28 czerwca 1997 roku Mike Tyson (45-2, 39 KO) trwale zapisał się w historii sportu. W rewanżowym starciu z Evanderem Holyfieldem (33-3, 24 KO)... odgryzł rywalowi kawałek ucha. Chuligańskie zachowanie "Bestii" odbiło się szerokim echem, ale nie było pierwszym i ostatnim tego typu wybrykiem, który wydarzył się w ringu. Zachowania wymykające się zrozumieniu na różnych etapach kariery prezentowali między innymi Andrzej Gołota, Riddick Bowe i Dereck Chisora.
Pięściarskie pojedynki zazwyczaj toczą się według określonych zasad. Bokserzy wychodzą do ringu uzbrojeni jedynie w rękawice i w teorii powinni się stosować do instrukcji sędziego. Nie można bić poniżej pasa ani w tył głowy. Niedozwolone jest także między innymi zadawanie ciosów po gongu. Obowiązuje zasada: "protect yourself at all times" – broń się w każdej chwili trwania pojedynku. Brak takiego działania może być podstawą do przerwania walki.
W praktyce bywa jednak różnie, a wyjątkowo wiele zachowań wymykających się bokserskiej logice obserwowaliśmy w latach dziewięćdziesiątych w wadze ciężkiej. Ten okres do dziś jest zresztą uznawany za ostatnią "złotą erę" w historii królewskiej kategorii. Wyraźny lider pojawił się dopiero na końcu, gdy Lennox Lewis (41-2-1, 32 KO) nieco wyczekał konkurentów i w końcu pobił ich na własnych warunkach.
Wcześniej tytuły przechodziły z rąk do rąk. W lutym 1990 roku ring się zatrząsł, gdy Mike Tyson (40-0) padł z hukiem w dalekiej Japonii. Sensacyjna porażka z Jamesem "Busterem" Douglasem (28-4-1) do dziś jest uznawana za jedną z największych niespodzianek w historii sportu. Niedługo potem na tron wkroczył Evander Holyfield, który toczył niezapomniane boje z Riddickiem Bowem – pyskatym wychowankiem ulic Nowego Jorku.
Bowe wywodził się z podobnego środowiska co Tyson – obaj zresztą przez rok uczęszczali nawet do tej samej szkoły. Być może zamiłowanie do ulicznych konfrontacji nieco tłumaczy ich późniejsze wybryki. Riddick już w czasach amatorskich potrafił się wyróżnić niesportowym zachowaniem. W marcu 1988 roku nie potrafił się pogodzić z porażką przed czasem z Robertem Saltersem podczas krajowych mistrzostw. W ringu wybuchły zamieszki, a pobity domagał się rewanżu... jeszcze w ringu.
Poza konwencją
Takie zachowanie to u Bowe'a nic nowego. W 1985 roku został złotym medalistą mistrzostw świata juniorów w kategorii półciężkiej. Wszystkie pojedynki rozstrzygnął błyskawicznie przed czasem i został najlepszym zawodnikiem turnieju. Jak relacjonował przebywający na miejscu redaktor Janusz Pindera, Amerykanin często wygrywał walki długo przed wejściem do ringu, bo po prostu zastraszał rywali.
Na zawodowstwie to się nie zmieniło. W październiku 1991 roku Bowe zmierzył się z Elijahem Tillerym (23-4). Rywal – niegdyś całkiem solidny amator – znalazł się na deskach pod koniec pierwszej rundy, ale gong kończący starcie przyszedł o kilka sekund za późno i zastał obu w momencie intensywnej wymiany ciosów. Riddick wyprowadził uderzenie po gongu, a rywal nieoczekiwanie oddał... kopnięciem. Wściekły Bowe wyrzucił Tillery'ego z ringu, gdzie zaczął go kopać jego promotor – Rock Newman.
Walkę przerwano, a potem dość niespodziewanie ogłoszono... wygraną Riddicka przez dyskwalifikację. Niespełna dwa miesiące później doszło do rewanżu – w nim Bowe wygrał dość gładko przed czasem. Problemy z bokserskim prawem nie opuściły go w kolejnych latach, a wyjątkowo mocne komentowane były zachowania, do których doszło w odstępie kilku miesięcy 1994 roku.
