Od trzech miesięcy Kamil Jóźwiak jest zawodnikiem amerykańskiego Charlotte. Polak dzieli szatnię z dwoma Polakami – Karolem Świderskim i Janem Sobocińskim. Jak sam opowiada, jego klub robił zakusy na jeszcze jednego piłkarza znad Wisły.
Jeszcze przed barażem o awans na mistrzostwa świata skrzydłowy stwierdził, że czas na zmiany. Opuścił Derby County, które ostatecznie nie zdołało utrzymać się w Championship, na rzecz Charlotte. W Stanach Zjednoczonych zanotował już osiem występów, ale w dalszym ciągu czeka na pierwszą bramkę.
W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Jóźwiak zachwala przeprowadzkę za ocean. – Wszystko jest na wysokim poziomie, na nic nie można narzekać. Plany są ambitne i wszyscy podchodzą do pracy profesjonalnie. Nic tylko trenować i się rozwijać – cieszy się polski piłkarz.
I opowiada, że Charlotte myślało pozyskaniu jeszcze jednego Polaka – Krystiana Bielika. – Dyrektor sportowy Zoran Krneta pytał, czy nie dam rady namówić go do przejścia. Ale Krystian na razie chce zostać w Europie. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość – zaznacza Jóźwiak.
Sam skrzydłowy na razie nie szafuje siłami i krok po kroku dąży do swojej najlepszej dyspozycji. – Na razie dla mnie wszystko jest nowe, włącznie z graniem na sztucznej nawierzchni. W lidze rozegrałem ponad 150 minut. Po dwa razy wychodziłem w pierwszym składzie i z ławki. Wracam po dwumiesięcznej przerwie po kontuzji i daję sobie czas na powrót do formy – zaznacza piłkarz.
Jóźwiak związał się z Charlotte kontraktem ważnym do połowy 2025 roku z opcją przedłużenia o kolejny sezon.