Marian Ziółkowski pozostaje mistrzem organizacji KSW w wadze lekkiej! "Golden Boy" wygrał z Sebastianem Rajewskim na gali KSW 71 jednogłośną decyzją sędziów. Udany debiut w MMA zanotował Artur Szpilka. Gorzej zakończył się powrót do oktagonu Marcina Różalskiego, który przegrał przez techniczny nokaut w drugiej rundzie.
Zobacz zwycięski debiut Szpilki w MMA. Rywal się poddał [WIDEO]
Artur Sowiński – Donovan Desmae
W pierwszej rundzie Artur "Kornik" Sowiński bardzo dobrze kontrolował dystans, nie chcąc wdawać się w bezpośrednią wymianę z rywalem. Polował na potężne kopnięcie lewą nogą i w początkowej fazie walki kilka razy postraszył Desmae. Polak dystansował Belga ze środka oktagonu. Po jednym z jego ataków Sowiński trafił kolanem, poprawił lewym sierpowym i posłał go na deski. Półprzytomny Desmae próbował się bronić, ale na jego głowę spadały potężne bomby. Wydawało się, że sędzia zaraz przerwie pojedynek, ale instynktowna defensywa pozwoliła na dotrwanie do końca rundy.
Belg zdecydowanie przegrywał w stójce, ale od początku drugiej rundy zmienił swój gameplan. Za wszelką cenę dążył do sprowadzenia Sowińskiego do parteru. Gdy tylko "Kornik" zdołał wstać, ponownie wylądował na ziemi. Desmae przez dobre kilkadziesiąt sekund szukał swojej szansy przy siatce aż ostatecznie znalazł miejse i zaszedł za plecy Polaka. Kolejna minuta upłynęła na utrzymaniu pozycji. Ostatecznie Belg rozciągnął rywala, poszedł po duszenie zza pleców, a po kilku sekundach Sowiński odklepał.
Donovan Desmae (16-7, 7 KO, 5 SUB) wygrał z Arturem "Kornikiem" Sowińskim (22-14, 8 KO, 7 SUB) przez duszenie zza pleców w drugiej rundzie.
Filip Stawowy – Michal Martinek
Uznawany za jedną z największych nadziei królewskiej kategorii wagowej w Polsce Stawowy próbował ustawić sobie Martinka zajmując centralną część oktagonu. W pierwszej rundzie Polak miał problemy z wyczuciem dystansu i mobilnością Czecha, który był bardzo lotny na nogach. Martinek często zmieniał pozycję, a z upływem czasu coraz częściej znajdował miejsce na prawy prosty nad lewą ręką Stawowego.
W drugiej rundzie sytuacja nie uległa zmianie. Martinek był dla Stawowego nieuchwytny. Kontrował go prostymi, jabami za każdym razem, gdy Polak podchodził zbyt blisko. Po kilku uderzeniach na nosie Stawowego pojawiło się obfite krwawienie. Pod koniec rundy zaczął podejmować ryzyko, bo na kartach punktowych znacznie przegrywał. Jedna z prób obalenia zakończyła się jednak fiaskiem.
Ostatnia runda upłynęła pod znakiem zdecydowanych ataków Stawowego. Miał jednak ogromne problemy ze skróceniem dystansu. Czech bardzo inteligentnie poruszał się w oktagonie, odchodząc w tył i na boki, kontrując sierpowymi, które lądowały na głowie Polaka. Kilkadziesiąt sekund przed końcem 25-latek szukał jeszcze swojej szansy pod siatką, walcząc o sprowadzenie i chwyty, ale nie dało to oczekiwanego efektu.
Michal Martínek (9-3, 6 KO, 1 SUB) wygrał z Filipem Stawowym (9-2, 8 KO) jednogłośną decyzją sędziów (wszyscy trzej wypunktowali 30-27 na korzyść Czecha).
Szykuje się hit w polskim MMA. Zaskakująca deklaracja Szpilki
Jakub Wikłacz – Bruno Santos
Ledwo wybrzmiał gong oznajmiający początek pierwszej rundy, a Wikłacz ruszył do ataku, "poczęstował" rywala front kickami, a potem błyskawicznie sprowadził Santosa do parteru. Metodycznie pracował nad przejściem gardy Brazylijczyka. Po trzech minutach walki Wikłacz znalazł miejsce, by zapiąć odwrócony trójkąt.
Będący w tarapatach Santos próbował się skręcać, ale jego rywal błyskawicznie przepiął nogi z trójkąt do balachy. W jednym momencie starał się przeprostować dolną kończynę Brazylijczyka i posyłał na jego głowę potężne łokcie. Próba poddania nie zakończyła się sukcesem, ale reprezentant Czerwonego Smoka pozostał w pozycji dominującej do końca rundy.
Na poczatku drugiej rundy Santos zaczął zyskiwać przewagę w stójce, ale od razu Wikłacz sprowadził go do parteru. Tam pełna kontrola nad pojedynkiem, pełen wachlarz umiejętności zaczerpniętych z brazylijskiego ju-jitsu, sklejenie się do rywala i szukanie poddania. Nie inaczej w trzeciej rundzie. Parterowa wirtuozeria.
