Reprezentacja Polski powalczy w sobotę o uniknięcie porażki z Holandią po raz pierwszy od 1992 roku. Wtedy to biało-czerwoni odnieśli pamiętny remis 2:2 w Rotterdamie, w spotkaniu w ramach eliminacji do mistrzostw świata. Tamto wydarzenie ma szczególne znaczenie w historii obu drużyn. Po raz ostatni w narodowych koszulkach zagrali wtedy Marco van Basten i Włodzimierz Smolarek. Występ polskiej legendy był zresztą niezwykle zaskakujący.
Bogaty prezes, biedna Polska
Poland line-up for a World Cup qualifier in Holland in October 1992, the brass band a bit close for comfort via https://t.co/3rhAWnIpgn pic.twitter.com/heS03sWRAv
— Christopher Lash (@rightbankwarsaw) September 21, 2017
To ponad połowa powołanych, ale tylko dwaj ostatni nie byli w stanie zagrać. – Na dobrą sprawę należałoby się zastanowić, czy większy wkład w przygotowanie zespołu wnieśli trenerzy czy też lekarz i jego współpracownicy – mówił Strejlau po meczu.
Mecz w Rotterdamie toczył się na mokrej murawie, co nie było bez znaczenia dla losów spotkania. Trawa pomogła Polakom w 19. minucie. Akcję Marka Koźmińskiego i Koseckiego zakończył uderzeniem ten drugi. – Romek, jak to Romek, sam strzelił – przyznał Koźmiński, i na szczęście dla niego dobrze, że strzelił. Piłkę wypluł bowiem przed siebie bramkarz Stanley Menzo, a wspomniany piłkarz Udinese nie miał problemów z dobitką.
Ook vandaag: in 1992 speelde Oranje thuis met 2-2 gelijk tegen Polen. Peter van Vossen maakte beide goals voor Nederland. Stanley Menzo speelde zijn 6e en laatste interland, net zoals Henk Fraser. @RonaldKoeman speelde de hele wedstrijd #oudvitesse #vitesse pic.twitter.com/vFKbx93ZEt
— Oud Vitesse volger (@oudvitesse) October 14, 2020
Po meczu "Przegląd Sportowy" porównywał Polaka do występu Jana Tomaszewskiego na Wembley. – Czy miałem natchniony wieczór? Może, ale jestem przede wszystkim dumny z postawy kolegów – przyznał Bako. Dużą rysą na tym wizerunku jest jednak sytuacja z 48. minuty. – Po bardzo nieprzyjemnym strzale Bergkampa piłka skozłowała, odbiła mi się od barku i van Vossen nie miał kłopotu z umieszczeniem jej w siatce – powiedział sam zainteresowany.
Na szczęście dla Polaków, gospodarze byli szalenie nieskuteczni i nie zmienili już liczby goli. Kiksował zwłaszcza van Basten, który dwa miesiące później odbierze "Złotą Piłkę" za rok 1992. Goście mieli natomiast piłkę meczową. Wszystko za sprawą "Wlodźimiera" (tak jego imię zapisali realizatorzy) Smolarka, który wszedł na boisko w 68. minucie. Według relacji "Piłki Nożnej" miał w ogóle tego nie robić, ale selekcjoner był zmuszony do zmiany z powodu coraz słabszej kondycji Kowalczyka i problemów innych piłkarzy.
Już kilka minut później otrzymał piłkę od Koseckiego i na linii pola karnego ograł niczym juniora Franka Rijkaarda – wtedy topowego piłkarza świata. Smolarek stanął na wprost Menzo, ale w idealnej sytuacji strzelił niemal wprost w niepewnego bramkarza. Dobitki nie było, bo Rijkaard zemścił się na seniorze i ograł go prostym zwodem. – Wszedłem na boisko by spróbować nieco uspokoić grę, dłużej szanować piłkę. Niespodziewanie nadarzyła się wyśmienita okazja, by pogrzebać Holendrów. Ten moment długo będzie mi się śnił po nocach – wspominał po spotkaniu.
Zadufane Tulipany
Remis może i był wywalczony dość szczęśliwie, ale cieszył niezmiernie. W polskiej prasie dominowała radość z niespodziewanego rezultatu. Część dziennikarzy przymykała nawet oko na sporo błędów, zwłaszcza w obronie. "Cieszymy się z tego remisu, a jeszcze bardziej z podjętej przez polskich piłkarzy walki. Jednak warto i można" – relacjonował Grzegorz Stański dla "Sportu". – Nasi piłkarze zdawali niesłuchanie trudny egzamin, nie tyle z umiejętności, co z charakteru. I zdali go celująco. Konieczność utrzymania remisu wyzwoliła w nich ostatnie rezerwy sił i ambicji – to natomiast pomeczowe słowa selekcjonera Polaków.
O ile Polacy docenili siłę rywala, tak Holendrzy zlekceważyli dorobek naszej reprezentacji w tym spotkaniu. Selekcjoner gospodarzy Dick Advocaat narzekał przede wszystkim na nieskuteczność swoich asów. – Na boisku istniał tylko jeden zespół – Holandia. Owszem, dostrzegłem niebezpieczeństwo ze strony Smolarka, lecz było ono efektem potknięcia się Rijkaarda – powiedział po meczu.
Podobne lekceważące głosy dobiegały z tamtejszej prasy. "Nasi napastnicy nie potrafili pokonać chaotycznie grającej polskiej obrony. W drugiej połowie obserwowaliśmy wręcz komiczne momenty" – to komentarz dziennika "De Volkskrant". – Świat się o to nie pyta, lecz teraz wie, że Polska nie dała się zagłuszyć Tulipanom – zaznaczył natomiast Robert Warzycha, kapitan i ostatni niewymieniony do tej pory w tym tekście członek tamtej kadry.
Pożegnania