Lech Poznań uda się do Azerbejdżanu na rewanż z Karabachem Agdam z jednobramkową zaliczką. Mistrz Polski wygrał trudne spotkanie i udanie zainaugurował starania o awans do Ligi Mistrzów. – Po pierwszych 45 minutach można było powiedzieć, że zespół gości dominował, miał optyczną przewagę. Na tym poziomie najważniejsze są jednak gole – podkreśla w rozmowie z TVPSPORT.PL legenda klubu Dariusz Skrzypczak.
Jakub Ptak, TVPSPORT.PL: – Jak na chłodno ocenia pan wczorajszy mecz Lecha z Karabachem?
Dariusz Skrzypczak, były piłkarz i członek sztabu szkoleniowego Lecha: – Jako kibic Lecha i polskich zespołów w europejskich rozgrywkach bardzo cieszę się z tego zwycięstwa. Poznaniacy zagrali na zero z tyłu, w ofensywie natomiast mogła paść druga bramka. Myślę jednak, że ten wynik jest bardzo korzystny na tym etapie rozgrywek.
– Trener gości, Gurban Gurbanow, przyznał na pomeczowej konferencji prasowej, że to jego zespół był lepszy. Z tym stwierdzeniem nie zgodził się szkoleniowiec Lecha John van den Brom. A jaka jest pana opinia?
– Po pierwszych 45 minutach spotkania można było powiedzieć, że zespół gości dominował, miał optyczną przewagę. Na tym poziomie najważniejsze są jednak gole. W pierwszej połowie to Lech Poznań był skuteczniejszy. Po przerwie obraz meczu bardzo się zmienił. Myślę, że decydujące były dwa momenty. To bramka zdobyta tuż przed przerwą oraz dwie zmiany przeprowadzone w 62. minucie. Wprowadziły one ożywienie w poczynaniach ofensywnych.
Od tego momentu całkiem inaczej wyglądała gra Lecha. Wcześniej była nerwowość. Zespół nie był sobą, nie grał tak, jak jeszcze niedawno to widzieliśmy. To, co zobaczyliśmy w drugiej połowie, pozwala nam patrzeć na rewanż z optymizmem.
– Czy nie uważa pan, że Lech wyszedł ustawiony na Karabach za głęboko?
– Miałem takie wrażenie, że Lech w pierwszych 15-20 minutach nie chciał przede wszystkim stracić gola. Rzeczywiście był za bardzo schowany na własnej połowie, 20-30 metrów od bramki. To mogło skończyć się bardzo źle. Karabach miał większe posiadanie piłki, narzucił swój styl gry i to doprowadziło do tego, że ten fragment nie wyglądał najciekawiej dla Lecha. Na szczęście gospodarze to wytrzymali i z minuty na minutę było już coraz lepiej. Trema opuściła piłkarzy, a bodźcem stała się bramka.
– Był to pierwszy oficjalny mecz Lecha pod wodzą van den Broma. Czy już widać rękę trenera w jakimkolwiek aspekcie?
– To jeszcze za wcześnie. Może dlatego, że kilku podstawowych zawodników, jak Jakub Kamiński i Dawid Kownacki, opuścili Lecha. Nowi piłkarze sprowadzeni w ich miejsce nie trenują jeszcze z zespołem zbyt długo. Było też widać taką niepewność w zespole. On również trenuje zbyt krótko pod wodzą van den Broma. Lech próbował grać w piłkę, ale przeszkadzała mu w tym trochę klasa przeciwnika. Myślę jednak, że z upływem czasu będzie można dostrzec rękę trenera.
– Wspomina pan o stracie Kamińskiego i Kownackiego. Czy zatem Lech ma obecnie kadrę, która pozwala realnie myśleć o fazie grupowej Ligi Mistrzów czy Ligi Europy?
– To bardzo trudne pytanie. Mamy dopiero początek sezonu. Na tym etapie Lech jest w stanie walczyć o najwyższe cele, chociaż zobaczyliśmy na tle Karabachu, jakie są granice i możliwości drużyny. Jeżeli osoby odpowiedzialne za transfery byłyby w stanie jeszcze wzmocnić drużynę, to na pewno dobrze zrobiłoby to zespołowi. Kilku nowych zawodników, którzy mogliby stanowić o obliczu gry, byłoby mile widzianych.
– Odszedł pan z Lecha dwa lata temu. Niewielu graczy z tamtego okresu pozostało w drużynie mistrza Polski. Jednym z nich jest Michał Skóraś, który w ostatnich miesiącach prezentuje naprawdę dobrą formę. Jest pan zadowolony z jego rozwoju?
