Nietuzinkowe pojazdy i Le Mans. Tu liczy się ekstrawagancja. Historia garażu numer 56
Sebastian Muraszewski
Nadchodzi tydzień pod znakiem 24 Hours of Le Mans, w którym ujrzymy zarówno Roberta Kubicę, jak i dwie załogi polskiego zespołu Inter Europol Competition (z Jakubem Śmiechowskim w składzie jednej z nich). Niebawem przedstawimy poszczególne klasy uczestników tegorocznego wyścigu. Na francuskim Circuit de la Sarthe pojawiały się jednak również pojazdy wymykające się wszelkim kategoriom. Zazwyczaj nie rywalizowały one o zwycięstwo, ale sławą dorównywały triumfatorom zmagań.
W latach dwudziestych i trzydziestych widzowie na Le Mans mogli ujrzeć samochody znacznie większe od reszty stawki. Bentley Speed Six i Bugatti Type 57G/57C, nazywane potocznie "czołgiem" zdołały nawet okazać się tymi najlepszymi w poszczególnych latach. Auto Bentleya swoją sławę zawdzięczało zastosowaniu sześciocylindrowego silnika. "Szybka szóstka" okazała się niepokonana w Le Mans w latach 1929 i 1930. Za jej kierownicą siedział ówczesny szef Bentleya, Woolf Barnato. Uwielbiał on sporty wszelakie i różnorakie wyzwania. W jednym z nich okazał się znacznie szybszy od popularnego "niebieskiego pociągu", którego trasa przebiegała z Calais na Riwierę Francuską. Speed Six znów pokazała swoją wyższość nad innymi.
Lata później królem wyścigowych torów było Bugatti Type 57G. Każdy wyścig, w którym uczestniczyła załoga jadąca tym autem, kończył się jej zwycięstwem. Nie inaczej było z Le Mans w latach 1937 i 1939. W tym drugim przypadku triumfowała wersja 57C, dłuższa od swojego poprzednika. Mimo zniszczenia dwóch z trzech egzemplarzy wyścigowej wersji samochodu w wypadkach, ostatniej pozostałej sztuce udało się przetrwać II wojnę światową. A wersja drogowa służyła szachom Iranu do momentu przymusowego ustąpienia z urzędu po rewolucji islamskiej w 1979 roku.
Następny nietypowy twór przybył ze Stanów Zjednoczonych. Do startu w długodystansowym wyścigu szykował się Cadillac, który szykował samochody we współpracy z Fordem, lecz na realizację tej idei nie zgodzili się organizatorzy. Konstruktor Briggs Cunningham przywiózł do Francji dwa modele Cadillaca 1950 Series 61 Coupe. Jeden z nich doczekał się poważnych poprawek. Efekt działań w tunelu aerodynamicznym wywołał konsternację widzów. Opinia publiczna ochrzciła nietypowy pojazd mianem "potwora". Zajął on 11. miejsce w wyścigu, a jego kierowcy musieli się borykać z awarią skrzyni biegów po wypadku na początku zmagań.
Świat miniatur i aerodynamiki
Przyszedł czas na mniejsze dzieła inżynierii, lecz nie mniej zadziwiające. Nardi Bisiluro napędzany był silnikiem mającym zaledwie 700 cm3 pojemności i wyciągającym 62 konie mechaniczne. Jednak włoskie auto było w stanie rozpędzić się do 200 kilometrów na godzinę. Zawdzięczało to swojej sylwetce, zainspirowanej wytworami branży lotniczej i motocyklowej. Kierowca znajdował się po prawej stronie pojazdu, a po lewej można było znaleźć jednostkę napędową. Niestety załoga nie ukończyła wyścigu 24 godziny Le Mans w 1955 roku po tym, jak wytworzony pęd powietrza z przejeżdżającego obok Jaguara D-Type zepchnął lekki samochód z toru.
Lata sześćdziesiąte upłynęły pod znakiem Mini. Charakterystycznego dla Wielkiej Brytanii auta nie mogło braknąć również w Le Mans. Podczas gdy Ford walczył o wygraną z Ferrari, swoją walkę z przeciwnościami losu prowadzili Jean-Louis Marnat i Claude Ballot-Lena. Francuzi przysłużyli się Brytyjczykom – Mini Marcos GT był jedynym pojazdem z Wysp, który ukończył zmagania. Samochód został skradziony kilka lat później, a jego poszukiwania trwały dekady. Karoserię po wyścigowym Mini znaleziono w grudniu 2016 roku.
