| Czytelnia VIP

Andrzej Kukla – sztukmistrz z Krakowa. "Dwa razy chciałem się zabić"

Andrzej Kukla – sztukmistrz z Krakowa (fot. własne)
Andrzej Kukla – sztukmistrz z Krakowa (fot. własne)
Krystian Juźwiak

Andrzej Kukla nie ma łatwo. Od trenera usłyszał, że w piłce nic nie osiągnie. Wisła Kraków proponowała mu występ za 100 złotych. Pobito go, okradziono, zastraszano. Dwukrotnie chciał targnąć się na życie. Na przekór wszystkiemu, żonglując codziennie piłką, wzbudza podziw przechodniów. Nawet Jerzego Dudka.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Radomiak w Syrii. "Przywiozłem cytrusy i… pistolet"

Czytaj też

(fot. archiwum prywatne)

Radomiak w Syrii. "Przywiozłem cytrusy i… pistolet"

Ulica Floriańska w Krakowie jest króciutka. 


Ma zaledwie 335 metrów. Nie może konkurować z warszawskimi arteriami: Wałem Miedzeszyńskim i Puławską, która łączy stolicę z Piasecznem. Ulica, której bruk polerują dziesiątki tysięcy butów, prowadzi z Bramy Floriańskiej na krakowski Rynek. Można na niej usłyszeć rozmowy we wszystkich językach świata.

Jeszcze dwa lata temu można było usłyszeć także Gienka Loskę. Białoruski muzyk często śpiewał przejmującym głosem właśnie tutaj. Tak sobie grali we dwóch. Loska po jednej stronie Floriańskiej. Kukla po drugiej. Ten pierwszy zmarł 9 września 2020. – On mnie nauczył, że telewizja kłamie. Raz mu się kazali "ustawić" w jakimś programie. Nie "ustawił"! I co? I przegrał – mówi Andrzej Kukla, który na środku ruchliwej ulicy żongluje małą repliką mundialowej Brazuki. Z piłką robi cuda, czym zachwyca nie tylko turystów. Gdy stoimy i pijemy kawę, mijają nas kolejne dziesiątki osób. Nikt chyba nie zdaje sobie sprawy, że nazwisko skromnego żonglera znajduje się w Księdze Rekordów Guinnessa.

Piłkarski sztukmistrz nie jest sam. Pod ścianą kamiennicy leży mandżur i mały, czarny pies – Gabrysia.

Oto historia Andrzeja Kukli.

Radomiak w Syrii. "Przywiozłem cytrusy i… pistolet"

Czytaj też

(fot. archiwum prywatne)

Radomiak w Syrii. "Przywiozłem cytrusy i… pistolet"

Andrzej Kukla po prawej. Źródło: image-poznan.pl/
Andrzej Kukla po prawej. Źródło: image-poznan.pl
Język ukraiński a tożsamość. Ma znaczenie na boiskach piłkarskich

Czytaj też

Andrij Jarmołenko i Ołeksandr Petrakow

Język ukraiński a tożsamość. Ma znaczenie na boiskach piłkarskich

Rozdział I: "Czarnoksiężnik z krainy Internetu"


Sean Garnier to absolutny fenomen. W freestyle footballu to tak, jak Diego Maradona i Pele razem. W jego domu regały uginają się od nagród. Te najważniejsze to za: zwycięstwa w prestiżowych Red Bull Street Style, Adidas 1VS1, World Fresstyle Champion. Jest też wielokrotnym mistrzem rodzimej Francji.

Podobnie jak Andrzej Kukla robi z piłką cuda niewyobrażalne dla zwykłych śmiertelników. Ba, nawet dla wielu zawodowych piłkarzy takie umiejętności techniczne to prawie przejaw czarnoksięstwa. – Rzeczy, które z piłką robi pan Andrzej, często są nie do powtórzenia przez profesjonalnych zawodników – potwierdza Alan Uryga, obrońca Wisły Kraków.

