Czasem trzeba dostać po ryju – mówił Franciszek Smuda po porażce 0:6 z Hiszpanią dwanaście lat temu. Mieliśmy z niej wyciągnąć mnóstwo wniosków, a potem jednak Euro 2012 okazało się jedną wielką wtopą. Porażki uczą. Kapitulacje tylko bolą. W środę w Brukseli przegraliśmy z Belgią aż 1:6.
Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Fajne hasło, ale po meczu z Belgią nasza drużyna nie mogłaby umieścić go na autokarze. Pod koniec meczu w Brukseli już nie walczyliśmy. Wywiesiliśmy białą flagę. W takiej sytuacji patrzysz rywalowi głęboko w oczy i niemo prosisz go, by skończył, by odpuścił. Pech chciał, że Belgowie w środę nie odpuścili. Kilka dni wcześniej sami przeżyli upokorzenie, więc teraz nie mieli litości dla rywala, który chwiał się niepewnie w narożniku i nie potrafił odgryźć się w żaden sposób.
Po takim meczu mówi się tak: "Przegraliśmy, ale za to mamy mnóstwo wniosków do wyciągnięcia".
A ja nie wiem, czy faktycznie tak jest. Gdy traciliśmy czwartego, piątego, szóstego gola nasz zespół już zupełnie nie funkcjonował. I jak tu kogoś krytykować, że nie doskoczył do rywala, skoro i to nic by nie dało, bo drugi z trzecim też już zapomnieli o obowiązkach?