– Robi stałe postępy. Myślę, że Michał doszedł pod względem mentalnym do tego, żeby tę funkcję pełnić zarówno na boisku, jak i poza nim. To bardzo ważne. Miał bardzo dobre środowisko do rozwoju. Wyciągał odpowiednie wnioski i dzisiaj jego gra budzi nadzieję, że Michał będzie jeszcze lepszy pod względem ofensywnym. Moim zdaniem jedyną rzeczą, którą musi poprawić, to zachowywanie zimnej krwi w polu karnym. Ma bowiem często sytuacje bramkowe, chociażby teraz z Karabachem. Jeśli nad tym popracuje, będzie jeszcze bardziej wartościowym graczem.
– Z Mikaelem Ishakiem pan nie pracował, ale nie mogę nie zapytać o jego wpływ na grę Kolejorza.
– To może zabrzmi zaskakująco dla kibiców, ale ja jestem pod wrażeniem jego gry w defensywie. Od napastników oczekuje się strzelania goli, widoczności w akcjach ofensywnych czy stwarzania sytuacji. W Lechu jednak gra obronna rozpoczyna się właśnie od napastnika. To bardzo pomocne dla innych zawodników.
Ishak przede wszystkim jest niezwykle skuteczny. Nie potrzebuje pięciu, siedmiu, dziesięciu okazji, aby zdobyć bramkę, tylko wykorzystuje tą jedyną. Doskonale widzieliśmy to w pierwszej połowie. Zespołowi nie wychodziło, ale nadarzyła się jedna okazji i Ishak strzelił na 1:0. Takich przykładów można powielać więcej. Gdy Lech zdobywał mistrzostwo, Ishak często trafiał do siatki jako pierwszy. To dodawało odwagi i pewności siebie całej drużynie.
– Przedstawiając van den Broma, dyrektor sportowy Tomasz Rząsa podkreślił, że Lech podąża drogą, którą zapoczątkował Dariusz Żuraw i jego sztab szkoleniowy, w tym pan. Czy widzi pan w obecnym Lechu taką kontynuację?
– Ostatni sukces potwierdził, że droga rozpoczęta przez Darka Żurawia i jego sztab jest tą, którą Lech chce podążać. Graliśmy radosną, ofensywną piłkę. Kolejorz zdobył wicemistrzostwo Polski, doszedł do półfinału krajowego pucharu, a niedługo później awansował do fazy grupowej Ligi Europy. To był ogromny sukces jak na tamte czasy i możliwości drużyny. W maju przyszło natomiast mistrzostwo.
Cieszę się też z tego, że Lech po zmianie trenera sięgnął po szkoleniowca, który preferuje ofensywną grę. Ściągając tego typu osobę do Poznania, klub potwierdza, że ta filozofia zostanie zachowana. Lech kontynuuje to, co zaczął kilka lat temu.
– Rozmawiamy o Lechu, ale nie mogę nie nawiązać do pana poprzedniego pracodawcy – Rakowa Częstochowa. Który zespół według pana zajdzie najdalej w europejskich pucharach?
– Biorąc pod uwagę filozofię, możliwości i – najważniejsze – doświadczenie na europejskich boiskach, myślę, że większe szanse ma mimo wszystko Lech. Zwłaszcza to doświadczenie pozwoli osiągnąć więcej niż Raków. Skala trudności w przypadku Lecha jest o wiele większa, bo to w końcu Liga Mistrzów, a więc najlepsze zespoły poszczególnych krajów. Liga Konferencji jest teoretycznie łatwiejsza, ale mimo to mistrz Polski na chwilę obecną może zajść dalej.
Dariusz Skrzypczak – pomocnik, który spędził w Lechu ponad 10 lat. Z Kolejorzem trzykrotnie sięgnął po mistrzostwo Polski, a raz zdobył krajowy puchar. Gra w Poznaniu wypromowała go do reprezentacji Polski (7A). Wiele lat spędził w Szwajcarii, gdzie kończył karierę, a później trenował tamtejsze drużyny. W sezonie 2019/20 jeden z asystentów Dariusza Żurawia w Lechu. Później przez kilka miesięcy trenował samodzielnie Stal Mielec, a w ostatnim sezonie był członkiem sztabu szkoleniowego Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa.
Następne
19:00
Paris Saint-Germain/Aston Villa
19:00
Bayern Monachium/Inter Mediolan
19:00
Arsenal/Real Madrid
19:00
Barcelona/Borussia Dortmund
19:00
Zwycięzca SF 2