| Koszykówka / Rozgrywki ligowe
Rozegrał kapitalny sezon (średnio 12,4 pkt/mecz). Został wybrany najlepszym Polakiem w Energa Basket Lidze. Wywalczył mistrzostwo Polski ze Śląskiem Wrocław. Aleksander Dziewa chce teraz zrobić kolejny krok w swojej karierze. – Pośpiech byłby złym doradcą. Fajnie byłoby zagrać w Hiszpanii, ale na razie daję sobie czas – przyznał w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: – Po tak trudnym i wyczerpującym sezonie założenie garnituru było chyba przyjemnym uczuciem?
Aleksander Dziewa, reprezentant Polski w koszykówce, mistrz Polski ze Śląskiem Wrocław, najlepszy Polak w Energa Basket Lidze: – Myślę, że tak. Przerwa od grania na pewno się przyda ciału i głowie. Był to bardzo długi sezon. Rozegraliśmy prawie takie malutkie NBA.
– Jak się czujesz? Niedawno dowiedzieliśmy się, że nie przyjedziesz na zgrupowanie kadry.
– Po rozmowach z lekarzami dostałem jasne wskazówki i zalecenia, że muszę odpuścić. Mógłbym sobie zrobić krzywdę. Kostka potrzebuje czasu i wyleczenia. Jeżeli coś się teraz zaniedba, to mogę mieć potem problemy.
– Daliście długo wyczekiwaną "osiemnastkę" Śląskowi Wrocław. Dotarło do ciebie to, co zrobiliście w tym sezonie?
– Pomału to do nas dociera, choć na początku nie dowierzaliśmy. Teraz zdajemy sobie sprawę, co daliśmy naszemu miastu. Ludzie we Wrocławiu 20 lat czekali na taki sukces. Odkąd tu przyjechałem, to wszyscy się pytali, kiedy "osiemnastka", kiedy "osiemnastka". W końcu ją dostali.
– Przeszedłeś praktycznie przez wszystkie koszykarskie szczeble we Wrocławiu. Ten tytuł smakuje szczególnie?
– Jestem wychowankiem MKS MOS Konin, ale faktycznie, jeżeli chodzi o seniorską koszykówkę, a wcześniej juniora starszego, to we Wrocławiu przeszedłem wszystkie drogi. Sukces smakuje bardzo dobrze. To naprawdę fajna historia, którą zapamiętam na zawsze.
– Można powiedzieć, że spiąłeś te wszystkie lata wyjątkową, złotą klamrą.
– Zdecydowanie tak. Był to mój szósty rok w Śląsku. Regularnie wspinaliśmy się do góry. Druga liga, pierwsza, potem ekstraklasa, brązowy medal, a teraz złoto. Spięliśmy to złotą klamrą.
– Wyjątkowy moment tego sezonu to?
– Tych momentów było naprawdę wiele. Zmiana trenera, przyjście Travisa Trice’a, później w play-offach odbicie się z 0:2 na 3:2, wygranie piątego meczu w Słupsku…
– Wielu z was podkreślało, że w swoich karierach nie grało jeszcze z takim zawodnikiem jak Trice. Zgodzisz się?
– W stu procentach. Z takim gościem jeszcze nie grałem. Potrafi podać, wziąć na siebie ciężar gry, bierze na siebie szalone rzuty i je trafia. Co do bycia fajnym gościem, to również potwierdzam. Obrazuje to sytuacja z gali, gdzie Travis złożył specjalne podziękowania za wsparcie młodemu kibicowi. Mogę szczerze powiedzieć, że nie był do tego zmuszany. Zrobił to z dobroci serca. To naprawdę fajny gość.
– Uczysz się już języka hiszpańskiego?
– Nie, nie, nie. Na razie daję sobie czas na podjęcie decyzji.
– Hiszpania byłaby dobrym miejscem do życia i gry w koszykówkę?
– Wiadomo, że jest tam najwyższy poziom, jeżeli chodzi o Stary Kontynent. Na pewno bardzo fajnie byłoby tam zagrać. Wcześniej muszą pojawić się ku temu sprzyjające warunki. Daję sobie czas.
– O niektórych rzeczach zapewne już się myśli. Dużo dajesz sobie czasu na podjęcie decyzji?
– Pośpiech byłby złym doradcą. W kontraktach są odpowiednie daty. Tego się trzeba trzymać. Nie będę podejmował decyzji na siłę z dnia na dzień. Daję sobie czas.