| Czytelnia VIP

Zapomniany turniej, który był jak mundial i wielki wiec wyborczy. Trampolina Havelange'a

Mecz Brazylia – Szkocja w fazie finałowej Pucharu Niepodległości 1972. (fot. Getty)
Mecz Brazylia – Szkocja w fazie finałowej Pucharu Niepodległości 1972. (fot. Getty)
Sebastian Muraszewski

Taça Independência 1972 miało być godnym upamiętnieniem sto pięćdziesiątej rocznicy uzyskania niepodległości przez Brazylię, a był wyłącznie pretekstem do promowania kandydatury Joao Havelange'a na przewodniczącego FIFA. Oprócz tego zyski chciała mieć rządząca krajem junta wojskowa. Ten zapomniany po latach turniej miał większy wpływ na światową piłkę nożną niż można się było spodziewać.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Ponad wszystkimi

Brazylia od końca lat pięćdziesiątych była piłkarską potęgą. Oprócz potknięcia w Anglii w 1966 roku przywoziła z każdych finałów mistrzostw świata do 1970 roku złoty medal. Z reakcjami kibiców na przyjazd reprezentantów tego kraju mogły równać się jedynie występy koszykarzy Harlem Globetrotters lub gwiazd sceny muzycznej. Nie inaczej było podczas wizyty Brazylijczyków w Warszawie w czerwcu 1968, gdy piłkarzom towarzyszyła na każdym kroku masa fanów, a na Stadionie Dziesięciolecia zebrało się aż 70 tysięcy.



Sport od zarania dziejów powiązany jest z polityką i nie inaczej było w tym przypadku. W 1964 roku władzę w Brazylii przejęła wojskowa junta, która stosowała liczne represje wobec przeciwników politycznych. Poparcie społeczne miała dzięki sukcesom sportowców oraz znakomitej sytuacji ekonomicznej. "Brazylijski cud gospodarczy" zdarzył się na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy PKB rosło rocznie o kilkanaście procent.

Dyktatura starała się panować nad wszystkimi wymiarami życia. Selekcjoner reprezentacji Brazylii, João Saldanha stracił posadę tuż przed mistrzostwami świata w 1970 roku ze względu na poglądy niezgodne z linią władzy oraz pomijanie ulubieńców rządzących w kadrze narodowej. Te perypetie nie przeszkodziły jednak reprezentacji zdobyć tytułu mistrzowskiego w stylu niepozostawiającym wątpliwości.

Złoto z zakładów toto

Współpraca na linii rząd - Brazylijska Konfederacja Sportowa układała się świetnie. Funkcję szefa organizacji, która była protoplastą znanej Brazylijskiej Konfederacji Piłki Nożnej, pełnił wówczas João Havelange. Prawnik i uczestnik zawodów pływackich podczas igrzysk w Berlinie w 1936 roku oraz reprezentant kraju w piłce wodnej w Helsinkach w 1952 roku zaczął karierę działacza, co zrozumiałe, od dyscyplin wodnych. Jego zdolności pozwoliły mu jednak szybko objąć kuratelę nad całym sportem w Kraju Kawy.

João Havelange z Pucharem Świata, rok 1958. (fot. Getty)
João Havelange z Pucharem Świata, rok 1958. (fot. Getty)

Havelange odnalazł się idealnie w nowej politycznej rzeczywistości. Ważnym źródłem dochodu organizacji ze sportowych struktur stał się totalizator, gdzie można było obstawiać wyniki spotkań piłkarskich. Oprócz tego spore zyski przynosiły wspomniane wyjazdy na zagraniczne tournee. Stawki za jeden mecz wahały się wtedy od 30 do 50 tysięcy dolarów.

Okazało się rychło, że krajowe poletko było dla Brazylijczyka za małe. Zaczął marzyć o przewodzeniu światowemu futbolowi. Celem było więc zwycięstwo w wyborach na prezydenta FIFA w 1974 roku. Sternikiem tej organizacji był wówczas Stanley Rous. Jego zasługi dla kodyfikacji zasad gry są niepodważalne, lecz w innych dziedzinach decyzje Anglika były, delikatnie mówiąc, kontrowersyjne.

Stanley Rous (z lewej) i brytyjski premier Harald Wilson, rok 1966. (fot. Getty)
Stanley Rous (z lewej) i brytyjski premier Harald Wilson, rok 1966. (fot. Getty)

Największe zarzuty pod jego kierunkiem dotyczyły europocentryzmu. Przewodniczący nie dostrzegał trendów politycznych na świecie, w tym procesu dekolonizacji. W Afryce i w Azji pojawiło się wiele niepodległych państw, których reprezentacje miały aspiracje pokazania się w światowym czempionacie. Format mistrzostw świata pozostawał jednak niezmieniony, podobnie jak system eliminacji.