W sierpniu były mistrz świata spotkał się z Busterem Mathisem juniorem (14-0). W czwartej rundzie powalił rywala, ale ostatnie z uderzeń było nieregulaminowe – cios spadł na przeciwnika, gdy ten już znajdował się na deskach. Sędzia Arthur Mercante uznał, że doszło do celowego faulu, ale uznał, że faworyt znajdował się w ferworze walki. Bowe znów nie przegrał przez dyskwalifikację – walka pozostała nierozstrzygnięta ("no contest").
W grudniu Riddick znów spotkał się z niepokonanym rodakiem. Larry'ego Donalda (16-0) zaskoczył... na konferencji prasowej pięć dni przed pojedynkiem. Przy spotkaniu twarzą w twarz nagle wypalił kombinacją lewy-prawy sierpowy. Rywal zachwiał się na nogach, ale przyjął te ciosy z dużym spokojem. Mimo rozcięcia wargi walka doszło do skutku, ale napastnik za swój wybryk odpowiedział przed sądem.
– Riddick Bowe zrobił coś niesłychanego. Dla takich zachowań nie ma miejsca w tym sporcie. To nie powinno być tolerowane i nie powinno się zdarzyć nigdy więcej – grzmiał George Foreman. – Ciosy były wymierzone w głowę Donalda, ale to najgorsze zagranie poniżej pasa jakie widziałem w boksie. I to najlepsze, co można o nich powiedzieć – dodał Larry Merchant, komentator HBO.
„Faulujący Polak” wchodzi do gry
Tym większe było zaskoczenie bokserskiego świata, gdy Bowe spotkał na swojej drodze kogoś, kto w nieco kuriozalny sposób zdominował go w brudnym boksie. W lipcu 1996 roku Andrzej Gołota (28-0) bił faworyta w sposób chwilami spektakularny, ale w pewnym momencie ze zdumiewającą regularnością zaczął uderzać poniżej pasa. Polak został zdyskwalifikowany w siódmej rundzie, a po wszystkim w ringu wybuchła bijatyka, którą 16 osób przypłaciło aresztem.
Gołota stał się znany jako "Foul Pole" - "Faulujący Polak". Dziennikarze przypomnieli inne wybryki "Andrew" – w poprzednim występie kontrolował przebieg wydarzeń, gdy nieoczekiwanie zaatakował Danella Nicholsona (24-1) uderzeniem "z byka". Za ten faul stracił punkt, ale po chwili zdołał wygrać walkę przed czasem. – W jego głowie zachodzi jakiś proces i po prostu go odcina. Nie wie jak radzić sobie z presją – ocenił po latach trener Sam Colonna.
W maju 1995 roku doszło do czegoś podobnego. Gołota pewnie rozbijał masywnego Samsona Po'uhę (15-1). Rywal był liczony, ale w pewnym momencie zranił Polaka potężnym uderzeniem z prawej ręki. "Andrew" desperacko klinczował, a gdy Po'uha znalazł się w pobliżu... został ugryziony w szyję. Sytuacja umknęła uwadze arbitra ringowego. Brzydki trick Gołoty i wtedy pomógł mu przetrwać kryzys, a potem rozstrzygnąć pojedynek na swoją korzyść.
Mimo natężenia tak wielu osobliwych sytuacji chyba nikt nie był gotowy na to, co zrobił Tyson. Do jego rewanżowego starcia z Holyfieldem doszło pół roku po rewanżowym spotkaniu Gołota kontra Bowe. Co najmniej jeden człowiek przewidział jednak, że może dojść do skandalu. – Tyson poszuka szczęścia, ale jeśli nie zada nokautującego uderzenia na początku walki to poszuka dyskwalifikacji – za uderzenie łokciem, poniżej pasa, atak głową lub gryzienie – ocenił Teddy Atlas, były trener "Żelaznego Mike'a".
Najpierw jedno ucho, potem drugie...
Tuż przed walką doszło jeszcze do zmiany sędziego. Obóz Tysona protestował przeciwko Mitchowi Halpernowi. Młody arbiter prowadził pierwszy pojedynek z Holyfieldem i przerwał walkę w odpowiednim momencie, ratując Tysonowi sporo zdrowia. Decyzji nie uzasadniono konkretnymi argumentami, a wniosek został odrzucony. Mimo to arbiter sam zrezygnował – tłumaczył, że nie zależy mu na kontrowersjach i obecności na świeczniku.
