbardziej wyrównane. Zdaje się, że gospodarzom zabrakło w nim nieco zimnej krwi. Kilkukrotnie do minimum niwelowali straty, lecz ani razu nie byli w stanie wyrównać. To Śląsk wywalczył miejsce w finale, w którym mierzy się z Legią Warszawa.
Czarni Słupsk walczą zaś o brąz z Anwilem Włocławek. I niezależnie od tego, jak potoczą się losy dwumeczu, zapiszą sezon 2021/22 jako "legendarny". Cesnauskis, który od lat znaczy dla Słupska bardzo wiele, poprowadził drużynę po coś cenniejszego niż mistrzostwo. Wraz z nią wlał w mieszkańców miasta wiarę w zaistnienie na sportowej mapie Polski.
ZA ROK... WALKA O UTRZYMANIE?
Ile czasu trwać będzie jeszcze piękny sen? Tego nie wie nikt, choć jedno wydaje się być pewne: przyjdzie czas, w którym nastąpi wybudzenie. Klub wciąż dysponuje przecież budżetem na poziomie dolnej półki. – Staramy się zaciskać pasa przy rzeczach zbędnych. Tak, by móc pozyskiwać wartościowych zawodników. Ponad 80 procent pieniędzy idzie na wynagrodzenia, a reszta na kwestie organizacyjne – przyznaje prezes klubu.
– Apetyty są rozbudzone, ale utrzymanie wyników nie będzie wcale proste. Notowania naszych koszykarzy urosły i to naturalne, że ich oczekiwania będą większe. Wzrastają też koszty egzystencji. Nie pomaga osłabienie złotówki względem dolara, bo to właśnie w tej walucie wypłacamy zagraniczne kontrakty czy premie – analizuje Jankowski.
Czarni z pewnością podejmą więc kolejne rozmowy ze sponsorami. Większe fundusze przydadzą się także przy ewentualnej grze "w Europie". – Od pewnego czasu sonduję, jakie koszta pochłania udział w takich rozgrywkach. Mam pewne rozeznanie, jestem po rozmowach z naszymi partnerami i kwoty zaczynają się spinać. Jeśli będzie nam to dane, będziemy chcieli przystąpić do gry w pucharach – wyjaśnia prezes.
Nawet jeżeli obecny sezon jest w ich wykonaniu pojedynczym wyskokiem, "nowi Czarni" dopiero zaczynają budować swoją historię. Ta napisana w ostatnich miesiącach albo stanie się wstępem do czegoś wielkiego albo po latach będzie z rozrzewnieniem wspominana.
TRWA 34 - 32
Houston Rockets
TRWA 44 - 49
Milwaukee Bucks
TRWA 66 - 61
Indiana Pacers
TRWA 104 - 94
Phoenix Suns
147 - 134
Utah Jazz
124 - 90
Washington Wizards
113 - 120
Sacramento Kings
120 - 109
San Antonio Spurs
23:00
Sacramento Kings
23:30
P. 76ers
17:30
Gran Canaria
23:00
Atlanta Hawks
23:00
Washington Wizards
23:00
Chicago Bulls
23:00
Memphis Grizzlies
23:30
Boston Celtics
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (964 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.