{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Wimbledon. Rafael Nadal wycofał się z półfinału. Tego w historii jeszcze nie było

Rafael Nadal pisał niesamowitą historię. Po heroicznym boju awansował do półfinału, ale kontuzja zmusiła go do rezygnacji z występu. Takiej sytuacji na Wimbledonie jeszcze nigdy nie było.
Wimbledon. Mikst rozstrzygnięty. Wygrali tenisiści o polskich korzeniach
Kiedy po pięciosetowym meczu, oklejony tejpami Nadal celebrował zwycięstwo nad Taylorem Fritzem, świat sportu bił mu pokłony. Hiszpan walczył z kontuzją, zaciskał zęby, zmagał się z bólem – do tego stopnia, że rodzina nakłaniała go do poddania meczu. Ale on wytrzymał i awansował do półfinału. Przedłużył w ten sposób nadzieję na kalendarzowego Wielkiego Szlema, bo wcześniej triumfował przecież i w Australian Open, i French Open.
Trzeciego z rzędu tytułu w najważniejszych tenisowych rozgrywkach jednak nie będzie. Hiszpan ostatecznie zrezygnował. – Nie wyobrażam sobie wygrania z tym dwóch meczów. Dla mnie najważniejsze jest szczęście, a nie tytuł – mimo że wszyscy wiedzą, ile wysiłku w to włożyłem. Nie mogę ryzykować, że wypadnę z gry na dwa, trzy miesiące. Jestem bardzo smutny – tłumaczył swoją decyzję.
Automatycznie do finału awansował Nick Kyrgios. A miłośnicy tenisowej historii szybko odszukali, że takiego zdarzenia w dziejach Wimbledonu jeszcze nie było. Po raz pierwszy jeden z zawodników wszedł do finału bez gry. Jedyny podobny przypadek odnotowano w... 1931 roku. Wówczas z mistrzostwa cieszył się Sidney Wood. USTA, amerykańska federacja, poprosiła drugiego z finalistów, też Amerykanina, Franka Shieldsa, aby zrezygnował z gry i oszczędzał kolano przed meczami Pucharu Davisa.
W całej erze Open, a to już kilkadziesiąt lat, jak dotąd tylko raz jeden z półfinalistów poddał mecz. W 1992 roku Richard Krajicek z powodu zapalenia ścięgien w ramieniu zrezygnował z walki o finał Australian Open z Jimem Courierem. Amerykanin wypoczął i sięgnął po tytuł. Czy to samo czeka Kyrgiosa?