| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Aleksandar Vuković poprowadził Legię po raz 91., a swoją kadencję zakończył pewną wygraną z Cracovia. Serb pożegnał się z Łazienkowską, a jego następca jest już gotowy.
Aleksandar Vuković po raz czwarty żegna się z Legią Warszawa. Serb w sobotę poprowadził Wojskowych do wygranej z Cracovią w 34. kolejce PKO Ekstraklasy. W ten sposób umowa 42-latka dobiegła końca. Szkoleniowiec zrealizował cel – uratował stołeczną ekipę przed spadkiem z najwyższej klasy rozgrywkowej.
Vuković poprowadził Legię po raz 91. Bilans szkoleniowca zamyka się w 47 zwycięstwach, 18 remisach i 25 porażkach. Serb znalazł się też w elitarnym gronie osób, które zdobyły mistrzostwo Polski w roli zawodnika i trenera.
Serbski trener wykorzystał za to ostatni mecz do uczczenia pamięci człowieka, który przez lata był związany z Legią. Mowa o Wiktorze Bołbie, który był kustoszem muzeum stołecznego klubu i zmarł na początku 2022 roku. Vuković założył koszulkę z jego wizerunkiem oraz imieniem i nazwiskiem.
– Wziąłem ze sobą transparent od kibiców, na którym było napisane "Vuko, dziękujęmy". A prawda jest taka, że to ja jestem wdzięczny fanom za wsparcie. Dostałem to od ludzi, którzy zawsze przychylnie na mnie patrzyli. Sam chciałem uczcić pamięć Wiktora, wielkiego człowieka Legii. Wiele razy rozmawialiśmy w życiu, a zimą obiecaliśmy sobie, że po zakończeniu sezonu będziemy razem i uczcimy utrzymanie w lidze. Odszedł za wcześnie. Będę o nim pamiętam i wiem, że tak będzie też w klubie, bo na to zasługuje. Koszulka, którą założyłem, trafi do muzeum, które sam Witek stworzył – opowiadał Vuković.
– Doświadczenie walki o utrzymanie w roli trenera, jest dla mnie czymś nowym. To przydatna rzecz na przyszłość. Kilka dni temu czytałem wypowiedź Franka Lamparda, że uczucie utrzymania z Evertonem, nie mogło równać się ze zdobyciem Ligi Mistrzów czy pierwszego miejsca. Miałem podobne wrażenie. Obawa była realna, więc odczucia były dość wyjątkowe – opowiadał Vuković o ostatnich miesiącach.
– Specjalnie wyciszyłem drużynę. Nie chciałem kamer w szatni. Z drugiej strony żałuję, że kilku ujęć nie można było zobaczyć, bo wszyscy mogliby zyskać inną świadomość tego, co zmieniało się w Legii. Cieszę się, że wszystko poszło we właściwym kierunku. Mogłem obiecać, że będziemy innym zespołem pod kątem atmosfery i wzajemnego szacunku. To nam się udało, a każda osobowość czuła się ważna i potrzebna. Zobaczyłem inną szatnię względem tego, co dostrzegłem, kiedy zaczynałem pracę w Legii – dodał 42-latek.
– Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy, to hymn Polski. Nie został napisany dla tych, którzy uciekali z tonącego statku. To było dla tych, którzy mają charakter, siłę, chęć walki i ambicję podołania problemowi. Od początku zaznaczałem, że takiej mentalności potrzebuję w drużynie. Te osoby zostały w klubie. W drużynie brakuje nieco jakości, bo to też ważne. Ostatecznie udało nam się zająć 10. miejsce. Lokata ma znaczenie. Nie jest powodem do dumy, ale jestem dumny, że uratowaliśmy Legię. Jestem przekonany, że za dziesięć lat, to będzie coś, co doceni się bardziej, niż w tej chwili – powiedział szkoleniowiec.
Vuković staje się trenerem bez kontraktu, a to oznacza, że będzie szukał pracy. W przeszłości interesowały się nim kluby z Węgier, Cypru, ale także Polski.
– Czas odciąć pępowinę i cieszę się, że to się stanie. Legii jestem wdzięczny, bo mnie wypromowała jako trenera. Jestem gotów podjąć się kolejnego wyzwania. Mam nadzieję, że taką szansę dostanę i będziemy mieli więcej odpowiedzi, jak sobie radzę – dodał Vuković.
A jak Vuković pożegnał się z Legią? Kiedy schodził z boiska, z transparentem pod pachą, po prostu pokazał "eLkę", kibicowski znak, i zniknął w otchłani tunelu prowadzącego do szatni.
W poniedziałek nadejdzie nowe. Stołeczny klub przedstawi wtedy nowego trenera i jego sztab. Nazwisko następcy Vukovicia jest tajemnicą poliszynela. Łazienkowska czeka na Kostę Runjaica.