Rous był również niezdecydowany w kwestii Republiki Południowej Afryki. Kraj, który miał politykę apartheidu był wykluczony z wszelkich międzynarodowych organizacji. W FIFA było inaczej. Rous po wizycie w tym państwie uznał, że nie ma powodów do usunięcia RPA ze struktur. Wszystkie afrykańskie reprezentacje po poznaniu zasad kwalifikacji do mistrzostw świata 1966, które nie uwzględniały ani jednego miejsca dla drużyny ze swego kontynentu, a jedynie szansę na takowe po barażach, przedstawiły inny pomysł. Gdy spotkały się z odmową, to zbojkotowały imprezę.

Depesza Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej do FIFA w sprawie bojkotu MŚ 1966. (fot. Getty)
Depesza Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej do FIFA w sprawie bojkotu MŚ 1966. (fot. Getty)

RPA została ostatecznie wyrzucona z FIFA, a w finałach mistrzostw świata w 1970 roku dano osobne miejsca Afryce i Azji. Państwa pozaeuropejskie wciąż miały jednak w pamięci poprzednie poczynania kierownictwa i wyrażały niechęć. Havelange wyczuł te nastroje i zaczął kampanię wyborczą na kilka lat przed decydującym głosowaniem. Odwiedził multum krajów, często korzystał z popularności Pelego, by zyskać przychylność i poparcie różnych federacji. W większości przypadków to się udawało.

Dookoła świata

Wśród obietnic składanych przez Havelange’a była też ta o powiększeniu finałów mistrzostw świata do 20 zespołów. Miało to zapewnić udział większej liczbie drużyn z Afryki i Azji. Brazylijczyk potrzebował okazji do prezentacji tej idei. Głównym pretekstem mogła być sto pięćdziesiąta rocznica ogłoszenia niepodległości przez jego ojczyznę, przypadająca na rok 1972. Zorganizowano okolicznościowy turniej...

To wydarzenie przyćmiło rozmiarami nawet ówczesne mundiale. Dwadzieścia reprezentacji rywalizowało na 12 stadionach w całym kraju, a koszt imprezy przekraczał pięć milionów dolarów. Inwestycje dotyczyły również aren zawodów, które rok przed planowanym startem odwiedził nawet Rous. Mimo szykującej się rywalizacji wyborczej wyrażał podziw dla inicjatywy przyszłego konkurenta.

Pele i João Havelange. (fot. Getty)
Pele i João Havelange. (fot. Getty)

Takich nastrojów nie podzielali tylko rodacy Rousa, którzy ze względu na sprzeciw klubów odrzucili zaproszenie na tę imprezę. W zastępstwie wysłano więc prośbę do Hiszpanów, którzy wycofali się jednak mimo odpowiednich gwarancji finansowych. Brak chęci udziału w turnieju wyrazili również Niemcy, Włosi, Austriacy i Holendrzy. Najczęściej podawanym powodem były kwestie finansowe, lecz przypuszcza się, że te wszystkie odmowy wynikały z niechęci do rządzącej Brazylią junty.

Havelange nie ustawał jednak w wysiłkach, by zebrać dwadzieścia drużyn. I to mu się udało. Afryka wystawiła wspólną reprezentację, podobnie jak federacja CONCACAF. Do Brazylii przyjechało też siedem zespołów z Europy, między innymi Francja, ZSRR, Jugosławia, Czechosłowacja i Portugalia. Nie udało się jednak zachęcić do gry Pelego. Wybitny piłkarz zakończył karierę reprezentacyjną rok przed startem Pucharu Niepodległości i nikt nie był w stanie skłonić go do zmiany decyzji.

Sportowy triumf, organizacyjna porażka

Puchar Niepodległości był podzielony na dwie fazy. W pierwszej rywalizowało 15 reprezentacji. Awans do rundy finałowej uzyskiwali jedynie zwycięzcy trzech grup. Mecze te nie cieszyły się zbytnią popularnością kibiców. Stadiony zapełniły się co najwyżej w połowie. Z kolei faworyci dali radę. Po dwóch tygodniach grupy wygrali Argentyńczycy, Jugosłowianie i Portugalczycy. Największe wrażenie zrobił występ tych ostatnich, z Eusebio w składzie. Cztery mecze, cztery zwycięstwa.



Wspomniany tercet dołączył do pięciu drużyn, które miały automatyczny awans do fazy finałowej. Byli to gospodarze, reprezentanci ZSRR, Szkoci, Urugwajczycy i Czechosłowacy. Turniej rozpoczął się na dobre. Świadczyła o tym frekwencja na meczach Brazylijczyków, na których nie pojawiało się mniej niż sto tysięcy widzów. I byli zadowoleni z poczynań ulubieńców. Remis w meczu otwarcia z Czechosłowacją oraz dwa zwycięstwa pozwoliły gospodarzom na awans do finału.