Mimo tak wielu tytułów kariera Francuza rozkwitła nie dzięki medalom, a Internetowi. W 2010 opublikował wideo, w którym rywalizował z Neymarem. Film obejrzało 100 milionów. Ten wynik przebił trzy lata później. Garnier ucharakteryzowany na dziadka wpadł na boisko i efektownymi trikami czarował młodzież. Efekt? Ponad 150 milionów odtworzeń. Dziś Francuza obserwuje na samym Facebooku blisko 2 miliony użytkowników.

Czytaj także: Giorgio Chiellini. Ostatni taki żołnierz "Starej Damy"

W Polsce takim odpowiednikiem Garniera jest Krzysztof Golonka. Tak jak Francuz specjalizuje się w efektownych sztuczkach z piłką. Zrobiło się o nim głośno po występie w jednym z talent-show. Dziś poczynania Golonki na YouTube śledzi 975 tysięcy, a na Facebooku ponad 375 tysięcy. Wszystkie te liczby robią wrażenie.



– Pan nie próbował wrzucać swoich sztuczek do Internetu? – pytam Andrzeja Kuklę. – Nie mam głowy do komputera. Brakuje mi cierpliwości do tego. Szczerze? Komputer mnie nie kręci – mówi. – Krzyśka to znam. Poznaliśmy się podczas bicia rekordu Guinnessa w jednoczesnym podbijaniu piłki przez jak największą liczbę ludzi. To było w tamtej części rynku – pokazuje w bliżej nieokreśloną stronę.

Zamiast być gwiazdą Internetu, został gwiazdą krakowskich ulic. – Często jestem na Floriańskiej, ale żongluję także w rynku. Na innych ulicach też. Na Szewskiej na przykład – mówi. – Wie pan, ja to często występuję. A to w szkołach, a to przy okazji meczów. Jakieś imprezy firmowe. Ostatnio w Świątnikach zbieraliśmy pieniądze na chore dziecko. Białaczka. Politycy jakoś wtedy nie pomagają – rzuca gorzko.

Jak wynająć żonglera na pokaz, skoro jego działalność w Internecie jest ograniczona? – Można mnie znaleźć na Facebooku – Andrzej Kukla Kukla. Dwa nazwiska, bo ktoś mi się włamał i nie mogłem potem wejść na swoje stare konto – tłumaczy. – Mam też wizytówkę. Chce pan? Dam.

Andrzej Kukla ma na Facebooku ponad tysiąc znajomych.

Język ukraiński a tożsamość. Ma znaczenie na boiskach piłkarskich

Czytaj też

Andrij Jarmołenko i Ołeksandr Petrakow

Język ukraiński a tożsamość. Ma znaczenie na boiskach piłkarskich

Wizytówka żonglera
Wizytówka żonglera
Katalończycy strzelają aż miło, ale FIFA nie chce ich przyjąć do rodziny

Czytaj też

Gerard Pique (fot. Getty Images)

Katalończycy strzelają aż miło, ale FIFA nie chce ich przyjąć do rodziny

Rozdział II: "Pieskie życie"


Krakowski żongler robi cuda. Odbija głową, stopą, piszczelem, barkiem. Podbijał nawet piłkę do rugby i żonglował pomarańczami jak Pele w "Ucieczce do wolności". Nazwisko "Kukla", powtórzmy, znajduje się w Księdze Rekordów Guinnessa. 20 marca 1998 w Instytucie Wychowania Fizycznego i Sportu w Białej Podlaskiej podbijał głową piłkę 30 570 razy przez 3 godziny i 59 minut.

Czternaście lat potem próbował pobić ten rekord na zlecenie… producenta traktorów, ale wtedy wygrał z nim silny wiatr. A ten metaforyczny wieje mu w oczy od lat. – Trudniej teraz o pokazy. Dyrektorka jednej szkoły powiedziała, że dzisiaj piłka nie interesuje już dzieciaków – skarży się.