Sędziowie nie mieli wątpliwości. Wszyscy trzej wypunktowali jednogłośne zwycięstwo Jakuba Wikłacza (13-3-1, 9 SUB) w walce z Bruno Santosem (11-3, 1 KO, 5 SUB).
Roman Szymański – Valeriu Mircea
Polak starał się pracować poza dystansem, wyprowadzając niskie kopnięcia. W trzeciej minucie walki podłączył Mołdawianina, ale nie rozpuścił pięści, by dokończyć dzieła. Mircea był wyraźnie ogłuszony, a chwilę później na jego głowie wylądował kolejny sierpowy.
W końcówce rundy Szymański pracował kolanami w klinczu pod siatką. Skleił się do rywala, próbował nawet uderzeń barkami. W ostatnich sekundach Mołdawianin znowu padł na deski jak rażony. Polak rzucił się na niego i próbował zakończyć, ale uniemożliwił mu to gong, sygnalizujący koniec pierwszej rundy. Po przerwie okazało się, że Mircea nie jest w stanie kontynuować walki.
Roman Szymański (16-6, 3 KO, 3 SUB) wygrał z Valeriu Mirceą (26-8-1, 10 KO, 12 SUB) przez TKO w pierwszej rundzie.
Szykuje się hit w polskim MMA. Zaskakująca deklaracja Szpilki
Artur Szpilka – Siergiej Radczenko
Pierwsza runda rozpoczęła się spokojnie. Szpilka kontrolował walkę ze środka oktagonu, szukał prawego prostego nad lewa ręką Radczenki. Po dwóch minutach walki skończył się boks, a pojedynek został sprowadzony do parteru. Pięściarz z Wieliczki pracował łokciami z góry. Pod koniec pierwszej rundy potężnie trafił Radczenkę. Ukrainiec był wyraźnie podłączony, ale instynktownie dotrwał do końca rundy.
Na początku drugiego starcia Szpilka potężnie trafił rywala prostym, który po raz kolejny nim zachwiał. Ponownie Polak sprowadził Ukraińca do parteru, gdzie bombardował go potężnymi ciosami. Radczenko po upływie kolejnych sekund zdał sobie sprawę, że nie ma większych szans na wydostanie się z trudnej sytuacji i odklepał. Tym samym Artur Szpilka wygrał w swoim debiucie w MMA przez poddanie rywala w drugiej rundzie.
Walka odbywała się w formule K-1. Trzy liczenia w jednej rundzie oznaczają koniec walki. Tak samo jak cztery w całym pojedynku. Holenderski zawodnik od początku starał się okopywać nogi Różalskiego. Ten z kolei pracował nogą wykroczną, by niwelować skutki niskich kopnięć. Po trzech minutach Polak przyjął mocny sierpowy za ucho, który sprawił, że przyklęknął i był liczony. Sześćdziesiąt sekund przed końcem pierwszej rundy przyjął mocne kopnięcie i upadł po raz drugi.
Zimmerman w drugiej rundzie skontrował go prawym sierpowym i Różalski wylądował na deskach po raz trzeci. Wydawało się, że koniec walki jest tylko formalnością i tak też było. Po jednym z kolejnych ciosów Różański upadł czwarty raz, co oficjalnie zakończyło pojedynek.
The Bonecrusher wins!! ☠️
🇳🇱🇨🇼 Errol Zimmerman wins his KSW debut and calls out 🇵🇱🇳🇬 Izu Ugonoh for a fight in MMA!! pic.twitter.com/E0CQQZBWN9
Pierwsza rundy to stójkowe szachy. Ziółkowski dystansował rywala, a ten wyprowadzał liczne low kicki. Na początku drugiej rundy mistrz zaskoczył wysokim kopnięciem, po którym...sam wylądował na deskach. Szybko jednak wstał i kontynuował walkę.
Rajewski umiejęnie utrudniał mu skrócenie dystansu. 150 sekund przed końcem rundy Ziółkowski nie trafił z atakiem, został skontrowany prawym sierpowym i padł jak rażony. Rajewski próbował dokończyć dzieła w parterze, ale doświadczony przeciwnik szybko doszedł do siebie i wrócił do walki w stójce.
W trzeciej rundzie obrońca mistrzowskiego pasa zaczął przejmować inicjatywę, kontrolować środek oktagonu i wywierać presję na przeciwniku. Po pierwszy w sobotnim starciu zaczął przypominać swoją najlepszą wersję. Wyprzedzał Rajewskiego i zdecydowanie zwiększył liczbę wyprowadzanych ciosów. W końcowych, mistrzowskich rundach Ziółkowski wyglądał na świeższego, zdecydowanie bardziej energicznego. Rajewski nie był w stanie utrzymać tempa z pierwszych trzech rund.
W ostatniej odsłonie walki wieczoru Rajewski przyspieszył. Wiedział, że przegrywa na kartach punktowych, więc musiał zaryzykować, starał się zamykać Ziółkowskiego na siatce. Mistrz był jednak nieuchwytny, a werdykt pozostał w rękach sędziów.
Ich decyzją Marian Ziółkowski wygrał 48:47, 48:47, 49:46 z Sebastianem Rajewskim.