Tam mieli się zmierzyć z Portugalczykami, którzy utrzymali dobrą formę i przeszli bez problemów do decydującego spotkania. Przed finałem o trzecie miejsce zagrała reprezentacja Jugosławii z Argentyną, wygrywając 4-2, a dwie bramki zdobył król strzelców turnieju, Dušan Bajević. Finał nie obfitował w aż tyle goli. Jego losy rozstrzygnął najlepszy gracz mistrzostw świata w Meksyku, Jairzinho. Gol w 89. minucie i Brazylia z tytułem!



Maracana świętowała, ale organizatorom nie było do śmiechu. Zawody były wielką klapą finansową, a sytuacji nie poprawiła scysja między stacjami telewizyjnymi, które nie mogły się dogadać co do podziału transmisji. Reżim chwalił się jednak rzekomymi sukcesami, podkreślając dużą liczbę akredytowanych dziennikarzy z całego świata. Propaganda robiła swoje. Głoszono wszem i wobec o brazylijskiej potędze.

Era komercji. I korupcji

Podróże Havelange'a nie ustały. I odniosły skutek. Brazylijczyk pokonał Rousa stosunkiem głosów 68 do 52, zawdzięczając wybór federacjom z Azji i Afryki. Poparli go również działacze z bloku wschodniego, źli na ówczesnych rządzących FIFA ze względu na sprawę barażu Chile - ZSRR, gdzie nie przychylono się do próśb Sowietów o zmianę miejsca rozgrywania rewanżu. Był to więc zaskakujący zwrot w historii organizacji.

Co było potem? Podczas 24 lat rządów Havelange'a piłka nożna stała się biznesem na skalę światową. Mundiale, przed przyjściem Brazylijczyka kameralne i cieszące się umiarkowanym zainteresowaniem, uległy dwukrotnemu powiększeniu i zostały imprezą porównywalną rozmachem z igrzyskami olimpijskimi. Rozwinięto również piłkę kobiecą i juniorską. FIFA dzięki temu zarobiła miliardy.

João Havelange (po prawej) i pełniący wówczas funkcję premiera Zjednoczonego Królestwa Tony Blair, rok 1998. (fot. Getty)
João Havelange (po prawej) i pełniący wówczas funkcję premiera Zjednoczonego Królestwa Tony Blair, rok 1998. (fot. Getty)

Cieniem na działalności Brazylijczyka kładą się jednak liczne zarzuty korupcyjne. Pojawiały się już na początku lat dziewięćdziesiątych, ale dowody przyszły dopiero podczas wielkiego śledztwa FIFA w połowie poprzedniej dekady. Havelange i członkowie jego rodziny otrzymywali łapówki od marketingowej firmy ISL odpowiedzialnej za dystrybucję praw telewizyjnych do finałów mistrzostw świata.

Brazylijczyk zmarł w wieku 100 lat w rodzimym Rio de Janeiro. Los chciał, że stało się to w trakcie igrzysk olimpijskich w tym mieście. Nie zdecydowano się na uczczenie jego pamięci. Mimo wszystko przetrwała ona dłużej niż ta o turnieju, który zaprowadził go na szczyt.

Polecane
Najnowsze
Liga Narodów, 1/2 finału: Hiszpania – Francja [SKRÓT]
Liga Narodów, 1/2 finału: Hiszpania – Francja [SKRÓT]
| Piłka nożna 
Hiszpania – Francja. Liga Narodów 2024/25, Monachium – 1/2 finału (#2) (fot. Getty)
Sportowy wieczór (05.06.2025)
Sportowy wieczór (05.06.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Sportowy wieczór (05.06.2025)
| Sportowy wieczór 
Liga Narodów, 1/2 finału: Hiszpania – Francja [MECZ]
Hiszpania – Francja. Liga Narodów 2024/25, Monachium – 1/2 finału (#2). Transmisja online na żywo w TVP Sport (05.06.2025)
Liga Narodów, 1/2 finału: Hiszpania – Francja [MECZ]
| Piłka nożna 
Liga Narodów: kiedy finał i mecz o 3. miejsce? Transmisje w TVP!
Liga Narodów: kiedy finał i mecz o 3. miejsce? Transmisje w TVP! (fot. Getty)
Liga Narodów: kiedy finał i mecz o 3. miejsce? Transmisje w TVP!
| Piłka nożna 
Dramat Świątek! Koniec passy po... 1457 dniach
Znakomita passa Igi Świątek dobiegła końca (fot. PAP/EPA)
Dramat Świątek! Koniec passy po... 1457 dniach
| Tenis / Wielki Szlem 
Za nami półfinały Ligi Narodów. Zobacz wyniki i drabinkę
Liga Narodów UEFA 2025: drabinka, pary i terminarz meczów. Kiedy turniej finałowy?
Za nami półfinały Ligi Narodów. Zobacz wyniki i drabinkę
| Piłka nożna 
Szwed nadal liderem. Zobacz klasyfikację strzelców Ligi Narodów
Liga Narodów 2024/25: klasyfikacja strzelców [TABELA]: aktualizacja
Szwed nadal liderem. Zobacz klasyfikację strzelców Ligi Narodów
| Piłka nożna 
Do góry