Mediów raczej nie lubi. – Kiedyś robiłem taki program "Chwila Prawdy" z Zygmuntem Chajzerem. Uczestnicy mieli chodzić po drabinie, żonglując piłką oraz podbijać piłkę do rugby. Chajzer to grać raczej nie umiał, ale przy tej okazji powiedział mi, że telewizja kłamie. Do tych wszystkich programów wybierają ludzi, którzy ładnie wyglądają, mają ładne domy. Tak, żeby w telewizorze to wszystko dobrze wyglądało.

Swoje trzy grosze dołożył też muzyk Gienek Loska, który powiedział mu o ustawianiu talent-show. A Kukla mimo nieskrywanej niechęci do mediów pojawiał się w Orange Sport, bił rekordy Guinnessa w akcji RMF FM. Występował też podczas meczów reprezentacji, urodzin Janusza Zaorskiego – reżysera "Piłkarskiego Pokera", a nawet był na "osiemdziesiątce" Kazimierza Górskiego.

Pierwszy raz świat usłyszał o tym sztukmistrzu w 1994. "W przerwie meczu Ruchu Chorzów z Widzewem Łódź żonglerskie umiejętności zaprezentował kibicom 23-letni Andrzej Kukla. Swobodnie podbija nie tylko futbolówkę, ale i piłkę do koszykówki, rugby, tenisa i ping-ponga" – czytamy w Trybunie Śląskiej.

– Z różnymi klubami współpracowałem. W Lechu to mi dali tyle, co na bilet. W Krakowie sam się oferowałem, że wystąpię, skoro tu mieszkam. No to w Wiśle mi powiedzieli, że za taki pokaz w przerwie to mogą dać 100 złotych! Przecież ja więcej zarobię na ulicy! Trzeba się szanować – zastrzega.

A ile tak można zarobić na tym krakowskim bruku? – Raczej rzucają drobne, ale czasem ktoś da jakiś papierek. Bywało i tak, że dziennie miałem 500 złotych. Bywało i tak, że nic. Najgorzej było w pandemię – przyznaje. – Wtedy nie występowałem, bo to nie miało sensu. Dorabiałem u kolegi na budowie, ale teraz to i on wegetuje, bo ceny surowców poszły w górę.

Gdy mistrz z łatwością żongluje piłką, przechodnie wrzucają mu pieniądze do przepołowionej piłki, z której zrobił pomysłową skarbonkę. – Ten patent zobaczyłem w Niemczech. Tak mi się spodobało, że podchwyciłem pomysł – przyznaje. – Poznałem tam Franza Beckenbauera, który wówczas był szefem federacji. Pytał, czy PZPN mi pomaga. Związek kiedyś coś tam obiecał, ale skończyło się na obietnicach.

Z piłką jeździł po świecie. Namówił go kolega, który wrócił z Francji. – Powiedział: – Wsiadasz w auto i już! – wspomina. – Proponowali mi nawet, żebym leciał na mistrzostwa świata do Korei, bo wcześniej pracowałem przy promocji piłki, którą wtedy grano w mistrzostwach świata – dodaje. Funty rzucali mu Anglicy. – Wiadomo, że przelicznik na złotówki dobry. Umbro proponowało mi nawet umowę, ale zostawiłem psa u znajomych. Miałem wyrzuty sumienia i trzeba było wracać do kraju.

Gdy tak żongluje piłką, obok wyleguje się mały, czarny kundelek (to już nie ten, przez którego wrócił z Anglii) – to nowy. Wabi się Gabrysia. Jakaś kobieta kładzie jej wędlinę.

– To dla pieska, to dla pieska – mówi rozgorączkowana.
Zdenerwowany opiekun przerywa pokaz.
– Przecież ja ją karmię! – krzyczy, ale kobieta jak mantrę powtarza trzy słowa. Rekordzista zrezygnowany mówi "dziękuję".

