Ostap Markiewicz został trenerem FC Mariupol w sierpniu 2020 roku. Mieszkał w mieście, które dzisiaj jest symbolem cierpienia Ukraińców i niezłomności ukraińskich sił zbrojnych przeciwko rosyjskiemu okupantowi. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiada o mieście, życiu w otoczeniu żołnierzy, wizycie w hucie Azowstal oraz zniszczonym Mariupolu.
Kamil Rogólski, TVPSPORT.PL: – Czy jako mieszkaniec Mariupola spodziewał się pan takiej apokalipsy?
Ostap Markiewicz: – Do ostatniej chwili, do ostatniej sekundy nie wierzyłem, że Rosja posunie się do ataku na pełną skalę. Środowisko wojskowe nie jest mi obce i wiedziałem, że Rosja nie jest w stanie pokonać Ukrainy. A skoro nie jest w stanie jej pokonać, to nie posunie się do tego. Tylko idiota z punktu widzenia strategicznego jak Putin mógł to zrobić. Każdy wprawiony strateg powie, że jak prawdopodobieństwo porażki wynosi co najmniej 70 procent, to nie można porywać się do ataku. Ta wojna to też pogwałcenie wszelkich związków społecznych. To tak jakby Ukraina zaatakowała Polskę. A przecież mamy między sobą dużo wspólnego – tradycje, więzy krwi. Ukraińcy mieli przyjaciół w Rosji, Rosjanie mieli przyjaciół w Ukrainie. Za tę wojnę odpowiedzialny jest szaleniec, który dawno stracił kontakt z rzeczywistością. Żeby zabijać ludzi z zimną krwią, trzeba nie mieć ani serca, ani duszy. Aczkolwiek uważam, że to nie tylko Putin jest winny rozpoczęciu tego ataku. Winni są też ludzie wokół niego.
– 16 lutego Mariupol odwiedził prezydent Szachtara Donieck Rinat Achmetow. Zapowiedział programy społeczne, inwestycje. To on jest właścicielem m.in. Azowstalu. Można było odnieść wrażenie, że groźby ze strony Rosji to tylko zastraszanie i ludzie będą żyć normalnie. Jak żyło się panu w Mariupolu przed 24 lutego?
– Normalnie. Mimo że linia frontu przed 24 lutego była blisko Mariupola, to my, cała społeczność, piłkarze FK Mariupol, trenerzy tego klubu, staraliśmy się żyć normalnie. Ukrainiec nie powinien okazywać strachu – że boi się żyć na swojej ziemi. Na co dzień czuliśmy obecność ukraińskich żołnierzy w mieście. Oni nas chronili, bo w regionie już wtedy było niespokojnie. Mogę powiedzieć, że nasza drużyna właśnie grała dla naszych żołnierzy, żeby ci dzielni chłopcy mieli chociaż na chwilę rozrywkę i żeby mogli na moment oderwać się od codzienności. Miasto cały czas było modernizowane. Coraz lepsze drogi, parki. FK Mariupol miał bardzo dobre warunki do treningu. Kilka boisk, w tym jedno w hali – pełnowymiarowe. Wielokrotnie gościliśmy u nas chłopaków z pułku Azow, również z marynarki wojennej. Dziś ci bohaterowie są na froncie, walczą o naszą wolność. Chcę, żeby wybrzmiało to wyraźnie: Mariupol to ukraińskie miasto. Mieszkańcy Mariupola chcą żyć w Ukrainie. W tej chwili są ofiarami zbrodni wojennych.
– Rozumiem, że przez kilka lat trwającej już wojny na Donbasie między mieszkańcami Mariupola a pułkiem Azow nawiązała się szczególna więź.
– Poznałem wielu żołnierzy z Azowa. Niektórzy z nich mają ukończone nawet dwa kierunki studiów. Są to ludzie wielkiej odwagi. Teraz świat obserwuje ich walkę o Azowstal z zapartym tchem.
– Co dziś zostało z FK Mariupol?
– Wszystko jest zrujnowane. Większości budynków już praktycznie nie ma. Zatem trudno cokolwiek mówić o klubie piłkarskim. Jestem w kontakcie z zawodnikami, z zarządem klubu. Mamy do czynienia z klęską humanitarną, ponieważ woda jest zatruta. Albo nie leci z kranu, albo leci brudna. To od uderzeń pocisków. A jeśli chodzi o naszą infrastrukturę, jest zniszczona. Na naszych boiskach treningowych są leje po bombach. Jedno z boisk jest tak pokiereszowane przez pociski, że nie da się już na nim trenować. Nasze autobusy są rozkradane przez okupantów. Nasza duża hala sportowa, o której wcześniej wspomniałem, też jest uszkodzona przez pociski. Nie ma dzisiaj warunków do życia w Mariupolu. Tam były naloty rosyjskich myśliwców, więc może pan sobie wyobrazić, jak to teraz wygląda. Jestem pewny, że my odbudujemy Mariupol i miasto będzie jeszcze lepsze niż przedtem. Bo Rosja nigdy tego nie zrobi.
