Mówisz: Lech Poznań wygrywa, myślisz: pewnie strzelił Mikael Ishak. Tak ostatnio wygląda wiele spotkań mistrzów Polski. Szwedzki napastnik i kapitan Kolejorza w meczu z Karabachem po raz kolejny udowodnił, że jest królem europejskich pucharów. Już raz okazał się najlepszym snajperem takich rozgrywek.
Lech ma w ostatnich kilkunastu latach prawdziwe szczęście do napastników. Robert Lewandowski, Artjoms Rudnevs, Łukasz Teodorczyk, Marcin Robak, Christian Gytkjaer – każdy z nich zanotował przynajmniej jeden sezon z dwucyfrową liczbą goli. Mikael Ishak kontynuuje te tradycje, ale jego rola w drużynie wyróżnia go na tle pozostałych snajperów. Szwed pełni funkcję kapitana i prawdziwego lidera Lecha, nie tylko na boisku.
Po meczu z Karabachem Ishak znów był na ustach wszystkich kibiców w Poznaniu. Napastnik strzelił przecież decydującego gola. Warto jednak zwrócić uwagę na to, jaką pracę wykonał przed oddaniem strzału. Najpierw odegrał piłkę do będącego w środku boiska Joao Amarala. Gdy akcja przeniosła się pod pole karne, Szwed rozpoczął taniec bez piłki. Tuż przed dośrodkowaniem Joela Pereiry dobiegł do kryjącego go obrońcy, by chwilę później od niego uciec. Maksim Miedwiediew pogubił się w tym wszystkim i chwilę później nie był już w stanie zapobiec utracie bramki.
Praca Ishaka nie ograniczała się jednak tylko do ataku. Napastnik był również pierwszym obrońcą. Często przeszkadzał bramkarzowi i obrońcom przy próbie wyprowadzenia piłki. Wiele razy cofał się również głęboko na własną połowę. Tam przytrafiła mu się poważna pomyłka. Po nonszalanckim zagraniu piętą strzał oddał Ibrahima Wadji. Na szczęście dla Lecha, uderzenie było wyjątkowo kiepskiej jakości.
– To może zabrzmi zaskakująco dla kibiców, ale ja jestem pod wrażeniem jego gry w defensywie. Od napastników oczekuje się strzelania goli, widoczności w akcjach ofensywnych czy stwarzania sytuacji. W Lechu jednak gra obronna rozpoczyna się właśnie od napastnika. To bardzo pomocne dla innych zawodników – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL były zawodnik Lecha, Dariusz Skrzypczak.
Lech ma obecnie wielu klasowych piłkarzy, ale to Ishak jest teraz faworytem kibiców z Poznania. Jego gole pomogły zdobyć mistrzostwo kraju, teraz bramka Szweda pozwala roztaczać nadzieje, że Kolejorz dotrze daleko w Europie. Fani porównują swojego kapitana do… Karima Benzemy (mimo dużej różnicy poziomów, coś w tym jest), albo nazywają go pieszczotliwie "Papą Ishakiem". Tego idealistycznego obrazu dopełniają takie sytuacje, jak… ratowanie sójki, która znalazła się na murawie. Sam odwzajemnia uczucie do kibiców, podkreślając na każdym kroku, jak wielką wartością dodaną są dla zespołu.
Ishak strzelił we wtorek dziewiątego gola w barwach Lecha w europejskich pucharach. Wspominamy o tym nieprzypadkowo, bowiem potrzebował na to zaledwie 11 spotkań (średnia 0,82 gola na mecz)! Szwed błyszczał na arenie międzynarodowej, gdy Kolejorz awansował do fazy grupowej Ligi Europy w sezonie 2020/21. Jeżeli uwzględnimy eliminacje, Ishak został królem strzelców tych rozgrywek. W kwalifikacjach dwukrotnie pokonał bramkarza Valmiery, a raz Apollonu. W fazie grupowej zdobył dwie bramki z Benficą, a z Standardem Liege – aż trzy. Być może gol z Karabachem to początek kolejnej, pięknej serii.
Też go tak zapamiętałem. Tymczasem:
— Kuba (@Kubek_0_7) July 5, 2022
Ishak 67 meczów - 39 goli, 7 asyst - G/A średnio co 117 minut.
Rudnevs 73 mecze - 45 goli, 4 asysty - G/A średnio co 114 minut.
Do tego Ishak jest najlepszym strzelcem Lecha w pucharach i poprowadził nas jako kapitan do Majstra. Ciężki wybór.