Katalończycy strzelają aż miło, ale FIFA nie chce ich przyjąć do rodziny

Czytaj też

Gerard Pique (fot. Getty Images)

Katalończycy strzelają aż miło, ale FIFA nie chce ich przyjąć do rodziny

Andrzej Kukla żongluje piłką na Floriańskiej. Pod ścianą, na gzymsie siedzi Gabrysia
Andrzej Kukla żongluje piłką na Floriańskiej. Pod ścianą, na gzymsie siedzi Gabrysia
Uchodźca został bohaterem i jedzie na MŚ. "Urodziłem się w szałasie"

Czytaj też

Awar Mabil po awansie Australii na MŚ 2022

Uchodźca został bohaterem i jedzie na MŚ. "Urodziłem się w szałasie"

Rozdział III: "Pobicie"


Sean Garnier chciał być piłkarzem. Zaczynał karierę w AJ Auxerre, lecz z tego co można wyczytać na jego stronie internetowej wynika, że karierę przerwało mu kilka poważnych kontuzji. W przypadku Kukli o drodze żonglera zadecydowała ocena talentu. A raczej jego brak.

– Proszę pana, trener powiedział, że się nie nadaje! – oburzenie podszyte smutkiem z trudem wygrywa z tumultem Floriańskiej. A trenował w rodzinnych Brzeszczach. W galerii sław miejscowego klubu są takie postaci jak Jan Bielenin, Tadeusz Olma, Mirosław Rus. O ulicznym sztukmistrzu nie ma słowa.

– Nasze piłkarskie kariery się przecięły, choć był kilka lat starszy – mówi Piotr Pawelak, prezes Górnika Brzeszcze. – Z tym że ja doszedłem do seniorów, a on zakończył, zdaje się, na juniorach. Andrzej Kukla nie zapisał się w historii klubu dlatego, że szybko porzucił piłkę jako grę zespołową.

– Bywał zapraszany przy okazji naszych różnych uroczystości. Jest wychowankiem Górnika. Widziałem, jak żonglował piłeczką do ping-ponga. To wszystko robi wrażenie, ale gdy zakończył grać u nas, to bardziej był związany z Pasjonatem Dankowice, niż z nami – przekonuje Pawelak.

Kukla zadziwia techniką, ale jego piłkarskim wzorem wcale nie był wirtuoz. – Zawsze ceniłem Gary'ego Linekera. Surowy technicznie, ale miał pół sytuacji i potrafił strzelić gola. Za technikę podziwiałem Maradonę, choć bardzo mi się nie podobało, że zdobył wtedy bramkę ręką – opowiada z naciskiem.

Jak to było z Kuklą-piłkarzem? – Na krótkie dystanse byłem słaby, ale na długie dawałem radę. Generalnie zawiodła psychika. Spotykałem trenerów, którzy mówili, że jakby ktoś inny mnie prowadził, to bym pograł. A trener w Brzeszczach powiedział, że nic ze mnie nie będzie. Spójrzmy na Hajtę. Przecież to był taki prosty przecinak, a ile ma meczów w reprezentacji!

Odpowiednio zdemotywowany porzucił dziecięce marzenia o do dołączeniu do Widzewa, któremu kibicuje do dziś. Wyjechał do Krakowa, wielkiego ośrodka piłkarskiego. Cracovia, Wisła, Garbarnia, Wieczysta, Tramwaj, Kabel. I choć pod Wawel zabrał piłkę, to przyjechał tu za chlebem, a nie w pogoni za marzeniami.

Czytaj także: Jak Katar i Rosja dostały mundiale, czyli temat na wielkie kino gangsterskie

– W Brzeszczach pracowałem na budowie i jeszcze dorabiałem w poligrafii u znajomego. On obrazy malował, ale to była głównie reklama i wizytówki. Pokłóciłem się potem z kierownikiem budowy… Może nawet nie pokłóciłem. Pewna różnica zdań była. Bo jak poleciałem do sklepu, to od razu robił mi wyrzuty. Większość budowy piła, ale awanturę tylko mi zrobił. Mówił: – Takich jak ty to jest jak świeżych bułeczek! Tylko się śmiałem, bo na boku więcej zarabiałem. I to ten znajomy od poligrafii powiedział, żebym jechał do Krakowa, bo tam łatwo o pracę – wspomina.