– Gdy mówi pan o odzyskaniu Donbasu, więcej w panu realizmu, czy jednak odzywa się tutaj serce patrioty?
– Jedno i drugie. Ja jestem realistą i jednocześnie wiem, że nie ma innej drogi niż ta, która prowadzi do zwycięstwa. Wierzę, że dobro wygra ze złem. My – Ukraińcy – nie chcemy nikogo atakować. Chcemy spokojnie żyć i budować nasz dobrobyt. To Rosja jest po stronie zła i w tą dziejową sprawiedliwość wierzę. Mamy zmotywowanych żołnierzy, ze świata spływa do nas broń, amunicja. Wśród krajów dostarczających pomoc jest Polska i inne europejskie kraje. Jestem pewny, że z tą pomocą i z heroizmem naszych żołnierzy wygramy. Tak samo jak Charków, Sumy, tak samo Donbas zostanie oswobodzony z rąk okupanta. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że Rosja to druga siła militarna świata, trudny przeciwnik. Ale jednocześnie Ukraina jest zjednoczona. Żołnierze, cywile – wszyscy zmierzają do jednego celu – do zwycięstwa. Każdy robi to, co może. Korzystając z okazji, chcę przekazać Polakom najszczersze podziękowania za to, co dla nas robicie. Spędziłem cztery dni na ukraińsko–polskiej granicy i widziałem jak zwykli Polacy pomagają Ukraińcom. Bezinteresownie pokazali serce. Dziękuję wam z całego serca.
– Jak ważny dla Mariupola był Azowstal?
– Cała nasza drużyna odwiedziła Azowstal. To zakład ważny nie tylko dla Mariupola, ale dla całej Ukrainy. Wszystkie konstrukcje, piece, kotły i maszyny do przerobu surowców są ogromne. Wrażenie robią też takie ogromne beczki na ciekły metal. To trzeba zobaczyć na własne oczy, by zdać sobie sprawę ze skali. Dla nas ludzie, którzy tam pracowali są bohaterami, bo to jest bardzo ciężka robota. Jednocześnie bardzo ważna. Azowstal to jest tak gigantyczna konstrukcja, że okupant ma duże problemy, żeby to miejsce zdobyć.
– Jaka przyszłość mogła czekać FK Mariupol, gdyby nie unicestwienie miasta?
– Z nami mogło być tylko lepiej. Mimo że zajmowaliśmy ostatnie miejsce w lidze do przerwy zimowej, jestem pewny, że poprawilibyśmy miejsce w tabeli. Zmagaliśmy się z tym, że znaczna część naszych zawodników jest bardzo młoda. To utalentowani chłopcy, ale jeszcze bez doświadczenia. Nie jest tajemnicą, że większość składu to piłkarze wypożyczeni z Szachtara Donieck. Mieliśmy kilku mistrzów świata U–20. Teraz ośmiu chłopców z mojego FK Mariupol będzie grać w Szachtarze od lipca. Chcieliśmy rozbudować naszą już i tak dużą bazę treningową. W planach była budowa nowego stadionu – takiej mini Donbas Areny. My jeszcze wrócimy do tych planów. Tylko wojna musi się skończyć.
– Dzisiaj Ukraiński Związek Piłki Nożnej (UAF) dyskutuje z klubami na temat wariantów rozegrania przyszłego sezonu. Mówi się o opcji zagranicznej, najczęściej pojawia się Turcja. Czy uważa pan, że to realne?
– To jest realny pomysł i bardzo dobry. Jeśli przyszły sezon nie wystartuje, ukraiński futbol umrze, bo piłkarze się rozjadą. Moim faworytem jest Turcja, która ma odpowiedni klimat i infrastrukturę, żeby ukraińskie kluby mogły tam trenować i grać. Będzie można zorganizować transmisje. Jest tam dużo Ukraińców, którzy pewnie przyjdą na stadion dopingować. Wierzę, że z pomocą UEFA uda się to zrobić i jest to dla nas jedyny wariant. Musimy zorganizować rozgrywki ligowe, bo to jest być albo nie być naszej piłki.
– Czy jest chociaż minimalna szansa, że FK Mariupol będzie grać w przyszłym sezonie?
– Nie ma żadnych szans. Na pewno nie w tym roku. Nie ma piłkarzy, nie ma pieniędzy. Wszystko jest zniszczone.
Ostap Markiewicz – ukraiński trener FK Mariupol. Wcześniej prowadził m.in. Villarreal U–19 (2016–2019), z którym wywalczył srebrne medale mistrzostw Hiszpanii.