10 lip 2022 | Boks

Trener Marian Basiak optymistą przed walką Łukasza Różańskiego o pas: nie damy mu sztycha!

Już 13 sierpnia w kolumbijskim Cali Łukasz Różański (14-0, 13 KO) skrzyżuje rękawice z lokalnym bohaterem Oscarem Rivasem (28-1, 19 KO), a stawką walki będzie tytuł mistrza świata WBC wagi bridger. – Ta wyprawa może zakończyć się wielkim sukcesem! – przekonuje trener pięściarza z Rzeszowa Marian Basiak. Łukasza i jego trenerów odwiedziliśmy z kamerą podczas obozu przygotowawczego nad Jeziorem Solińskim w Bieszczadach.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Szykuje się duża zagraniczna walka dla Krzysztofa Głowackiego [NASZ NEWS]

Mateusz Fudala, TVPSPORT.PL: – Żar leje się z nieba, temperatura momentami dochodzi do 37 stopni Celsjusza – to idealne warunki na urlop. Wy jednak nie przyjechaliście tu wypoczywać, zgadza się?
Marian Basiak, trener Łukasza Różańskiego: – Rzeczywiście, większość osób w ośrodku wypoczywa i zażywa kąpieli słonecznych, ale my ciężko pracujemy. Mamy dwa treningi dziennie i są to bardzo ciężkie zajęcia. Wszystko potęguje pogoda, bo wystarczy trochę postać w słońcu i pot leje się z człowieka. Łukasz podczas jednego treningu zgubił 3,5 kg, to mówi samo za siebie.

– W sierpniu w Kolumbii pogoda może być podobna.
– Tak jest, chociaż wydaje mi się, że będzie trochę więcej wilgoci. Mam nadzieję, że temperatura będzie podobna, to nam pasuje. Dla nas taka pogoda jest świetna.

– Nad czym pracowaliście w Bieszczadach?
– Nad wytrzymałością i siłą. Przeszliśmy już do sparingów, przyjechał do nas zawodnik MMA Szymon Bajor, który bardzo nam pomaga. Wkrótce dołączą do nas kolejni. Sparingi, tarczowanie, treningi interwałowe – teraz już trenujemy stricte pod boks. Wszystko układa się po naszej myśli i głęboko wierzę, że ta wyprawa może zakończyć się sukcesem.

"Po treningu stracił 3,5 kg". Tak wyglądało zgrupowanie Różańskiego

"Po treningu stracił 3,5 kg". Tak wyglądało zgrupowanie Różańskiego

Bieszczadzka harówka. "Kiedyś tu wypoczywałem, dziś ostro zasuwam"

Czytaj też

Bieszczadzka harówka. "Kiedyś tu wypoczywałem, dziś ostro zasuwam"

– Mówi się o tym, że Łukasz wyjedzie do Stanów Zjednoczonych na około dwa tygodnie przed walką, by przystosować się do tamtejszej strefy czasowej. Co pan sądzi o tym pomyśle?
– Powiem szczerze, że nie wiem, bo nie byłem nigdy u Andrzeja Fonfary w Chicago i nie wiem jak tam jest. Wiem, że był tam ostatnio Maciej Sulęcki i bardzo sobie chwalił. Na pewno jest tam duży wybór sparingpartnerów. Wiadomo, tam jest inny klimat, więcej wilgoci i bardzo gorąco, a tak samo będzie 13 sierpnia w Kolumbii. Swoją drogą, jesteśmy chyba pionierami, jeśli chodzi o boksowanie w Kolumbii. Po tych przygotowaniach jestem naprawdę dobrej myśli, wszystko powinno być bardzo dobrze.

– Jaki macie plan na walkę?
– Taktyka jest bardzo prosta: trzeba mieć dobre nogi i ciosy proste. Lewy prosty musi "chodzić" bardzo szybko, bo Rivas to zawodnik, który bije sierpami i ciosami z dołu. Na to potrzebne są tylko i wyłącznie dobre nogi i lewy prosty jak żyletka. Do tego prawa kontra. To klucz do sukcesu i jeśli to utrzymamy, to nie damy mu sztycha! Rivas idzie do przodu i to powinno pasować Łukaszowi, ale pamiętajmy, że to jest boks i jeden cios może zmienić wszystko.

– Gdyby 19 lat temu, kiedy poznał pan Łukasza, ktoś powiedział panu, że ten facet będzie walczył o mistrzostwo świata w zawodowym boksie, to uwierzyłby pan?
– Szczerze, to nawet nie mówiłbym o tym, bo boks zawodowy w Polsce był wtedy w pieluchach. Nikt wtedy nie myślał o pasach mistrza świata, bardziej o medalach w boksie olimpijskim. Nawet nie wiedziałem, że to już prawie 20 lat, jak się znamy. Tam samo, nie wiedziałem, że w tym roku mija mi 52 lata pracy szkoleniowej.

– Pod tym względem jest pan rekordzistą!
– Chyba tak, na to wygląda... (śmiech).

Bieszczadzka harówka. "Kiedyś tu wypoczywałem, dziś ostro zasuwam"