– W Krakowie generalnie cały czas zajmuje się piłką. Na ulicy jestem w stanie zarobić na obiad i na skromne życie – zdradza. Uliczna żonglerka to nie jest jednak pewny kawałek chleba.

– Bywa i tak, że ktoś podchodzi i żongluje razem ze mną – opowiada. Nie zawsze jest wesoło. – Raz zostałem okradziony i pobity. W skarbonce było ponad 100 złotych. Podeszło dwóch osiłków takich jak Pudzianowski. Dostałem w łeb. Potem jeszcze poprawka. Straciłem przytomność. Ktoś zadzwonił po karetkę. Sprawdzili, czy nie mam wstrząsu mózgu – opowiada.

Razem z ratownikami przyjechali też policjanci. – Nie chciałem z nimi gadać. Tamci mówili, że mnie znajdą... Rozboje się zdarzają. Przecież łatwiej kogoś okraść niż pracować.

Uchodźca został bohaterem i jedzie na MŚ. "Urodziłem się w szałasie"

Czytaj też

Awar Mabil po awansie Australii na MŚ 2022

Uchodźca został bohaterem i jedzie na MŚ. "Urodziłem się w szałasie"

Próba bicia rekordu Guinnessa w 2012. Źródło: polskierekordy.pl
Próba bicia rekordu Guinnessa w 2012. Źródło: polskierekordy.pl
Zapomniane życiorysy. Napastnik z blokowiska

Czytaj też

Marcin Mięciel (fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk)

Zapomniane życiorysy. Napastnik z blokowiska

Rozdział IV: "Pogoń za spódniczkami"


Czasem przechodząc Floriańską, można natrafić na wątpliwej klasy dżentelmena z kartką, na której napisane jest krótkie, ale szczere "Zbieram na wódkę". Tego dnia go nie ma, ale zdarza się, że siedzi vis-a-vis Kukli. Mniej więcej tam, gdzie grał Loska. – Przychodzą alkoholicy. Nie jestem zazdrosny, ale oni mają więcej pieniędzy niż ja. A na moje sztuczki reakcje są raczej pozytywne, ale są też tacy, co nie doceniają wysiłku. Aby dostać na wódkę. Przechodzą czasami znani piłkarze. Jerzy Dudek, bo on mieszka w Krakowie, to zawsze się uśmiechnie – mówi sztukmistrz.

Alkohol to problem nie tylko krakowskich ulic, ale i światowej piłki. Chyba w każdym zakątku była afera, bo piłka łączyła się z procentami. – W juniorach Górnika Brzeszcze grałem w drugiej drużynie, ale nie miałem szybkości. Było wielu chłopaków lepszych ode mnie, ale zgubił ich alkohol. Połowa z nich miała umiejętności na ligę, ale oprócz nałogów doszły kontuzje. Kilku jest teraz trenerami.

Góruje tu nad wszystkim Kościół Mariacki, ale Andrzej Kukla święty nie jest. – Był taki moment, że sięgałem po denaturat – przyznaje. – Znam te wszystkie problemy. Z życia. Mama z tatą się raczej nie dobrali…

Patronem od spraw trudnych i beznadziejnych jest Juda Tadeusz. W Krakowie kościół pod jego wezwaniem jest w Nowej Hucie. Spory kawałek od rynku. – Ludzie nie mają z kim porozmawiać. Wyrzucić z siebie problemów. Stąd bierze się depresja – tłumaczy.

Piłka nie odbija się od ciała Kukli jednostajnie. Zwalnia, potem przyspiesza. Gdyby ktoś przeniósł tę żonglerkę na wykres kardiogramu wyglądałoby to jak bicie serca. A to Kukli mogło już przestać bić. – Dwa razy chciałem się zabić – wyznaje. Choć dzielił ich kawałek drogi, to na szczęście św. Juda Tadeusz miał go w opiece.

– Wszystko przez spódniczki. Gdy są pieniądze, to wszystko jest fajnie. A jak facet nie ma mieszkania, auta i gotówki, to już taki fajny nie jest. Dlatego chciałem się zabić – mówi. – Już wiem, że nie ma co uganiać się za spódniczkami. Ktoś zechce, to ze mną porozmawia.