Ciekawym przypadkiem był Chaparral 2F. Kierowcy tego zespołu mieli umożliwioną kontrolę nad tylnym skrzydłem pojazdu, podobnie jak to ma miejsce obecnie w Formule 1. Amerykańskiego Chaparrala od współczesnych bolidów wyróżniał jednak sposób sterowania tym mechanizmem. W F1 służy do tego przycisk, a w Chaparralu specjalny pedał zastępujący pedał sprzęgła, bo samochód wyposażony był w automatyczną skrzynię biegów. Zablokowanie skrzydła w najbardziej wychylonej pozycji uniemożliwiło Philowi Hillowi ukończenie wyścigu w 1967 roku.
Kreatywność towarzyszyła również Jeanowi Rondeau. Francuz jako jedyny kierowca w historii wygrał Le Mans w samochodzie stworzonym przez należącą do niego stajnię. W tym samym roku, bo w 1980, druga załoga tej ekipy uplasowała się na trzecim miejscu. Rondeau wystawiał auta do wyścigu przez wiele lat. Specem od aerodynamiki w jego zespole był Max Sardou, którego pomysły bywały nieszablonowe i nie zawsze się sprawdzały. Tak było z Ardex S80. Idee stojące za jego kształtem ograniczały jego prędkość w dużym stopniu, zatem nie zdołał się zakwalifikować do zmagań głównych w 1981 roku.
W dziwnych tworach lubowali się również japońscy konstruktorzy, czego przykładem może być Dome Zero RL-80. Auto wyglądało jak spłaszczone, co miało sprzyjać zmniejszeniu oporu aerodynamicznego. Niestety prowadzenie takiego wehikułu przy wysokich prędkościach było bardzo utrudnione. Trzy próby startu w Le Mans, trzy nieukończone wyścigi. Sukces samochodom z Kraju Kwitnącej Wiśni na francuskiej ziemi przyniosła dopiero Mazda w 1991 swoim modelem 787B. Wyróżniała go nie tylko osiągana prędkość, ale również głośny dźwięk. W ostatnich czterech latach w Le Mans dominuje zespół Toyoty.
Przełomem w świecie motoryzacji na miarę XXII wieku miał zostać DeltaWing. Początkowo projekt pojazdu zdobył uznanie włodarzy IndyCar, którzy zastanawiali się nad przyjęciem tej specyfikacji do swojej serii. Ostatecznie zdecydowano się na tradycyjny koncept włoskiej firmy Dallara, która miała za sobą długą tradycję współpracy z IndyCar. DeltaWing miał na celu zmniejszyć zużycie opon i paliwa o połowę, nie tracąc nic na prędkości względem konwencjonalnych pojazdów. Auto można było ujrzeć przez kilka sezonów amerykańskiej serii Le Mans oraz na prawdziwym Le Mans w 2012 roku. Jego przygoda potrwała zaledwie 75 okrążeń. Po zderzeniu z hybrydową Toyotą prowadzoną przez Kazuki Nakajimy. Podobną konstrukcję w 2014 roku wystawił Nissan, lecz również bez sukcesów. Twórcy Deltawinga postanowili wystąpić na drogę sądową w tej sprawie. Smaczku dodawał fakt, że Deltawing napędzany był silnikiem Nissana.
"Polacy to gościnny naród. Czułem się tu, jak we własnym domu" [WYWIAD]
Amerykańskie szaleństwo, które powróci
Bywało i tak, że organizatorzy sami szukali urozmaicenia w stawce wyścigu. Tak było w połowie lat siedemdziesiątych, kiedy przypadały ważne okrągłe rocznice zarówno dla Francji, jak i Stanów Zjednoczonych. Francuzi zwrócili się z prośbą o wystawienie odpowiednich aut do szefa NASCAR, Billa France'a seniora. Okazją do startu miała być dwusetna rocznica ogłoszenia niepodległości USA przypadająca na rok 1976. Amerykanin wyraził na to zgodę, delegując do tego zadania dwie załogi, które miały już doświadczenie w wyścigach długodystansowych na Starym Kontynencie. Francuzi stworzyli specjalną klasę, w której ramach miały rywalizować przysłane pojazdy.