W ten sposób do akcji wkroczył Mills Lane – rozjemca pracujący na co dzień w podobny sposób w amerykańskim sądzie. Nawet taki weteran nie był jednak gotowy na to, co wydarzyło się w ringu. W trzeciej rundzie Tyson odgryzł przeciwnikowi kawałek prawego ucha. Przepełniony bólem Holyfield zaczął skakać, a Mike przekonywał, że do uszkodzenia doszło po regulaminowym ciosie. Lane nie uwierzył, ale za to zachowanie odjął mu dwa punkty i... pozwolił kontynuować pojedynek.
Rozochocona "Bestia" zaatakowała ponownie – tym razem za cel obierając lewe ucho. Lane wkrótce przerwał pojedynek, ale najpierw musiał się na własne oczy przekonać o skali obrażeń Holyfielda. Tyson po wszystkim tłumaczył, że nie wytrzymał i w ten osobliwy sposób odpowiedział na ataki przeciwnika nisko opuszczoną głową. Komisja stanowa ukarała go najwyższą możliwą karą – odebraniem 10 procent wypłaty, czyli w tym wypadku trzech milionów dolarów.
W kolejnych latach Tyson często pokazywał niestabilne oblicze. W październiku 1999 roku uderzył Orlina Norrisa (50-5), gdy ten znajdował się na deskach. Efekt? Podobnie jak w walce Bowe kontra Mathis ogłoszono "no contest". Rok później za nieodbyty uznano pojedynek z... Andrzejem Gołotą (36-4). Poobijany Polak po dwóch rundach ewakuował się z ringu, ale Tyson stracił wygraną, bo testy przeprowadzone po walce wykazały w jego organizmie obecność marihuany.
Przed walką z Lennoksem Lewisem (39-2-1) najmłodszy mistrz świata w historii wagi ciężkiej straszył, że zamierza... zjeść dzieci przeciwnika. Potem zaatakował go podczas konferencji prasowej, którą podsumował obscenicznymi gestami w stronę jednego z dziennikarzy.
Niesłabnąca inspiracja
W ostatnich latach na ringach wagi ciężkiej największą konsternację nieprzepisowymi zachowaniami i skandalami budził chyba Dereck Chisora (32-12, 23 KO). Pierwsze symptomy pojawiły się na wczesnym etapie kariery – w 2009 roku sfrustrowany twardością Paula Butlina (12-8) w rewanżu... po prostu dyskretnie ugryzł rywala w ucho. Jakimś cudem za ten faul nie stracił jednak nawet punktu.
W lutym 2012 roku Brytyjczyk wzbudził powszechny niesmak, gdy podczas ceremonii ważenia bez powodu spoliczkował Witalija Kliczkę (43-2). Tuż przed samą walką – już w ringu – opluł wspierającego brata w boju Władimira. Jeszcze więcej działo się po zakończeniu pojedynku – Chisora w trakcie konferencji prasowej wdał się w bójkę z Davidem Hayem (25-2) i został zaatakowany szklaną butelką.
To właśnie z rodakami najczęściej puszczały mu hamulce. W grudniu 2016 roku przekonał się o tym Dillian Whyte (19-1), w którego kierunku "Del Boy"... rzucił stół. Brytyjska federacja (BBBoC) wycofała pas mistrzowski ze stawki pojedynku i ukarała napastnika grzywną w wysokości 25 tysięcy funtów oraz dwuletnim zakazem występów w zawieszeniu.
Gryzienie w 2022 roku znów zdominowało bokserskie nagłówki – do wybryków Gołoty, Chisory i Tysona nawiązał w czerwcu Edgar Berlanga (20-0, 16 KO). Niepokonany talent kategorii superśredniej był sfrustrowany w walce z Roamerem Angulo (27-2). Ugryzienie umknęło uwadze ringowego, ale komisja stanowa ukarała go grzywną i półrocznym zakazem startów.
– Cały czas atakował mnie łokciami, więc w końcu postanowiłem, że zrobię mu Tysona… Nie wiem, jak sędzia mógł tego nie widzieć – próbował niezdarnie tłumaczyć 23-latek. I to najlepszy dowód na to, że ćwierć wieku od pamiętnego rewanżu z Holyfieldem „Bestia" wciąż inspiruje – niestety nie zawsze w dobrym tego słowa znaczeniu...
KACPER BARTOSIAK
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.