– Problemy, czy to depresja, czy te z kobietami nie wybierają. Tutaj był taki złotnik – pokazuje. – Pieniędzy to on miał jak lodu, ale jej było ciągle mało i mało. I się rozszedł z żoną – opowiada. – Pandemia pokazała, jakie to życie jest liche. Mam znajomych, którzy prowadzą tu restauracje. Widziałem na własne oczy, jak pandemia ich rujnowała.

Zapomniane życiorysy. Napastnik z blokowiska

Czytaj też

Marcin Mięciel (fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk)

Zapomniane życiorysy. Napastnik z blokowiska

Show Andrzeja Kukli w szkole w Jaśle. Źródło: Twoje Jasło
Show Andrzeja Kukli w szkole w Jaśle. Źródło: Twoje Jasło
Zapomniane życiorysy: Mirosław Bulzacki

Czytaj też

Mirosław Bulzacki (fot. PAP/Grzegorz Michałowski)

Zapomniane życiorysy: Mirosław Bulzacki

Rozdział V – "Gabrysia"

Gdy tak mówi o doświadczeniach życiowych, to jego głos jest jednostajny. Jakby mówił o kupionych właśnie bułkach. Trzeba się mocno wsłuchać, by usłyszeć lekkie wstrząsy krtani. To z niej dochodzi przybicie, melancholia, ale chyba też słychać pogodzenie z losem.

Piłka rytmicznie odbija się od głowy i stóp sztukmistrza. Gabrysia patrzy na to jakby znudzona. Pysk zwisa z gzymsu. – To jest bardzo zabawowy piesek, ale do piłki jej nie ciągnie – zdradza opiekun. Tego dnia przechodnie są jak Gabrysia. Przepołowiona piłka długo pozostaje pusta...

Trudno zapytać wprost, czy jest bezdomnym? Odpowiedzią mogą być jego siatki pod ścianą kamiennicy i mieniące się jak wypolerowany węgiel oczy psa. A z drugiej strony... Przecież na wizytówce jest adres! – Bezdomność? A to jest problem? Ludzie trafiają na ulice z różnych powodów. Są alkoholicy, co wszystko przepili. Są też tacy, co stracili domy przez zawiłe sytuacje. Nie można wszystkich pakować do jednego wora! – wyrzuca z siebie, ale nie odpowiada na pytanie.

Czytaj także: Zapomniane życiorysy: Marek Koniarek. Lepszy od Grundola

Żongler występuje tego dnia w zielonej bluzie z logiem pobliskiego baru. – Czy jest osobą bezdomną? Nigdy nie pytałem. Nie dam sobie ręki uciąć, ale wydaje mi się, że nie – mówi Michał Wolski z 4-4-2 Sports Pub. To w bluzie jego baru żongluje Kukla. – Kiedyś jedna z osób od nas była zaangażowana w turniej, w miejscowości, gdzie chyba mieszka – dodaje.

Dlaczego odbija piłkę, mając logotyp akurat tego pubu na klatce piersiowej? – Rozmawialiśmy. Temat zszedł na ubrania i zakupiliśmy panu Andrzejowi bluzy i kilka koszulek – tłumaczy Wolski.

– Ja to im robię właściwie reklamę.
– Ile pan zarabia dzięki takiej umowie?
– Mam posiłek. I coś do picia.

– Współpraca to za dużo powiedziane – mówi Michał Wolski. – Jesteśmy dużym i popularnym barem i nie potrzebujemy reklamy w takiej formie. Ale kto wie, może ktoś kiedyś wszedł do nas, bo zobaczył go w naszej bluzie? Albo chociaż sprawdził w Internecie co to za miejsce? – gdyba. – Od trzech lat pan Andrzej nam pomaga, a to przyjdzie rano, rozstawi ogródek, a to pomoże kelnerkom. Mamy też restauracje. Zje u nas, kawy się napije – tłumaczy restaurator.

– I tak utrzymuje się pan tylko z podbijania piłki?
– Na skromne życie to pozwala...