Przyjazd aut do Francji wywołał zdziwienie po obu stronach Atlantyku. Francuska prasa wróciła do określenia "Potwory" używanego już przy okazji Cadillaca z 1950 roku, a opinia publiczna była oczarowana nieznanymi w Europie samochodami. Sygnał do startu wydał syn France'a. Występy aut NASCAR nie sprostały oczekiwaniom i zgiełkowi, jaki wytworzył się przy okazji szumnych zapowiedzi. Pierwszy z nich, Olympia Dodge, nie dał rady przejechać nawet dwóch okrążeń ze względu na wybuch silnika spowodowany problemami z paliwem. Ford Torino wytrzymał z kolei 11 godzin, ale ciągłe zmiany biegów, występujące znacznie częściej niż w NASCAR, doprowadziły do awarii przekładni.
Nadchodzi kolejny wielki jubileusz, który zostanie uczczony przez samochody z NASCAR. W przyszłym roku minie 100 lat od pierwszej edycji wyścigu 24 godziny Le Mans. Tym razem samochódChevrolet Camaro ZL1 ma być lepiej przystosowany do warunków panujących podczas długodystansowych zmagań niż jego poprzednicy sprzed 46 lat. Zajmuje się tym zespół Hendrick Motorsports. Swój sprzeciw zgłosili inni producenci wystawiający auta w NASCAR, czyli Toyota i Ford. Ich zdaniem Hendrick zyska więcej czasu na dostosowanie konstrukcji w specyfikacji Next Gen Series, używanej w serii od tego roku, co może dać przewagę jego kierowcom w wyścigach na torach drogowych. Organizacja postanowiła dopuścić te firmy do prac nad autem, które ma wystąpić na Le Mans. Został mu przydzielony garaż numer 56, wykorzystywany przez ostatnich 10 lat przez nietypowe samochody. Jest to uzupełnienie 55 pojazdów startujących w wyścigu.
I Ty możesz być kierowcą endurance...
A jakie szanse ma zwykły śmiertelnik na udział w długodystansowym wyścigu? Nie trzeba ograniczać się wyłącznie do symulatorów. Szansa na taki występ jest dostępna tuż za naszą zachodnią granicą. Ostatnia edycja 24-godzinnego w wyścigu na torze Nuerburgring została przeprowadzona w zeszły weekend. Startowało w niej ponad dwieście samochodów, a dopuszczeni byli również amatorzy, którzy przeszli odpowiedni kurs i otrzymali licencję. Załogi rywalizujące w zawodach na Zielonym Piekle muszą składać się z co najmniej dwóch kierowców. Większość zespołów wykorzystuje limit do maksimum, wystawiając czteroosobowe ekipy.
Przyjazna i luźna atmosfera panuje na 24 Hours of Lemons. Nazwa serii nawiązuje do znanego wyścigu. Mianem "lemons", czyli po polsku cytryn określa się samochody, których stan techniczny pozostawia wiele do życzenia. Cena pojazdu nie powinna przekroczyć 500 dolarów, nie licząc takich elementów jak klatka bezpieczeństwa, opony czy hamulce. Odpowiednich aut, a raczej wraków szuka się na giełdach samochodowych. Kierowcy muszą posiadać jedynie prawo jazdy.
Większość wyścigów w sezonie trwa po 14-15 godzin. Między sobotnią a niedzielną częścią zaplanowana jest przerwa na sen. Jedna z rund trwa dokładnie 24 godziny. Nagrody przyznawane są nie tylko najszybszym kierowcom, ale również tym autom, które przykuły uwagę sędziów i publiczności. Mało kto patrzy na czasy okrążeń, liczy się dobra zabawa. Bo sport motorowy powinien dawać przede wszystkim radość. I pozwolić na przełamywanie własnych barier.
24 Hours of Le Mans. Terminarz wyścigu [daty, godziny]
Środa, 8 czerwca
13:45 – 17:15 – trening nr 1
18:45 – 20:15 – sesja pre-kwalifikacyjna
22:00 – 0:15 – trening nr 2
Czwartek, 9 czerwca
14:45 – 18:15 – trening nr 3
19:45 – 20:45 – wyścig kwalifikacyjny Hyperpole
21:45 – 0:15 – trening nr 4
Sobota, 11 czerwca
10.30 – sesja rozgrzewkowa (warm-up)
11.00 – wyścig Road to Le Mans
16:00 – start 90. edycji 24 Hours of Le Mans
Niedziela, 12 czerwca
16:00 – meta 90. edycji 24 Hours of Le Mans