| Piłka ręczna / Europejskie puchary
Piłkarze ręczni Łomży Vive Kielce w finale Ligi Mistrzów! Brzmi pięknie, prawda? Ale po pierwszej połowie to wcale nie było takie pewne. Wielkimi optymistami nie byli ani dziennikarze, ani ludzie pracujący w klubie. Wystarczyło jednak 10-12 minut drugiej połowy, aby do Lanxess Arena w Kolonii wróciła wiara w zespół Tałanta Dujszebajewa.
Jeśli ktoś liczył na pokaz gry obronnej i niewiele bramek, to nie ten mecz, nie te zespoły. W poprzednich spotkaniach Łomży Vive Kielce i Veszprem kibice mogli zobaczyć po minimum 30 bramek z obu stron. Nie inaczej było tym razem.
– Oczywiście, bramkarze zawsze coś obronią, ale sami meczu nie wygrają. Chciałbym odbić 40 proc. piłek albo więcej, ale chłopaki muszą też coś rzucić – mówił jeszcze w piątek Andreas Wolff.
– I rzuciliśmy! – odpowiedział mu Arkadiusz Moryto, skrzydłowy mistrzów Polski. – Chyba 37 bramek, nie? Te nasze mecze z Veszprem zwykle tak wyglądają. Dużo bramek, dużo ładnych akcji, mogą się podobać kibicom.
Swoje do dorobku Vive też dołożył – rzucił w sumie osiem, pewnie wykonywał rzuty karne. –To jest loteria. Nigdy nie można być w 100 proc. pewnym, czy uda się trafić z siedmiu metrów. Nigdy mi ręka nie drżała. Staram się nie denerwować. Chyba, że piłka nie wpadnie.
Mimo wszystko jego statystyki wyglądały w tym meczu świetnie. Może to efekt narodzin syna Szymona? –To byłoby ciekawe, bo akurat trener Tałant mówi, że gdy komuś urodzi się dziecko, to przez sześć miesięcy go nie ma, nie istnieje. Cieszę się więc, że moje statystyki są dość dobre i przetrwałem ten ciężki okres.
Na marginesie, jako ciekawostkę, można dodać, że "Arkadiusz Moryto" był jednym z tych, którzy sprawiali największe kłopoty niemieckim komentatorom. Przed rozpoczęciem meczu poprosili w centrum prasowym o krótki kurs wymowy imion i nazwisk części zawodników Łomży Vive.
Ale wróćmy do Wolffa, który w drugiej połowie dał drużynie mocny impuls, że ten mecz można wygrać. Przypomniał też słowa z naszej piątkowej rozmowy.
– Wiedziałem, że to nie będzie mecz dobrej obrony, że o zwycięstwie przesądzi to, kto rzuci więcej bramek. Myślę, że Kielce i Veszprem są jednymi z najlepszych drużyn w ataku. Cieszę się jednak, że to my jesteśmy w finale, w niedzielę musimy dać od siebie trochę więcej i mamy szansę na tytuł.
Z kim Łomża Vive Kielce chciałaby zagrać w finale: Barceloną czy THW Kiel? Trener Tałant Dujszebajew i zawodnicy podchodzą do tego ze spokojem i nie mają konkretnych życzeń. Przełamał się tylko Wolff.
–Byłoby fantastycznie, gdyby udało się wygrać w finale z moim byłym klubem – THW Kiel (życzenie zawodnika się nie spełniło, Barcelona wygrała 34:30 i to ona zagra w finale – red.) – przyznał Wolff.
– Czyli mecz Wolff kontra Landin? – dopytałem.
–Może być, może być. Dziś bramkarze nie pokazali za dużo, może w niedzielę będzie lepiej. – podsumował bramkarz Łomży Vive Kielce.
Następne