Oprócz żonglerki organizuje turnieje dla dzieci. Nie jest łatwo, bo trzeba wynająć boiska, kupić medale, podrukować dyplomy. – Teraz akurat organizujemy turniej w Zielonkach pod Krakowem. Jeszcze w czerwcu chcę zrobić zawody dla dzieci z niepełnosprawnością – zdradza. – Na wszystko trzeba znaleźć fundusze.

Zapomniane życiorysy: Mirosław Bulzacki

Czytaj też

Mirosław Bulzacki (fot. PAP/Grzegorz Michałowski)

Zapomniane życiorysy: Mirosław Bulzacki

Rozdział VI: Żongler jak hejnał

– Andrzej podbijający piłkę na Floriańskiej stał się elementem krakowskiego Starego Miasta. Jest prawie jak hejnał mariacki. Jego brak napawa niepokojem. Zwłaszcza w takim mieście, które nie lubi zmian. Bez dźwięku podbijanej piłki Floriańska jest cicha. Nawet, gdy jest pełna ludzi – przekonuje Jakub Pobożniak, krakowski dziennikarz TVP Sport.

W podobnym tonie wypowiada się Alan Uryga. Obrońca Wisły, który urodził się i wychował w Krakowie. – Na tym rynku dzieje się naprawdę dużo, ale to, co ten pan robi z piłką, od zawsze przyciąga wzrok. Szczególnie dzieci, ale i teraz, gdy jestem profesjonalnym piłkarzem, wprawia w zachwyt – przekonuje.

Czytaj także: 
eSkootr Championship, czyli wyścigi hulajnóg elektrycznych. Niewinna zabawa czy przedsmak nowego sportu?

– Gdyby te piłki potrafiły mówić, to opowiedziałyby, ile razy podbił je łysawy mężczyzna, zawsze siedzący w tym samym miejscu, nieprzejmujący się pogodą i tym, że coraz mniej osób przystaje, by podziwiać jego popisy. A powinno być coraz więcej, wszak najlepszego żonglera świata – Diego Maradony – nie ma już z nami – kończy Pobożniak.

A ciąg dalszy dopisze każdy, kto spotka Andrzeja...

Polecane
Najnowsze
Triumf Polaków na inaugurację turnieju UEFA
nowe
Triumf Polaków na inaugurację turnieju UEFA
| Piłka nożna 
Gol Kamila Olka dał wygraną reprezentacji Dolnego Śląska w UEFA Regions Cup (fot. Getty Images)
To już oficjalnie. Wyjaśniła się przyszłość Zalewskiego!
Nicola Zalewski (fot. Getty Images)
nowe
To już oficjalnie. Wyjaśniła się przyszłość Zalewskiego!
FOTO
Wojciech Papuga
Sportowy wieczór (23.06.2025)
Sportowy wieczór (23.06.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
nowe
Sportowy wieczór (23.06.2025)
| Sportowy wieczór 
Zabrakło jednego gola. Atletico wyeliminowane z KMŚ!
Julian Alvarez nie pomógł swojej drużynie w poniedziałkowym spotkaniu (fot. Getty)
Zabrakło jednego gola. Atletico wyeliminowane z KMŚ!
| Piłka nożna 
Pierwszy trening i... zaskoczenie. Legia już w Austrii
Legia Warszawa rozpoczęła treningi na zgrupowaniu w Leogang. Kadrowicze dołączyli do ekipy Wojskowych (fot: PAP)
Pierwszy trening i... zaskoczenie. Legia już w Austrii
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Pajor: wiemy, jak ogromny krok zrobiłyśmy
Ewa Pajor (fot. Getty Images)
Pajor: wiemy, jak ogromny krok zrobiłyśmy
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
Faworyt podniósł się z kolan i awansował do fazy pucharowej KMŚ
Głównym bohaterem PSG okazał się Chwicza Kwaracchelia (fot. Getty Images)
Faworyt podniósł się z kolan i awansował do fazy pucharowej KMŚ
| Piłka nożna 
Do góry