{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
PKO Ekstraklasa. Jakie wnioski nasuwają się po zakończeniu sezonu?
Dominik Pasternak /
Przed sezonem było narzekanie, że liga z osiemnastoma zespołami będzie nudna, a finalnie wyszło całkiem nieźle. Batalia o mistrzostwo rozstrzygnęła się kolejkę przed końcem, podobnie jak walka o utrzymanie. Po świeżo zakończonych rozgrywkach można wyciągnąć kilka wniosków.
Sezon Ekstraklasy zakończony. Raków z wicemistrzostwem
Czytaj też:

PKO Ekstraklasa. Kamil Grosicki podjął decyzję. W przyszłym sezonie chce grać w Pogoni Szczecin
W Ekstraklasie nigdy nie jest nudno, to stwierdzenie słyszymy co sezon i podobnie było i tym razem. Na szczęście nie chodziło tylko o kiksy i inne zabawne sytuacje, tylko o emocje zarówno w górze, jak i dole tabeli. Kto by przed sezonem przewidział, że o mistrzostwo będzie walczyło trzy drużyny, Legia zaliczy najgorszą kampanię od lat, a Wisła Kraków prowadzona przez byłego selekcjonera Jerzego Brzęczka spadnie z ligi?
Smaczków było więcej, jak choćby rekordowy transfer Kacpra Kozłowskiego zimą, exodus Michała Probierza w Termalice po kilkudziesięciu godzinach oraz nagła zmiana oczekiwań Radomiaka Radom z gry o ligowy byt na próbę ataku na europejskie puchary, za co posadą zapłacił trener Dariusz Banasik.
Mocne okienko transferowe
Można było narzekać ostatnimi czasy, że do Polski trafia zdecydowanie za dużo bezwartościowych piłkarzy zza granicy. Faktycznie tak było, jednak sporo klubów wyciągnęło wnioski i zarówno letnie, jak i zimowe okienko transferowe zaowocowało kilkoma ciekawymi nazwiskami. Patrząc na górę tabeli, to na pewno należy wymienić niesamowicie ważnych w układance Macieja Skorży Joela Pereirę oraz Pedro Rebocho. U Marka Papszuna błyszczeli Vladan Kovacević, o którego miał pytać nawet Inter Mediolan, a także ściągnięty z Jagiellonii Zoran Arsenić. Jeśli do tego dodamy Deiana Sorescu, a także dobrze zapowiadającego się Bogdana Racovitana, to widać, że wicemistrzowie Polski "umieją w transfery".
Przykładów dobrego doboru ludzi do drużyny jest jeszcze kilka jak choćby: Pogoń Szczecin, Lechia Gdańsk, czy nawet Warta Poznań, która oprócz mądrych ruchów zimą, postawiła wcześniej na młodego trenera Dawida Szulczka i dzięki jego pracy utrzymała się w lidze. Nawet będąca na pierwszym miejscu w rankingu zespołów, które w popisowy sposób przepalają pieniądze na obcokrajowców Cracovia, poszła po rozum do głowy i sięgnęła po Yewhena Konopliankę i Mathiasa Hebo Rasmussena. Obaj zawodnicy byli wartością dodaną i Jacek Zieliński będzie mógł budować na nich zespół na nowy sezon.
Jedni mądrzeją, drudzy nie
Można chwalić, ale trzeba też zganić. Bez wątpienia ostre słowa należą się m.in. włodarzom Legii Warszawa oraz Wisły Kraków. Choć w przypadku drużyny ze stolicy Polski udało się uniknąć blamażu w postaci spadku z ligi, to przegranie 17 meczów jest najgorszym wynikiem w historii 15-krotnych mistrzów Polski. Kibiców drużyny Dariusza Mioduskiego martwić może to, że w zarządzie nikt nie wyciąga wniosków i do zespołu nadal trafią tacy zawodnicy jak Mahir Emreli czy Lirim Kastrati. Jeszcze lepiej bezradność w polityce klubu z Łazienkowskiej obrazuje to, że do drużyny prawdopodobnie dołączy rezerwowy jej największego rywala, Pedro Tiba.
Jeszcze gorsze nastroje panują w Krakowie, gdzie po 26 latach Wisła spadła z najwyższej klasy rozgrywkowej. Tegoroczne wydarzenia są wypadkową nieudanych kilkunastu miesięcy, w ciągu których doszło do wielu złych decyzji, począwszy od trenerów, kończąc na zawodnikach. Wątpliwości też może budzić wybór prezesa Dawida Błaszczykowskiego, ale to już pozostaje do oceny kibiców. Grono właścicieli wzięło na swoje barki porażkę i zapewniło, że zrobią wszystko, żeby jak najszybciej wrócić do Ekstraklasy. Wydaje się jednak, że do tej katastrofy mogło w ogóle nie dojść.
Za wysokie progi...
Po raz kolejny beniaminkowie udowodnili, że różnica między 1. ligą a Ekstraklasą jest ogromna. Z rozgrywkami – mimo usilnych starań – żegnają się dwie drużyny, które rok temu do niej awansowały, czyli Górnik Łęczna i Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Ekipa z Lubelszczyzny była typowana jako główny faworyt do spadku, a Kamil Kiereś poniekąd zapłacił za sukces, którego raczej mało kto się w klubie spodziewał. Awans rok po roku zakończył się fatalnie w skutkach, jednak w Łęcznej nie popadają w rozpacz i myślą już o przyszłości. Inaczej ma się sprawa w Termalice, bowiem zespół Słoni miał być solidnym zespołem, a ostatecznie i tak nie zachował ligowego bytu. Powód spadku był jasny, czyli za słaba kadra, choć niecieczanie byli aktywni na rynku, to jednak okazało się to za mało.
Jedyną z nowych drużyn w lidze, która de facto i tak kończy sezon ze sporym zawodem, był Radomiak Radom. Dariusz Banasik przeszedł piękną drogę z zespołem od 2. ligi aż po najwyższy szczebel i w nagrodę... zapłacił za to posadą. Zarzuty padły na prezesa Sławomira Stempniewskiego oraz dyrektora sportowego Octaviana Moraru. O podejrzanej przeszłości Mołdawianina nie trzeba wspominać, natomiast postawienie na dobrze mu znanego trenera Mariusza Lewandowskiego budzi wątpliwości. Bez wątpienia jednak przed nowym szkoleniowcem teraz trudne zadanie, bo niewykluczone, że w Radomiu dojdzie do rewolucji kadrowej.
18 drużyn w lidze – dobrze czy nie?
Debata nad zmianą formuły rozgrywek i odejściu od grupy mistrzowskiej i spadkowej budziła kontrowersje. Dwie drużyny więcej w lidze, gdzie beniaminkowie nie mają łatwego życia, była średnim pretekstem do uatrakcyjnienia rozgrywek. Wbrew pozorom nie wyszło to tak źle, bo finalnie i Górnik i Termalica niemal do samego końca walczyły o utrzymanie.
Pod względem atrakcyjności to był najlepszy sezon od lat i raczej ciężko zawdzięczać to reformie, tylko raczej wysokiej dyspozycji Lecha, Rakowa i Pogoni. Niemniej jednak debata na temat rozszerzenia ligi przycichła i jeśli kolejni beniaminkowie nie obniżą poziomu, to raczej prędko nie wróci.